Kilka słów o blogu + regulamin

Blog przedstawia moją wersję wydarzeń w anime Shaman King ("Król Szamanów") poczynając od trzeciej rundy.

Obecnie blog uznać można za zakończony. Oficjalne zakończenie ma miejsce w rozdziale 37. Pozostałe uznać można za dodatkowe. Nie mają one większego wpływu na fabułę.

poniedziałek, 5 listopada 2012

20. "Na powkurzanie brata nigdy nie braknie sił, czyli o sposobach okazywania sobie braterskiej miłości"


Bonsoir!
Co tam? Mam nadzieję, że wszystko gra :D Ja mam ostatnio trochę zbyt dużą głupawkę ;D
Nie będę się więc rozpisywać xD 
Kyaa! Ale jestem dumna z siebie - to chyba najszybciej napisana 5 stron Worda w historii.. Tak, dobrze słyszycie, przed Wami kolejny długi rozdział ;)
Co do tytułu, to muszę po części oddać honor mojej "korektorce", Kasumi ^^ Dzięki za wsparcie :D
W tym rozdziale musiałam wykorzystać motyw "Zwiadowców" - mojej ukochanej książki, z której pochodz mój kochany Will! Willuś! Przywitaj się!
Will: Dobry wieczór wszystkim! *macha energicznie łapką*
Hao: Opanuj się... Jesteśmy na wizji...
W: =.=
Sorry, oni tak zawsze xD (Prawda Nat? Prawda Kasumi? :D)
Pod koniec rozdziału czekają tym na Was razem obrazki autorstwa Lenny Lover oraz kilka innych, wybranych spośród moich ulubionych ;D
Dedyk dla wszystkich, przy których dostaję głupawki (one już wiedzą o kogo chodzi :D)



20. "Na powkurzanie brata nigdy nie braknie sił, czyli o sposobach okazywania sobie braterskiej miłości"

Z Johnem, Meene i Lysergiem rozstali się na skraju Patch. Widok trójki X-laws w towarzystwie dwóch zakapturzonych postaci mógłby wzbudzić niepotrzebną sensację, toteż uznali, że lepiej dla wszystkich będzie podróżować osobno.
         Bliźniacy starali się iść bocznymi dróżkami. Hao czuł się już dużo lepiej, a jego foryoku zaczynało się szybko regenerować. Nie wiedział jednak, że znaczący wpływ na to miała bliska obecność Yoh. Przy nim długowłosy czuł się bezpiecznie. Był szczęśliwy.
Szli w milczeniu, jednak cisza im nie przeszkadzała. Znajdowali się teraz w wąskiej uliczce, będącej odnogą głównej alei w Patch. W miarę, jak zbliżali się do względnie „otwartej” przestrzeni, ognisty szaman robił się coraz bardziej nerwowy. A jeśli ktoś ich rozpozna? Przecież wszyscy tutaj go nienawidzą… I jak w takim przypadku odniosą się do jego brata, gdy zobaczą, że się z nim pogodził…?
         Te rozmyślania przerwały nagle słowa młodszego Asakury, który zatrzymał się w cieniu, obok jakiegoś kontenera.
- Hao… Wiem, że obiecałem ci, że nie powiem o tobie moim przyjaciołom…
         Na dźwięk swojego imienia, władca płomieni natychmiast odwrócił się w kierunku bliźniaka.
- Ćśś! Jeszcze cię ktoś usłyszy…
- Ale, żeby ciebie ratować musiałem znowu opuścić dom – wielbiciel cheeseburgerów udawał, że nie dosłyszał upomnienia – i tym razem Anna nie była taka łaskawa…
- Powiedziałeś jej?!
- Przepraszam cię… Musiałem…
- Ehh… Właściwie to mogłem się spodziewać, że przed twoją dziewczyną nic się nie ukryje – westchnął długowłosy. Zaraz potem spojrzał na twarzyczkę brata i uśmiechnął się z politowaniem. – Kto jeszcze wie?
- Manta. Ale na pewno nikomu nie powie.
- Co ja z tobą mam… - powiedział jeszcze i poprawił bratu kaptur, który za bardzo nasunął mu się na oczy. Miał zamiar odwrócić się i iść dalej w stronę głównej drogi, ale ponownie odezwał się Yoh.
- Sądzę, że powinniśmy powiedzieć też reszcie. Nie chcę ich okłamywać… Zresztą, Faust na pewno lepiej zajmie się twoimi ranami niż ja.
         Hao zamyślił się. Wiedział, że kiedyś w końcu i tak będą się musieli dowiedzieć… Choć on sam zdecydowanie wolałby, żeby to „kiedyś” nastąpiło dużo później… Widząc jednak rozbrajający, błagalny wzrok słuchawkowego szamana, skinął lekko głową.
- Niech ci będzie… Ale powiemy tylko im. Ok?
         Młodszy Asakura, słysząc pozytywną odpowiedź, wyszczerzył się. Chwycił brata za rękę i, zanim ten zdążył zorientować się, co się dzieje, pociągnął go za sobą na główną aleję Patch,
         Znaleźli się niedaleko stadionu, Zaledwie nieco ponad trzysta metrów na południe stałby domek „Drużyny Asakury”, Zaś naprzeciwko wylotu wąskiej dróżki, którą się tu dostali, znajdowało się wejście do restauracji Karima.
         Yoh pociągnął zdezorientowanego Hao w kierunku swojego domku. Ze szczęścia wynikającego z możliwości opowiedzenia przyjaciołom o bracie, zupełnie zapomniał patrzeć przed siebie. Skończyło się to więc dość bliskim spotkaniem zakapturzonych postaci z pewnym wysokim członkiem rady, który, pochrupując bekonowe chipsy, spacerował sobie spokojnie po Patch.
- Hej! Patrzcie jak idziecie! – oburzył się Silva patrząc na rozsypane po ziemi przekąski.
- Przepraszam – rzucił szybko Hao, nieco zmienionym głosem. Już chciał się wycofywać, gdy przytrzymał go członek rady..
- Hej! A wy to kto? Nigdy was tu wcześniej nie widziałem…
- A co cię to obchodzi? – spytał opryskliwie ognisty szaman.
- Jestem członkiem rady szamanów i jednym z opiekunów wioski. Mam prawo wiedzieć.
- Yyy… Ja jestem… Halt! A to mój przyjaciel Gilan – w ostatniej chwili przypomniał sobie imiona bohaterów swojej ulubionej książki.
- Jesteśmy z „Drużyny Dębowego Liścia” – dodał Yoh, wpadając w średniowieczny klimat ^^
- Kojarzę tę drużynę… Ale wam jakoś nie wierzę! Pokażcie dzwonki wyroczni!
         Hao nie miał zielonego pojęcia, co robić. Przecież już ich identyczny wzrost dawał do myślenia… Gdyby pokazali dzwonki wyroczni, Silva mógłby się czegoś domyślić…
         Ukradkiem spojrzał na stojącą po drugiej stronie ulicy ławkę. Tuż obok niej znajdowała się donica z jakimś wysuszonym krzaczkiem. Czując, że nie ma innego wyjścia, zamknął oczy i skupił na nieszczęsnej roślince całą swoją uwagę. Z nietypowego transu wyrwał go krzyk jakiegoś dziecka.
- Mamo! Popatrz! Pali się!
         Podniósł powieki i ujrzał zbierający się przy płonącym obiekcie tłumek gapiów. Członek rady również odwrócił się aby sprawdzić, co wywołało takie zamieszanie.
         Ten moment wykorzystał Hao. Chwycił brata za rękę i szybko wyminął Silvę. Ten, dopiero po chwili zdał sobie sprawę z ucieczki dwóch odzianych w czerń postaci.
- Gonić ich! – krzyknął i sam zaczął biec.
         Do pościgu przyłączyło się kilkoro szamanów, którzy utworzyli kontrole ducha i zaczęli strzelać strumieniami foryoku w zakapturzonych nieznajomych. Nie udało im się co prawda trafić, ale znacznie zmniejszyli odległość dziejącą ich od uciekinierów.
         Asakurowie biegli co sił w nogach, lecz osłabienie starszego z nich zaczęło dawać się we znaki. Licząc, że uda im się zgubić pogoń w labiryncie wąskich uliczek, skręcili w boczną dróżkę. Niestety, prowadziła ona tylko na niewielki placyk, z trzech stron otoczony ścianami. Znaleźli się w pułapce. Władca płomieni słyszał wyraźnie zbliżających się szamanów. Nie zważając już nawet na kaptur, który osunął mu się z głowy, skupił całe swoje odzyskane foryoku na jednym celu.
         Silva wiedział już, że ich mają. Dwaj nieznajomi skręcili w niewłaściwą odnogę. Wbiegł za nimi na mały placyk, spodziewając się ujrzeć ich stojących pod ścianą lub przygotowujących się do walki. Zobaczył jednak tylko wielki płomień. Jednemu z uciekinierów opadł kaptur. Odwrócił on głowę w ostatnim momencie, ułamek sekundy później znikając zupełnie w ogniu. Członek rady stał oniemiały:
- Czy to możliwe…? Czy to był…?

♥♥♥
           
         Gorący gulasz wesoło bulgotał w garnuszku, roztaczając wokoło smakowity zapach. Ryu już od pewnego czasu przyrządzał dla naszej gromadki potrawy ze wszystkich stron świata. Tak się akurat złożyło, że tego wieczoru obrał sobie za cel przygotowanie placków po węgiersku. Jedną ręką dosypywał do rondla przypraw, a drugą przerzucał placki smażące się na patelni, aby się przypadkiem nie przypaliły. Obok niego, zgodnie z otrzymaną zawczasu instrukcją, Tamao i Pirika kroiły warzywa na sałatkę, wesoło gawędząc o najróżniejszych sprawach. Po kuchni krzątał się też Horo, zaprzęgnięty przez siostrzyczkę do ugotowania wiśniowego kompotu. Anna i Manta wybrali się na zakupy.
         Pozostała część naszej gromadki, to jest Ren, Choco, Faust oraz Jun, siedziała w pomieszczeniu służącym za jadalnię.  Dziewczyna nakrywała do stołu, nekromanta w asyście Elizy, przyrządzał maść na użądlenia (przedzieranie się przez zarośla nie było najlepszym pomysłem xD), komik lamentował mówiąc, że od użądlenia przez pszczołę na pewno odpadnie mu noga, a fioletowowłosy za wszelką cenę starał się go uciszyć.
         Wtem, te ważne czynności przerwał dzwonek do drzwi. Do wielce odpowiedzialnego zadania, polegającego na zobaczeniu, kto tam się do nich dobija, został wydelegowany Tao. Z niezbyt zadowoloną miną podszedł do wejścia i nacisnął klamkę. Zobaczył dwoje staruszków: kobietę w czarnych, okrągłych okularach oraz mężczyznę, który patrzył na niego jakimś dziwnym, przeszywającym wzrokiem.
- Yyy.. Dzień dobry… - zaczął nieco zaskoczony Ren. – W czym mogę pomóc?
- Jesteśmy Kino i Yohmei Asakura. Jest tu może Yoh?
- Wyszedł na trening – oznajmił Chińczyk.
- Możemy wejść? – spytał staruszek.
- Proszę..? Ach tak! Oczywiście, proszę...
         Wpuścił gości do środka i zaprowadził ich do jadalni.
- Mistrzu Yohmei! Pani Kino! Co was tu sprowadza? – pierwsza odezwała się Tamao, która akurat wnosiła do pomieszczenia półmisek z gulaszem.
         Dziadek Asakura zwrócił się do chłopaków.
- Kino miała wizję. Obawiam się, że nie mamy wiele czasu. Skoro Yoh tutaj nie ma, może to oznaczać… - zaczął wyjaśniać, lecz przerwała mu żona.
- Potrzeba nam silnego wojownika. Może jeszcze nie jest za późno…

♥♥♥
           
         Pojawili się na jednym ze wzgórz otaczających Patch. Hao, który do teleportacji zużył prawie całe odzyskane foryoku, zachwiał się i, gdyby nie Yoh, zapewne upadłby na ziemię. Z daleka przypominało to nieco ćwiczenie z zaufania xD
- Hao! – krzyknął zaniepokojony właściciel pomarańczowych słuchawek.
- W porządku. Nic mi nie jest – odparł długowłosy słabym głosem. Uwolnił się z uścisku brata i usiadł na ziemi, patrząc w stronę wioski. Stąd, ludzie wydawali się być maleńcy, niczym mrówki. Jednak dobrze wyćwiczony w dostrzeganiu niedostrzegalnego wzrok Hao, mimo zmęczenia pozwolił rozróżnić wśród małych punkcików grupkę szamanów, nadal utrzymujących kontrolę ducha i rozmawiającego z nimi Silvę.
         Po krótkiej chwili, wielbiciel cheeseburgerów przysiadł się do bliźniaka. Przez jakiś czas obaj bez słowa wpatrywali się przed siebie, obserwując przemieszczających się uliczkami ludzi oraz powoli kierujące się ku horyzontowi Słońce.
- Dlaczego akurat to miejsce? – spytał zaciekawiony Yoh.
- Dlaczego…? Sam nie wiem. Kiedyś często tu przychodziłem, nieraz w towarzystwie Opacho. Wybrałem to, jako miejsce ucieczki… Możliwe, dlatego że sam tak jakby tu uciekałem… Przed nienawidzącymi mnie szamanami… przed niezrozumieniem… i chyba przed samym sobą…
- Hej! Nie zadręczaj mi się tu! – ofuknął go żartobliwie młodszy Asakura i dał bratu przyjacielskiego kuksańca w bok.
- Nie pozwolisz mi na chwilę refleksji? – spytał nieco urażony Hao.
- Nie – odparł na to jego bliźniak z wrednym uśmieszkiem i pokazał bratu język.
         Zaraz potem obaj zaczęli czochrać sobie nawzajem czuprynki. Jednak tym razem na tym się nie skończyło… Bardziej dla zabawy niż na serio, Asakurowie zaczęli się mocować, turlając po ziemi (Co z tego, że Hao był osłabiony? Na dokuczanie bratu zawsze znajdzie siły xD). Niestety, tak się pochłonęli tą czynnością, że nie zauważyli, że nieco za bardzo zbliżyli się do krawędzi stromego zbocza… Jeszcze jeden metr, a obaj lecieli już w dół na spotkanie z dnem kotliny, w której znajdowało się Patch. Na szczęście, mniej więcej w połowie drogi między szczytem wzniesienia, a ziemią, Yoh udało się utworzyć kontrolę ducha i uratować ich obu przed niechybną śmiercią w wyniku zderzenia z twardym gruntem.
         Po jakiejś minucie, w trakcie której bliźniacy dochodzili do siebie, słuchawkowy szaman wstał i podszedł do brata. O dziwo, ten miał na twarzy szeroki uśmiech i wesoło zawołał:
- Zróbmy to jeszcze raz!
         Właściciel pomarańczowych słuchawek pokręcił głową z politowaniem. Zaraz potem przyklęknął obok Hao i nałożył mu kaptur. Na oczy.
- Hej! – oburzył się długowłosy i również sięgnął po osłaniającą głowę część płaszcza Yoh, by odpłacić braciszkowi pięknym za nadobne.
         Zapowiadała się kolejna „walka”. Cóż… Jak widać dla tej dwójki taka błahostka jak spadnięcie z 30 metrów nie robi wielkiej różnicy, jeśli chodzi o powkurzanie brata xD

♥♥♥
           
- Teraz już wiecie, jaki mamy plan. Moim zdaniem to jedyne wyjście – oznajmił Yohmei.
         Młodzi szamani pokiwali ze zrozumieniem głowami. To, co opowiedzieli im dziadkowie Asakura brzmiało nieprawdopodobnie, jednakże… Jednakże nie można lekceważyć takiej wizji. Zwłaszcza tak potężnej medium.
- Skoro Yoh nie ma, nie możemy czekać. Wiem, że zadanie jest niebezpieczne, ale czuję, że w tej chwili mamy jeszcze szansę. Jednak potrzebny nam silny wojownik.
         Zapadła absolutna cisza.
- Ja się zgłaszam – pewnym tonem powiedział Ren. Kino spojrzała na niego, a następnie skupiła uwagę na swoich koralach, mówiąc cicho:
- Duchy w ciemności, jeśli słyszycie mój głos…

♥♥♥
           
         Ponownie znaleźli się w jednej z bocznych uliczek Patch. Niestety, jak na złość ta część wioski stanowiła dosłowny labirynt i bliźniacy już chyba czwarty raz znaleźli się obok starej, nieco zniszczonej tablicy z reklamą płynu do płukania ust („Jakość zatwierdzona przez Goldvę”).
- To bez sensu! – zawołał Hao i zrezygnowany przysiadł na stojącej pod ścianą skrzynce po mandarynkach.
         Yoh usadowił się obok niego. Miał chyba zamiar coś powiedzieć, ale przeszkodziło mu burczenie dochodzące z jego żołądka.
- Głodny jestem. Zjadłbym cheeseburgera… - rozmarzył się słuchawkowy szaman.
- Noo… Ja też…
- To może skoczę do Karima i przyniosę? – zaproponował młodszy z braci ze zniewalającą szczerością ^^.
- Taa.. Najpierw musiałbyś tam trafić.
- To nic trudnego. Wystarczy iść tam – odparł krótkowłosy i wskazał ręką na jedną z uliczek, na końcu której można było dostrzec charakterystyczny szyld baru. – Myślałem, że wiesz gdzie jesteśmy i krążysz tak specjalnie xD
         Hao zaliczył totalną glebę =.= Jego bliźniak, który najprawdopobniej miał z tego niezły ubaw, wyszczerzył się wrednie. Jednak na widok żądzy mordu w oczach ognistego szamana, ostrożnie wycofał się i począł zrzucać z siebie czarną pelerynę. Po krótkiej chwili, spędzonej na mocowaniu się z niechętnym do współpracy płaszczykiem, udało mu się w końcu uwolnić. Długowłosy z uśmiechem patrzył na zmagania brata. To znaczy uśmiechał się dopóty, dopóki nie oberwał ciemnym zawiniątkiem w twarz.
- To ja zaraz wracam! – zawołał Yoh i pobiegł w kierunku głównej drogi.
         Początkowo, Hao chciał go zatrzymać, ale zdał sobie sprawę, że oprócz kulinarnych korzyści^^, pojawienie się słuchawkowego u Karima, będzie mogło odwrócić nieco podejrzenia, co do ich związku z pseudo-Haltem i pseudo-Gilanem. xD Oparł się, więc o ścianę i obserwował ludzi, co jakiś czas pojawiających się w wąskim polu widzenia. Jednak po pewnym czasie czynność ta nieco go znudziła i chłopak pogrążył się we własnych myślach, zupełnie odrywając się od rzeczywistości.
- Aha! – dobiegł go nagle czyjś głos. – Mam cię!
         „Silva!”. Członek rady stał w końcu uliczki i niezbyt przyjaźnie spoglądał na odzianą w czerń postać. Hao, niewiele myśląc, rzucił się do ucieczki. Niestety tym razem nie było mu tak łatwo. Brakowało mu siły do szybkiego biegu, a Indianin był wypoczęty… W pewnym momencie ognisty szaman wybiegł nieświadomie na sam środek głównej alei. I wtedy dosięgnął go jeden z pocisków wystrzelonych przez totem-bazookę Silvy.
         Długowłosy upadł na ziemię, a z głowy spadł mu kaptur. Nie zważając już nawet na to, że wzbudził swoim pojawieniem się ogromną sensację, ostatkiem sił wstał i zaczął biec. Wtedy na drodze stanął mu Ren.
- No proszę… Kogo my tu mamy… - powiedział fioletowowłosy jakimś dziwnym, nieswoim głosem.
         Hao nie wiedział, co robić. Za sobą miał rozjuszonego członka rady, a przed sobą jednego z przyjaciół brata, w dodatku zachowującego się nader dziwnie… Wtem, Chińczyk podniósł rękę i w kierunku Asakury poleciała wielka kula z foryoku, która zepchnęła go aż pod ścianę jednego z domków. „Od kiedy to Ren tak potrafi?” – przeleciało przez myśl ognistemu szamanowi. Nie miał jednak czasu się nad tym zastanawiać, gdyż odezwał się Tao:
- Cóż to Hao? Nie poznajesz mnie? – zapytał z jakimś nietypowym uśmiechem. Widząc niezrozumienie na twarzy długowłosego, dodał – Jestem tym, który cię pokonał ostatnim razem. Yohken Asakura!
         Oczy szatyna rozszerzyły się gwałtownie ze strachu. Skoro Ren został opętany przez Yohkena, to nie ma już ratunku… Pozbawiony foryoku, przykuty do ściany, patrzył jak Tao, a właściwie Yohken w ciele Chińczyka, podnosi guan-dao i wkładając w to całą swoją moc, uderza. Zamknął oczy, gotów na spotkanie z własnym końcem.

I to tyle!
Tak Kasumi, jednak wypadła mi reszka xD
Nie zabijajcie mnie proszę! *chroni się za Willem* Bo kto napisze nowy rozdział za mnie..? *.*
A teraz coś z czego jestem dumna: 
Dzięki Lenny_Lover! <3 (Z góry przepraszam za kiepską jakość skanów.. ;( I przypominam - kilknij aby powiększyć) :D Oto jak moja Moniczka wyobraża sobie moje czarne pelerynki ^^


To jest mój ulubiony <3
I jeszcze kilka zwykłych obrazków ;D
Ten pasuje do dzisiejszego tematu xD



Skoro tyle dzisiaj było Silvy, to nie mogłam go pominąć Xd

Jeszcze tylko ankieta:
a) Członkowie rady (mam dośc sporo obrazków ^^)
b) Powiedz "SEER"!
c) Smutno, ale uroczo *.*

I to na tyle! Nie zabijecie mnie? xD
Bonne nuit! :*


13 komentarzy:

  1. Nie ma za co, zawsze do usług. ^^
    Czuję się obdarowana dwdykacją, jeśli się mylę, to mnie popraw. XD

    To jest tylko mała dawka tego, co ci dwaj potrafią.
    Jak już Ci mówiłam, to nie zabijemy Twojej osoby, przynajmniej ja. ;) Kto by wtedy napisał by kolejny rozdział?

    Yohmeia było mało, całe szczęście. Nie będę się na jego temat wypowiadać, bo nie chcę się denerwować. -.-
    Nie no muszę. Czy nie można było najpierw porozmawiać z wnukiem? A nie ściągać z zaświatów kolejnego wariata? =.= I jeszcze wciągać w to Rena?

    *głęboki oddech*

    Bliźniacy!! *.* te fragmenty rekompensują mi wszystko. :D Oni są tacy rozkoszni ^o^

    Myślałam, że coś naprawdę strasznego się stało pod koniec, że tak się baliście. Ja wcale nie , że to jest dobre. Atakownie Hao NIGDY nie jest dobre, ale wierzę w Yoh. Jestem pewna, iż nie pozwoli nikomu skrzywdzić swojego brata. Ale jeśli coś im się stanie, to inaczej sobie wtedy porozmawiamy, droga Yohao. ;)

    Coś jeszcze? Chyba już starczy. Nie umiem normalnych komentarzy pisać ^^

    Rozdział był super jak zwykle i czekam ze zniecierpliwoscią na kolejny. :D

    Obrazki są bardzo, bardzo fajne XD a glosuję na numer c! ^^

    Kasumi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam miało być: ja wcale nie mówię, że to jest dobre.

      Kasumi

      Usuń
  2. Silva!:D koniecznie obrazki z Silvą następnym razem;D ewentualnie z jakimiś innymi Patchami;P Thalimem, na przykład^o^
    ach, już tytuł szalenie mi się spodobał^o^ rozdział bardzo asakurzasty i ja proszę o jak najwięcej takich;D bo to jest właśnie naturalne zachowanie braci, a nie jakaś nienawiść i niszczenie siebie nawzajem... *chlip na samą myśl o tym* no i czochranie czuprynek:D uwielbiam ten motyw^^
    tia... Halt i Gilan mnie rozwaliliXD Silva musiał być lekko skołowany...XD szkoda tylko, że tak się ich uczepił... trochę im to pokrzyżowało szyki==
    choć w krzyżowaniu szyków i tak królują dziadkowie bliźniaków== kurczak no, co oni sobie nie myślą? a może by zapytać Yoh o szczegóły, hę? oj czarno widzę ich relacje z wnukiem po tym, jak Yoh się dowie... mam nadzieję, że chociaż przyjaciele Yoh staną po ich stronie, kiedy już bliźniacy im wszystko wyjaśnią... co nawiasem mówiąc należało zrobić już dawno temu, drogi Haosiu;P
    rozdział jak zwykle super:) buziaczki i czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hah ,ja też myślę,że ten dedyk tyczy się też mnie :P(le wysoka samoocena)
    Jakie to było rozkoszne jak się czochrali ^3^
    Rozdział cudny,mniamuśny( wstaw sobie więcej cudnych przymiotników :3)
    ZABIJĘ YOHMEI'A I KINO mimo ,że jestem ich wnuczkową xD
    A tak ja też chcę C :)
    Obrazki b. fajne :)
    No trzymasz mnie w napięciu :P
    Natisha

    OdpowiedzUsuń
  4. Chwila... Głupawka, "Patrz jak idziesz - oburzył się", obrazek wujka Rena... Dzięki wielkie, kochana! W ten oto sposób dałaś dedyka wszystkim. Sprytnie ;) I tak myślę, że to też ja ;)
    Czy ja już mówiłam, ze kocham bliźniaków. Tak? Dobra, najwyżej się powtórzę: Kocham was, chłopaki! Jakoś nie jestem zła na Rena. Co mógł biedny zrobić? Miał być tylko silnym szamanem i był nim, bo jego duma nie pozwalała inaczej. Ale teraz: Gdzie do jasnej anielki jest Anna i Manta? Powstrzymali by to wszystko. Następna uwaga: Dlaczego do jasnej ciasnej nie wezwali Yokhena w anime? Normalnie ty powinnaś do tego scenariusz pisać, oni są tacy durni, że nie zauważyli(ja też nie, mniejsza z tym). Ogólnie rozdział czadowy, jak zwykle zresztą ;) I tak to wszystko wina Kino i Yohmei. I tak ukradnę Zeusowi piorun i nich walnę, a potem zwale na Marco i Jeanne ;) I wszyscy będą szczęśliwi... xD
    Genki de,
    Ashita.

    OdpowiedzUsuń
  5. Znowu świetna notka^^ nie wiem co napisać a juz wiem.. Faust był xd rozdzialik super ale czemu, czemu akurat w tym momencie przerwałaś T.T normalnie jestem gotowa na to co się stanie i ...koniec :(( czekam z nie cierpliwością na next!! błagam o szybkie napisanie notki bo muszę wiedzieć jak to się skończy ! :)))
    POZDRAWIAM! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. a i jeszcze wybieram..hmn ...smutno ale uroczo :) chociaż jestem ciekawa dwóch pozostałych xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach ta braterska miłość~. ;w;
    W ogóle dziadki namieszały. I Haoś znowu wpadł w tarapaty. Ma do tego ogromny talent jak widać. Hao, dasz radę~ XDD
    Strasznie mi się spodobał obrazek duchów. Ja chcę takiego Basonka! >u<
    I głosuję na "a". :33

    OdpowiedzUsuń
  8. Ohayo!

    No to się narobiło, nie ma co! Do tego ta dawka dobrego humoru i bracia *_* . No ja nie mogę jak ich widzę, to ach... Mowę mi odjęło z wrażenia! :3


    Daj mi więcej! (wzrok psychopaty) :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z tego wszystkiego zapomniałam napisać jaki rozdział był BOSKI *_* . :]

      Usuń

Zakaz używania wulgaryzmów!
Przyjmuję tylko konstruktywną krytykę! Komentarze typu "Żaal..." etc będą kasowane w trybie natychmiastowym.