Hej, witam po yy... ponad miesięcznej przerwie... *załamka*
No dobra, wiem, że pewnie jesteście na mnie ładnie źli, że w maju pojawił się tu tylko oneshot, a potem zaledwie prolog i pierwszy rozdział na Two Souls Asakura... Ale sami wiecie, jak to jest na koniec roku.. Trzeba walczyć o oceny, tłumaczyć opowiadania (Romeyoh i Julianna na angielski --> 5 dni roboty bez przerwy), są też wycieczki i występy... Mnóstwo prób, także na lekcjach, co zaś łączy się z odpisywaniem zeszytów.. Bo oczywiście lekcje trwają nadal... I tak czeka mnie jeszcze projekt z religii i zdawanie z fizyki... Ale jak wszystko dobrze pójdzie, to wyciągnę na to 5.71 ^^
Dobra, nie będę zanudzać... Rozdział nie należy do moich ulubionych, pisałam go bez większej motywacji... Typowa przejściówka... No, może nie całkiem typowa, ale i tak przejściówka ;)
Na koniec obrazki z Yohane'm Asakurą <33 Zamówienia proszę składać w podstronie obrazki -->
Nie przedłużając, rozdział dedykuję tym, którzy na niego czekali :) Ach, i żeby nie było wątpliwości - to, że zakończyłam Turniej, nie znaczy, że kończę bloga! To prawda, zaczęłam drugiego, ale z My Asakura Twins tak szybko się nie pożegnam :)
EDIT (25.10.2014): Ten rozdział nie jest już oficjalną kontynuacją bloga, który zakończył się wraz z 37 rozdziałem.
38. Aaaa!!! Kochamy cię Hao!!!
Ludzki rozum nie pojmie, jakim cudem członkom rady
szamanów udało się stłoczyć wszystkich mieszkańców Patch w jednej sali
koronacyjnej. Jakkolwiek to uczynili, należały im się za to wielkie brawa. Po
raz pierwszy od bardzo dawna wszystko odbyło się bez jakichkolwiek zamieszek,
co definitywnie można uznać za sukces.
Wszystkie
miejsca, zarówno stojące jak i siedzące, zostały pozajmowane. Nikt nie chciał
przegapić tak ważnej uroczystości, jaką była oficjalna koronacja. Zwłaszcza, że
takie wydarzenie ma miejsce raz na pięćset lat. Jedyne wolne siedzenia
znajdowały się w specjalnych lożach: dla Patch Tribe, dla rodziny i przyjaciół
zwycięzców Turnieju oraz, rzecz jasna, dla samych książąt.
Jak
na razie, na sali nie było nikogo z uprzywilejowanych gości, poza Tallimem,
Bronem, Namarim i Renimem, którzy byli odpowiedzialni za pilnowanie widowni.
Ich główne zadanie polegało na pilnowaniu, czy nikt nie próbuje wszczynać
konfliktów lub przedostać się do loży. Ku zadowoleniu tej czwórki, nikomu nie
przeszło przez myśl, by choćby zbliżyć się do miejsc zarezerwowanych.
Oczywiście, jak to się zdarza w wielu przypadkach, doszło do kilku sprzeczek,
których powodem był zbyt wysoki wzrost osoby siedzącej z przodu.
Tymczasem,
cała dobrze nam znana gromadka, nie wliczając w to bliźniaków, krzątała się po
garderobach, dokonując ostatnich poprawek w swoich wyjściowych strojach.
Przyznać trzeba, że eleganckie, specjalnie wybrane przez Jun i Meene ubrania,
były miłą zmianą po zwykłych koszulkach i spodniach, jakie zazwyczaj nosiła
nasza ekipa. Chłopcy otrzymali śnieżnobiałe lub ciemnofioletowe koszule i
garnitury, a także po różyczce, którą należało umieścić w butonierce. Każdy
kwiatek miał inny kolor, przystosowany do właściciela.
Dziewczęta
natomiast przystroiły się w szykowne sukienki, które zostały uszyte specjalnie
na miarę przez najlepszych krawców, jakich udało się zamówić pannie Tao. Strój
Jun stanowiła oczywiście Chińska qipao, a Piriki – sukienka nawiązująca do
tradycyjnych ubiorów północy. Wśród naszych przyjaciół znalazły się także
członkinie dawnej „The Oak Leaf Team”, nieco tym zaproszeniem zawstydzone.
Jakby nie patrzeć, przyjaźniły się z Asakurami dopiero od niedawna i nie
spodziewały się miejsc w loży dla najbliższych znajomych i krewnych. Ku
zdumieniu wszystkich, Anabelle zrezygnowała z nieodłącznego, szarozielonego
płaszcza z kapturem na rzecz zgrabnej, koronkowej sukienki o barwie jaśminu. Jej
przyjaciółki ubrały podobne stroje, jednak w innych barwach. Nawet Tamao otrzymała
delikatną, bladoróżową sukienkę z falbankami w drobne, kwiatowe wzorki. Nikt
jednak nie wiedział, w co ubierze się Anna. Blondynka zniknęła z mieszkania
razem z bliźniakami i od tej pory nikt jej nie widział.
- Choco! Poprawże ten kwiatek! Horo, mógłbyś
zostawić kołnierzyk w spokoju?! – wołała zdenerwowana Jun, która przyjęła na
siebie funkcję garderobianej. Teraz biegała od jednego do drugiego ze szpilkami
w ustach, co rusz poprawiając przekrzywione różyczki czy też upinając kokardy
na sukience którejś z dziewcząt.
- Piriko, prosiłam cię przecież, żebyś nie ruszała
tej spinki! Teraz będę musiała upiąć ci włosy na nowo! – Meene, która zajęła
się fryzurami, również miała dużo roboty. Kiedy tylko kończyła spinanie koka
jednej z dziewcząt, jak na złość z warkocza innej zaczynały wyskakiwać
pojedyncze włosy. Gdyby dawny Hao zobaczył, ile lakieru użyła panna Montgomery,
z dziewczyny nie pozostałoby nic więcej prócz popiołu.
Ogółem,
w garderobie panował zamęt niczym w ulu. Jednak czemu się tu dziwić?
Zaproszonym na koronację króla szamanów jest się zazwyczaj tylko raz w życiu…
- Czy wszyscy gotowi? – zapytał Silva, wchodząc do
pomieszczenia przeznaczonego dla naszej gromadki. – Za dwie minuty zaczynamy
ceremonię!
Wszyscy
zamilkli i tylko w milczeniu skinęli głowami. Potem, nawet bez uprzedniego
uzgadniania, ustawili się parami pod drzwiami. Członek rady poprowadził ich aż
do samej loży, gdzie zajęli przypisane sobie miejsca przy głośnym aplauzie
widzów.
- Yyy… Czemu oni klaszczą? – spytał Choco
siedzącego obok Lyserga, jednak ten nie odpowiedział, zbyt pochłonięty rozmową
z Cassie, która otrzymała miejsce po drugiej stronie Anglika.
- Ren, wyprostuj się! – zganiła brata Jun, przy
okazji machając do publiczności i rzucając zalotne spojrzenia, ku co
przystojniejszym szamanom.
Chińczyk
mruknął coś tylko, jednak posłusznie ściągnął nieco łopatki, ku wielkiemu
rozbawieniu Horo. Niebieskowłosy siedział na swoim fotelu, nogi opierając o
blat stołu przed sobą. Niewiele brakowało, a chłopak strąciłby szklankę z wodą
i miseczkę orzeszków ziemnych. Nie uszło to niestety (a może i stety?) uwadze Piriki, która od razu zabrała się za
besztanie starszego brata.
Tymczasem,
na środek sceny wyszli wszyscy członkowie Patch Tribe i ustawili się w półkolu.
Do przodu wystąpiła Goldva, po drodze wyrywając mikrofon Radimowi.
- Szanowni szamani – zaczęła. – Mamy zaszczyt
ogłosić dziś koniec turnieju szamanów. Zwycięzcą, a konkretniej zwycięzcami
zostali Yoh i Hao Asakura! Przywitajmy uniżenie naszych nowych książąt, którzy
poprzez swoją siłę, odwagę i potężne foryoku udowodnili, iż godni są zostać
władcami. W imieniu Króla Duchów mam również przekazać, że Hao i Yoh przeszli
dodatkową próbę, dzięki której we dwóch otrzymają moc większą niźli mógłby
otrzymać tylko jeden z nich. Nie zgadzając się na pozbawienie życia własnego
brata, pokazali wyjątkową siłę swoich dusz. Przywitajmy więc proszę naszych
zwycięzców, pokłońmy się nowym Książętom Szamanów!
Gdy
tylko Goldva zakończyła swoją mowę, tuż przy niej, na niewielkim podwyższeniu,
wśród niesamowitego blasku pojawili się Asakurowie. Każdy z nich miał na sobie
strój książęcy, podobny do tego, w którym wrócił po finałowej walce. Ich głowy
zdobiły oczywiście złote korony. Gdyby bardziej wdawać się w szczegóły, można
by wspomnieć o klejnotach, którymi ozdobiony był cały kostium, a także o
(sztucznym) lamparcim i tygrysim futrze, które stanowiło obramowanie peleryny.
Kiedy
kilka tygodni później ludzie wspominali to wydarzenie, każdy, co do jednego,
był święcie przekonany, że od bliźniaków bił swego rodzaju blask. Zupełnie
jakby Król Duchów chciał podkreślić, że to nie są pierwsi lepsi szamani, a
prawdziwi władcy i posiadacze jego mocy.
Wszyscy
ludzie na widowni pochylili się w głębokim ukłonie, podczas gdy członkowie Rady
Szamanów przyklękli na jedno kolano. Przez krótką chwilę bliźniacy poczuli się
naprawdę niezręcznie.
- Hao… - szepnął Yoh. – Czy to naprawdę konieczne…?
- Ech… Obawiam się, że tak, chociaż zdecydowanie mi
się to nie podoba…
- Przyzwyczajać się – usłyszeli nagle głos Anny,
która jakby znikąd pojawiła się przy boku Yoh.
Chłopcy
odwrócili głowy w jej stronę i po prostu oniemieli. Kyoyama wyglądała
oszałamiająco. Jej krótkie blond włosy zostały starannie upięte w kok, a także
ozdobione drobnymi koralikami. Miała na sobie długą, czerwoną suknię, która
wspaniale współgrała z bladoróżowymi koralami na jej szyi.
- Anno… - powiedział młodszy z braci. – Wyglądasz…
pięknie…
- Dziękuję – odparła krótko blondynka, jednak dało
się wyczuć, że komplement sprawił jej dużą przyjemność.
Tymczasem
szamani wrócili już do pozycji stojącej, a na środek wyszli Silva i Karim.
Właściciel restauracji miał w ręce zwój pergaminu, wyglądający na bardzo stary,
prawdopodobnie kilkusetletni. Kiedy go rozwinął, dolna część poturlała się po
scenie, tylko po to, by następnie z niej spaść, przemieścić się pomiędzy dwoma
rzędami siedzących i zatrzymać się dopiero przy wejściu. Ci, którzy siedzieli z
boku wyraźnie widzieli drobniutkie pismo, które pokrywało cały arkusz.
Zapowiadało się dużo czytania…
- Teraz przedstawimy państwu skróconą historię
Turnieju Szamanów, a następnie… - zaczął Silva, jednak zaraz urwał, gdyż ni
stąd, ni z owąd, w jego stronę zaczęły lecieć pomidory. Uchylił się przed
czerwonymi pociskami i oddał szybko mikrofon towarzyszowi.
- Buu!!! – krzyczeli ludzie na widowni.
Karim
także spróbował, lecz miał jeszcze mniej szczęścia. Jeden z pomidorów trafił go
centralnie w środek twarzy. Dwaj członkowie rady wymienili ze sobą
porozumiewawcze spojrzenia, po czym zrobili maślane oczka do Goldvy. Ta, z
początku nieugięta, nie potrafiła zbyt długo znosić wzroku smutnego
szczeniaczka, który posyłali do niej już nie tylko prowadzący, ale także
szamani na widowni oraz pozostała część Rady.
- Niech będzie… - mruknęła tylko. – Chociaż to nie
mnie powinniście się pytać – w tym momencie wskazała na stojących na
podwyższeniu bliźniaków, którzy absolutnie nic nie robili sobie z powagi
sytuacji i beztrosko wymieniali się uwagami w stylu „Kolor futra gryzie ci się
z płaszczem! Weź go zmień! Nie będziesz mi tu wiochy robić!” albo „Czy ty się w ogóle czesałeś? Wyglądasz
jakby zaatakowało cię stadko wściekłych wiewiórek!” etc.
- Wasze wysokoście…? – spytał niepewnie Radim,
jednak Asakurowie albo go nie usłyszeli, albo też najzwyczajniej w świecie nie
interesowali się wydarzeniami na Sali.
Dopiero
po jakiejś minucie, kiedy na widowni zapanowała absolutna cisza, bracia
zorientowali się, że coś chyba jest nie tak. Hao szturchnął chichoczącego
bliźniaka z bok.
- Yyyy…? Aa, to było do nas? Jak nie chcesz, to nie
czytaj, będzie więcej czasu na imprezę – wyszczerzył się właściciel
pomarańczowych słuchawek.
- Jako książęta przydałoby się chyba coś
powiedzieć, prawda? – szepnął do niego Hao.
- Serio? Pewnie masz rację… Trzeba, to trzeba… - Po
tych słowach szatyn wcisnął mikrofon w rękę brata. – To powiedz!
- Tak się chcesz wycwanić? – westchnął ognisty
szaman. – No dobrze… - Wziął głęboki oddech. – Szanowni szamani, w imieniu
mojego brata, a także moim, chcielibyśmy bardzo podziękować za wasze wsparcie.
Podczas tego turnieju wiele się zdarzyło, o czym wy zapewne wiecie najlepiej.
Korzystając z okazji, chciałbym jeszcze raz przeprosić wszystkich za to, co
kiedyś było. Wiem, że jako książęta, mamy teraz ogromną moc, niestety nie
jesteśmy w stanie przywrócić do życia zmarłych. Wielu z was pewnie myślało, że
będzie to możliwe i nie zdziwiłbym się, gdyby wielu właśnie z tego powodu
startowało w Turnieju. Przykro mi, lecz nie będziemy w stanie wskrzesić wam
bliskich. Obiecuję jednak, że zrobimy wszystko, by chronić ludzi żyjących, a
także i naszą planetę. Dziękuję też wszystkim, którzy mi wybaczyli…
- Postaramy się po prostu stworzyć świat, w którym
każdy będzie czuł się dobrze – uzupełnił jego wypowiedź Yoh.
To
krótkie, aczkolwiek treściwe przemówienie zostało powitane wielkimi brawami.
Najgłośniejszy aplauz był oczywiście słyszalny ze strony loży dla gości. Ponad
trzy czwarte widowni powstało, wiele osób skandowało imiona książąt, część
wymachiwała transparentami, które były sprzedawane przed wejściem na salę
(Biznes jest biznes, a jak ludziska wyjadą, to z czego mają potem żyć
członkowie Rady? Trzeba się zabezpieczyć na te pięćset lat ^^). Tylko jeden
rząd, z samego tyłu nie bił brawa. Jak się pewnie domyślacie, siedzieli tam
Marco, Jeanne, Antonio oraz kilku innych członków X-laws, którzy z nienawiścią
spoglądali to na bliźniaków, to na swoich dawnych towarzyszy, siedzących teraz
w loży honorowej.
Tymczasem
do bliźniaków dołączył Silva, którego strój nadal zdobiły pomarańczowoczerwone
plamy z soku pomidorowego.
- Uwaga szamani, jako członkowie Rady Szamanów i
opiekunowie Patch Village, mamy obowiązek poinformować, że miasteczko będzie
dla was dostępne jeszcze przez tydzień, po czym zniknie i trafić do niego
będziemy mogli tylko my oraz książęta. Prosimy więc, by spożytkować pozostały
czas jak najlepiej i nie zapomnieć się spakować, bo inaczej Patch zniknie wraz
z waszymi bagażami. Dziękujemy i zapraszamy na festyn!
Po
tych słowach, członkowie Patch Tribe powstali ze swoich siedzeń i skierowali
się do wyjścia ze sceny. Za ich przykładem poszli też ludzie na widowni i po
kilkunastu minutach w Sali pozostali już tylko bliźniacy, ich przyjaciele oraz…
fanki..
- Hao!!! Hao, spójrz na mnie! – pisnęła jakaś
blondynka pod sceną.
- Haoo!!! Mogę być twoją dziewczyną? – zawołała ruda,
odpychając na bok konkurentki.
- Yoh, powiedz, że…! - zaczęła jakaś brunetka, lecz
natychmiast pojawiły się obok niej Shikigami Anny.
- Yoh jest już zajęty – oznajmiła spokojnie
Kyoyama, jednak opanowanie w jej głosie było jeszcze bardziej przerażające niż
gdyby krzyczała na całą salę.
- Hao!!! – Wciąż wołała grupa kilkunastu (o ile nie
więcej) dziewcząt, różnego wieku i karnacji.
Wywoływany
przez nie szaman nie miał pojęcia, co robić. Wszystkie te nastolatki (choć
wydawało się, że wśród nich znalazło się też kilka starszych kobiet…) widział
pierwszy raz w życiu i żadna jakoś nie wydawała mu się zbyt… normalna.
Kiedy
Yoh zobaczył, że jego brat ma nagle cały tabun fanek przed sobą, zaczął się
głośno śmiać. Nie pomagały mordercze spojrzenia, kuksańce i kopnięcia, zadawane
mu przez zażenowanego bliźniaka.
- Hao, pójdziesz ze mną na festyn?
- Wasza książęca mość, mogę iść z tobą?
- Aaaa!!! Hao, popatrz na mnie!
- Odsuńcie się, on jest mój!
- Nieprawda, spadaj!
- Mój!
- Mój! Prawda, Hao!?
Wywoływany
chłopak nie miał pojęcia, co robić. Dotychczas, dziewczyny nie zwracały na
niego specjalnej uwagi (A przynajmniej tak mu się wydawało). Wcześniej, jeszcze
przed przemianą, wszyscy się go bali, nie mówiąc już o zagadywaniu, które
zwykle miało swój koniec wśród płomieni. Po pogodzeniu się z Yoh, zdarzało się,
że napotykał co jakiś czas wzrok płci pięknej, lecz żadna jej przedstawicielka
nie próbowała mu się rzucić na szyję… Ech, jednak władza rzeczywiście przyciąga
kobiety…
W
czasie, gdy starszy Asakura rozmyślał na ten temat, fanki przeszły chyba na
nowy poziom swojego „oczarowania”. Kilka wbiegło na scenę i chyba tylko refleks
ocalił długowłosego przed nagłym atakiem z dwóch stron. Bardziej wyczuł niż
zobaczył, że z prawej i lewej podbiegają do niego cztery dziewczyny. W
ostatniej chwili zrobił krok w tył, przez co panny wpadły sobie nawzajem w
objęcia (co, rzecz jasna, niezbyt je ucieszyło). Po kilku przekleństwach,
prawdopodobnie po niemiecku, angielsku, chińsku i hiszpańsku (a przynajmniej
tak się ognistemu szamanowi wydawało), wielbicielki powstały i znów ruszyły na
swój obiekt westchnień.
Tego
było już chłopakowi za wiele. Wymienił porozumiewawcze spojrzenie z wciąż
śmiejącym się bratem i zniknął w złotym blasku. Dziewczęta po raz kolejny
natrafiły tylko na powietrze. Znów dały się usłyszeć przekleństwa, tym razem w
jeszcze większej gamie języków, gdyż do czterech fanek na scenie, dołączył się
cały tłumek na dole.
Kilkoro
naszych przyjaciół przejechało dłonią po twarzy, Natalie i Pirika chichotały,
wciąż mając przed oczami zszokowanego Hao, a Horo zaproponował, by bliźniacy
zatrudnili sobie ochroniarzy. Yoh uznał jednak, że nie będzie to konieczne, a
to dziwne zachowanie nastolatek musiało być po prostu głupim żartem. Nie
wiedział jednak, że w tym przypadku trochę się pomylił…
♥♥♥
Właściciel
pomarańczowych słuchawek spotkał się z bratem dopiero godzinę później. Wolał nawet
nie pytać, gdzie ukrył się za ten czas jego bliźniak. Widział jednak dobrze, że
dla Hao taka sytuacja nie była zbyt wygodna. W sumie, nie dziwił się. Gdyby nie
Anna, dziewczęta też by się na niego rzucały… Nie to, że mu tego brakowało!
Patrząc na obawę, z jaką ognisty szaman wyszedł z domu, zdał sobie sprawę, że
bycie obiektem westchnień takiej ilości nastolatek nie musi być wcale takie
przyjemne.
Po
dość długich namowach udało mu się jednak namówić brata, by poszedł ze
wszystkimi na festyn, który odbywał się teraz właściwie w całym Patch. Na
podeście, który ustawiono na największym placu, odbywał się konkurs karaoke.
Dookoła rozstawione były stoiska z najróżniejszymi produktami, od figurek z
członkami Rady i książętami (w najróżniejszych strojach i pozach), przez lampki
w formie Króla Duchów do całych zestawów tematycznych w stylu „Zbuduj własne
Patch Village” lub gier komputerowych i nagrań z walk. Krótko mówiąc, do wyboru
do koloru. Znajdowały się też tam kramy z jedzeniem ze wszystkich stron świata.
Rynek wręcz tonął we flagach, którymi obwieszono budynki. Na największym
jednak, umieszczono zdjęcie bliźniaków.
- Kiedy oni to wszystko zrobi…? – zaczął Yoh, lecz
przerwał, kiedy zobaczył niesłychaną kolejkę dziewcząt. Mogła ona mieć dobre
kilkaset metrów. Na jej początku znajdował się… Radim, a obok niego dwie
kartonowe podobizny Asakurów. Na czołach całej gromadki pojawiły się
charakterystyczne kropelki.
- Nie przypominam sobie, bym wydawał zgodę na coś
takiego… - zauważył Hao, jednak zaraz pożałował, że w ogóle się odezwał. Jego
głos podziałał na dziewczęta niczym gwizdek na psa. Jak jeden mąż panny
odwróciły się w jego kierunku. Po raz kolejny, chłopakowi nie pozostało nic
innego niż ratować się ucieczką, aby nie zostać zgniecionym przez tabun
oszalałych fanek.
Bliźniakom
udało się zgubić wielbicielki władcy płomieni dopiero po kilkunastu minutach.
Kto by pomyślał, że treningi Anny w bieganiu tak bardzo im się przydadzą?
Aby
to uczcić, cała gromadka (tj. prawie dwadzieścia osób), udała się do
restauracji Karima, gdzie właściciel zapewnił im wystarczającą prywatność i obiecał
czuwać nad niespokojnymi fanami. Nie wiadomo, czy jego służalczość była
związana z obecnością książąt, czy też raczej Anny… Niezależnie jednak od tego,
Hao mógł wreszcie odetchnąć od tłumu i na spokojnie porozmawiać z przyjaciółmi.
- To jest jakaś paranoja… Ani na moment nie dadzą
mi spokoju? – narzekał długowłosy, opierając się na rękach i tylko dziobiąc w
swoim spaghetti.
- Ja tam nie wiem, mistrzu Hao, ale wydaje mi się,
że to musi być fajne uczucie… - rozmarzył się Ryu, myśląc o tłumach
uwielbiających go kobiet. Oczami duszy widział już rzucające się na niego
piękne kobiety, które pragnęły by uczynił je swoją królową… Ognisty szaman nie potrafił jednak zrozumieć
toku myślenia przyjaciela.
- Fajne? To jakaś masakra…
- Maskarada! – rzucił, ni z tego, ni z owego,
Choco, wyskakując na stół w weneckiej masce. Zaraz po tym, oberwał oczywiście
od towarzyszy z, byłej już, drużyny „The Ren”.
Tymczasem
Yoh zdawał się być zupełnie oderwany od rzeczywistości. Po jego minie można
było wywnioskować, że gorączkowo nad czymś myślał.
- Tobie to dobrze… Masz Annę i nikt cię nie
zaczepia… - mruknął Hao. W tym momencie, jego brat uniósł nieco głowę i
rozejrzał się. Jego wzrok spoczął najpierw na Johnie i Meene, potem na Fauście
i Elizie, aż w końcu na pochłoniętych w dyskusji Cassie i Lysergowi. Trwało to
zaledwie dwie sekundy, lecz ognisty szaman już wiedział, że jego bliźniak
natrafił na jakiś trop. Z rosnącą nadzieją spoglądał na brata, który z
zamkniętymi oczami rysował coś w powietrzu palcem. Nagle, chłopak zerwał się z
miejsca i z szerokim uśmiechem na twarzy zawołał:
- Hao! Mam chyba sposób na twój problem!
Zgodnie z zamówieniem Neko, przedstawiam Yohane Asakurę :D
Uwielbiam go:D Niektórzy dobrze wiedzą, czemu <3
Pozdrawiam serdecznie!! W następnym rozdziale spodziewajcie się Tamao!
przeczytane, podobało się, ale skomentuję później;P idę się produkować na konkurs...
OdpowiedzUsuńWstałam i przed nauką przeczytałam. Jeju...końcówka jest najlepsza! Ja chce wiedzieć, co Yoh wymyślił.... Jak najszybciej! Pisz pisz piszzzzzz xD teraz to nie dam ci spokoju jak nie dostane następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńOgólnie motyw ze skończeniem turnieju mi sie nie podobał bo sama szamana jeszcze nie przeczytałam i nie wiem jak to się oryginalnie skończy. ( bo kto wie...może Ren wygra i kupi wszystkim mleko) . W każdym razie, nie chciałam jeszcze znać jakiejkolwiek alternatywnej wersji. Mimi to,naśmiałam sie z fanek Hao. To było genialne. I zwój...ale o tym już słyszałam na gg xD mocne. Bardzo humorystyczna przejściówka. Fajna i lekka do czytania:) nie podobała mi sie jeszcze jedynie suknia i ubiór Anny. Jako dziecko wyobrażałam sobie ją inaczej jako królowę^^
Oprócz tego,że kocham Karima i jego pamiątki to nic więcej nie naskrobie xd haha...a no,fakt, Hao słodko grzebie w spagetti!xD
Pozdrawiam z Kazachstanu, Anna
A i jeszcze jedno. Nie znam tego pana z obrazków ale strasznie mi przypomina Ikuto z Shugo chary xD
OdpowiedzUsuńOficjalna impreza, a potoczyła się tak normalnie. Cóż, nasi szamani inaczej nie potrafią. Sztywne spotkania to nie dla nich.
OdpowiedzUsuńBiedny Hao. Cóż on może poradzić, że jest taki przystojny, silny i tu powinna mieć miejsce długa lista innych pozytywnych przymiotników, jakimi się on odznacza. Tak, kobiety uwielbiają facetów przy władzy. A że jeden zajęty, to trzeba zaklepać sobie drugiego.
Sędziowie z Patch i ich żyłka do interesów. Podejrzewam, że jeśli ktoś zostawi coś w wiosce, jak ta zniknie, to automatycznie staje się ich własnością.
Ciekawe, cóż to wymyślił Yoh. Chociaż zostawiłaś wskazówkę, kogo mamy się spodziewać następnym razem i kiełkuje mi już pewna możliwość.
Stęskniłam się za Twoim pisaniem.
Uwielbiam Yohane. Jest uroczy. Jak się pojawił, obawiałam się, że będzie z charakterku jak Ren, a jak mu się zmienił potem :D
Podobało mi się.
OdpowiedzUsuńChyba najbardziej to wejście Anny w tej sukni. Czyżby zmieniła korale? Blady róż to taki jaki jest w 1080 koralach?
I te fanki XD "- Yoh jest już zajęty" I Shikigami. Anna jak zwykle spokojna i opanowana ^^ Ta, a normalnie by udusiła ^^'
Wybacz, że tak krótko, ale idę się uczyć z niemieckiego @_@
Pozdrawiam ^^
Tak... śmiesznie :D tutaj szczęśliwe rozstrzygnięcie turnieju, tam Silva i Karim obrywają pomidorami, potem tłum dzikich fanek skacze na Haosia ^^ jakoś wolę Yoh ;P taka miła, przyjemna do czytania notka :D ale jakoś tak mi się ją szybko przeczytało i wydaje się że tak troszku krótko. No i że też musiałaś urwać w takim miejscu... mam pewne podejrzenia i chyba nawet wiem jak Hao zareaguję na to co Yoh wymyślił, ale nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następną część.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :)
Jeeej, przeczytałam. Mogę sobie pomarudzić? ;) Ja bym tam ubrała całą gromadkę w odświętne kimona. ;P
OdpowiedzUsuńTylko Jun potrafi na raz karcić brata i posyłać komuś w tym czasie zalotne spojrzenia. xD
Na Twoim miejscu "turniej szamanów" w wypowiedzi Goldvy napisałabym dużymi literami, bo w końcu to nazwa własna jedynych w swoim rodzaju igrzysk (tak samo, jak dużymi piszemy Wimbledon, czy Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej). Zresztą niepotrzebnie Ci tłumaczę, potem masz już z dużej... Hm, a potem w przemówieniu Hao znów jest z małej. Pisz zawsze z dużej, niezależnie od tego, czy to "didaskalia", czy dialog.
No nie, jak ci ludzie mogą rzucać pomidorami w Silvę, gdy on trzyma BARDZO STARY I BARDZO CENNY DOKUMENT!!! xD Szkoda dokumentu.
Jak Karim próbował czytać, to napisałaś tam wyjątkowo "rada" z małej litery.
Jej, nie wierzę, że X-laws w ogóle zgodzili się przyjść na ceremonię. :P To taaakie upokorzenie, w końcu przegrali!
Eh, Hao nie był obiektem westchnień, tylko ofiarą... Kto by pomyślał, że ktoś z taką mocą może być tak bezbronny w obliczu kobiet!
Swoją drogą nie rozumiem, dlaczego bliźniacy wciąż się książętami, a nie królami...
Podziwiam Cię za wyobraźnię... Szczególnie w wymyślaniu różnych pamiątek dostępnych na rynku w Patch. xD
Hm, obawiam się, że Yoh wymyślił, żeby obciąć Hao włosy. xD No w końcu wtedy nie dałoby się ich rozróżnić, a psychofanki bałyby się podpaść Annie...
Fajny rozdział, może i przejściówka, ale bardzo pozytywna... No i plus za "dowcip" Choco! ;D
U mnie na blogu z nowości jest tylko notka informacyjna, jeślibyś miała ochotę zajrzeć.
Ah, Yohane! Znowu się nim zachwycam. ;D Odnośnie Tamao... Masz jakieś obrazki z jej zmasakrowanymi zwłokami? :P Wiem, to psychiczne, ale przez pewną osobę, Tamao najbardziej lubię w takiej właśnie postaci! :P
No dobrze, już nie wypisuję głupot. Późno jest.
Pozdrawiam~!
no tak... wiedziałam, że jak od razu nie skomentuję, to potem się nie będę mogła za to wziąć... gomen^^''
OdpowiedzUsuńa Ty się nie załamuj miesięczną przerwą, bo ja to sobie chyba w łeb strzelę==
och, ależ mój roz... moje powietrze doskonale pojmuje, jak członkom Rady udało się zmieścić wszystkich w tej jednej sali koronacyjnej - bo dodatkowe miejsca za dużo by ich koszowałyXD a przecież powszechnie wiadomo, że Patche to biedacy i nędzarzeXD
hah, aż trudno uwierzyć, że ubranie tych wariatów na elegancko przebiegło tak sprawnie;D chyba dlatego, że dziewczyny mają taką wprawę od konieczności ciągłego ogarniania tej gromadki;D
co do stroju bliźniaków... cóż, cieszę się, że nie musiałam go oglądać... wiem, że bliźniakom dobrze jest we wszystkim (a już najlepiej w niczymXD), ale taki przepych to przesada... to przecież skromne chłopaki... i nie sądzę, żeby sami ubrali się w takie kiczowate wdzianka:/ okej, domyślam się, że nie mieli tu nic do gadaniaXD wielowiekowa tradycja i tego typu pierdołki;P
mimo wszystko bliźniacy jak zwykle wypadli wspaniale:3 stałam w pierwszym rzędzie i darłam się najgłośniejXD i mam w nosie, ze moje transparenty mogły komuś zasłaniać widokXD
oj... biedny Haoś... teraz to już się tak łatwo nie wywinie^^'' może oświadczy, że jest gejem?XDDD no dobra, głupi pomysłXD jeszcze by się na niego faceci rzucili...^^'''''''
ciekawe, co wymyślił Yoh;) jak na kochanego brata przystało, zapewne będzie to epicki pomysłXD mam jeden wymarzony scenariusz, ale raczej nie zrobisz mi tej przyjemności...
a, i jeszcze jedno... ŻARTÓWKA CHOCO!!! XD XD kocham je!!!XDDD
rozdział się podobał:) obrazki z Yohane-Austrią teżXDDDD
yay, i następne będą z Tamao:D nie mogę się doczekać^^
buziaczki i czekam na next:)
JEJ, JA JESTEM JEDNĄ Z TYCH FANEK NAPADAJĄCYCH NA HAO ^^, notka fantastyczna, nie mogę się doczekać ciągu dalszego, muszę wiedzieć co Yoh wymyślił, nie mogę już się doczekać. Co do Tamao nie ciesze się że ona się pojawi, nie lubię jej no ale to twoje opowiadanie nie będę się wtrącać, a nóż widelec w tym opowiadaniu ją polubię ^^......
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarz postaram się zastosować do rad ^^ Na komentarz odpisze ci dokładnie za kilka dni jak dodam następny rozdział^^
Pozdrawiam ^^
Hej, właśnie przeczytałam twoje całe opowiadanie i bardzo mi się spodobało :)
OdpowiedzUsuńBiedny Hao, tyle fanek wręcz szalejących na jego widok... mnie by się jednak nie musiał obawiać, bowiem sama świadomość bycia przy nim by mi wystarczyła, niech się reszta fanek kłóci o niego :D I skoro każdy zainteresowany jest bliźniakami, ja zaczepiłabym nic nieświadomego Rena :) *macha do niego*
Już nie mogę się doczekać, jaki plan wymyślił Yoh, choć chyba powoli zaczynam się domyślać ^^
Czekam na następny rozdział
Pozdrawiam :)
Komercyjność dopadła Turniej Szamanów~ Pewnie też bym się ustawiła w kolejce po figurki. Aż mi szkoda Hao, że jest taki fajny. XDD
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny i lekki rozdział. :3 W końcu dla odmiany możemy czytać o czymś miłym. ^^