Dawno, dawno temu...
A właściwie to nie tak dawno, tylko w obecnych czasach żyła sobie pewna dziewczyna. Mieszkała ona na południu Polski i pragnęła zadowolić wszystkich. Uznała więc, że skoro nauczyciele dali jej propozycję udziału w olimpiadzie przedmiotowej (a konkretnie sześciu) to grzech byłoby odmówić... I tak dziewczyna ta otrzymała tony papierzysk do przerobienia z polskiego, matmy, biologii, geografii, historii i angielskiego. W ten oto sposób zyskując dodatkowe zajęcie na wolny czas... I zarazem tracąc czas na przepisywanie =.=
Tak.. Niestety.. Wielkie gomen! Nie chciałam, żeby rozdział był tak późno T.T Ale to wszystko przez te olimpiady.. Mam nadzieję, że nie gniewacie się na mnie aż tak... Obiecuję, że nie zejdę poniżej notki na tydzień, jednak na czas listopada, pojawienie się więcej niż 1 będzie raczej mało prawdopodobne..
GOMEN!
Dobra, nie będę się rozpisywać. Rozdział nieco krótszy, ale nie chciałam mieszać ze sobą wątków. Zapraszam do czytania i dedykuję go Kas i Nat, które chciały mi z powodu tej notki wytoczyć sądowy proces ^^
21. Gdy śmierć czai się tuż za rogiem...
Wtem, tuż przed nim pojawił się Yoh. Hao, z jeszcze
większym przerażeniem patrzył jak piekielnie ostre guan-dao z ogromną mocą
uderza w niczym nieosłonięty bok jego brata. Słuchawkowy wydał z siebie ostatni
okrzyk i osunął na ziemię, tuż przed zszokowanym władcą płomieni. Z głębokiej
rany wypływała krew.
- Nie… Yoh… To niemożliwe… - szepnął, patrząc jak
brat z każdą chwilą staje się coraz bledszy.
Świadomość
tego, co się właśnie stało, sprawiła, że Ren uwolnił się spod władzy Yohkena. W
stanie totalnego osłupienia opadł na kolona obok leżącego w kałuży czerwonego
płynu przyjaciela.
- Yoh… - wypowiedział cicho Chińczyk.
Ognisty
szaman nie mógł w to uwierzyć. Czuł jakby cały świat mu się zawalił. Delikatnie
pogłaskał brata po policzku. Przypadkowo dotknął też jego szyi. I wtedy to
wyczuł. Puls. Co prawda bardzo słaby… Ale jednak! Gorączkowo zaczął myśleć nad
jakimkolwiek rozwiązaniem.
- Co robić, co…? - pytał sam siebie, usilnie
próbując coś wymyślić. Do głowy przyszło mu tylko jedno, dosyć niebezpieczne
wyjście. Choć nigdy dotąd nie próbował tego robić na kimś innym niż on sam,
czuł, że to jedyny sposób. Niestety, do tego potrzebował foryoku. Dużo foryoku.
Spojrzał na zebranych dookoła przyjaciół oraz, ku jego zdumieniu, również
dziadków Yoh.
Wszyscy
stali jak sparaliżowani i ze strachem spoglądali na martwe, według ich opinii,
ciało chłopaka. Byli zbyt wstrząśnięci,
by cokolwiek powiedzieć. Tylko patrzyli, co jakiś czas rzucając okiem na
ognistego szamana.
- Oddajcie mi swoje foryoku! Szybko! – zawołał do
nich długowłosy błagalnym tonem.
Jednak nikt zdawał się nie zwracać na ową prośbę
uwagi. Pierwszy z szoku otrząsnął się Yohmei.
- Nie licz na to, Hao – rzekł z nieukrywaną
nienawiścią.
- Ale ja chcę…
- Nie! – przerwał mu senior rodu. – Wiem, do czego
dążyłeś. Zadowolony..?!
- Ale…
- Żadnych ale! – krzyknął dziadek.
Zrozpaczony
Hao miał teraz ochotę spalić Yohmeia na popiół. Albo na coś jeszcze
drobniejszego. Czy oni nie zechcą go nawet wysłuchać?!
- Wysłuchajcie mnie! Yoh jeszcze żyje! A ja mogę go
ocalić, jednak do tego potrzebuję waszego foryoku! Zaufajcie mi! Chociaż teraz!
- Czemu chcesz go ocalić…? – spytał podejrzliwie
Horo.
Asakura
bezradny patrzył na przyjaciół brata, którzy nie ruszali się nawet na
centymetr. I co on ma teraz zrobić…? Czuł wyraźnie i widział, że z każdą
sekundą Yoh słabnie. I nagle poczuł przypływ energii. Zaskoczony zaczął szukać wzrokiem osoby,
która mu pomogła. I wtedy natrafił na trzy znajome sylwetki w białych
mundurach.
- John! Meene! Lyserg!
Wszyscy
obejrzeli się na trójkę X-laws, stojących nieco na uboczu. Był to dla nich
zapewne niespodziewany widok. Jednak w jeszcze większy szok wprawiły ich słowa
Denbata, skierowane do obecnych na miejscu szamanów:
- Na co czekacie?! Chcecie, żeby ten chłopak
umarł?! Róbcie co każe Hao!
Asakura
ze wzruszeniem patrzył na trójkę byłych członków białej mafii. Czuł napływ mocy
szamańskiej, ale wciąż było jej o wiele za mało. Do czynności, którą zamierzał
wykonać, potrzebował co najmniej 60.000 Foryoku, a na razie miał może tylko
nieco ponad 20.000.
- Szybko! On z każdą chwilą słabnie! Jeśli nie
chcecie, żeby zginął, zaufajcie mi! – zawołał ognisty szaman. Widząc niezdecydowanie,
dodał zwracając się z wyrzutem do starszych państwa Asakurów – Wolicie, żeby
zginął wasz wnuk, niż żebym ja go uratował?!
- My… - zaczął Yohmei, ale przerwał mu Ren.
- Uratujesz go…? – zapytał patrząc błagalnie na
Hao. Mimo, że podczas ataku nie wiedział, co robi, fakt, że to on zadał cios,
okropnie go bolał.
- Tak – odparł pewnie długowłosy, choć tak naprawdę
w głębi ducha nie był do końca przekonany.
- Zaufajmy mu – powiedział Tao. Po kilku sekundach
słowa te dotarły chyba do przyjaciół, bo władca płomieni poczuł napływ foryoku.
Jeszcze chwila, a miał już pewność. Był gotowy.
Wywołał
na swojej dłoni średniej wielkości ogienek i, szepcząc jakieś starojapońskie
zaklęcia, ostrożnie zbliżył go do krwawiącej rany. Płomienie przedostały się na
odsłonięty bok Yoh, zmieniając kolor na ciemnoczerwony. Chłopak nie przestawał
ani na moment wymawiać tajemniczych formułek i skupiał się coraz bardziej na
swoim zadaniu, które nie było wcale proste. Całą uwagę poświęcił jednemu celowi
– uratowaniu brata. Wiedział, że stracił dużo czasu, lecz mimo to działał
powoli. Zbytni pośpiech mógłby mieć fatalne skutki… Z czasem, wypowiadając
kolejne zdania, wpadł w trans.
♥♥♥
- To będzie razem 32 dolary – oświadczył Radim,
wbijając cenę na kasie fiskalnej.
- Trzydzieści dwa? Czy ja się przesłyszałam? Manta!
- Tak, Anno?
- Czy kupiliśmy coś spoza listy?
- Nie… - odpowiedział nieco przestraszony chłopak,
przebiegając wzrokiem po niewielkiej karteczce z zapisanymi niezbędnymi
produktami.
- I ile powinniśmy zapłacić…?
- Według listy, dwadzieścia osiem dolarów – odparł szybko
jasnowłosy.
- No właśnie – blondynka zwróciła się ponownie do
kasjera. – Dwadzieścia osiem. Czemu więc mówisz mi tu o trzydziestu dwóch?!
- To przez ser, pani Anno. Podrożał o cztery dolary…
- wyjąkał członek rady.
- Guzik mnie to obchodzi! Dwa dni temu kosztował 13
dolarów i tej ceny mam zamiar się trzymać!
- Ale…
- ŻADNYCH ALE!
- Wie pani co, pani Anno… Przypomniałem sobie, że ta
podwyższona cena to był… tylko taki chwyt reklamowy… i … pierwsza osoba, która
zwróci uwagę na cenę, dostaje kilogram gratis – wybrnął z niezręcznej sytuacji
brunet.
- Widzę, że się rozumiemy – skwitowała dziewczyna i
podała sprzedawcy wyliczoną kwotę.
Następnie, przyjemność niesienia siatek zostawiając
Mancie, udała się w kierunku wyjścia. Wychodząc ze sklepu, ich uwagę
przyciągnęła całkiem spora grupka szamanów zebranych pod jednym z domków.
Wszyscy wyglądali na bardzo przejętych. Ich twarze oświetlał jakiś czerwony
blask. A tłumek gapiów nieustannie się zwiększał.
- Co tam się dzieje Anno? – spytał Manta.
- Nie wiem. Ale nie wygląda mi to dobrze… - odparła
blondynka.
- Chodźmy!
Pobiegli
w kierunku zgromadzenia. Blondynkę uderzył fakt, że większość tłumu stanowiła
nasza, niezbyt w tej chwili wesoła, gromadka. Przyspieszyła. To, co ukazało się
jej oczom, zupełnie ją sparaliżowało. Na ziemi, w kałuży krwi leżał Yoh, a nad
nim pochylał się Hao, który wyglądał jak w jakimś transie. Najstraszniejsze
były jednak ciemnoszkarłatne płomienie obejmujące ciało jej narzeczonego.
- Zostaw go! – krzyknęła, jednak Asakura zdawał się
jej nie słyszeć. Ryu położył palec na ustach, pokazując jej żeby się nie
odzywała. Nie rozumiała, dlaczego wszyscy zachowują się tak dziwnie. Czemu nie
próbują ratować Yoh? Dlaczego stoją bezczynnie?!
Wymijając
Horo, który stanął jej na drodze, podbiegła do długowłosego, chwyciła go za
połę płaszcza i pociągnęła. To wystarczyło, aby Hao stracił koncentrację. Wściekły
odwrócił głowę w stronę dziewczyny.
- Jak możesz?! – krzyknęła, nie zważając na gniew w
oczach ognistego szamana. – On… On ci ufał! – nie potrafiła zapanować nad
emocjami.
- Anno! Ja próbuję go uratować! – spojrzał na
chwilę na Yoh, którego rana, mimo iż wciąż bardzo groźna, została już dobrze
oczyszczona przez lecznicze płomienie. Widział jednak, że przerwanie zabiegu
nie było dobrym pomysłem, bo bok słuchawkowego zaczął krwawić jeszcze obficiej.
- Zaufaj mi! Błagam!
- Ale…
- CHCESZ, ŻEBY UMARŁ?! – krzyknął Hao ze łzami w
oczach.
- Nie, ale…
Położył
dłonie na jej nadgarstkach i popatrzył jej głęboko w oczy. Szepnął cicho, tak,
że tylko ona słyszała:
- Anno, mi naprawdę zależy na Yoh. Pozwól mi go
uratować.
Kyoyama
spojrzała na szatyna. Zobaczyła ból w jego oczach, identyczny z jej własnym.
Skinęła lekko głową. Chłopak odwrócił się w kierunku brata. Ona usiadła za nim
i zacisnęła dłoń na fragmencie jego czarnej peleryny. Zupełnie jakby chciała
się uczepić ostatniej nadziei…
Tymczasem
płomienie ponownie pokryły ciało młodszego Asakury, z czasem przybierając
karminowy, a następnie purpurowy kolor. Rytuał z powodu przerwy musiał teraz
trwać dłużej. Hao miał tylko nadzieję, że starczy mu czasu…
Po
jakichś sześciu minutach ogień po raz ostatni zabłysnął błękitnym światłem i
zniknął. Starszy z bliźniaków ocknął się z transu i spojrzał na, zabrudzony
nieco zaschniętą krwią, bok brata. Oprócz czerwonawego nalotu, po ranie nie
było ani śladu. Chłopak troskliwie pogłaskał Yoh po głowie, z radością
stwierdzając, że słuchawkowy oddycha spokojnie. Zaraz potem jednak zakręciło mu
się w głowie z ogromnego zmęczenia. Zabieg wymagał mnóstwa mocy, a Hao nie
pozostawił sobie nawet grama foryoku. Wyczerpany, upadł na ziemię, wciąż
jeszcze trzymając dłoń na chłodnym ramieniu brata.
♥♥♥
Otworzył
oczy. Spodziewał się ujrzeć pustkę, czuć ogromny ból, jednak nic takiego się
nie stało. Rozejrzał się. Zdawało mu się, że rozpoznaje to miejsce.
- Czy to już jest koniec…? – zapytał sam siebie.
Znajdował
się w pomieszczeniu, łudząco podobnym do jego sypialni w Patch. Ale skąd on się
tu wziął…? Co się stało…?
Wtedy,
wydarzenia sprzed kilku godzin uderzyły w niego jak grom z jasnego nieba. Widok
Rena atakującego Hao z jakąś nadludzką siłą, ten strach, gdy zdał sobie sprawę,
że jeszcze chwila, a straci brata na zawsze… Dobrze wiedział, że nie potrafiłby
żyć z tą stratą. A potem pamiętał już tylko ból, którego o dziwo teraz wcale
nie czuł. Spojrzał na miejsce, w którym spodziewał się zobaczyć ranę po ciosie
guan-dao. Ale żadnej rany tam nie było. Czy to znaczy, że on już nie żyje…?
Przecież to niemożliwe, by takie obrażenie zagoiło się tak szybko. Tak więc to
jest to tak zwane „życie po życiu”?
- Szczerze mówiąc, nie widzę różnicy…
Wstał
i podszedł do drzwi prowadzących na korytarz. Miał zamiar iść do kuchni i coś
zjeść, jednak usłyszał znajomy głos. Głos dziadka dobiegający z sąsiedniego
pokoju. Zaciekawiony podkradł się bliżej, aby lepiej słyszeć.
- To jeszcze raz. Zacznijmy od początku. Ren…?
- Gdy uwięzili nas X-laws, Hao tam był.
Prawdopodobnie spędził ten cały czas w jednej celi z Yoh.
- Silva…? – senior rodu zwrócił się do siedzącego naprzeciwko
członka rady. Najwidoczniej odbywało się jakieś zabranie. Starając się nie
zwrócić niczyjej uwagi, słuchawkowy szaman zajrzał do środka. Zobaczył tam
dziadków, rodzeństwo Tao, Silvę, Fausta oraz Ryu. Właśnie odezwał się członek
rady:
- Widziałem dwie postacie w czarnych pelerynach.
Chciałem się czegoś o nich dowiedzieć, ale uciekły i zniknęły w OGNIU. Przez
chwilę miałem wrażenie, że jedną z nich był Hao. Potem dostałem na to dowód,
który zresztą sami widzieliście.
- A kim mogła być druga postać w czerni…?
- To nie mógł być mistrz Yoh! Przecież sam Silva
mówił o czarnej pelerynie, a mistrz takiej nie posiadał – odpowiedział szybko
Ryu.
- Dobra, nieważne. W każdym razie, pytanie
pozostaje jedno. Dlaczego Yoh rzucił się w obronie Hao…?
- I dlaczego Hao uratował Yoh – dodał Faust.
- Właśnie… - odezwała się milcząca dotąd Jun.
- Dla własnych celów. To pewne. Obawiam się, że
przepowiednia dotycząca rodziny Asakura zaczęła się spełniać – zasmucił się
Yohmei, patrząc w ziemię.
- Jaka przepowiednia? – zainteresował się Silva.
- Mówiąca, że jeden z Asakurów stanie po stronie
Hao i sprawi, że stanie się on jeszcze potężniejszy – powiedziała, jak zwykle
tajemniczym głosem Kino.
- A jak właściwie się teraz czuje Hao? –
motocyklista zwrócił się do nekromanty.
- Nadal nie rozumiem, dlaczego Anna zażądała, by go
tu przenieść… - mruknął niezadowolony dziadek.
- Zbadałem go, jednak nie wydaje mi się, że to coś
groźnego. Po prostu utracił całe foryoku. Zapewne jest nadal nieprzytomny.
„Hao
tu jest? To ja żyję? Co mu się stało? Co się dzieje?” – pytania kołatały w
głowie Yoh. Już chciał odsunąć się od drzwi, gdy usłyszał głos seniora rodu:
- Moim zdaniem mamy teraz okazję, którą należy
wykorzystać. Raz na zawsze pokonamy Hao.
To
była kropla, która przelała czarę. Wściekły Yoh wparował do „pomieszczenia
obrad” i z nienawiścią w oczach stanął tuż przed zaskoczonym Yohmeiem. Z
zaciśniętymi zębami wypowiedział:
- NIKT. NIE. MA. PRAWA. KRZYWDZIĆ. MOJEGO. BRATA.
I to tyle. Jeśli ktoś jeszcze ma ochotę zabić Yohmeia, to zapisy u Kasumi lub u Hao ^^
A teraz jeszcze obiecane obrazki :D
"Smutno, ale uroczo" - wiem, wiem.. Wyszło że sam Haoś.. Moja wina, że obrazki z nim pasują do tematu..?
Oraz, coś specjalnego - nieco spóźnione - WSZYSTKIEGO NAAAJ :D Dla Feliksa, czyli Polski z Hetalii ^^
Bye! Ankiety nie robię, bo mam pomysł *.*
Tak. Lista ochotników otwarta, chętnych zapraszam do zgłaszania się. XD
OdpowiedzUsuńTy wiesz, co sądzę o Yohmei'u, więc nie będę się wypowiadać...
Wiedziałam! Wiedziałam, że to zrobisz! Masz szczęście, że Yoh żyje...
Chciałabym zobaczyć minę ludzi, gdy pojawili się John, Meene i Lyserg.:d (choć i tak nie może ona konkurować z miną WillaXD)
Biedny Radim. Chłop prowadzi spokojny, legalny interes, próbuje zarobić na swoje utrzymanie, a tu zjawia się taka Anna i musi oddać jej za darmo kilogram sera.(za 53 zł.)..XD
Zważając na sytuację, Anna powinna wyjaśnić innym sytuację. Rozumiem, że obiecała Yoh, iż nikomu nic nie powie, ale okoliczności są jakie są.
Mniejsza. Mam nadzieję, że Yoh przemówi im do rozumu, a przy okazji pozbędzie się jednego, starego...dobra, już się uspokajam.^^
Rozdział mi się podobał.^^ A ty jak zawsze narzekałaś.:P
Czekam z niecierpliwością na kolekny rozdział.
Bye! :D
Kasumi
PS. Obrazki są śliczne *.*
A i jeszcze jedno. Dzięki za dedyk! :D Masz szczęście, że nie skonczyliśmy tego procesu ^^
UsuńOjej dedyk za proces sądowy :D <3
OdpowiedzUsuńKasumi!Zapisuję się na to ^.^
Tak Anna powinna wyjaśnić sytuację ;S
A ja uważam,że ser w Patch jest za drogi! Król Duchów powinien im dawać jakąś działkę,a nie sam zgarniać i kazać im na siebie zarabiać xD
Kas wspomniała o minie Willa czy to chodzi o tą literówkę? XD
Obrazki są słłłłiiitta$$$$ne <3333333
A ja wiem czemu nie było Yoh na tych obrazkach. Bo on zawsze się uśmiecha (no oprócz dziwnych momentów naszej rozmowy xD) Musimy pomyśleć nad założeniem tego bloga do melodramato-komedii(nowa kategoria xd)
Całuję i pozdrawiam!!
A i szybko ma być rozdział,bo z Kasumi znów wytoczymy proces!! :D
Bay!! <3
Natisha <3
Kasumi, wchodzę w to!
OdpowiedzUsuńYohao, w końcu notka! *zaciesz z gg* W sumie temat obrazków pasuje do notki. Uroczo, ze bracia chronią siebie nawzajem, smutno, bo MÓJ BIEDNY YOHŚ PRAWIE UMARŁ!!! Co nie zmienia faktu, że to było takie sweeeet. Nie piszę długiego komentarza, bo zawierał by tylko rzeczy, które mam zamiar zrobić Yohmeiowii (a których osoby o słabym sercu nie powinny czytać) oraz "inteligentni" panowie zakładający kanalizacje przecięli mi kable telefoniczne i nie mam internetu... (jestem w bibliotece) Więc w skrócie : notka super, next szybko, zabić Yohmei.
Genki de,
Ashita
oł yeah! dajesz, John!XD myślę, że powinni o nim nakręcić oddzielne anime;D "Super John" brzmi nieźle, nie sądzisz?XD w końcu znowu to John uratował sytuację;D aż się boję myśleć, co by było, gdyby się tam z Meene i Lysergiem nie zjawili... to znaczy bałabym się raczej o Ciebie, bo wiesz, że Spokoyoh nie lubi, jak się uśmierca bliźniaków>)
OdpowiedzUsuńgrupa dyskusyjna to naprawdę na wyżyny dedukcji się wznosi== jakże niezmiernie trudno jest skojarzyć ten ogrom skomplikowanych i zawiłych faktów i wyciągnąć szalenie wyrafinowany wniosek, że bliźniacy się pogodzili... (aż mi kicia głęboko westchnęła na poduszceXD) dobrze, że Ren też w porę ruszył tyłek... w sumie jemu to trochę współczuję - budzisz się z opętania i okazuje się, że prawie zabiłeś przyjaciela== nie ma co, dziadkowie bliźniaków przeszli samych siebie>< tak nawiasem mówiąc, w którym miejscu zdania "jeden z Asakurów stanie po stronie Hao i sprawi, że stanie się on jeszcze potężniejszy" jest mowa o tym, że ów Asakura będzie wraz z Hao czynił zło? ba ja tu chyba czegoś nie łapię...
haha, Anna jest po prostu jedynaXD ale słusznie, bo zdziercy z tych Patchowców;P
kocham Yoh za to wejście;D to znaczy kocham go i bez tego, ale mniejsza;D
mam nadzieję, że wreszcie Yoh wszystko wszystkim wyjaśni i już nie będzie najmniejszych wątpliwości co do relacji między braćmi. najwyższy czas^^'
rozdział genialny jak zwykle:) buziaczki i z niecierpliwością czekam na next:)
ach, moje olimpiady w III gimnazjum... rozumiem Twój ból^^'' trzymam kciuki;)
O rany biedny yoh ! :( i ren, no ja bym zabiła na miejscu dziada! więc się zapisuję do jego likwidacji ^^ (no bez urazy)Hao forever *.* jest boski i jego moce są boskie i jego miłość do brata pełna determinacji też boska! :3 Wkroczenie byłych X- laws w samą porę! :( bo joh byłby zginął. akcja w sklepie niesamowita normalnie jak w mandze czy coś od razu wyobraziłam sobie taka scenę ^^ Anna rządzi.. :D Obrazki przecudowne! a najlepsze... POLSKA :****** boże jaki śliczny..czy mogę użyczyć obrazka nr 1 ? może się przydać :) i dzieki ,że coś z związku z nim wstawiłaś :*
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowa notkę :)
OdpowiedzUsuńHejka!!!
OdpowiedzUsuńWiesz u mnie dość słabo z dostępem do internetu ... (Było trzeba nie rozwalać sali kinowej z chłopakami i udawać że jest się wampirem xD , więc sama rozumiesz ... )więc nie spodziewaj się wielu komentarzy z mojej strony. Notka świetna = wiadomość dla yohmeia (nie zasługuje na pisanie z dużej litery )=
- Już nie żyjesz stary dziadu !!!!!! Pozdrawiam Kasumi chętnie pomogę zabić starego dziada jeszcze przy okazji moge żelazną puszkę ....Rozdzialik fajny , nawet nie wiedziałam że mój Yohoś może się tak wkurzyć ale w zabijaniu yohmeia mu pomogę ... Co do ciebie Yohao ciesze się że nie pomijasz Yoh, bo na wielu blogach można teraz czytać że wywyższają hao a yoh stawiają na drugim planie. (osobiście uważam że królem szamanów powinien zostać mój kochany Yohoś *przytul się Yohoś* ale Hao jego doratcą * haoś you the best *
Spoko Yohao tylko nie schodź poniżej notki na tydzień. Tak przy okazji ... jesteś świetna
^^ Specjalne pozdro dla Yoh ^^^
JEN - MOJA KUZYNKA NIENAWIDZI TEGO IMIENIA I UPARCIE KARZE MI PISAĆ &ROSE&
KIEDY NASTĘPNA NOTKA ~????????????/
OdpowiedzUsuń~~~~LILIANNA ~~~~
podbijam pytanie;D
OdpowiedzUsuńGOMEN T.T
Usuń"Sezon olimpiad" kończę w piątek! Obiecuję, że będzie wtedy notka! Jak nie będzie to.... yyy... możecie mnie wrzucić do studni razem z Marco i Yohmeiem! T.T
Ehhhhhh trzymam Cię za słowo bo w studni będzie ciasno...
OdpowiedzUsuńewentualnie wrzuci się Marco do piekarnika, to będziesz miała trochę więcej miejscaXD
OdpowiedzUsuńtaaa spokoyoh niezły pomysł Jen
OdpowiedzUsuńCześć! Nominowałem Cię do Liebster Award. Więcej informacji na http://swiat-miedzy-swiatami.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTo było świetne~! ;_;
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że nie zdąży go uratować. Ale to przecież Hao i ten jego dar przekonywania. XD
A dziadki jak zwykle wszystko kojarzą na opak. -.- Zaczyna się tworzyć coraz ciekawsza historia. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się dobrze(tylko nie za szybko XD).