Jakieś dwadzieścia miesięcy temu pewna dziewczynka postanowiła wrócić do serialu, którym zachwycała się w dzieciństwie. Jedynymi bohaterami, jakimi stamtąd zapamiętała byli dwaj bracia bliźniacy, Asakurowie. Kiedy tylko obejrzała pierwszy odcinek, poczuła, że na tym się nie skończy. Świat szamanów i ich duchów zupełnie zawładnął jej sercem, dlatego już po kilku dniach miała za sobą wszystkie 64 odcinki. Lecz to nie wystarczało. Chciała więcej, dlatego zaczęła sama w myślach tworzyć nową historię dla bohaterów.
A potem się zaczęło. Z nudów szukała obrazków z ulubionymi postaciami, aż natrafiła przypadkiem na blog z opowiadaniem. Z początku ilość rozdziałów odstraszyła ją i uciekła. Jednak czarne tło i czerwone litery zdawały się przyciągać. Parę tygodni później, gdy były już wakacje, zabrała się za czytanie. Historia Yoh i Hao jako pogodzonych braci wydawała się dla niej niesamowita. Zarazem, po części zgadzała się z jej własnymi wyobrażeniami.
W ciągu kolejnych dwóch miesięcy szukała i czytała wiele blogów, co coraz bardziej nakłaniało ją do podzielenia się swoją historią. W końcu, 7 września 2012 roku zdecydowała się założyć własnego. Tak narodziło się My Asakura Twins. Z początku tempo dodawania rozdziałów było naprawdę szybkie, bo niekiedy w ciągu tygodnia pojawiało się do 4 postów. Ich jakość z pewnością pozostawiała wiele do życzenia. Z czasem, rozdziały zaczęły pojawiać się coraz rzadziej.
Dzisiaj jest 26 stycznia 2014. Od ostatniego rozdziału minęły ponad trzy miesiące.
Pewnie zastanawiacie się, po co to piszę. Myślę, że to będzie najlepsze wytłumaczenie mojej decyzji. Kilka dni temu, po rozmowie z zaufanymi osobami, zdecydowałam, że nie ma sensu dalej tego ciągnąć. Ta historia przestała mi się podobać, a ja nie jestem w stanie napisać nic sensownego. Gdy tylko zaczynałam, po paru linijkach kasowałam wszystko. Powiem szczerze, iż żałuję, że nie skończyłam tego bloga razem z Turniejem Szamanów.
Moim celem nie jest wzbudzenie w czytelnikach litości. Chcę po prostu być z Wami szczera. Nie idzie mi, dlatego zawieszam tego bloga. Wiem, że jeszcze w poprzednim poście zapewniałam, że tego nie zrobię, ale to chyba najrozsądniejsze wyjście. Kto wie, może kiedyś poczuję jeszcze chęć do powrotu tutaj. Sądzę jednak, że nie w najbliższej przyszłości.
Jestem pewna, że zgodzicie się ze mną, że fabuła tego bloga leży. Nie dzieje się tu nic ciekawego, a ostatnie rozdziały były pisane na siłę. Dużo lepiej czuję się na Two Souls Asakura i teraz głównie na tym blogu chcę skupić moją wenę związaną z Asakurami. Nie oznacza to jednak, że chcę prowadzić tylko jedno opowiadanie.
Pomysł na napisanie historii innej niż wszystkie narodził się w mojej głowie już ponad rok temu, gdy jednym z ważniejszych bohaterów My Asakura Twins przypadkiem stał się John Denbat. Może to zabrzmieć śmiesznie, ale naprawdę polubiłam X-laws. Ba, pokochałam ich! Dlatego zaczęłam się zastanawiać, co by to było, gdyby więcej osób zapałało do nich sympatią. Widziałam, jak John i Meene zaczęli pojawiać się na coraz większej ilości blogów, co sprawiało mi niesamowitą radość. W tym miejscu po raz kolejny muszę podziękować pewnym osobom, z którymi rozmawiałam na ten temat. Jak się okazało, są oprócz mnie osoby, które ciekawią losy X-laws.
Jako że dzisiaj są urodziny Meene, uznałam, że to odpowiednia data, by uroczyście ogłosić otwarcie
Wszystkich czytelników, którzy w trakcie czytania polubili Johna, Meene czy Lyserga, serdecznie zapraszam :) Wraz z tą informacją, pojawił się tam prolog.
Raz jeszcze dziękuję wszystkim osobom, które czytały My Asakura Twins. Dziękuję tym, kórzy zostawiali tu dłuższe i krótsze komentarze. Dziękuję tym, którzy pokazywali mi moje błędy, co na pewno pomogło mi w dalszym pisaniu. Dla Was pojawi się tutaj wkrótce walentynkowy oneshot, który będzie dla mnie zarazem pożegnaniem z MAT'em. Akcja dziać się będzie tuż po powrocie bliźniaków z finału. A kto zostanie głównym bohaterem? Tego dowiecie się wkrótce :)
Szczerze Wam oddana, Yohao