Kilka słów o blogu + regulamin

Blog przedstawia moją wersję wydarzeń w anime Shaman King ("Król Szamanów") poczynając od trzeciej rundy.

Obecnie blog uznać można za zakończony. Oficjalne zakończenie ma miejsce w rozdziale 37. Pozostałe uznać można za dodatkowe. Nie mają one większego wpływu na fabułę.

piątek, 2 listopada 2012

19. Veto! Czyli bunt na pokładzie.

Ohayo!
Wiem, wiem, godzina niezbyt ciekawa.. Ale po prostu miałam pewne problemy techniczne. Jestem totalnie zmęczona, ale obiecałam i jest rozdział ^^
Nie będę sie rozpisywać. Dedykuję go Kasumi i Natishy za nasze rozmowy na gg ;) Will Was pozdrawia *.*

19. Veto! Czyli bunt na pokładzie.

- Dlaczego mam ci zaufać? Jesteś jednym z X-laws!
- I zarazem jedyną osobą, która może ci pomóc. Sam nie uratujesz Hao. Za to z nami już tak. Dostałem wiadomość od Meene. Znalazła jakieś rozwiązanie i zabiera się już za przygotowania.
- To niby jak wam się to może udać? – Yoh nadal pozostawał nieufny w stosunku do Johna. Bądź co bądź, chodziło tu o jego brata, a Denbat był przecież członkiem Białej Mafii.
- Ja i Meene zajmiemy się uwolnieniem twojego bliźniaka tak, aby było to… zgodne z prawem.
- A ja? Co mam w takim razie robić?
- Twoim zadaniem będzie jak najszybsze wydostanie Hao z urzędu. Marco na pewno nie podda się bez walki, a on… nie jest jeszcze w stanie walczyć.
         Na chwilę zapanowała cisza. Asakura rozważał usłyszaną propozycję. Plan co prawda wydawał się przemyślany, ale tak wiele mogło się nie udać… Wiedział jednak, że nie ma wyboru. Musi przystać na ofertę Johna i mu zaufać. Oby nie była to pułapka…
- Niech będzie. Zgoda.
         Uścisnęli sobie dłonie na znak zawartej umowy. Zaraz potem obaj ruszyli w kierunku północnym. Czas zaprowadzić nowy porządek.

♥♥♥

         W siedzibie X-laws nadszedł czas odpoczynku. W przerwie między obiadem a kolacją każdy członek organizacji mógł robić, co tylko chciał. Większość osób spędzała ten czas w Białej Sali. I tak: Porf czytał jakiś magazyn dla fanów militari i przygryzał orzeszki, Larch i Cebin grali w karty, Chris grał w snake’a na dzwonku wyroczni, Lyserg siedział w kącie i powtarzał 56 gatunków broni palnej, Marco leżał na kanapie fochnięty na inspektorów za chęć zabrania mu ukochanej zabawki do znęcania się (czyt. Hao), a Meene… Meene układała w głowie cały plan pod kryptonimem „Ocalić Władcę Płomieni”. Sam Asakura zaś, nadal leżał nieprzytomny pod jedną ze ścian.
         Wtem, do Sali wszedł John. Może nie było to jakieś imponujące wejście, ale panna Montgomery i tak nieco się przestraszyła. Patrząc na przyjaciela, wiedziała, że nadszedł czas. Że nie ma już drogi odwrotu. Spojrzała w pewne siebie oczy jasnowłosego.
- Marco! – krzyknął śmiało Denbat.
         Wszyscy X-laws spojrzeli na niego z wyczekującym spojrzeniem. Jeszcze nigdy nie słyszeli takiego tonu u naszego romantyka.
- O co chodzi John? – spytał okularnik z sarkastyczną uprzejmością.
- Nie możesz oddać Hao tym inspektorom.
- Nie mogę…?
- Nie. Bo on nie jest już niewolnikiem.
- Jak to nie jest?! – zdziwił się Lasso.
- Nie jest. Bo zgodnie z umową podpisaną dwa dni temu, cytuję – zrobił efektowną pauzę – „Niewolnik może zostać uwolniony, gdy liczba członków X-laws, którzy żądają uwolnienia jest równa bądź przewyższa 25%”.
- I ty żądasz? – zaczął tracić panowanie Marco.
- Tak – odpowiedział John, patrząc hardo w oczy blondyna.
- To, że jest to akt nielojalności, to już nawet pomińmy… Jednak sam nie stanowisz jednej czwartej grupy…
- Nie jest sam.
         Do stojącego buntownika podeszła Meene. Ustawiła się tuż obok i, żeby pokazać swoje poparcie, chwyciła go za rękę. Chris, Larch, Cebin i Porf spojrzeli na Denbata z zazdrością. Marco natomiast robił się coraz bardziej wściekły. Co prawda nie chciał oddawać Asakury inspektorom, ale na pewno nie zamierzał go wypuszczać!
- Jest nas ośmioro. My dwoje stanowimy wymagane 25% - rzekła dziewczyna.
         Ku jej zdumieniu, okularnik uśmiechnął się z politowaniem.
- Nas jest dziewięcioro.
         Kanadyjka zaniemówiła. Jak to możliwe? Przecież liczyła…
- Ale… Ja, John, Lyserg, Larch, Cebin, Porf, Chris i ty, Marco… - wymieniła wszystkich, licząc na palcach.
         Jak na zawołanie, z rogu Sali rozległ się melodyjny głos. Drzwi komnaty żelaznej damy się otworzyły i ze środka wyszła lekko uśmiechnięta Jeanne.
- Czy aby o kimś nie zapomniałaś?
         Meene stała jak sparaliżowana. Cały jej plan legł w gruzach. Jak mogła przeoczyć tak oczywisty fakt? Z trudem powstrzymywała drżenie rąk i usilnie próbujące wydostać się na  światło dzienne łzy. Dlaczego ta mała dziewczynka tak ją onieśmieliła? A może to nie jej wina…? Może chodzi o coś innego…? Co się teraz stanie z nimi, z… Johnem…? Czy będzie cierpiał, dlatego, że umknęło jej członkostwo Jeanne w jej własnej sekcie?
         Odruchowo mocniej ścisnęła rękę towarzysza. Ciepło jego dłoni, nie do końca wiadomo dlaczego, dawało jej poczucie bezpieczeństwa, nadzieję, że jeszcze może byś dobrze. Zresztą, nie tylko to. Sama obecność Denbata zawsze poprawiała jej samopoczucie. Kiedy to się właściwie zaczęło? Chyba całkiem niedawno… Niedługo po tym, jak Hao został uwięziony. Właśnie! Hao! Co się z nim teraz dzieje?
         Spojrzała w stronę miejsca, gdzie ostatnio widziała Asakurę. Ku jej zdumieniu, chłopak był przytomny. Siedział pod ścianą opierając się o nią plecami. Widać było po nim to wszystko, co musiał przeżyć. Jakże ten nastolatek różnił się od dawnego, budzącego grozę władcy płomieni. I teraz, przez jej głupotę, on może nawet zginąć?
- Skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy, nie ma co robić zamieszania. Przedstawienie było naprawdę wzruszające, ale to nie jest teatr. I za grę według niewłaściwego scenariusza czeka kara… - zaczął Marco. Jednak ktoś mu przerwał.
- Nie! To jeszcze nie koniec! Oni nie są sami! Ja też ich popieram – pewny głos potoczył się echem po biało-złotej komnacie.
- L-Lyserg? – szepnął zszokowany John. Podobne pytanie zadała sobie cała pozostała siódemka. Marco nie wytrzymał:
- Lyserg! Ten chłopak zabił twoich rodziców!
- …i bardzo tego żałuje – odezwał się cichy głos spod ściany. Dla Hao nawet tak pozornie niemęcząca czynność stanowiła ogromny wysiłek.
- Co było to było. Nie chcę do tego wracać. Nie mam zamiaru już dłużej walczyć nienawiścią – odparł zielonowłosy. – A skoro taki z ciebie matematyk, to już pewnie zauważyłeś, że stanowimy teraz jedną trzecią, czyli znacznie powyżej 25 procent. Przegrałeś Marco.
         Blondyn był coraz bardziej wściekły. Jak mogli wystąpić przeciw niemu? Dlaczego przeszli na stronę Asakury? Johna… ba, nawet Meene jeszcze by zrozumiał, ale Lyserg…? Przecież on, jak nikt inny miał prawo nienawidzić Hao i pragnąć jego śmierci. Tymczasem on go ratuje. Jak mogli przejść na stronę zła? Nie wiedział. Nie zamierzał jednak tak łatwo poddać się bez walki.
- Niech będzie – powiedział, pozornie zachowując spokój. – Nie jest już niewolnikiem, zadowoleni? W takim razie jednak, znajduje się bez pozwolenia na NASZYM terenie. Michael!
         Wyciągnął broń i wprowadził do niej swojego ducha stróża. W tym samym czasie John, Meene i Lyserg zrobili to samo. Pozostali członkowie X-laws również się uzbroili. Czekała ich ciężka walka.
         Strzelili jednocześnie. W gładkich, marmurowych elementach zdobień odbiła się ósemka promieni pochodzących z pocisków. Sala wypełniła się lecącymi we wszystkie strony strumieniami foryoku. Aż zatrzęsło budynkiem. Żyrandol rozhuśtał się niebezpiecznie, a z kilku miejsc w suficie zaczął odpadać tynk. Im więcej wybuchów, tym więcej odłamków odpadało z świeżo naprawianych elementów architektury. Sala wypełniła się pyłem i kurzem. Ozdobna lampa upadła z trzaskiem na meble wypoczynkowe. Tysiące, a może i nawet setki tysięcy odłamków szkła rozprysło się po pomieszczeniu. A to był dopiero początek.

♥♥♥
         W trakcie, gdy białomundurowi ze sobą walczyli, do komnaty niezauważony wślizgnął się Yoh. Do tej pory krył się na korytarzu, modląc się w duchu by wszystko się powiodło. Zgodnie z planem miał zająć się Hao. Spróbował dojrzeć bliźniaka wśród rozbłysków światła. Z początku nie widział nic oprócz ściany pyłu i dopiero po chwili udało mu się dojrzeć znajomą sylwetkę. Osłaniając się przed spadającymi odłamkami, dotarł do brata.
- Yoh…? – szepnął cicho długowłosy. Nie miał pojęcia, skąd wziął się tu jego brat, ale w tym momencie najmniej go to obchodziło. Tak dobrze było znów go zobaczyć…
- Hao! – zawołał uradowany właściciel pomarańczowych słuchawek. Początkowo chciał nawet rzucić się bliźniakowi na szyję, jednak patrząc na jego stan zdrowia uznał, że nie byłoby to najmądrzejsze posunięcie.
         Zamiast tego ostrożnie pomógł Hao wstać i przewiesił sobie przez kark jego ramię, by ten mógł się na nim wesprzeć. Jedną ręką przytrzymując brata, drugą osłaniając ich obu przed ewentualnym zagrożeniem, wydostał się z Sali. Zgodnie z instrukcją Johna, przeszli korytarzem i skręcili w drugą klatkę schodową po lewej stronie. Stamtąd, ruszyli w dół, aby następnie dotrzeć do długiego holu prowadzącego do pokoi członków X-laws. Wśród tabliczek z nazwiskami na drzwiach, dostrzegł tę, która należał do Meene. Wprowadził Hao do środka i pomógł mu usiąść na łóżku. Gdy miał już pewność, że jego bliźniak jest w stanie utrzymać wyprostowaną pozycję, przysiadł obok i mocno przytulił się do brata. Na odwzajemnienie uścisku nie musiał długo czekać. Z trudem powstrzymując łzy, wyszeptał:
- Hao… Chcę żebyś wiedział… że jesteś idiotą.
         Długowłosy odsunął się z niepewną miną patrząc na brata, który kontynuował:
- Nigdy więcej się tak dla mnie nie poświęcaj. I nawet nie próbuj mówić o jakimkolwiek stróżowaniu. Moim duchem jest Amidamaru, a ty – objął ręką ognistego szamana – jesteś moim głupim – tu oberwał lekko w łepetynkę – kochanym, żywym braciszkiem.
         Starszy Asakura uśmiechnął się lekko i oparł głowę o ramię wielbiciela cheeseburgerów. Jak dał radę wytrzymać tak dużo czasu bez tego wariata? Tymczasem Yoh wyszczerzył się jeszcze bardziej i wesoło oznajmił:
- Mam coś dla ciebie!
         Na drewnianej komodzie leżała jakaś paczka zawinięta w szary papier. Słuchawkowy szaman sięgnął po nią i wyciągnął z niej…
- Moja pelerynka! – ucieszył się Hao na widok swojego dawnego stroju. Zdecydowanie chciał się już pozbyć kostiumu kamerdynera^^. Odruchowo wyciągnął lewą dłoń po swoje ubrania, zapominając niestety o swojej wciąż jeszcze w miarę świeżej ranie. Syknął cicho z bólu. Nie uszło to uwadze Yoh, który natychmiast wyciągnął świeży opatrunek i wodę utlenioną ze stojącej obok apteczki (załóżmy, że John i Meene się przygotowali) i zaczął ostrożnie zdejmować stary, przesiąknięty krwią opatrunek. Widok tak poranionego, przemęczonego brata sprawiał, że w sercu szatyn czuł ogromny smutek i żal do samego siebie. Starając się jednak nie dekoncentrować, jak najdelikatniej przemył zeschniętą krew z rany. Hao, wzruszony troską brata dzielnie znosił cierpienie związane z kontaktem z dezynfekującym płynem. Po zakończeniu zabiegu wreszcie mógł zmienić strój. Ledwo, co przywdział swoje ukochane ubranko, a do pokoju wpadła Meene. Cały jej mundur pokryty był kurzem i pyłem, a jeden z rękawów nieco poplamiony krwią. We włosach miała pełno małych drobin, które musiały oderwać się ze zniszczonego sufitu. Jednak dziewczyna uśmiechała się co bliźniacy uznali za dobry znak.
- Chodźcie ze mną. Musimy jeszcze odzyskać Ducha Ognia – oznajmiła.
- A gdzie on jest? – spytał Yoh.
- Został zapieczętowany w specjalnej klatce. Ale ja wiem jak ją otworzyć.
- A co z Johnem i Lysergiem?
         Na twarzy dziewczyny pojawiła się troska zmieszana z zaniepokojeniem. Obejrzała się za siebie, jakby spodziewała się zobaczyć tam swoich towarzyszy.
- Oni jeszcze walczą. Ale nie wiem na jak długo starczy im foryoku. John powiedział, że za dziesięć minut mamy się spotkać na dole, więc musimy się pospieszyć.
         Asakurowie pokiwali głowami, a następnie wstali i ruszyli za Meene. Blondynka zaprowadziła ich wąskimi przejściami do pomieszczenia oznaczonego tabliczką „nieupoważnionym wstęp wzbroniony”. Był to pokoik wielkości… może 2,5m x 2,5m, w tym połowa odgrodzona była kratami. A za nimi znajdował się…
- Duch Ognia! – zawołał Hao na widok swojego stróża uwięzionego za złotymi prętami.
- Hao! – rzekł SoF swoim przypominającym trzaskanie płomieni głosem.
         W czasie, gdy długowłosy witał się ze swoim ciepłolubnym stworzonkiem, Meene podeszła do zamka. Właściwie, to ciężko to w ogóle nazwać zamkiem… Był to raczej niewielki otwór w kształcie litery „X”. Zaciekawiony Yoh spoglądał jak panna Montgomery wkłada na palec pierścionek z takim samym symbolem, a następnie używa go niczym klucza.
- Skąd to masz? – spytał zaciekawiony właściciel pomarańczowych słuchawek.
         Meene uśmiechnęła się łobuzersko, w tym samym czasie otwierając klatkę. Uradowany DO (o ile on może być uradowany…) zaraz pojawił się obok głowy władcy płomieni w formie uroczego zielonookiego ognika.
- Powiedzmy, że… pożyczyłam go od Jeanne…
         Młodszy Asakura wyszczerzył się ze zrozumieniem xD. Zaraz potem cała trójka opuściła mały pokoik i, zgodnie z instrukcją blondynki, przedostała się do tylnego wyjścia z budynku. Zaledwie kilkanaście sekund po nich doszli, a właściwie dobiegli John i Lyserg. Używając resztek foryoku, starali się zniszczyć jak najwięcej i zatarasować przejście uniemożliwiając pościg.
- Szybko! Chodźcie! – zawołała do nich dziewczyna.
         Obaj skierowali się w jej stronę. W pewnym momencie jednak, Denbat o czymś sobie przypomniał, odwrócił się i pędem ruszył w kierunku pokoi X-laws. Niecałe dwie minuty później, w trakcie których Diethel, panna Montgomery i Yoh dzielnie nieszczyli świeżo odmalowaną klatkę schodową, wrócił. Miał przy sobie sporej wielkości torbę. Nikt nie pytał o jej zawartość. Cała piątka po raz ostatni spojrzała na zagruzowany hol i wybiegła z urzędu sprawiedliwości, kierując się do lasu.
         Zaraz przed ścianą drzew młodszy z braci zatrzymał się na moment. Zerknął na niewielki balkonik tuż nad drzwiami.
- Amidamaru! Niebiańskie cięcie! – krzyknął szatyn  i potężny cios trafił w nieszczęsny element architektoniczny, który zawalił się zupełnie uniemożliwiając skorzystanie z tylnego wejścia do zamku. Zadowolony chłopak uśmiechnął się pod nosem i dołączył do pozostałych, czekających już na niego wśród gęstych zarośli.    
         Zastał ich… No cóż… Lyserg stał zamyślony opierając się o pień drzewa, Jao siedział na kamieniu pokrytym mchem, a John i Meene…
- Udało się nam! – zawołała uradowana dziewczyna.
         Denbat, wiedziony chyba jakimś wewnętrznym impulsem chwycił ją w ramiona i obrócił się razem z nią, zapominając na moment o całym świecie. Dziewczyna spojrzała mu głęboko w oczy. On ujął delikatnie jedną dłonią kosmyk jej włosów, a drugą pogłaskał ją po policzku. Zaraz potem złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
         Nastolatkowie patrzyli na tę scenkę z uśmiechem. Życzyli tej dwójce jak najlepiej i radowali się ich szczęściem. Pomińmy też to, że męczyło ich już nieco to ciągłe skrywanie uczuć xD
         Nasze gołąbki ćwierkały sobie jeszcze przez chwilkę, aż w końcu John podszedł do leżącej w trawie torby, którą wyniósł z urzędu. Spojrzał na stojących obok bliźniaków, którzy szczerzyli się do niego w bardzo wymowny sposób ^^ (zwłaszcza Hao). Zaraz potem wyciągnął dwa czarne prześcieradła – a raczej tak wyglądało to na pierwszy rzut oka. Tak naprawdę okazały się to być dwa długie, czarne płaszcze z kapturami.
- Skoro nie chcecie, żeby ludzie wiedzieli, że się pogodziliście uznałem, że to najlepsze wyjście. Przynajmniej  nie będziecie musieli się kryć i przejdziecie spokojnie przez Patch.
         Asakurowie spojrzeli na niego z wdzięcznością i od razu nałożyli na siebie nowe elementy garderoby.
- Hao… Ty potrzebujesz pomocy lekarza i… - zaczął Yoh.
- Poradzę sobie. Nie martw się tak o mnie.
- Ehh.. Wiesz, że ja nie potrafię – westchnął słuchawkowy. Odezwała się duma ognistego szamana… - A wy? Co zrobicie? – spytał stojącą obok Meene.
- Nie wiem. Myślę, że znajdziemy sobie jakiś domek i stworzymy nową drużynę. Co wy na to chłopaki?
         John i Lyserg  pokiwali potakująco głowami.
- Jeszcze raz wielkie dzięki. Nie wiem co byśmy zrobili, gdyby nie wy… - powiedział Hao ze wzruszeniem patrząc na X-laws – Naprawdę żałuję, że zabiłem twoich rodziców, Lyserg…
- W porządku. Jestem pewien, że rodzice nie chcieliby żebym żył nienawiścią. Przeprosiny przyjęte.
         Uścisnęli sobie dłonie. Zielonowłosy popatrzył na starszego Asakurę. Jeszcze kilka dni temu nienawidził go z całego serca, a dziś… A dziś mógłby go już nazwać przyjacielem…

♥♥♥

Dwoje młodych ludzi. Dwóch braci. Najwięksi wrogowie naprzeciw siebie… Patrzą sobie w oczy… I nagle jednocześnie wyciągają do siebie prawe ręce. Wymieniają uścisk dłoni. A jedna z nich w czerwono-czarnej rękawicy z gwiazdą…
- Kino! – krzyknął Yohmei. – Kino! Co się stało?
         Przytrzymał żonę, w ostatniej chwili ratując ją przed upadkiem. Kobieta powiedziała nieco nieobecnym głosem:
- Yoh… Musimy działać. Miałam wizję. Może jeszcze nie jest za późno…

Dotrwaliście do końca? To mój najdłuższy rozdział w karierze ^^ Wiem, że sztuczny i w ogóle fe...
Teraz jeszcze obrazki:
Postanowiłam dać pół na pół, więc cieszcie się Amkiem i Elizą:
http://browse.deviantart.com/?qh=&section=&global=1&q=e+stands+for+elisa#/d2h9w7h

http://browse.deviantart.com/?qh=&section=&global=1&q=eliza+faust&offset=120#/d2uf0d5




http://liedeke.deviantart.com/art/another-amidamaru-chibi-139202775




I to tyle :) Ankiety nie daję, bo mam pewne plany ^^
Pozdrawiam :*
Dobranoc ^^

13 komentarzy:

  1. Niee!!! Skasował mi się komentarz, a tyle go pisałam!! Q.Q
    I muszę od nowa...:/
    Od czego tu zacząć? A, tak...
    Lyserg!! Niech no ja Cię przytulę! Jestem z Ciebie dumna! :D
    Marco już myślał, że mu się udało, a tu masz. Lyserg przejrzał na oczy i zrozumiał, że nie można żyć nienawiścią. Zdobyłeś uznanie w moich oczach. :)

    I pelerynka wróciła na swoje miejsce. :D Może nie przepadam za bardzo za nią, ale to lepsze niż ten strój lokaja...fuu

    Wiesz, że kocham tych bliźniaków? Dobra, wiem, że wiesz.^^ Mogłabym czytać o nich całymi dniami. *.*
    A Tobie świetnie wychodzą notki z nimi^^

    Ja też życzę Johnowi i Meene wszystkiego najlepszego. Zasługują na to, po tym co przeżyli w tej białej mafii(skąd ja to znam?XD)

    Niepodoba mi się ta końcówka. Jeśli oni coś zrobią braciom, to nawet studnia Marco im nie pomoże. Grrr...Nie wiem, kogo niecierpię bardziej, Marco czy dziadków bliźniaków? :/

    Ty mi mówisz, że rozdział Ci nie wyszedł? Z której strony? Moim zdaniem bardzo wyszedł. Jest świetny.:D

    Dobra, kończę, bo oczy mi się zamykają. Dobranoc i czekam z utęsknieniem na kolejną notkę ^^

    PS. Obrazki są cudowne. ;)

    Kasumi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsza!!
      choć tym razem się nie dziwię :D

      Kasumi

      Usuń
  2. Jak ci nie wyszedł jak wyszedł?! ;d
    A Yoh dostał czarny płaszczyk, może to nie peleryna,ale zawsze coś <3
    Przepraszam,że wczoraj przerwałam naszą rozmowę,ale musiałam iść spać,bo na 5 pobudkę miałam >.< Rozmawiałabym pewnie z tobą do północy ;3
    Rozdział cudny jak mówiłam na wstępie.A i dziękuję za dedyk(tutaj wstaw zacieszony emotikon z gg). Ale na serio nasze rozmowy nadają się do Trudnych Spraw XD
    A czy będę mogła wrzucić marco(on nie zasługuje na duże"M" cały czas) do szamba?Ale to nie takie zwykłe szambo>.< Jest to wspólne szambo 6-ciu wieżowców, które mają 10 pięter :D

    Tak obrazki śliczne, widzę że Amek powraca do formy po Halloween xD
    Pozdrawiam Natisha :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, nie ma sprawy ^^ Wszystkie formy znęcania się nad Marco dozwolone ;) Mam tak zapisane w kontrakcie ^^ Chociaż proponowałabym jeszcze dolanie tam tej dziwnej wody z kosmitami xD
      Co do płaszcza - to jest to raczej coś w stylu czarnego wdzianka Willa, więc pelerynką też można to nazwać xD
      Amek już jest wystarczająco rozbudzony ;) Nawet przesyła pozdrowienia:
      Amidamaru: Cześć! *macha łapką*
      Buziaki i do gg ;)

      Usuń
  3. O Asakurach mogę czytać cały czas<33 Robię teraz cosplay Elizy^^
    Za dwa miesiące powinny być zdjęcia:)
    Znasz jeszcze jakieś blogi o Shaman king?<33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohayo!
      Czy znam? Cóż, wystarczy popatrzeć na listę linków xD
      PS: Witamy na blogu ^^

      Usuń
  4. Te obrazki są niesamowite c;

    OdpowiedzUsuń
  5. Jupi! jaka fajna notka :D Fe? i sztuczna? co ty opowiadasz? jest super! trzymała w napięciu i wgl ciekawy rozwój wydarzeń! pocałunek...*.* (ech u mnie to jeszcze trochę z pocałunkiem -.- ) Śliczne obrazki! Ach Eliza.. boże jak ich kocham Fausta i Elize ich miłość napawa mnie nadzieją w rodzaj męski ^^ Dobrze ze hao jest w końcu wolny! niech żyje pełnią życia :D POZDRAWIAM!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka!
    Lyserg! Jak ja Cię kocham moje ty słoneczko,wróciłeś do domu i nie chcesz zabić mi już Haosia...*zaciesz* No chodź, dam Ci uścisk niedźwiadka za to, że się tak dobrze spisałeś ;)
    Yohao! Nieźle mnie przestraszyłaś z tą Jeanne, ale Lys uratował sytuację ;) Oh, Kino miała wizję.. Chwila, jakie powstrzymać?! Asakura twins are forever, w końcu, a ona chce ich rozdzielić?! Oszalała?! Ale z drugiej strony, są dwie możliwości: albo Hao po stronie Yoh, albo Yoh po stronie Hao... Ale i tak: Czy ona oszalała?! Niech tylko spróbuje, a pozna moc Ashity, córki Ateny i Posejdona, władczyni Mórz i Oceanów oraz... Yyy..., zapędziłam się...
    Genki de, sayounara!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ty mówisz, że nie umiesz pisać komentarzy?
      Dziewczyno, jak Ty nie umiesz pisać komentarzy to ja nie jestem Asakuroholiczką! (A wszyscy dobrze wiemy, że nią jestem :D)
      Normalnie nie wiem co mam powiedzieć. Strasznie mi miło, że się podoba ^^ Cieszę się, że udało mi się kogoś utrzymać w napięciu xD
      Ashito! Jak widzę rzeczywiście lepiej z Tobą nie zadzierać :D Ale nie grozisz mi tylko dziadkom Asakura, więc luzik ^^
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  7. oł yeah!XD dajesz, JohnXD dziołcha, żebyś Ty widziała, z jakim bananem na twarzy czytałam ten rozdział;D tylko gomen, że tak późno, nie znalazłam powiadomienia, a i laptopa w domu nie odpalałam za często...
    dobra, ale wróćmy do Johna^o^ ej John, ty głuptasie... jak mógł pomyśleć, że Meene mogłaby woleć jakiegoś debilnego inspektora od niego?;P myślę, że w trójkę stworzą super drużynę;) a tak w ogóle to mogliby adoptować Lyserga i byłoby gitXD
    Lyserg, no właśnie... jestem z ciebie dumna, chłopie;) wreszcie mądra, samodzielna decyzja, bez Marco robiącego papkę z mózgu... a najważniejsze, że jemu też to wyjdzie na dobre:) życie w nienawiści i żądzy zemsty jest do bani... a poza tym gdzieś czytałam, że to naukowo udowodnione, że ludzie, którzy chętniej wybaczają, żyją dłużej;D
    ach, no i bliźniacy...^o^ ja chcę więcej takich asakurzastych momentów^o^ i żeby Hao jeszcze przestał zachowywać się jak idiota i pozwolił dowiedzieć się światu, jakimi są wspaniałymi braćmi:) myślę, że nasza szalona gromadka nie bedzie miała nic przeciwko niemu;) może na początku niektórzy trochę pozrzędzą, ale i tak skończy się na grupowym uścisku;D oni mają zbyt nierówno pod sufitem, żeby się z nim nie pogodzićXD
    zaniepokoiła mnie tylko trochę końcówka, mam nadzieję, że dziadkowie bliźniaków nie wpadną na jakiś głupi pomysł... a w razie czego liczę na to, że Keiko zareaguje;D
    rozdział mi się bardzo podobał:):) buziaczki i czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zabierałam się kilka razy za przeczytanie tego rozdziału i wreszcie przebrnęłam. XD
    Rozłam w X-Laws? Marco chyba źle to zniesie, ale cóż. Niech cierpi za znęcanie się nad Haosiem~! >:DD
    Lyserg wreszcie mu wybaczył. To było piękne. ;_; Tak w ogóle zawsze mnie denerwowało, że on zawsze reagował na samo wspomnienie Asakury jak psychol (chodzi mi o anime). Ja rozumiem, że zabił mu rodziców, ale jego reakcje doprowadzały mnie do nieopanowanego śmiechu. XDD
    Aliza z akwareli - śliczna. *-*
    Btw. Przepraszam, że tak późno, ale wcześniej nie miałam czasu. ;_;

    OdpowiedzUsuń

Zakaz używania wulgaryzmów!
Przyjmuję tylko konstruktywną krytykę! Komentarze typu "Żaal..." etc będą kasowane w trybie natychmiastowym.