Ohayo!
Wiem, wiem, godzina niezbyt ciekawa.. Ale po prostu miałam pewne problemy techniczne. Jestem totalnie zmęczona, ale obiecałam i jest rozdział ^^
Nie będę sie rozpisywać. Dedykuję go Kasumi i Natishy za nasze rozmowy na gg ;) Will Was pozdrawia *.*
19. Veto! Czyli bunt na pokładzie.
- Dlaczego mam ci zaufać? Jesteś jednym z X-laws!
- I zarazem jedyną osobą, która może ci pomóc. Sam
nie uratujesz Hao. Za to z nami już tak. Dostałem wiadomość od Meene. Znalazła
jakieś rozwiązanie i zabiera się już za przygotowania.
- To niby jak wam się to może udać? – Yoh nadal
pozostawał nieufny w stosunku do Johna. Bądź co bądź, chodziło tu o jego brata,
a Denbat był przecież członkiem Białej Mafii.
- Ja i Meene zajmiemy się uwolnieniem twojego
bliźniaka tak, aby było to… zgodne z prawem.
- A ja? Co mam w takim razie robić?
- Twoim zadaniem będzie jak najszybsze wydostanie
Hao z urzędu. Marco na pewno nie podda się bez walki, a on… nie jest jeszcze w
stanie walczyć.
Na
chwilę zapanowała cisza. Asakura rozważał usłyszaną propozycję. Plan co prawda
wydawał się przemyślany, ale tak wiele mogło się nie udać… Wiedział jednak, że
nie ma wyboru. Musi przystać na ofertę Johna i mu zaufać. Oby nie była to
pułapka…
- Niech będzie. Zgoda.
Uścisnęli
sobie dłonie na znak zawartej umowy. Zaraz potem obaj ruszyli w kierunku
północnym. Czas zaprowadzić nowy porządek.
♥♥♥
W siedzibie X-laws nadszedł czas
odpoczynku. W przerwie między obiadem a kolacją każdy członek organizacji mógł robić,
co tylko chciał. Większość osób spędzała ten czas w Białej Sali. I tak: Porf
czytał jakiś magazyn dla fanów militari i przygryzał orzeszki, Larch i Cebin
grali w karty, Chris grał w snake’a na dzwonku wyroczni, Lyserg siedział w
kącie i powtarzał 56 gatunków broni palnej, Marco leżał na kanapie fochnięty na
inspektorów za chęć zabrania mu ukochanej zabawki do znęcania się (czyt. Hao), a Meene… Meene układała w głowie cały plan pod kryptonimem „Ocalić
Władcę Płomieni”. Sam Asakura zaś, nadal leżał nieprzytomny pod jedną ze ścian.
Wtem,
do Sali wszedł John. Może nie było to jakieś imponujące wejście, ale panna
Montgomery i tak nieco się przestraszyła. Patrząc na przyjaciela, wiedziała, że
nadszedł czas. Że nie ma już drogi odwrotu. Spojrzała w pewne siebie oczy
jasnowłosego.
- Marco! – krzyknął śmiało Denbat.
Wszyscy
X-laws spojrzeli na niego z wyczekującym spojrzeniem. Jeszcze nigdy nie
słyszeli takiego tonu u naszego romantyka.
- O co chodzi John? – spytał okularnik z
sarkastyczną uprzejmością.
- Nie możesz oddać Hao tym inspektorom.
- Nie mogę…?
- Nie. Bo on nie jest już niewolnikiem.
- Jak to nie jest?! – zdziwił się Lasso.
- Nie jest. Bo zgodnie z umową podpisaną dwa dni
temu, cytuję – zrobił efektowną pauzę – „Niewolnik może zostać uwolniony, gdy liczba
członków X-laws, którzy żądają uwolnienia jest równa bądź przewyższa 25%”.
- I ty żądasz? – zaczął tracić panowanie Marco.
- Tak – odpowiedział John, patrząc hardo w oczy
blondyna.
- To, że jest to akt nielojalności, to już nawet
pomińmy… Jednak sam nie stanowisz jednej czwartej grupy…
- Nie jest sam.
Do
stojącego buntownika podeszła Meene. Ustawiła się tuż obok i, żeby pokazać
swoje poparcie, chwyciła go za rękę. Chris, Larch, Cebin i Porf spojrzeli na
Denbata z zazdrością. Marco natomiast robił się coraz bardziej wściekły. Co
prawda nie chciał oddawać Asakury inspektorom, ale na pewno nie zamierzał go
wypuszczać!
- Jest nas ośmioro. My dwoje stanowimy wymagane 25%
- rzekła dziewczyna.
Ku
jej zdumieniu, okularnik uśmiechnął się z politowaniem.
- Nas jest dziewięcioro.
Kanadyjka
zaniemówiła. Jak to możliwe? Przecież liczyła…
- Ale… Ja, John, Lyserg, Larch, Cebin, Porf, Chris
i ty, Marco… - wymieniła wszystkich, licząc na palcach.
Jak na
zawołanie, z rogu Sali rozległ się melodyjny głos. Drzwi komnaty żelaznej damy
się otworzyły i ze środka wyszła lekko uśmiechnięta Jeanne.
- Czy aby o kimś nie zapomniałaś?
Meene
stała jak sparaliżowana. Cały jej plan legł w gruzach. Jak mogła przeoczyć tak
oczywisty fakt? Z trudem powstrzymywała drżenie rąk i usilnie próbujące
wydostać się na światło dzienne łzy.
Dlaczego ta mała dziewczynka tak ją onieśmieliła? A może to nie jej wina…? Może
chodzi o coś innego…? Co się teraz stanie z nimi, z… Johnem…? Czy będzie
cierpiał, dlatego, że umknęło jej członkostwo Jeanne w jej własnej sekcie?
Odruchowo
mocniej ścisnęła rękę towarzysza. Ciepło jego dłoni, nie do końca wiadomo
dlaczego, dawało jej poczucie bezpieczeństwa, nadzieję, że jeszcze może byś
dobrze. Zresztą, nie tylko to. Sama obecność Denbata zawsze poprawiała jej
samopoczucie. Kiedy to się właściwie zaczęło? Chyba całkiem niedawno… Niedługo
po tym, jak Hao został uwięziony. Właśnie! Hao! Co się z nim teraz dzieje?
Spojrzała
w stronę miejsca, gdzie ostatnio widziała Asakurę. Ku jej zdumieniu, chłopak
był przytomny. Siedział pod ścianą opierając się o nią plecami. Widać było po
nim to wszystko, co musiał przeżyć. Jakże ten nastolatek różnił się od dawnego,
budzącego grozę władcy płomieni. I teraz, przez jej głupotę, on może nawet
zginąć?
- Skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy, nie ma co
robić zamieszania. Przedstawienie było naprawdę wzruszające, ale to nie jest
teatr. I za grę według niewłaściwego scenariusza czeka kara… - zaczął Marco.
Jednak ktoś mu przerwał.
- Nie! To jeszcze nie koniec! Oni nie są sami! Ja
też ich popieram – pewny głos potoczył się echem po biało-złotej komnacie.
- L-Lyserg? – szepnął zszokowany John. Podobne pytanie
zadała sobie cała pozostała siódemka. Marco nie wytrzymał:
- Lyserg! Ten chłopak zabił twoich rodziców!
- …i bardzo tego żałuje – odezwał się cichy głos
spod ściany. Dla Hao nawet tak pozornie niemęcząca czynność stanowiła ogromny
wysiłek.
- Co było to było. Nie chcę do tego wracać. Nie mam
zamiaru już dłużej walczyć nienawiścią – odparł zielonowłosy. – A skoro taki z
ciebie matematyk, to już pewnie zauważyłeś, że stanowimy teraz jedną trzecią,
czyli znacznie powyżej 25 procent. Przegrałeś Marco.
Blondyn
był coraz bardziej wściekły. Jak mogli wystąpić przeciw niemu? Dlaczego
przeszli na stronę Asakury? Johna… ba, nawet Meene jeszcze by zrozumiał, ale
Lyserg…? Przecież on, jak nikt inny miał prawo nienawidzić Hao i pragnąć jego
śmierci. Tymczasem on go ratuje. Jak mogli przejść na stronę zła? Nie wiedział.
Nie zamierzał jednak tak łatwo poddać się bez walki.
- Niech będzie – powiedział, pozornie zachowując
spokój. – Nie jest już niewolnikiem, zadowoleni? W takim razie jednak, znajduje
się bez pozwolenia na NASZYM terenie. Michael!
Wyciągnął
broń i wprowadził do niej swojego ducha stróża. W tym samym czasie John, Meene i
Lyserg zrobili to samo. Pozostali członkowie X-laws również się uzbroili.
Czekała ich ciężka walka.
Strzelili
jednocześnie. W gładkich, marmurowych elementach zdobień odbiła się ósemka
promieni pochodzących z pocisków. Sala wypełniła się lecącymi we wszystkie
strony strumieniami foryoku. Aż zatrzęsło budynkiem. Żyrandol rozhuśtał się
niebezpiecznie, a z kilku miejsc w suficie zaczął odpadać tynk. Im więcej
wybuchów, tym więcej odłamków odpadało z świeżo naprawianych elementów architektury.
Sala wypełniła się pyłem i kurzem. Ozdobna lampa upadła z trzaskiem na meble
wypoczynkowe. Tysiące, a może i nawet setki tysięcy odłamków szkła rozprysło
się po pomieszczeniu. A to był dopiero początek.
♥♥♥
W
trakcie, gdy białomundurowi ze sobą walczyli, do komnaty niezauważony wślizgnął
się Yoh. Do tej pory krył się na korytarzu, modląc się w duchu by wszystko się
powiodło. Zgodnie z planem miał zająć się Hao. Spróbował dojrzeć bliźniaka
wśród rozbłysków światła. Z początku nie widział nic oprócz ściany pyłu i
dopiero po chwili udało mu się dojrzeć znajomą sylwetkę. Osłaniając się przed
spadającymi odłamkami, dotarł do brata.
- Yoh…? – szepnął cicho długowłosy. Nie miał pojęcia,
skąd wziął się tu jego brat, ale w tym momencie najmniej go to obchodziło. Tak
dobrze było znów go zobaczyć…
- Hao! – zawołał uradowany właściciel
pomarańczowych słuchawek. Początkowo chciał nawet rzucić się bliźniakowi na
szyję, jednak patrząc na jego stan zdrowia uznał, że nie byłoby to
najmądrzejsze posunięcie.
Zamiast
tego ostrożnie pomógł Hao wstać i przewiesił sobie przez kark jego ramię, by
ten mógł się na nim wesprzeć. Jedną ręką przytrzymując brata, drugą osłaniając
ich obu przed ewentualnym zagrożeniem, wydostał się z Sali. Zgodnie z
instrukcją Johna, przeszli korytarzem i skręcili w drugą klatkę schodową po
lewej stronie. Stamtąd, ruszyli w dół, aby następnie dotrzeć do długiego holu
prowadzącego do pokoi członków X-laws. Wśród tabliczek z nazwiskami na
drzwiach, dostrzegł tę, która należał do Meene. Wprowadził Hao do środka i
pomógł mu usiąść na łóżku. Gdy miał już pewność, że jego bliźniak jest w stanie
utrzymać wyprostowaną pozycję, przysiadł obok i mocno przytulił się do brata.
Na odwzajemnienie uścisku nie musiał długo czekać. Z trudem powstrzymując łzy,
wyszeptał:
- Hao… Chcę żebyś wiedział… że jesteś idiotą.
Długowłosy
odsunął się z niepewną miną patrząc na brata, który kontynuował:
- Nigdy więcej się tak dla mnie nie poświęcaj. I
nawet nie próbuj mówić o jakimkolwiek stróżowaniu. Moim duchem jest Amidamaru,
a ty – objął ręką ognistego szamana – jesteś moim głupim – tu oberwał lekko w
łepetynkę – kochanym, żywym braciszkiem.
Starszy
Asakura uśmiechnął się lekko i oparł głowę o ramię wielbiciela cheeseburgerów.
Jak dał radę wytrzymać tak dużo czasu bez tego wariata? Tymczasem Yoh
wyszczerzył się jeszcze bardziej i wesoło oznajmił:
- Mam coś dla ciebie!
Na
drewnianej komodzie leżała jakaś paczka zawinięta w szary papier. Słuchawkowy
szaman sięgnął po nią i wyciągnął z niej…
- Moja pelerynka! – ucieszył się Hao na widok
swojego dawnego stroju. Zdecydowanie chciał się już pozbyć kostiumu kamerdynera^^.
Odruchowo wyciągnął lewą dłoń po swoje ubrania, zapominając niestety o swojej
wciąż jeszcze w miarę świeżej ranie. Syknął cicho z bólu. Nie uszło to uwadze
Yoh, który natychmiast wyciągnął świeży opatrunek i wodę utlenioną ze stojącej
obok apteczki (załóżmy, że John i Meene się przygotowali) i zaczął ostrożnie
zdejmować stary, przesiąknięty krwią opatrunek. Widok tak poranionego,
przemęczonego brata sprawiał, że w sercu szatyn czuł ogromny smutek i żal do
samego siebie. Starając się jednak nie dekoncentrować, jak najdelikatniej
przemył zeschniętą krew z rany. Hao, wzruszony troską brata dzielnie znosił
cierpienie związane z kontaktem z dezynfekującym płynem. Po zakończeniu zabiegu
wreszcie mógł zmienić strój. Ledwo, co przywdział swoje ukochane ubranko, a do
pokoju wpadła Meene. Cały jej mundur pokryty był kurzem i pyłem, a jeden z
rękawów nieco poplamiony krwią. We włosach miała pełno małych drobin, które
musiały oderwać się ze zniszczonego sufitu. Jednak dziewczyna uśmiechała się co
bliźniacy uznali za dobry znak.
- Chodźcie ze mną. Musimy jeszcze odzyskać Ducha
Ognia – oznajmiła.
- A gdzie on jest? – spytał Yoh.
- Został zapieczętowany w specjalnej klatce. Ale ja
wiem jak ją otworzyć.
- A co z Johnem i Lysergiem?
Na
twarzy dziewczyny pojawiła się troska zmieszana z zaniepokojeniem. Obejrzała
się za siebie, jakby spodziewała się zobaczyć tam swoich towarzyszy.
- Oni jeszcze walczą. Ale nie wiem na jak długo
starczy im foryoku. John powiedział, że za dziesięć minut mamy się spotkać na
dole, więc musimy się pospieszyć.
Asakurowie
pokiwali głowami, a następnie wstali i ruszyli za Meene. Blondynka zaprowadziła
ich wąskimi przejściami do pomieszczenia oznaczonego tabliczką „nieupoważnionym
wstęp wzbroniony”. Był to pokoik wielkości… może 2,5m x 2,5m, w tym połowa
odgrodzona była kratami. A za nimi znajdował się…
- Duch Ognia! – zawołał Hao na widok swojego stróża
uwięzionego za złotymi prętami.
- Hao! – rzekł SoF swoim przypominającym trzaskanie
płomieni głosem.
W
czasie, gdy długowłosy witał się ze swoim ciepłolubnym stworzonkiem, Meene
podeszła do zamka. Właściwie, to ciężko to w ogóle nazwać zamkiem… Był to
raczej niewielki otwór w kształcie litery „X”. Zaciekawiony Yoh spoglądał jak
panna Montgomery wkłada na palec pierścionek z takim samym symbolem, a następnie
używa go niczym klucza.
- Skąd to masz? – spytał zaciekawiony właściciel pomarańczowych
słuchawek.
Meene
uśmiechnęła się łobuzersko, w tym samym czasie otwierając klatkę. Uradowany DO
(o ile on może być uradowany…) zaraz pojawił się obok głowy władcy płomieni w formie
uroczego zielonookiego ognika.
- Powiedzmy, że… pożyczyłam go od Jeanne…
Młodszy
Asakura wyszczerzył się ze zrozumieniem xD. Zaraz potem cała trójka opuściła
mały pokoik i, zgodnie z instrukcją blondynki, przedostała się do tylnego
wyjścia z budynku. Zaledwie kilkanaście sekund po nich doszli, a właściwie
dobiegli John i Lyserg. Używając resztek foryoku, starali się zniszczyć jak
najwięcej i zatarasować przejście uniemożliwiając pościg.
- Szybko! Chodźcie! – zawołała do nich dziewczyna.
Obaj
skierowali się w jej stronę. W pewnym momencie jednak, Denbat o czymś sobie
przypomniał, odwrócił się i pędem ruszył w kierunku pokoi X-laws. Niecałe dwie
minuty później, w trakcie których Diethel, panna Montgomery i Yoh dzielnie
nieszczyli świeżo odmalowaną klatkę schodową, wrócił. Miał przy sobie sporej
wielkości torbę. Nikt nie pytał o jej zawartość. Cała piątka po raz ostatni spojrzała
na zagruzowany hol i wybiegła z urzędu sprawiedliwości, kierując się do lasu.
Zaraz
przed ścianą drzew młodszy z braci zatrzymał się na moment. Zerknął na
niewielki balkonik tuż nad drzwiami.
- Amidamaru! Niebiańskie cięcie! – krzyknął szatyn i potężny cios trafił w nieszczęsny element
architektoniczny, który zawalił się zupełnie uniemożliwiając skorzystanie z
tylnego wejścia do zamku. Zadowolony chłopak uśmiechnął się pod nosem i
dołączył do pozostałych, czekających już na niego wśród gęstych zarośli.
Zastał
ich… No cóż… Lyserg stał zamyślony opierając się o pień drzewa, Jao siedział na
kamieniu pokrytym mchem, a John i Meene…
- Udało się nam! – zawołała uradowana dziewczyna.
Denbat,
wiedziony chyba jakimś wewnętrznym impulsem chwycił ją w ramiona i obrócił się
razem z nią, zapominając na moment o całym świecie. Dziewczyna spojrzała mu
głęboko w oczy. On ujął delikatnie jedną dłonią kosmyk jej włosów, a drugą
pogłaskał ją po policzku. Zaraz potem złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
Nastolatkowie
patrzyli na tę scenkę z uśmiechem. Życzyli tej dwójce jak najlepiej i radowali
się ich szczęściem. Pomińmy też to, że męczyło ich już nieco to ciągłe
skrywanie uczuć xD
Nasze
gołąbki ćwierkały sobie jeszcze przez chwilkę, aż w końcu John podszedł do
leżącej w trawie torby, którą wyniósł z urzędu. Spojrzał na stojących obok
bliźniaków, którzy szczerzyli się do niego w bardzo wymowny sposób ^^
(zwłaszcza Hao). Zaraz potem wyciągnął dwa czarne prześcieradła – a raczej tak
wyglądało to na pierwszy rzut oka. Tak naprawdę okazały się to być dwa długie,
czarne płaszcze z kapturami.
- Skoro nie chcecie, żeby ludzie wiedzieli, że się
pogodziliście uznałem, że to najlepsze wyjście. Przynajmniej nie będziecie musieli się kryć i przejdziecie
spokojnie przez Patch.
Asakurowie
spojrzeli na niego z wdzięcznością i od razu nałożyli na siebie nowe elementy
garderoby.
- Hao… Ty potrzebujesz pomocy lekarza i… - zaczął
Yoh.
- Poradzę sobie. Nie martw się tak o mnie.
- Ehh.. Wiesz, że ja nie potrafię – westchnął słuchawkowy.
Odezwała się duma ognistego szamana… - A wy? Co zrobicie? – spytał stojącą obok
Meene.
- Nie wiem. Myślę, że znajdziemy sobie jakiś domek
i stworzymy nową drużynę. Co wy na to chłopaki?
John
i Lyserg pokiwali potakująco głowami.
- Jeszcze raz wielkie dzięki. Nie wiem co byśmy
zrobili, gdyby nie wy… - powiedział Hao ze wzruszeniem patrząc na X-laws –
Naprawdę żałuję, że zabiłem twoich rodziców, Lyserg…
- W porządku. Jestem pewien, że rodzice nie
chcieliby żebym żył nienawiścią. Przeprosiny przyjęte.
Uścisnęli
sobie dłonie. Zielonowłosy popatrzył na starszego Asakurę. Jeszcze kilka dni
temu nienawidził go z całego serca, a dziś… A dziś mógłby go już nazwać
przyjacielem…
♥♥♥
Dwoje młodych
ludzi. Dwóch braci. Najwięksi wrogowie naprzeciw siebie… Patrzą sobie w oczy… I
nagle jednocześnie wyciągają do siebie prawe ręce. Wymieniają uścisk dłoni. A jedna z nich
w czerwono-czarnej rękawicy z gwiazdą…
- Kino! – krzyknął Yohmei. – Kino! Co się stało?
Przytrzymał
żonę, w ostatniej chwili ratując ją przed upadkiem. Kobieta powiedziała nieco
nieobecnym głosem:
- Yoh… Musimy działać. Miałam wizję. Może jeszcze
nie jest za późno…
Dotrwaliście do końca? To mój najdłuższy rozdział w karierze ^^ Wiem, że sztuczny i w ogóle fe...
Teraz jeszcze obrazki:
Postanowiłam dać pół na pół, więc cieszcie się Amkiem i Elizą:
http://browse.deviantart.com/?qh=§ion=&global=1&q=e+stands+for+elisa#/d2h9w7h |
http://browse.deviantart.com/?qh=§ion=&global=1&q=eliza+faust&offset=120#/d2uf0d5 |
http://liedeke.deviantart.com/art/another-amidamaru-chibi-139202775 |
I to tyle :) Ankiety nie daję, bo mam pewne plany ^^
Pozdrawiam :*
Dobranoc ^^
Dobranoc ^^
Niee!!! Skasował mi się komentarz, a tyle go pisałam!! Q.Q
OdpowiedzUsuńI muszę od nowa...:/
Od czego tu zacząć? A, tak...
Lyserg!! Niech no ja Cię przytulę! Jestem z Ciebie dumna! :D
Marco już myślał, że mu się udało, a tu masz. Lyserg przejrzał na oczy i zrozumiał, że nie można żyć nienawiścią. Zdobyłeś uznanie w moich oczach. :)
I pelerynka wróciła na swoje miejsce. :D Może nie przepadam za bardzo za nią, ale to lepsze niż ten strój lokaja...fuu
Wiesz, że kocham tych bliźniaków? Dobra, wiem, że wiesz.^^ Mogłabym czytać o nich całymi dniami. *.*
A Tobie świetnie wychodzą notki z nimi^^
Ja też życzę Johnowi i Meene wszystkiego najlepszego. Zasługują na to, po tym co przeżyli w tej białej mafii(skąd ja to znam?XD)
Niepodoba mi się ta końcówka. Jeśli oni coś zrobią braciom, to nawet studnia Marco im nie pomoże. Grrr...Nie wiem, kogo niecierpię bardziej, Marco czy dziadków bliźniaków? :/
Ty mi mówisz, że rozdział Ci nie wyszedł? Z której strony? Moim zdaniem bardzo wyszedł. Jest świetny.:D
Dobra, kończę, bo oczy mi się zamykają. Dobranoc i czekam z utęsknieniem na kolejną notkę ^^
PS. Obrazki są cudowne. ;)
Kasumi
Pierwsza!!
Usuńchoć tym razem się nie dziwię :D
Kasumi
Jak ci nie wyszedł jak wyszedł?! ;d
OdpowiedzUsuńA Yoh dostał czarny płaszczyk, może to nie peleryna,ale zawsze coś <3
Przepraszam,że wczoraj przerwałam naszą rozmowę,ale musiałam iść spać,bo na 5 pobudkę miałam >.< Rozmawiałabym pewnie z tobą do północy ;3
Rozdział cudny jak mówiłam na wstępie.A i dziękuję za dedyk(tutaj wstaw zacieszony emotikon z gg). Ale na serio nasze rozmowy nadają się do Trudnych Spraw XD
A czy będę mogła wrzucić marco(on nie zasługuje na duże"M" cały czas) do szamba?Ale to nie takie zwykłe szambo>.< Jest to wspólne szambo 6-ciu wieżowców, które mają 10 pięter :D
Tak obrazki śliczne, widzę że Amek powraca do formy po Halloween xD
Pozdrawiam Natisha :3
Heh, nie ma sprawy ^^ Wszystkie formy znęcania się nad Marco dozwolone ;) Mam tak zapisane w kontrakcie ^^ Chociaż proponowałabym jeszcze dolanie tam tej dziwnej wody z kosmitami xD
UsuńCo do płaszcza - to jest to raczej coś w stylu czarnego wdzianka Willa, więc pelerynką też można to nazwać xD
Amek już jest wystarczająco rozbudzony ;) Nawet przesyła pozdrowienia:
Amidamaru: Cześć! *macha łapką*
Buziaki i do gg ;)
O Asakurach mogę czytać cały czas<33 Robię teraz cosplay Elizy^^
OdpowiedzUsuńZa dwa miesiące powinny być zdjęcia:)
Znasz jeszcze jakieś blogi o Shaman king?<33
Ohayo!
UsuńCzy znam? Cóż, wystarczy popatrzeć na listę linków xD
PS: Witamy na blogu ^^
Te obrazki są niesamowite c;
OdpowiedzUsuńDzięki :D
UsuńJupi! jaka fajna notka :D Fe? i sztuczna? co ty opowiadasz? jest super! trzymała w napięciu i wgl ciekawy rozwój wydarzeń! pocałunek...*.* (ech u mnie to jeszcze trochę z pocałunkiem -.- ) Śliczne obrazki! Ach Eliza.. boże jak ich kocham Fausta i Elize ich miłość napawa mnie nadzieją w rodzaj męski ^^ Dobrze ze hao jest w końcu wolny! niech żyje pełnią życia :D POZDRAWIAM!
OdpowiedzUsuńHejka!
OdpowiedzUsuńLyserg! Jak ja Cię kocham moje ty słoneczko,wróciłeś do domu i nie chcesz zabić mi już Haosia...*zaciesz* No chodź, dam Ci uścisk niedźwiadka za to, że się tak dobrze spisałeś ;)
Yohao! Nieźle mnie przestraszyłaś z tą Jeanne, ale Lys uratował sytuację ;) Oh, Kino miała wizję.. Chwila, jakie powstrzymać?! Asakura twins are forever, w końcu, a ona chce ich rozdzielić?! Oszalała?! Ale z drugiej strony, są dwie możliwości: albo Hao po stronie Yoh, albo Yoh po stronie Hao... Ale i tak: Czy ona oszalała?! Niech tylko spróbuje, a pozna moc Ashity, córki Ateny i Posejdona, władczyni Mórz i Oceanów oraz... Yyy..., zapędziłam się...
Genki de, sayounara!
A Ty mówisz, że nie umiesz pisać komentarzy?
UsuńDziewczyno, jak Ty nie umiesz pisać komentarzy to ja nie jestem Asakuroholiczką! (A wszyscy dobrze wiemy, że nią jestem :D)
Normalnie nie wiem co mam powiedzieć. Strasznie mi miło, że się podoba ^^ Cieszę się, że udało mi się kogoś utrzymać w napięciu xD
Ashito! Jak widzę rzeczywiście lepiej z Tobą nie zadzierać :D Ale nie grozisz mi tylko dziadkom Asakura, więc luzik ^^
Pozdrawiam :*
oł yeah!XD dajesz, JohnXD dziołcha, żebyś Ty widziała, z jakim bananem na twarzy czytałam ten rozdział;D tylko gomen, że tak późno, nie znalazłam powiadomienia, a i laptopa w domu nie odpalałam za często...
OdpowiedzUsuńdobra, ale wróćmy do Johna^o^ ej John, ty głuptasie... jak mógł pomyśleć, że Meene mogłaby woleć jakiegoś debilnego inspektora od niego?;P myślę, że w trójkę stworzą super drużynę;) a tak w ogóle to mogliby adoptować Lyserga i byłoby gitXD
Lyserg, no właśnie... jestem z ciebie dumna, chłopie;) wreszcie mądra, samodzielna decyzja, bez Marco robiącego papkę z mózgu... a najważniejsze, że jemu też to wyjdzie na dobre:) życie w nienawiści i żądzy zemsty jest do bani... a poza tym gdzieś czytałam, że to naukowo udowodnione, że ludzie, którzy chętniej wybaczają, żyją dłużej;D
ach, no i bliźniacy...^o^ ja chcę więcej takich asakurzastych momentów^o^ i żeby Hao jeszcze przestał zachowywać się jak idiota i pozwolił dowiedzieć się światu, jakimi są wspaniałymi braćmi:) myślę, że nasza szalona gromadka nie bedzie miała nic przeciwko niemu;) może na początku niektórzy trochę pozrzędzą, ale i tak skończy się na grupowym uścisku;D oni mają zbyt nierówno pod sufitem, żeby się z nim nie pogodzićXD
zaniepokoiła mnie tylko trochę końcówka, mam nadzieję, że dziadkowie bliźniaków nie wpadną na jakiś głupi pomysł... a w razie czego liczę na to, że Keiko zareaguje;D
rozdział mi się bardzo podobał:):) buziaczki i czekam na next:)
Zabierałam się kilka razy za przeczytanie tego rozdziału i wreszcie przebrnęłam. XD
OdpowiedzUsuńRozłam w X-Laws? Marco chyba źle to zniesie, ale cóż. Niech cierpi za znęcanie się nad Haosiem~! >:DD
Lyserg wreszcie mu wybaczył. To było piękne. ;_; Tak w ogóle zawsze mnie denerwowało, że on zawsze reagował na samo wspomnienie Asakury jak psychol (chodzi mi o anime). Ja rozumiem, że zabił mu rodziców, ale jego reakcje doprowadzały mnie do nieopanowanego śmiechu. XDD
Aliza z akwareli - śliczna. *-*
Btw. Przepraszam, że tak późno, ale wcześniej nie miałam czasu. ;_;