Kilka słów o blogu + regulamin

Blog przedstawia moją wersję wydarzeń w anime Shaman King ("Król Szamanów") poczynając od trzeciej rundy.

Obecnie blog uznać można za zakończony. Oficjalne zakończenie ma miejsce w rozdziale 37. Pozostałe uznać można za dodatkowe. Nie mają one większego wpływu na fabułę.

środa, 24 kwietnia 2013

37. Wola Króla Duchów



Yay! To chyba jeden z najdłuższych rozdziałów, jakie napisałam! *zaciesz* Tak, po tych krótkich pięciostronówkach, mam dla Was ponad siedem stron!
Szczerze mówiąc, wolałabym, aby ten rozdział miał jakiś bardziej... ciekawy numer, ot choćby 40... Liczba 37 jakoś nie wydaje mi się zbyt interesująca xD No, ale mniejsza z tym, bo raczej nie chcielibyście bym przeciągała ten finał w nieskończoność, prawda?
Ech, zaczynam paplać od rzeczy... 
To zanim przejdziemy do rozdziału, jeszcze jedna sprawa... Z tego, co mi wiadomo, byłam pierwszą osobą, która wprowadziła regularne spamy z obrazkami pod koniec notki... Trochę głupio mi o tym pisać, ale jak ktoś stwierdził w komentarzu, były one czymś, co w jakiś sposób wyróżniało mojego bloga... Dlatego, jeżeli chcecie robić coś takiego u siebie, to chociaż spytajcie... 
Dobra, to była ta mniej przyjemna część, a teraz coś innego. Cóż, ten rozdział jest dość kluczowy w całej historii, możliwe nawet, że jest najważniejszym... Czekałam na niego od bardzo dawna, mimo, że do samego końca nie byłam w 100% pewna jak on będzie wyglądać. Chciałabym zadedykować go wszystkim, którzy zostawiają u mnie komentarze, gdyż to właśnie Wy utrzymujecie mnie przy chęci do pisania :) 
Mimo wszystko, mój blog ma, jakby nie patrzeć, 19 obserwatorów, a pod ostatnią notką było tylko 9 komentarzy, w tym połowa od nie-obserwatorów...  Jeżeli nie macie pomysłu na komentarz, napiszcie tylko "przeczytałam/łem". Chcę po prostu wiedzieć, ile tak naprawdę Was jest ^^
Co tu jeszcze... Trochę się rozgadałam xD Dobra, powiem tylko, że mam w planie zacząć drugiego bloga o SK. Nie wiem jeszcze, czy zacznę go prowadzić przed wakacjami, bo wolałabym najpierw mieć kilka notek naprzód :)
Dobra, to już ostatnia sprawa! Dostałam głosy mniej więcej po równo na Annę i koty/Matamune, więc na końcu czekają na Was obrazki z Osorezan Revoir <3 Zapraszam do zamawiania na kolejne notki :D
To już nie przynudzając, zapraszam na rozdział

37. Wola Króla Duchów


- Hao…? – Yoh odezwał się po kilku minutach ciszy, która nastała po szokującej wiadomości. Zdawało się, że wszystko: wiatr, owady, małe zwierzątka, nagle zastygło, czekając na reakcję bliźniaków.
- Yoh… Ja… 
           Hao zacisnął powieki, z których chciały wypłynąć łzy. Poczuł na ramieniu przyjemne ciepło. Z początku myślał, że to jego brat, jednak kiedy odwrócił głowę, ujrzał tylko Ducha Ognia w nieco zmniejszonej, dwumetrowej wersji. Zasmucił się. Liczył, że Yoh zrozumie jego ideę… Bo przecież ludzi trzeba zniszczyć, prawda?
           Odwrócił się w stronę Króla Duchów, którego sylwetka widniała na horyzoncie. Tak blisko… A zarazem tak daleko… Jednak, czy to jest ten wymiar? Czy widoczny tutaj słup bladoniebieskiego światła nie jest tylko złudzeniem?
           Wtedy Hao coś zrozumiał. Szybko zwrócił się w kierunku bliźniaka, który nadal siedział na jednym z kamieni.
- Yoh, nie mamy wyboru. Musimy walczyć. Weź swoją katanę i… - tu zawahał się na moment - …powodzenia…
           Młodszy Asakura spojrzał na niego z lękiem, jednak posłusznie wstał i wyciągnął Harusame. Zaraz potem wprowadził do niego Amidamaru.
           Hao czuł drżenie dłoni, w której utworzył swój płomienny miecz. Jeszcze nigdy nie zaatakował Yoh, mając na celu zranienie go, nie mówiąc już o pozbawieniu brata życia…
           Zanim jednak zdołał do końca to przemyśleć, właściciel pomarańczowych słuchawek skoczył na niego z kataną uniesioną nad głowę. Niewiele myśląc, ognisty szaman sparował uderzenie, odskakując nieco do tyłu. Zaskoczony, poczuł w sobie nowe emocje, charakterystyczne dla wszystkich walk, które stoczył. Nagłe podniesienie poziomu adrenaliny dobrze mu zrobiło, bo, niewiele myśląc, wykonał szybkie cięcie z boku. Krótkowłosy osłonił się, po czym natychmiast oddał bliźniakowi.
           Wymiana ciosów trwała kilka minut, jednak jak na razie, była to tylko walka na umiejętności szermiercze. Żaden z Asakurów nie użył jak dotąd swojego foryoku. Bracia nie patrzyli też sobie w oczy, skupiając wzrok raczej na ostrzu miecza przeciwnika. Obaj bali się, że coś w nich pęknie, gdy spotkają spojrzenie tego drugiego… A skoro już zaczęli, nie chcieli kończyć.
           W pewnym momencie zaatakowali jednocześnie, a ich miecze złączyły się. Naparli na siebie, pragnąc jakoś uwolnić się z owej pułapki. Hao, który był nieco silniejszy, odepchnął od siebie bliźniaka tak, że chłopak zachwiał się i o mało co, a straciłby równowagę. Wtedy starszy Asakura cofnął się kilka kroków i, gdy zobaczył, że Yoh stoi już pewnie na nogach, zaatakował w nieco inny sposób.
- Duchu Ognia! Płomienne Ostrze!
           Za mieczem długowłosego poleciała łuna czerwonego światła, która następnie trafiła w zaskoczonego Yoh. Wielbiciel cheeseburgerów odleciał kilka metrów do tyłu, czując lekki swąd ze swojego stroju. Na szczęście, atak tylko nieco spalił mu kamizelkę, nie czyniąc więcej szkód. Czując się już pewniej, chłopak wstał, podbiegł do przeciwnika i skacząc, zawołał:
- Amidamaru! Otrze Aureoli!
           Złoty strumień foryoku poleciał w kierunku Hao, jednak ten osłonił się. Mimo to, siła ciosu sprawiła, że władca płomieni musiał cofnąć się nieco. Niezbyt z tego powodu zadowolony, wysłał w stronę brata kilka małych kul ognia. Nie uczyniły one co prawda żadnej krzywdy właścicielowi pomarańczowych słuchawek, ale sprawiły, że Asakura poczuł się jeszcze pewniej.
           W tej chwili rozgorzała prawdziwa walka.

♥♥♥

- Nie, przecież on zaraz…! Ach, nie sparował to… Ale teraz…! Nie, znowu mu się udało… Wow, to było niesamowite! – Pirika nawet nie zauważyła, że sama dla siebie komentuje walkę bliźniaków.
           Cała nasza gromadka zajęła miejsca dokładnie naprzeciwko telebimu, dzięki czemu miała najlepsze miejsca na arenie. Właściwie, to innym szamanom przez myśl nawet nie przeszło, by zająć siedziska, na których z całą pewnością będzie chciała usiąść Anna Kyoyama. Mimo to, stadion był pełny, co więcej, ludzie stali nawet w przejściach i unosili się nad areną. Członkowie rady pozwolili też szamanom stać w miejscu, gdzie zwykle odbywały się walki.
           Trudno było stwierdzić, komu kibicują szamani. Zacząć powinno się jednak od tego, że nadal byli w szoku po nagłym wyznaniu Hao. Co prawda, znalazła się grupka osób, które zaraz po tym stwierdziły „Wiedziałem od początku, że nie można mu ufać” czy też „To było oczywiste, że tylko udaje”. Wśród nich znaleźli się oczywiście X-laws, a także kilku innych, nieznanych nam z imienia szamanów.
           Jednak, o ile dla większości widzów to oświadczenie było wstrząsem, trudno powiedzieć, jak musieli się czuć nasi przyjaciele… Choco, który w tym momencie jadł kanapkę, wypluł całą zawartość swoich ust na siedzącego obok Horo. Ren upuścił butelkę mleka, która spadła na beton i rozbiła się na mnóstwo drobnych kawałków. Jun, Pirika i Tamao, pisnęły ze strachu. Dziewczęta z „The oak leaf team” otworzyły szeroko oczy ze zdumienia, nie potrafiąc nic z siebie wykrztusić. Byli członkowie X-laws, tj. John, Meene i Lyserg, po prostu zaniemówili. Ich szok można było porównać tylko z tym, co odczuwali Manta i Anna. Cała piątka wierzyła przecież, że Hao się zmienił, że nie chce już nikogo skrzywdzić, że zrezygnował z niszczenia ludzkości…
- C-co…? – zapytał wtedy Manta, drżącym głosem. – T-to niemożliwe…!
- Obawiam się, że możliwe… - powiedziała Anna, jednak jej głos był zupełnie pozbawiony jakichkolwiek emocji. – Nie wiemy, co wydarzyło się w jaskini…
           To wystarczyło, by członkowie naszej gromadki zrozumieli, że dziwne zachowanie bliźniaków jest efektem wielogodzinnego przebywania w tunelu. Niewiele im to pomogło, jednak zawsze lepiej wiedzieć, że przyjaciel ich nie oszukiwał.
- Poddali ich praniu mózgów! – krzyknęła wściekła Natalie, wstając ze swojego siedziska. Możliwe, że pobiegłaby teraz poskarżyć się członkom rady, jednak powstrzymały ją koleżanki z drużyny.
           Kilku szamanów, równie energicznych, co blondynka, pobiegło nawet do Bogu ducha winnych przedstawicieli Króla Duchów, którzy nie mogli nic poradzić na zmianę zachowania finalistów. Doszło nawet do niewielkich zamieszek, jednak te ostatnimi czasy stały się w Patch czymś zupełnie normalnym. Zaczęło się od telebimów, po czym widzowie mieli pretensje, że ekran non stop przez dwa dni pozostawał czarny. Nie pomogły wyjaśnienia członków rady, że w Yomi tak to już jest, że nic nie widać. Protestujący i tak wiedzieli lepiej…
           Wracając jednak do tematu, wszyscy obecni byli niezmiernie podekscytowani pojedynkiem. Wymiana ciosów nabrała tak szybkiego tempa, że bliźniacy przypominali teraz tylko dwie czarne smugi, otoczone błękitną lub czerwoną otoczką foryoku. Właściwie, to gdyby nie długość włosów i kolor szamańskiej mocy, bliźniaków ciężko byłoby odróżnić. Hao, który po walce z Renem stracił swoją pelerynkę, otrzymał strój identyczny jak brat, tyle że z czerwonymi obszyciami. 
- Nie, Yoh! – pisnęła Tamao, kiedy właściciel pomarańczowych słuchawek został dość mocno odepchnięty i na kilka sekund przywarł plecami do jednego z kamieni. Szybko jednak powrócił na ziemię i to w ostatniej chwili, bo ułamek sekundy później, w miejsce, gdzie się znajdował, ognisty miecz wbił się niemalże do połowy.
- Co się z nimi dzieje… - martwiła się Meene. Z nerwów ściskała dłoń Johna tak mocno, że do jego palców prawdopodobnie nie mogła już dotrzeć krew.
           W tym momencie stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Jakaś niewyjaśniona siła odepchnęła walczących od siebie tak, że znaleźli się teraz po dwóch przeciwnych stronach areny.
- Co do…?! – Ren wygłosił to, co pomyśleli teraz zapewne wszyscy na arenie.
- Bliźniacy Asakura – rozległ się potężny głos Króla Duchów. – Wasza walka trwa już zdecydowanie za długo. Jeżeli nie zakończycie jej przed zachodem słońca, zginiecie obaj! Zostały wam dwie godziny!
           Po widowni przeszedł szmer, który zaraz przerodził się w głośne rozmowy.
- Zginą obaj?!
- Co ten Król Duchów sobie myśli?!
- Na pewno znajdziecie jakieś wyjście… Wierzę w Was… - szepnęła Anna, jednak dosłyszeć ją mogły tylko dwie osoby, które siedziały tuż obok.

♥♥♥

           Na wieść, że jeszcze trochę, a zginą obaj, bliźniacy stanęli jak sparaliżowani. Teraz już naprawdę nie mieli odwrotu, musieli zakończyć tę walkę… Yoh, już nie pierwszy raz tego dnia, wyrzucał sobie w myślach, że nie powinien był dotrzeć do finału… Nie po to przecież przeżyli tyle z bratem, by musieć to tak szybko skończyć…
           Bo rzeczywiście, było tego sporo. W ciągu ostatnich miesięcy przeżyli uwięzienie przez X-laws, atak Yohane’a w ciele Rena, rozdzielenie przez Aku, walki z drużyną „Euro”… Młodszy Asakura poleciał nawet do Włoch i Nowej Zelandii, żeby odnaleźć odtrutkę… Potem poznali drużynę „The oak leaf team”, dzięki której Hao powrócił do zdrowia. Następnie czekało ich wiele walk, po których w końcu dotarli aż do finału… Pokonali tyle przeszkód, przeszli przez las, bagna, pustynię i krainę pokrytą lodem… I wszystko to tylko po to, by poróżniła ich jakaś jaskinia?!
- Hao! – zawołał młodszy z braci, jednak ognisty szaman nie zważał na to. Zaślepiony dziwnymi wizjami, które dotarły do niego w czasie pobytu w tunelu, nie myślał logicznie. Jedynym, czego chciał, było zwycięstwo w Turnieju.
           Skoczył teraz w kierunku Yoh z mieczem przygotowanym do śmiercionośnego cięcia. Narzeczonemu Anny w ostatniej chwili udało się odskoczyć. Zaraz potem, nie zdając sobie nawet z tego sprawy, wielbiciel cheeseburgerów wykonał przeciwuderzenie, które rozpruło materiał na spodniach władcy płomieni.
           W pewnym momencie, kiedy Yoh posłał strumień foryoku w brata, a ten uchylił się, cios trafił w zewnętrzną barierę areny. Zamiast jednak rozpłynąć się w niej, jak dotychczas, atak odbił się, kierując znów w stronę bliźniaków. Hao zatrzymał cios na naprędce stworzonej tarczy, jednak jego siła sprawiła, że stracił równowagę.
           Yoh, korzystając z tego, podciął bratu nogi. Ognisty szaman upadł na plecy, po czym natychmiast przeturlał się na bok, by uniknąć spotkania z Harusame. W normalnej walce, zapewne wykorzystywałby umiejętność teleportacji, jednak tutaj była ona niemożliwa. Za pierwszym razem, kiedy długowłosy miał okazję się o tym przekonać, omal nie stracił ręki. Na szczęście skończyło się to tylko obcięciem jednego z pasków, przytrzymujących dzwonek wyroczni.
           Kiedy młodszy z bliźniaków mocował się z mieczem, który ugrzązł w ziemi, Hao udało się ponownie stanąć na nogach. Był zmęczony, dyszał ciężko, a obraz przed oczami zdawał mu się robić coraz mniej ostry. Władca płomieni zrozumiał, że jak tak dalej pójdzie, może nawet stracić przytomność. Posłał więc do brata potężną kulę energii, która mogła mieć co najmniej dwa metry średnicy.
           Yoh udało się odskoczyć, jednak fala foryoku odbiła się od ściany, kierując się znów w jego stronę. Młodszy z braci ponownie się uchylił. Jednak atak nie chciał się rozpłynąć, ciągle odbijając się od niewidzialnej bariery.
           Tak samo zaczęło się dziać z kolejnymi zadawanymi przez walczących ciosami. Nie minęło kilka minut, a arena wypełniła się latającymi we wszystkie strony strumieniami foryoku. Niekiedy, gdy się ze sobą zderzały, powstawał mały wybuch.
           Bliźniacy mieli więc teraz utrudnione zadanie, bo musieli uważać nie tylko na ataki przeciwnika, ale także na nadlatujące zewsząd strumienie foryoku.
           W pewnej chwili, kiedy bracia ponownie starli się ze sobą mieczami, wszystkie latające kule energii połączyły się w jedną. Ta zaś, jak zauważył Yoh, kierowała się dokładnie w kierunku pleców Hao…
- Hao, uważaj! – krzyknął Yoh, używając całej pozostałej mu siły na odepchnięcie bliźniaka na bok. Zaskoczony takim obrotem sprawy długowłosy, upadł na ziemię, spoglądając ja wielbiciela cheeseburgerów, który przyjął na siebie potężny atak.
           Młodszy z Asakurów poczuł tylko silne pchnięcie, które sprawiło, że przeleciał na drugą stronę areny i po raz enty tego dnia, został na kilka sekund przytwierdzony do ściany. Pierwszy raz jednak, zdał sobie sprawę, że utracił kontrolę ducha.
- Yoh-dono! – krzyknął Amidamaru, natychmiast wnikając z powrotem do miecza. Jego szaman nie musiał nawet mu tego nakazywać.
- Nic mi nie jest… - wydyszał chłopak, otrzepując się, a przy okazji pozbawiając też resztki dawnej kamizelki. I tak w połowie była już ona spalona lub pocięta.
- Uważaj! – ostrzegł samuraj, widząc, że Hao przygotowuje się do zadania kolejnego ciosu.
           Właściciel pomarańczowych słuchawek zręcznym ruchem ominął mknący w jego stronę strumień ognia, przy okazji zbliżając się dość znacznie do przeciwnika. Wstał szybko, lecz w tym momencie poczuł silny ból w kostce. Ognisty szaman wykorzystał moment i uderzył go mocno płazem miecza. Młodszy Asakura chciał wstać, lecz ze strachem stwierdził, że nie potrafi. Prawdopodobnie doszło do skręcenia lub – co gorsza – złamania.
           W ostatniej chwili, przetoczył się na plecy i przeszedł do pozycji siedzącej. Sparował pierwsze cięcie brata, jednak drugie wytrąciło mu Harusame z dłoni. Był bezbronny. Kątem oka zauważył, że otacza ich ognisty krąg, który mógł mieć nie więcej niż dwa metry średnicy. Znalazł się w pułapce.
           Nieco się tego obawiając, przeniósł ponownie wzrok na ostrze płomiennego miecza. Musiał wręcz zrobić zeza, bo znalazło się ono teraz niecałe dziesięć centymetrów od jego szyi. Tknięty jakimś wewnętrznym impulsem, odważył się spojrzeć w wypełnione ogniem nienawiści oczy bliźniaka.
- Gratuluję… - szepnął cicho. – Wygrałeś.
           Zaraz potem spuścił wzrok, by nie pokazać łez, które za wszelką cenę, pragnęły z niego wypłynąć. Naprężył mięśnie, gotów na śmierć.
- Żegnaj Hao… Mimo wszystko… Dziękuję, że miałem takiego brata…
           Bardziej wyczuł niż zobaczył, jak Hao unosi nad głowę swój miecz. Zacisnął zęby i wbił palce w piasek areny, czekając na cios. Jednak ten nie nadszedł.
           W zamian za to, poczuł czyjąś dłoń na swojej brodzie. Osoba, która go dotknęła, zmusiła go by uniósł głowę. Nieco obawiając się, czy nie zobaczy przed sobą jakichś istot z zaświatów, ostrożnie rozchylił powieki.
           Zamiast aniołów czy też demonów, ujrzał przed sobą tylko lekko uśmiechniętą twarz brata, którego oczy zaszklone były od łez. W jednej ręce trzymał niewielki sztylet, będący jakby zmniejszoną wersją jego miecza.
- Yoh… Nie wiem, co we mnie wstąpiło… Ale tak dalej być nie może… O mało co, a pozbawiłbym życia jedynego brata… - W tym momencie Hao wcisnął do dłoni bliźniaka rękojeść sztyletu. – Nie zasługuję na to, by opuścić to miejsce. Zabij mnie i zostań królem. Nie wyobrażam sobie nikogo lepszego na to stanowisko. Przepraszam cię… Przepraszam za wszystko…
           Nie powstrzymywał już dłużej łez, które spływały mu po policzkach, by następnie opaść na piasek areny.
           Yoh spoglądał z całkowitym niedowierzaniem, to na ognistego szamana, to na sztylet w swojej dłoni.
- Hao… - szepnął, jednak brat nie dał mu dojść do słowa.
- Nie Yoh, tak trzeba… - W tej chwili chwycił dłoń bliźniaka, w której znajdował się nóż i zbliżył ją do swojej piersi. – Kocham Cię, braciszku…
           Po jego policzku spłynęła ostatnia łza tego dnia.

♥♥♥

           Widzowie wpatrywali się w ekran z niedowierzaniem. Yoh leżał bezbronny na ziemi, a nad nim pochylał się Hao z mieczem tuż przy gardle przeciwnika. Otaczał ich pierścień płomieni.
           Nagle, starszy z bliźniaków uniósł miecz i… obraz zniknął.
- No nie! To są chyba jakieś żarty!!! – zdenerwowali się szamani na widowni.
- Tak nie można! – wściekali się inni.
           Jednak dla niewielkiej grupki oznaczało to coś zupełnie innego. Ich obawy się ziściły. Największy koszmar stał się rzeczywistością. Iskierka życia ich najlepszego przyjaciela zgasła. I to przez kogo?! Przez osobę, której ufał bezgranicznie, którą kochał braterską miłością… To paradoks, gdy osoba, dla której bez wahania poświęcilibyśmy własne życie, tak po prostu je nam odbiera. I to dlaczego?! W imię jakiejś chorej idei?! Przecież zawsze wydawało się, że Asakurowie wyznają zasadę „Co tam świat, wkurzanie brata jest ważniejsze”…
           Anna opadła bez sił na swoje siedzenie, wtulając się w siedzącego obok Mantę, aby ukryć łzy. Chłopcy oraz Ryu i Faust siedzieli jak sparaliżowani. Tamao, Pirika i Jun przytuliły się do siebie, płacząc. Meene ukryła twarz w koszuli Johna. Anabellee oparła się o Natalie, chowając zaszklone oczy pod kapturem płaszcza. Cassie natomiast objęła rękami ramię siedzącego obok Lyserga, który pocieszająco pogłaskał ją po głowie.
           Mikihisa, Keiko oraz reszta Asakurów, którzy przybyli, aby obserwować finał również ogromnie cierpieli. Ojciej bliźniaków otoczył żonę ramionami i przycisnął ją mocno do siebie. Nawet dziadkowie sprawiali wrażenie załamanych.
           Dla tych szamanów świat już nie istniał, bo zabrakło osoby, która nadawała mu blask.

♥♥♥

           Nagle usłyszeli donośny grzmot, po czym niebo nad nimi zasnuło się ciemnymi, prawie czarnymi chmurami. Jedynym światłem był teraz płonący krąg dookoła.
           Nie zwracali jednak na to uwagi. Hao wciąż trzymał dłoń Yoh, próbując ją przybliżyć do swojej piersi. Ten jednak wypuścił broń i, zanim starszy z Asakurów zdołał cokolwiek zrobić, rzucił się bliźniakowi na szyję. Nie obchodziła go skręcona kostka, tylko to, że wrócił jego ukochany brat.
- Yoh, co ty robisz? Przecież…!
- Zamknij się, idioto – wyszczerzył się wielbiciel cheeseburgerów. – Witaj z powrotem wśród żywych.
- Sam się zamknij – Hao uśmiechnął się delikatnie. Później nic już nie mogło powstrzymać go przed dobraniem się do fryzurki kochanego braciszka.
- Bracia Asakura! – rozległ się znany już nam wszystkim głos.
- No nie… Pan gaduła się odezwał… - mruknął Hao. Wesoły nastrój prysł niczym bańka mydlana.
- Bracia Asakura, nadszedł już czas. Macie ostatnią szansę, jeśli nie chcecie zginąć! Jeżeli jeden z was nie uśmierci drugiego, to będzie wasz koniec.
           Bliźniacy spojrzeli po sobie. Wystarczyło jedno porozumiewawcze spojrzenie, by wiedzieli, co będzie dalej.
- Czyli ten, który stąd wyjdzie zostanie Królem Szamanów, tak? – spytał Hao, pomagając bratu wstać. Ten, z powodu skręconej kostki, musiał podpierać się non stop o ramię władcy płomieni.
- Owszem – odpowiedział Król Duchów.
- I zwycięzca otrzyma Króla Duchów jako stróża, tak? – chciał się dowiedzieć Yoh.
- Nie do końca – oznajmił rozmówca. – Król Szamanów otrzyma moją moc, jednak ja nie mogę zostać niczyim stróżem.
- To jest właśnie to, co chciałem usłyszeć… - młodszy z Asakurów uśmiechnął się wrednie, a Król Duchów zdał sobie sprawę, że zaczyna tracić panowanie nad sytuacją.

♥♥♥

           Wszyscy znani nam szamani zebrali się w jednym miejscu, próbując się jakoś wzajemnie pocieszyć. Niestety, dość marnie im to szło. Najtrudniej dotrzeć było do Anny, Manty, Keiko i Mikihisy, którzy zdawali się zupełnie wytrąceni z rzeczywistości. Kino mruczała coś nad swoimi koralami, próbując skontaktować się ze światem duchów. Jednak nie potrafiła. Coś nie pozwalało jej dotrzeć do zaświatów.
           Członkowie rady, nieudolnie próbowali wytłumaczyć szamanom z Patch, że nie mają wpływu na przebieg finału i że są tylko pośrednikami między Królem Duchów, a członkami Turnieju.
           Mimo to, zamieszki i tak ucichły. Wszyscy, może z kilkoma wyjątkami, w głębi serca ogromnie współczuli Asakurom i ich przyjaciołom. Bali się też, co będzie, kiedy Hao wróci do tego wymiaru. Czy zabije ich wszystkich bez wahania?
           Nie dane im było zbyt długo się nad tym zastanawiać, gdyż nagle, zaledwie kilka metrów od załamanych przyjaciół bliźniaków, pojawił się snop złotego światła. Zaczął on tworzyć dwie, niemal identyczne sylwetki, które z biegiem czasu zaczęły nabierać coraz to wyraźniejszego kształtu i koloru. Nim widzowie się spostrzegli, stanęli przed nimi bracia Asakura. Każdy z nich miał na sobie nieco nietypowy strój, składający się z koszuli, długich spodni, włożonych do wysokich butów oraz peleryny, obszytej dookoła futrem. W przypadku Yoh, ubranie miało kolor pomarańczowy, w przypadku Hao – czerwony. Jednak przedmiotem, który najbardziej przyciągnął uwagę wszystkich, były dwie korony, puste w środku – symbol władzy książęcej.
- Yoh! – krzyknęła Anna, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. – Ty żyjesz!
           Nikt nawet nie próbował jej powstrzymać, kiedy – zupełnie do siebie niepodobnie – rzuciła się narzeczonemu na szyję. Ten, z początku stracił równowagę, jednak dzięki pomocy Hao, również wtulił się w ukochaną.
           Trudno opisać radość, która towarzyszyła wszystkim. Co prawda, na początku nie byli zbyt ufni w stosunku do Hao, jednak po wielu przeprosinach i zapewnieniach ze strony braci, do naszych szamanów dotarło, że to wszystko było tylko chwilowym efektem przebywania w tunelu.
- Ale jak to właściwie możliwe? Przecież słyszeliśmy, jak Król Duchów…
- Król Duchów nie jest wcale taki tępy, na jakiego wygląda… - uśmiechnął się Hao. – Da się z nim dogadać, prawda, braciszku?
- Oj tak… Da się, da…

♥♥♥

- Zdecydowaliście w końcu? – Król Duchów zaczął się niecierpliwić.
- Tak – uśmiechnął się młodszy z bliźniaków.
- Owszem – zawtórował mu starszy.
- I jak?
- Cóż, ja go zabić nie mam zamiaru.
- Ja jego też nie.
- To jak to sobie wyobrażacie?! – głos Króla Duchów zaczął drżeć.
- Moc można podzielić, czyż nie?
- Tak… I co?
- A przecież nic by się nie stało, gdyby zamiast jednego króla było dwóch książąt, prawda?
- Ale… Nie to to chodzi w turnieju! – zawołał zaskoczony Król Duchów.
- No ale to dużo lepsze wyjście. W razie czego, książęta mogą być w dwóch miejscach jednocześnie…
- Może i tak… Ale przecież…
- Królu Duchów, jesteś przecież inteligentny. Zdajesz sobie sprawę, że nawet po śmierci, jako twoja część, nie damy ci tak szybko spokoju… - powiedział Hao powoli, tak jakby tłumaczył coś małemu dziecku. - A jako książęta moglibyśmy zrobić coś dobrego dla świata…
           Przez kilka minut panowała absolutna cisza. Król Duchów musiał dokładnie przemyśleć propozycję.
- ... Niech wam będzie… Ale najważniejsze decyzje macie konsultować ze mną, jasne?
- Tak jest! – wyszczerzyli się bliźniacy, salutując.
           Król Duchów tylko westchnął, po czym zabrał się za przekazywanie Asakurom wszystkiego, co powinni wiedzieć. Kiedy bracia przyglądali się swoim odbiciom w lustrze, mierząc nowe stroje, powiedział tylko do siebie:
- Strzeż się świecie… Oto twoi nowi władcy… Chociaż, kto wie…? Może okażą się przydatniejsi niż na pierwszy rzut oka…?

EDIT (25.10.2014): TEN ROZDZIAŁ JEST OFICJALNYM ZAKOŃCZENIEM BLOGA. Wszystkie następne są jedynie nieudanymi próbami kontynuowania historii, która moim zadaniem powinna się zakończyć tutaj. Dziękuję za przeczytanie tego amatorskiego opowiadania :)
~Yohao

No i tyle ^^ Zanim przejdziemy do Osorezan Revoir, coś pasującego tematycznie do notki:




























Adresy uzupełnię wieczorem! :D
Do następnej notki, bay! :)

12 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział....Po prostu brak słów.A zakończenie jest najlepsze

    OdpowiedzUsuń
  2. "- Królu Duchów, jesteś przecież inteligentny." jesteś tego...pewna? Ale na sto procent? Definitywnie? Bo ja nie. KD nigdy nie będzie,nie był i nie zamierza być inteligentny. (To przecież troche jogurtu, który wije się w górę,bo to takie absorbujące xD)
    Muszę chyba czytać twoje rozdziały w innym programie,bo kolor czarny strasznie mnie przytłacza.

    Co do samego rozdziału. Spodziewałam się tego. To było do przewidzenia,że żaden z nich nie zginie.Gdybym ja pisała podobną notkę, na pewno uśmierciłabym Hao.

    Bardzo fajnie napisane i ogólnie podobało mi się. Jak zwykle.
    Czuj się wyróżniona. Nie ominełam ani jednego zdania,czytając twój rozdział. Wciągające i ...krótkie. Tak wiem, 7 stron...ale..krótkie. Mogłobyć tak z...3423242 razy dłuższe^^ Nie sądzisz?;D Ja bym sie cieszyła, Spokoyoh by sie cieszyła..Ren by się... a nie, Ren by się nie cieszył.

    Najbardziej podobał mi się moment, gdy Hao chciał,by Yoh go zabił i to trzymanie broni przy piersi Hao...rozpływałam się i mogłam sobie to najbardziej wyobrazić. Chociaż cóź,miałam nadzieje,że chociaż lekko go zrani^^ No ale..przynajmniej Yoh złamał nogę,mam nadzieję,że poważnie.(Hah, ktoś kto czyta ten komentarz,musi pewnie twierdzić, że jestem stuknięta xD a niech sobie myśli!)


    Weny do dalszego rozdziału, czekam na niego chyba najbardziej^^


    Ps. Scena z Anną słodka:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Yay! (Nadużywam dziś tego słowa :d) Przeczytałam.^^ I nawet nie jest 1 w nocy. :D

    Ah, całym rozdział czytałam z zapartym tchem, niecierpliwie czekając, jak to się wszystko skończy.
    Idealny wynik turnieju! Mi to odpowiada.^^ A KD niech lepiej siedzi cicho jak mysz pod miotłą.
    "Król Duchów zdał sobie sprawę, że zaczyna tracić panowanie nad sytuacją." Mam wrażenie, że on od początku nie miał panowania. xD

    Strajki w Patch mnie rozbroiły. xD Dziwne, że w jaskini jest ciemno... Biedni sędziowie ^^

    Bliźniacy w tych strojach wyglądali uroczo.^^ I jeszcze dwie korony książęce *.*

    Ech, nie mam pomysłu na komentarz. Rozdział był świetny, jak zawsze.^^ To co mi się rzuciło w oczy, to wysłałam Ci już na gg, więc tu nie piszę.

    Niech okno będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach.... Jak ja dawno tu nie zaglądałem..... przejdę od razu do rzeczy. Ten rozdział jest genialny! Całkowicie się z Tobą zgadzam że powinien dostać jakąś ładniejszą liczbę, ale coż poradzić.....
    Mnie nie oszukasz, byłem pewny że Hao nie zabije Yoh, i że zacznie znowu normalnie mysleć, ty byś nie zabiła bliźniaków, ja to co innego ^^ Ale muszę przyznać, kilka razy ta walka była naprawdę groźna.....
    Powiem że Yoh zachował się jak idiota, brat bratem, ale Hao chciał go zabić, po jaką cholerę informował go o tym że coś atakuje go zza pleców? No ale skoro skończyło się dobrze to nie powininem mieć żadnych zastrzeżeń : D Nie, wybacz jedno mam, jak Hao mógł powiedzieć do KD że jest inteligentny?! KD może być inteligentny tylko wtedy, gdy Odyn obdarzy go takim darem, a jakoś nie pamietam by coś takiego się kiedykolwiek zdarzyło...
    To by było na tyle, chyba po raz pierwszy się tak rozpisałem w komentarzu u Ciebię, zdarzyło mi się już u Spokoyoh, ale nie tutaj,,,
    Narka :D
    P.S. Fairy Tail to genialne anime, Pokemony też, obejrzyj oba ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Bez obrazy, ale poprzedni rozdział podobał mi się bardziej. xD Zaraz powiem, dlaczego. Choć oczywiście ten też był dobry, jedno drugiego nie wyklucza. ^^
    A któż to tak bezczelnie zapragnął powtórzyć fenomen spamu obrazkowego? xD
    Zaczynając od końca... Jest więcej Matamune od Anny i bardzo mnie to cieszy! =D Ale, ale! Ja tam wcześniej zamawiałam jeszcze YOHANE. xD Upominam się! :P
    W zapisie miałaś trochę potknięć, ale nie mam dziś siły Ci tego wypisywać i poprawiać, sorry. Głównie takie drobne składniowe czy stylistyczne... Niewiele. I gdzieś napisałaś "ja" zamiast "na", ale wybacz, nie pamiętam gdzie, a sobie nie zapisałam.
    Dlaczego rozdział był słabszy od poprzedniego? Mniej wiarygodnie przedstawiłaś zmianę nastawienia Hao. Prawie w ogóle nie opisywałaś jego uczuć, skupiłaś się na Yoh. To dla mnie nieco dziwne, że starszy Asakura nie przejął się tym, że brat go osłonił własnym ciałem i nie raz zadawał śmiertelne ciosy, a otrząsnął się dopiero wtedy z mieczem w górze, tak nagle.
    Niemniej, rozdział jest bardzo dobry jeśli skupiać się na Yoh. Świetne były też wstawki z Patch. ^^ Trochę rozładowywały napięcie... A kiedy indziej je zwiększały. :P
    Zastanawiam się jeszcze, dlaczego bliźniacy chcieli zostać dwoma książętami, a nie dwoma królami. xD Ciuszki jednak mieli świetne. ^^ Trochę się bałam, że Hao będzie mieć z miejsca problemy i będzie musiał chować się za bratem...
    No, bliźniacy pokazali, jak się gada z Wielkim Duchem! Ja bym się na jego miejscu bała. xD
    Cóż, już wiele rozdziałów temu przewidywałam taki wynik, inny byłby hańbą. xD Nie zawiodłaś mnie. ^^
    No i tyle, bo już nie myślę. xD
    Pozdrawiam. ^^
    PS Matamune rules!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział mi się podobał. Neko ma racje. Całą swoją uwagę skupiłaś na Yoh, tym samym zapomniałaś o drugim bliźniaku. Co by tu napisać? Chcesz zacząć kolejne opowiadanie o SK? Już nie mogę się doczekać Co do obrazków. Najbardziej spodobał mi się ten szósty.
    Mamy dwóch władców? Lecz czemu książąt, a nie królów? Dobra, nie będę się czepiał. Nie mam zbytnio co pisać, więc w tym miejscu się pożegnam.
    Czekam na nn.
    Pozdrawiam ;*

    PS: Może obrazki z Tamao?

    OdpowiedzUsuń
  7. oj tak, strzeż się, świecieXD nie gniewaj się, ale absolutnie nie zaskoczyło mnie takie zakończenie tej walki... i chwała Ci za to;D co dwaj bracia, to nie jeden^^ nawet paćkowaty jogurt potrafi dojść do takich wniosków;P
    pora późna, ja niewyspana... ale tak asakurzasty rozdział wymaga porządnego komentarza;) w tym tygodniu śpię średnio 3,5 godziny na dobę, jeden dzień niewyspania nie zrobi mi różnicy...XD
    na początek muszę zwrócić Ci uwagę na drobny błąd...
    "słup bladoniebieskiego światła" - oczywiście chciałaś napisać "słup bladoniebieskiego jogurtu", jak mniemamXDD
    i potem walka bliźniaków i ten durny wymysł KD... to nie powinno tak wyglądać...:( powinni się spotkać w finale, z uśmiechami na ustach życzyć sobie powodzenia, a potem dać z siebie wszystko i cieszyć się ze zwycięstwa, bez względu na to, który z nich by wygrał, bo przecież szczęście kochanej osoby byłoby najważniejsze... (w tym przypadku cieszyliby się z remisu i podwójnego zwycięstwa, ale tak ogólnie mówięXD) a nie jakieś poronione pomysły jogurtowej masy== czy KD czasem za długo na słońcu nie przebywał? a może mu się trochę sfermentowało? może pałeczki jogurtowe wyjechały na urlop? albo po prostu ktoś dawno solidnie nie oberwał==
    o...! Haoś ma ubranko jak braciszek! kurczak... od dawna planuję ten motyw u siebie...== muszę częściej publikować rozdziały, potem wszyscy wykorzystują te same pomysły przede mną...== ale u mnie dostanie go w trochę... innych okolicznościach...>) *Hao z niepokojem zerka na przebiegły uśmieszek Spokoyoh* *Spokoyoh zdradza Yohsiowi na uszko swoje plany* *Yoh szczerzy się jak wariat i patrzy na brata w sposób wybitnie niepokojący Haosia*
    jak do dobrze jednak, że bliźniacy są zbyt rozkoszni razem, żebyś mogła ich rozdzielać czy uśmiercać któregokolwiek z nich:D haha, dobrze nagadali KD XD moja krewXD
    rozdział się bardzo podobał:)) kocham tych bliźniaków, wspominałam juz może?^o^
    buziaczki i czekam na next:)

    swoją drogą... pozdro dla Rady za transmitowanie kompletnej, absolutnej, całkowitej NICOŚCI panującej w YomiXD

    OdpowiedzUsuń
  8. a, i też jestem za obrazkami z Tamao^^ (HaoxTamao pewnie nie znajdziesz... przekopałam już wszystko, łącznie z rosyjskimi serwerami...XD)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytam twojego bloga od jakiegoś czasu i bardzo mi się podoba :)
    Król Duchów postawił beznadziejny warunek, a bliźniacy po mistrzowsku zagrali mu na nosie. Szamańskie Książęta... Brzmi dobrze. Jestem ciekawa, czy Hao zamieni płaszcz na swoją pelerynkę. Pewnie tak, coś czuję, że będzie nieco zbuntowanym arystokratą :P
    Sama zaczęłam pisać opowiadanko o bliźniakach. Nie sądzę, że będzie dobre, jak niektóre już dostępne (jak to, które komentuję :D), ale zależałoby mi opinii.
    Napisz nowy rozdział jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  10. Czemu takiego obrotu sprawy się spodziewałam? Nie wiem. To chyba się zwie kobiecą intuicją ^^. Jaki byłby to blog o bliźniakach bez jednego z nich. Koron jednak się nie spodziewałam, bo ską je KD wytrzasnął? Ale bez tego się nie by obyło.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej ;) Od niedawna czytam twojego bloga i cóż muszę ci powiedzieć że jest świetny ;) A i fajne obrazki ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczuwałam, że jednak będzie remis. ^^
    Bracia Asakura to książęta? Śmiesznie brzmi, ale to naprawdę dobry pomysł! XD Walka była pełna emocji. Cieszę się, że Turniej dobrze się zakończył. : D

    OdpowiedzUsuń

Zakaz używania wulgaryzmów!
Przyjmuję tylko konstruktywną krytykę! Komentarze typu "Żaal..." etc będą kasowane w trybie natychmiastowym.