Kilka słów o blogu + regulamin

Blog przedstawia moją wersję wydarzeń w anime Shaman King ("Król Szamanów") poczynając od trzeciej rundy.

Obecnie blog uznać można za zakończony. Oficjalne zakończenie ma miejsce w rozdziale 37. Pozostałe uznać można za dodatkowe. Nie mają one większego wpływu na fabułę.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

35. Wyjątkowo pechowy spacerek...


Yyy... Cześć? Pamięta mnie ktoś jeszcze?
Nie wiem, co powiedzieć.. To była najdłuższa przerwa w mojej karierze -.- Rozdział pisało mi się fatalnie.. Brakowało mi weny, motywacji i czasu.. Jak nie zadania domowe, to przygotowania do konkursu ze Zwiadowców (W którym, tak na marginesie zajęłam całkiem niezłe miejsce :D Warto było!).. Ogółem, miałam sporo na głowie.. Mam nadzieję jednak, że mnie nie zlinczujecie..
Dobra, głowa mnie boli, spać mi się chce.. Nie będę się rozpisywać :) Dedykacja dla... wielbicieli wiewiórek, gołębi i skowronków, bo.. to fajne stworzenia :D
Na koniec obrazki z Renem, a w rozdziale 36 spodziewajcie się Nichroma (nazbierałam na tę okazję dość dużo obrazków ^^) Czekam na zamówienia odnośnie 37 :)

35. Wyjątkowo pechowy spacerek...

- Ile tu jeszcze będzie tego paskudztwa?!
- Hao! Uważaj, za tobą! – krzyknął Yoh ze strachem w oczach, pokazując palcem na stworzenia latające koło prawego ucha długowłosego.
- To nie jest śmieszne – odparł Hao, podpalając kolejną setkę komarów, które jak na złość musiały się go uczepić. Oczywiście braciszek miał z tego niezły ubaw.
- Moim zdaniem jest – wyszczerzył się krótkowłosy.
- Jak to możliwe, że po mojej stronie jest jakaś setka jezior i jedno wielkie bagno, a ty sobie spokojnie idziesz po lesie?
           Młodszy z bliźniaków tylko wzruszył ramionami i rozejrzał się.
           Od kilkunastu godzin szli wzdłuż oddzielającej ich od siebie poświaty. Jak do tej pory, Hao miał wyjątkowego pecha. Zaczęło się od ataku wściekłego szopa, a skończyło na brodzeniu po kolana w błocie z armią krwiożerczych komarów dookoła. Yoh zaś cały czas szedł sobie spacerkiem po lesie, raz po raz natykając się na krzaki malin czy jagód. Jedynymi zwierzętami, jakie do tej pory spotkał na swojej trasie, były dwie wiewiórki, przyglądające się mu z zainteresowaniem z drzewa oraz kilka skowronków, umilających mu podróż swoim śpiewem.
- Wiesz, powinieneś zacząć dostrzegać przyjemniejsze aspekty… Przynajmniej nie pada deszcz…
           Wtedy, jak na zawołanie, część nieba nad głową Hao pokryła się ciemnymi chmurami. Silny wiatr zwiał nieostrożne komary, ku lekkiej uldze długowłosego. Zadowolenie to nie trwało jednak długo, gdyż zaraz potem zaczął padać deszcz tak ulewny, jakby ktoś co chwila wylewał na jego głowę wiadra zimnej wody.
           Ognisty szaman wycelował palec w brata, który przyglądał mu się z głupkowatą miną.
- Powiedz jedno słowo, a… - zaczął, jednak dokończenie uniemożliwił mu pewien odruch bezwarunkowy. - Aaaa… Psik!
- Na zdrowie!
           Władca płomieni mruknął tylko w odpowiedzi i szepnął coś do unoszącego się nad jego głową Ducha Ognia (oczywiście w formie zielonookiego płomyczka ^^). Stworzonko zamrugało tylko w odpowiedzi. W tym momencie w miejscu deszczu zaczęło pojawiać się coraz więcej pary, zmieniając otoczenie Hao w coś w rodzaju niezbyt ciepłej sauny parowej. Chłopak uśmiechnął się z pewną satysfakcją do bliźniaka.
- Jesteś pewien, że to był dobry pomysł? – spytał po kilku krokach Yoh. Jego mina nie wróżyła niczego dobrego.
- Tak… A co?
- Nic… - odpowiedział niewinnie właściciel pomarańczowych słuchawek.
           Zachowanie wielbiciela cheeseburgerów niezbyt spodobało się ognistemu szamanowi. Czyżby o czymś zapomniał? Ledwo co o tym pomyślał, zapadł się po pas w błotnistej kałuży. Nie widział jej wcześniej, gdyż pole widzenia zostało bardzo zmniejszone przez białą mgłę.
           Hao spojrzał na uśmiechającego się brata.
- Nic już nie mów…

♥♥♥

           Tymczasem przed siedzibą rady zebrał się całkiem spory tłum ludzi, niezadowolonych z braku możliwości obserwowania finału. Nie po to w końcu zostawali w Patch tak długo, by czekać bezczynnie na wynik!
           Wśród nich znaleźli się także Manta oraz Faust. Właściwie to nekromanta nie wyglądał na zbyt przejętego całą sprawą. Był tu z prośby Silvy, któremu zależało na zapewnieniu opieki medycznej w razie ewentualnych zamieszek. Tak, przyznać trzeba, że sytuacja stała się naprawdę groźna…
- Pokażcie nam finał! – krzyczało kilka osób.
- Chcemy zobaczyć walkę! – wołały inne.
- Żądamy zwrotu pieniędzy! – wrzeszczał jakiś wysoki szaman, nie do końca wiadomo czemu.
- Jakich pieniędzy? – zdziwił się Manta. – Przecież nikt nie płacił nic za oglądanie finału…
- Jakich…? – mężczyzna ewidentnie się zmieszał. – W sumie… Nie wiem… Wkręciłem się – wzruszył ramionami i wrócił do nawoływania. Na wszelki wypadek, Manta wycofał się na bezpieczną odległość.
           On sam też bardzo chciał zobaczyć zmagania Hao i Yoh w finale. Mimo, że nie wyobrażał sobie, jak miałaby wyglądać ich walka. Bądź, co bądź, nie stanęli przeciw sobie w pojedynku od czasu pamiętnego dnia, kiedy X-laws zabrali ognistego szamana.
- Yyy… Przepraszam…! – odezwał się ktoś z tyłu, jednak nikt go nie słuchał.  
- To członkowie rady mogą sobie oglądać finał, a my mamy tu czekać bezczynnie!? – wrzasnął mężczyzna stojący bardziej z przodu.
- Nie! – odpowiedział tłum.
- Chodźcie ludzie! – zawołał znowu. – Zobaczymy finał na telewizorze rady!
- Tak! – zgodzili się z nim szamani, po czym cała grupa, licząca sobie jakieś kilkadziesiąt osób, ruszyła w stronę siedziby Patch Tribe.
           Manta nie wyobrażał sobie, jak cały ten tłum miałby zmieścić się przed tym niewielkim, wiecznie psującym się telewizorkiem. Po wymienieniu porozumiewawczego spojrzenia z Faustem, obaj ostrożnie poczęli się wycofywać.
           Widok tych wszystkich szamanów, próbujących się wcisnąć przez niewielkie drzwiczki był dość… interesujący. Oyamada zastanawiał się, jak muszą się czuć osoby przyciśnięte przypadkiem do chropowatej ściany…
- Przepraszam! – zawołał ktoś z tyłu, jednak ponownie nikt nie zwrócił na niego szczególnej uwagi. Tylko nekromanta zdał sobie sprawę, że jakiś metr za nimi stoi wystraszony całym zamieszaniem Tallim. Wyglądało na to, że był tam już od pewnego czasu.
- Coś się stało? – spytał beznamiętnym głosem Niemiec.
- Ja chciałem tylko powiedzieć, że telebim jest na arenie… I że nie trzeba się…
           Urwał, bo w tym momencie jedna z drewnianych kolumn, przytrzymujących daszek nad wejściem do budynku siedziby rady, złamała się, przez co na tłum spadła dość duża płachta materiału. Chwilę potem, z zawiasów wypadły drzwi. O okiennicach nie było już nawet sensu wspominać, gdyż dawno zniknęły pod nogami wściekłych szamanów. Nie minęła minuta, a na ziemię z brzękiem spadła też tabliczka informująca o przeznaczeniu budynku.
- …pchać… - szepnął Tallim ze strachem, oczami wyobraźni widząc już reakcję Goldvy.

♥♥♥

           Minęło kilka godzin i obaj bracia przeprawiali się teraz przez pustynie. Jednak, o ile w przypadku Hao była to gorąca, piaszczysta pustynia, o tyle Yoh trafiła się pustynia lodowa. Toteż na obecną chwilę każdy z nich marzył, by znaleźć się na miejscu tego drugiego.
- Z-zi-zim-mn-no… - szepnął sam do siebie właściciel pomarańczowych słuchawek, klepiąc się do ramionach, by pobudzić krążenie. Szczękały mu zęby, a każdy wydmuchany przezeń obłoczek pary, niemal natychmiast zamieniał się w lód.
- Za… ciepło… - westchnął tylko ognisty szaman, wycierając pot z czoła. Nie dość, że słońce go oślepiało, to jeszcze musiał uważać by nie stanąć przypadkiem na skorpiona. A pajęczaki te w tym wymiarze osiągały naprawdę sporą wielkość.
           Jednak pomimo gorąca, które tępiło wszystkie zmysły, Hao wciąż przeklinał w duchu tą paskudną ścianę, która nie pozwalała mu pomóc bratu. Przecież wystarczyłaby sama obecność Ducha Ognia, by Yoh zrobiło się cieplej… Przecież jak tak dalej pójdzie, to chłopak odmrozi sobie wszystkie kończyny! Hao tak bardzo chciał go teraz przytulić, pocieszyć, rozgrzać…
- Jak się trzymasz, Hao? – usłyszał nagle głos bliźniaka. Jego twarzyczkę, poza czerwonym nosem i policzkami, zdobił jak zawsze szeroki uśmiech. „Niesamowite…” - pomyślał długowłosy – „Jak on to robi, że zawsze zachowuje spokój i pogodę ducha…?”
- Jakoś leci… - odpowiedział. – Nawet mam nowego przyjaciela… - dodał, wskazując na nietypową, pustynną jaszczurkę, która przyczepiła mu się do pelerynki i jak na złość nie miała zamiaru zejść.
- A mi się trochę za gorąco zrobiło… Nie wiesz może czy gdzieś tu nie sprzedają klimatyzatorów? – Żart nie był może najwyższych lotów, ale mimo to sprawił, że Hao uśmiechnął się lekko.

♥♥♥

- Brr… Aż mi zimno jak na nich patrzę… - powiedziała Pirika, spoglądając na telebim. Nie zdając sobie nawet z tego sprawy, odruchowo pocierała dłońmi o ramiona, tak jakby chciała się rozgrzać.
- Patrząc na Hao, aż mam ochotę wskoczyć do basenu z lodem… - dodała Jun, siedząca tuż obok.
           Na trybunach zebrał się już całkiem spory tłum, który i tak w każdej chwili się powiększał. Ogromny ekran, który mógł mieć spokojnie dwadzieścia metrów kwadratowych powierzchni, podzielony był na dwie połowy. Po lewej stronie pokazywane były zmagania Hao, po prawej Yoh. Momentami, kiedy silniejszy powiew wiatru wzbijał śnieg lub piasek w powietrze, ciężko było odróżnić, który z Asakurów jest który.
- Jak to możliwe, że jeszcze nie zamarzł? Ja bym już dawno zamieniła się w kostkę lodu… - powiedziała panna Usui. W jej oczach widać było współczucie.
- Myślę, że pomogły treningi Anny… - uśmiechnął się Lyserg. – Skoro wytrzymał to, wytrzyma wszystko.
- A zdaje się panna Anabelle też nie pozwalała Hao się obijać – dodał John.
           Nagle, co najmniej połowa widowni wstrzymała oddech. Yoh w ułamku sekundy zapadł się pod ziemię. I to dosłownie. Wpadł do głębokiej dziury, wcześniej ukrytej pod grubą warstwą śniegu.
- Nie! – pisnęło kilkoro dziewcząt.
- Yoh! – wrzasnęli jak jeden mąż wszyscy przyjaciele Asakury.
           Hao również musiał usłyszeć krzyk brata, gdyż zatrzymał się i z przerażeniem spojrzał w stronę bliźniaka. Zawołał coś do niego, jednak wśród szumu i świstu wiatru, nie dało się rozróżnić słów. Widać było jednak, jak długowłosy usilnie stara się przedostać na drugą stronę „muru”. Niestety, ani podlatywanie bardzo wysoko, ani teleportacja nie dawały oczekujących rezultatów. Wściekły władca płomieni kopnął kamień, chcąc w ten sposób rozładować gniew. Jak na złość niewielka skałka okazała się cięższa niż na pierwszy rzut oka… Nie dość, że starszy z Asakurów dość boleśnie uderzył się w przód stopy (specjalnie na finał ubrał zwykłe adidasy), to jeszcze obudził wygrzewającą się w słońcu kobrę.
           Niezadowolony z pobudki wąż, skoczył do ataku. Hao ocaliła tylko szamańska zręczność, bo kły jadowe ominęły jego ramię o zaledwie kilka centymetrów. Zaraz po wykonaniu uniku, długowłosy odwrócił się. W ostatniej chwili, bo gad zaatakował ponownie. Na szczęście, Duch Ognia czuwał nad swoim szamanem. Gdy kobra wyskoczyła, czerwony potwór zamienił ją w garstkę popiołu.
           Hao, którego oddech gwałtownie przyspieszył podczas krótkiej walki, dopiero teraz odetchnął z ulgą. Zaraz zdał sobie jednak sprawę z niebezpieczeństwa, które groziło Yoh. Odwrócił się w stronę brata w momencie, gdy ten wystrzelił z dziury w lodzie niczym kaskader z armaty w cyrku. Właściciel pomarańczowych słuchawek trzymał w ręku wielkie podwójne medium. Jak widać, nie tylko nad Hao czuwa duch stróż…
- Wszystko gra?! – zapytał Hao, próbując przekrzyczeć odgłosy wiatru, kiedy tylko jego brat wylądował na ziemi.
- Nie! Zarysowały mi się słuchawki… - zapłakał Yoh.
           Szamani, którzy na widok atakującego węża wręcz wstrzymali oddech, teraz tylko westchnęli. Kilka osób dodatkowo przejechało dłonią po twarzy. Miłość młodszego Asakury do jego pomarańczowej ozdoby włosów, była znana w całym Patch.
- To wyglądało groźnie… - szepnęła Tamao. W jej oczach wciąż było widać lekki niepokój.
- Nie martw się o nich – uśmiechnął się do niej Lyserg. – Wiesz, jacy są… Prędzej bałbym się o Króla Duchów…

♥♥♥

           Tę noc bliźniacy spędzili na niewielkiej łączce. Mieli szczęście, że udało im się opuścić niegościnne obszary przed zapadnięciem zmroku.
           Wstali o świcie, po czym zjedli niewielkie śniadanie składające się z dziwnych, aczkolwiek bardzo smacznych różowych owoców, które rosły na krzaczkach dokoła. Miały słodki, momentami kwaskowaty smak, ale wystarczyło zjeść dwa, by być najedzonym. Nie do końca pewni, kiedy znów natrafią na coś równie pożywnego, bracia zabrali po kilka sztuk na zapas.
           Szli teraz już od jakichś dwóch godzin. Słońce nie świeciło zbyt mocno, a na niebie zebrało się trochę chmur. Bliźniaków otaczała też mgła, nieco zmniejszająca pole widzenia. Mimo to, było całkiem ciepło. Otoczenie nad wyraz podejrzane… Pomimo sielankowej atmosfery, żaden z Asakurów nie tracił koncentracji. Wiedzieli już, że nawet chwila nieuwagi może się skończyć tragicznie.
- Hej, Hao! – zawołał Yoh do brata, wskazując niewyraźny kształt przed nimi. – Widzisz to, co ja?
           Długowłosy przyłożył dłoń do czoła, by lepiej widzieć. Jakieś kilkaset metrów przed nimi znajdowała się jakby ciemnoszara skała. Jej nieco zamglony zarys, odcinał się znacząco od białego, pochmurnego nieba.
- Wygląda jak zarys jakiejś góry… - odparł ognisty szaman po chwili obserwacji.
- Chodź, zobaczymy! – zawołał wielbiciel cheeseburgerów i przyspieszył do truchtu.
           Chwilę potem, obaj znaleźli się przed wysoką na kilkanaście metrów ścianą z czarnej skały. Wyglądało to jak koniec trasy.
- Yyy… Co dalej?
- Nie mam pojęcia…
           Rozejrzeli się. Skała była zupełnie gładka, więc wspinaczka odpadała. Czyżby Król Duchów chciał, aby nad nią przelecieli? Ledwo co zadali sobie takie pytanie, jakby znikąd rozległ się głos:
- Bracia Asakura, przed wami przedostatnia próba. Skoro doszliście tutaj, oznacza to, że macie wystarczającą wytrzymałość fizyczną. Teraz sprawdzimy na ile jesteście wytrzymali psychicznie.
           W tym momencie, w ścianie pojawiły się dwa wejścia, po obu stronach świetlistego muru. Wyglądały zupełnie jak…
- Jak Yomi… - powiedział cicho Yoh, spoglądając na nowo powstałą jaskinię.
- Po drugiej stronie czeka na was prastara arena, gdzie stoczycie walkę. Powodzenia – zakończył tajemniczy osobnik.
           Bracia spojrzeli po sobie niepewnie. Yomi była przecież bardzo niebezpiecznym miejscem, gdzie zapominało się o wszystkim…
- To… Do zobaczenia po drugiej stronie… - zaczął Hao, po czym zbliżył się do prawie przezroczystej ściany i położył na niej dłoń. Yoh zrobił to samo z drugiej strony. Niby niepozorny gest, jednak obu dodał sił.
- Tak, na razie – uśmiechnął się krótkowłosy.
           Stali tak jeszcze przez minutę, po czym oddalili się i w tym samym momencie weszli do jaskini. To, co na nich czekało, okazało się być jednak dużo gorsze niż przypuszczali…

 Teraz obrazki z paniczem Tao :D
Uznałam, że tym razem pojawi się w towarzystwie siostrzyczki i.. kogoś jeszcze :D
http://www.pixiv.net/member_illust.php?mode=medium&illust_id=665198

http://bbznet.pukpik.com/scripts2/view.php?user=sktfcboard&board=3&id=10&c=1&order=numview



http://shaman-king-love.deviantart.com/art/Ryu-and-Len-colour-116739939?q=gallery%3Ashaman-king-love%2F26309629&qo=20

http://hao-hime.deviantart.com/art/Ren-191783690?q=gallery%3Ahao-hime%2F40350679&qo=7

http://www.zerochan.net/876398



 Przypominam jeszcze o działalności Spisu SK, gdzie jestem jedną z autorek :) Jeżeli posiadasz bloga o SK - czynnego lub zakończonego, zgłoś się do nas :D http://sk-spis.blogspot.com/
Przy okazji.. Co sądzicie o nowym wyglądzie bloga? :)

 Bay!

9 komentarzy:

  1. Dziękuję za dedykację :D Wiewiórki, gołębie i skowronki rządzą xD

    Hao to ma jednak pecha. I w dodatku deszcz zaczął padać. Czyżby Yohś miał jakiś dar przywoływania pogody? Albo dar wkurzania braciszka.xD
    Dobra, Yoh też nie miał lekko...przecież jak wiadomo, wiewiórki są krwiożerczymi istotami, tak samo jak skowronki, zresztą... xD Ma szczęście, że nie spadła mu taka jedna na głowę. xD

    Ten tłum mnie rozbroił.xD Nie ma to jak zniszczyć siedzibę sędziów. Goldva nie będzie zadowolona, nie będzie... xD

    Ta ściana jest wręcz irytująca -.- oddzielać mi bliźniaków...KD naprawdę nie ma co robić. I myśli, że tym ich powstrzyma? śmieszne...
    Ale nawiasem mówiąc, ciekawy pomysł z całym tym finałem. Jest inny niż to, co do tej pory można było przeczytać na różnych blogach.
    I jeszcze ten tunel. Podejrzewam, że to nie będzie bułka z masłem.

    Dobra, nie mam głowy do normalnego komentarza.(żebym kiedyś miała ^^).

    Rozdział mi się podobał. Był zabawny, a miejscami wręcz zabierał dech w piersiach.^^ Ale u Ciebie to już normalka ;) U Ciebie wszystko jest zgrane ze sobą i ma swoje miejsce, a to lubię. Pamiętaj, co to za frajda, jeśli pisze się pozbawione czegokolwiek (zwłaszcza fabuły) treści? ;)

    Obrazki też są świetne :D

    Pozdrawiam:)

    Kasumi

    OdpowiedzUsuń
  2. Najwidoczniej Król Duchów nie przepada za Haosiem... Niegodziwiec, jak on może tak traktować przyszłego Króla Szamanów!
    A Yoh... Też ewidentnie podkopywał braciszka. xD No jak tak można własnego bliźniaka nie ostrzec przed niebezpieczeństwem!
    "(...) z armią krwioż9erczych komarów dookoła." - cyferka Ci wpadła. ;)
    I jak to zwrotu jakich pieniędzy? Za drogie życie w wiosce! Za chlebek po 10$! Za cheeseburgery za 15$! Do tego wynagrodzenie za stracony czas w postaci wszystkich walk na DVD! I dla każdego darmowy sprzęt do DVD!
    Bieeedny Thalim. xD Mówiłam Ci, że po Nichromie to mój drugi ulubiony członek tego plemienia? ^^
    Ojej, nawet Pirice było zimno, a przecież ona z północy Japonii pochodzi... Biedny Yoh. T.T No i Haoś też...
    Ja się obawiam, że znowu mogą być zamieszki. No bo skoro tam tak ciemno w tych tunelach, to przecież nic nie będzie widać! No i najważniejsze będzie to, co będzie działo się w głowach bliźniaków... Ale tego pokazywać nie można, nu! To by było naruszenie prywatności, czy Rada Szamanów mnie słyszy!?
    Obrazek z Ryu najlepszy. ;)
    A można u Ciebie zamawiać obrazki z Yohane? Jak tak, to poproszę! ^^ A jak nie wiesz, kto to, albo nie chcesz spoilerować, to trudno... Wymyślę co innego na następny raz. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo mi się spodobał. Nie wiem szczerze co napisać. Ale żeby nie było, że zapomniałem o twoim blogu. Piszę rozdział do siebie, i tak jakoś nie skomentowałem twoich ostatnich postów. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. No to co by tu jeszcze? Chyba nic. Nie mam pomysłu na komentarz. To pa. Czekam na nn.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra zacznijmy od tego że rozdział jest niezły ^^. Co prawda nie najlepszy w twojej karierze, ale ja i tak tak kocham ten twój blog że mogłabyś dodać rozdział na jedną linijkę a ja i tak uważałabym go za zarąbisty ( sorry za przekleństwo ale nie mogłam inaczej tego wyrazić )
    Podoba mi się pomysł na walkę finałową że nie jest to zwykła walka taka jak każda, tylko tor przeszkód itp. ( ten kawałek z telewizorkiem kojarzy mi się z igrzyskami śmierci nie wiem czemu ^^)
    Oj a czemu tylko Haoś tak obrywa ??? Choć zresztą dobrze że Yoh ma te wiewiórki i coś tam jeszcze ...
    Juhuhhu !!! Obrazki z Renem, boskie... ( widać że Ren jest moją ulubioną postacią z Sk oczywiście na równi z Yoh potem jest Hao )
    Mam nadzieje że następny rozdział trochę szybciej co ???
    ( bo wiesz 3 tygodnie to trochę długo )
    Piszę ten komentarz głownie dlatego, że wiem jaką są motywacją ciepłe słowa.
    A musze przyznać że czytałam mnóstwo różnych blogów, na liście najlepszych figurują wszystkie blogi Spokoyoh i blog Anny Kyoamy, ale TWÓJ blog jest z pewnością najlepszy i mam nadzieje że ta historia nigdy się nieskończy ...

    Fara Makute

    OdpowiedzUsuń
  5. Uu jak nie fajnie mieli, jeden marznie, a drugiemu gorąco -, - ja bym nie wytrzymała. Akcja ta z telewizorem najlepsza była, duży tłum pcha się do rady gdy na arenie mają wielki. Buu! Ja też chcę ich zobaczyć ;). Ale wyobraźnia jednak swoje robi!

    OdpowiedzUsuń
  6. przeczytałam i się bardzo podobało^^ i zdecydowanie zasługuje na dłuższy komentarz, który napiszę prawdopodobnie w piątek, bo teraz się muszę uczyć...T-T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uff... nareszcie ten tydzień się skończył... piątek jest naprawdę najgorszy== NAJGORSZY==
      dobra, może narzekanie innym razem^^' teraz na temat;D
      bliźniacy...*-* tyle o bliźniakach...*-* w ogóle po co komuś jacyś inny bohaterowie, skoro można oisać o bliźniakach?^o^
      aczkolwiek trochę okrutna jesteś wobec nich, nie sądzisz?;P a w szczególności wobec biednego Haosia... najpierw nasyłasz na niego połowę lokalnej populacji komarów (a ja automatycznie powtarzam sobie w głowie pasożyty przenoszone przez komary^^''''), potem zsyłasz na niego ulewę (albo może to Yohś i jego krakanie...?XD kochany braciszekXD) i w dodatku nieszczęsny Haoś w ramach bięknego podsumowania swej żałosnej sytuacji jeszcze włazi po pas w kałużę... (przebił mnie, ja raz weszłam w kałużę po kostki... trochę się tym zdziwiłam...^^') normalnie cały wymiar KD przeciwko niemu^^' i na dodatek jeszcze wsparcie braciszka... sama nie wiem, co gorszeXD
      omg... padłam na fragmencie z telebimemXDDD ja rozumiem, że nikt nie jest idealny i są wyjątkowo specyficzne osobniki (patrz: ja z powietrzem w jamie czaszkowej i małym, wełnianym, różowym mózgiem leżącym na półceXD), ale odnoszę wrażenie, że ludzie w Patch biją mnie na głowęXDDD matko, jakie derpy...XDD biedny Thallim... z kim on musi pracować...^^''
      nom, i znowu ciekawszy (XD) fragment - bliźniacy!;D jejku no... to było takie rozkoszne... "Hao tak bardzo chciał go teraz przytulić, pocieszyć, rozgrzać…" *-* aż się "Ooo...-^o^-" samo ciśnie na usta...:3 głupia bariera... gdyby nie ona, bliźniacy by się właśnie do siebie tulili... (a ja do nich, nie mogąc usiedzieć bezczynnie na miejscu^o^)
      a bliźniacy wiedzą, że są obserwowani? ja bym się trochę dziwnie czuła na ich miejscu... mieć widownię podczas pojedynku, no okej, to już raczej rutyna, no i sporo się dzieje, ale tak... wprawdzie ja bym się na nich namiętnie gapiła podczas ich snuXD, ale nie sądzę, żeby w Patch byli aż tacy fanatycy... (już ja zadbam, żebym nie miała zbyt dużej konkurencji...>))
      aczkolwiek Lyserg ma tutaj świętą rację - KD może zaczynać się bać, bliźniacy idą po niegoXDDDD
      i na koniec tunel i test na wytrzymałość psychiczną... ekhm... a zachowanie zdrowego rozsądku przy tej rąbnietej gromadce nie zwalnia przypadkiem z tego testu...?XD ja bym im od ręki wpisała zaliczenie;D (no dobra, może nie tak zupełnie od ręki... nie pogniewałabym się za buziaka:3) kurczak no, i jeszcze nam urywasz w takim momencie... jak to: dużo gorsze niż przypuszczali? w co Ty ich znowu wpakowałaś? mam nadzieję, że nie będziemy musieli znowu tak długo czekać na odpowiedź, bo mnie chyba coś trafi;P ech... no nic, zawsze pozostaje czytanie w kółko końcówki i jaranie się przeuroczym fragmentem z przyłożeniem łapek do bariery...:3 czy wspominałam już może, jak BARDZO uwielbiam tych bliźniaków?:3
      podsumowując (choć naprawdę nie wiem, dlaczego to robię, bo to oczywiste:D), rozdział się bardzo podobał, był rozkosznie asakurzasty i z niecierpliwością czekam na next^^ i uwielbiam trzeci obrazekXDDDD

      Usuń
  7. Hah nie martw się, nie też dopadł kryzys czasu dodawania notek :) Notka super! *-* najlepsze teksty to: wściekły szop i tragizm porysowanych słuchawek xd myślałam, że padnę ^^ w jednym zdaniu Fausta obok było "powiedział Niemiec" Niemiec...kurcze czemu on jest Niemcem T.T ale jest super i dzięki, że się pojawił ^^ nadrobiłam wszystkie notki są super trochę mi się ich nazbierało..
    $-$ A co do bloga to wygląda naprawdę ładnie pasuje wszystko więc się nie martw ^^ Obrazek otwierający piękny *-* czekam z niecierpliwością na nową notkę :)))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedny Haoś, pomiatany przez Króla Duchów.. ;_;
    Rozjuszony tłum Patch jest nieobliczalny (już nie mówiąc, że głupkowaty XD). Wszyscy z niecierpliwością wyczekują dalszych wydarzeń, najgorsze dopiero przed bliźniakami, jak mniemam. ._. Zabieram się za następny rozdział. >_>

    OdpowiedzUsuń

Zakaz używania wulgaryzmów!
Przyjmuję tylko konstruktywną krytykę! Komentarze typu "Żaal..." etc będą kasowane w trybie natychmiastowym.