Kilka słów o blogu + regulamin

Blog przedstawia moją wersję wydarzeń w anime Shaman King ("Król Szamanów") poczynając od trzeciej rundy.

Obecnie blog uznać można za zakończony. Oficjalne zakończenie ma miejsce w rozdziale 37. Pozostałe uznać można za dodatkowe. Nie mają one większego wpływu na fabułę.

sobota, 23 lutego 2013

33. Ćwierćfinał, czyli początek trudnej drogi



Ech... Ferie, ferie i po feriach... 
Wiem, że obiecywałam nieco bardziej przyłożyć się do pisania i szkrobnąć nieco więcej, jednakże... Sama nie wiem... Jakoś miałam za mało czasu :( Głównie przez narty, narty i jeszcze raz narty <33 Cóż, niewiele poradzę, że tak kocham jeździć.. ^^
Notka pisana długo... Głównie przy soundtracku z "The Legend of Zelda - Twilight Princess" <333 Heh, "The LoZ" jest moją miłością, zaraz po SK :D Właśnie.. Po opublikowaniu notki miałam zagrać.. To trza by się kapke pospieszyć xD
Dziękuję wszystkim za ciepłe odebranie mojego oneshota :D Miło mi, że historia Yoh i Anny przypadła Wam do gustu. Nie wiem, może mnie za to zlinczujecie, ale mam w planach publikowanie jednego opowiadanka w tym stylu w każdym miesiącu. Mam już nawet pewien pomysł... ;>
Rozdział chciałabym zadedykować Neko-chan w podziękowaniu za wspaniały, najdłuższy w historii tego bloga komentarz :D Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę ^^
A oprócz tego, chcę zadedykować rozdział również wszystkim tym, którzy są ze mną od początku... Sporo osób się tu przewinęło.. Niektórzy odeszli, pojawili się nowi... Cóż, arigatou wszystkim ^^  Za ponad 10.000 wejść <33 
Heh, niedawno czytałam swoje stare rozdziały.. Pamiętam jak dziękowałam za tysiąc.. Cóż, pozostaje mi tylko dobijać do setki xD (złudne nadzieje xD)

33. Ćwierćfinał, czyli początek trudnej drogi....

- Osiemset czterdzieści cztery…… Osiemset czterdzieści pięć…… Osiemset czterdzieści sześć…
- No dalej! Żwawiej koteczku!
- Osiemset czterdzieści siedem, osiemset czterdzieści osiem, osiemset czterdzieści dziewięć…
- Tysiąc osiemdziesiąt dwa, sto trzynaście, szesnaście, dwa tysiące osiemdziesiąt siedem…
- Osiemset pięćdziesiąt… Zamknij się Hao… Osiemset pięćdziesiąt jeden…
- Dwadzieścia siedem, pięćset trzydzieści osiem…
- Hao! Zamknij się! Osiemset pięćdziesiąt dwa…
- Siedemset dwadzieścia trzy…
- Siedem… HAO!!
           Tym razem młodszy Asakura już nie wytrzymał. Zerwał się z ziemi i z furią w oczach począł gonić roześmianego bliźniaka. Nie po to od świtu robił brzuszki, żeby mu teraz braciszek bezczelnie przeszkadzał! Wściekły zebrał resztę sił i skoczył władcy płomieni na plecy, przygważdżając go do ziemi.
- Jedz piach zdrajco! – zawołał i „wymył” dokładnie twarz swojej ofiary. Jednak, ku zaskoczeniu młodszego z braci, długowłosy nagle zerwał się i role zupełnie się odwróciły.
- Palant!
- Idiota!
- Głupek!
- Mówiłem już, że cię kocham?
- Tak. A ja?
- Też.
- Debil.
           Na czole Anny pojawiła się charakterystyczna kropelka. Dziewczyna, mimo iż przyzwyczaiła się do tych kłótni wiedziała, że nie wnoszą one zbyt dużo w trening jej narzeczonego. Co prawda Hao miał mieć dzisiaj walkę, jednak nie oznacza to, że może się lenić i psuć trening Yoh.
           W tym momencie, blondynka zauważyła Anabelle, siedzącą niedaleko na ławce i popijającą gorącą czekoladę (8,99$ w barze Karima). Kyoyama wiedziała, że dziewczyna obecnie nie ma zbyt wiele do roboty. Po wczorajszej, bardzo zaciętej, aczkolwiek przegranej walce z Faustem, Nowozelandka miała wolne. W pewnym momencie, Anna wpadła na pewien pomysł.
- Anabelle! – zawołała. Siedząca na ławce dziewczyna uniosła zaskoczona głowę. Widząc, kto ją zawołał, szybko podbiegła do narzeczonej Yoh.
- Tak, Anno? Mogę ci w czymś pomóc?
           Ku zdumieniu panny Wilson, blondynka wcisnęła jej do ręki stoper, po czym wskazała na Hao.
- Trudno nadzorować trening jednego Asakury, a co dopiero dwóch. Hao jest twój. Nie bądź dla niego zbyt łagodna. Powodzenia.

♥♥♥

           Ta walka trwa już zdecydowanie za długo… Jak on to robi?! Blokuje wszystkie moje ataki i nawet się nie męczy! Dość tego! Nie mogę przegrać tej walki! Nie mogę! Przecież to moje przeznaczenie… Byłem do tego szkolony odkąd tylko pamiętam. Rodzina liczy na mnie. Nie mogę przegrać. Pora skończyć ze słabszymi atakami. Teraz albo nigdy… Dla ciebie Jun…
- Przepraszam Yoh… Ale nie mam zamiaru go oszczędzić. – szepnął Ren i wkładając w guan-dao całe swoje foryoku, wskoczył w powietrze. Gigantyczne ostrze, jakiego nikt jeszcze nie widział, zbliżało się z ogromną prędkością do Hao, stojącego na ramieniu Ducha Ognia. Szatyn, który zaledwie przed chwilą odparł cios z lewej, teraz wydawał się zupełnie nieprzygotowany na tak nagłe i silne uderzenie. Tymczasem broń Chińczyka nieubłaganie zbliżała się do nieosłonionego władcy płomieni. I nagle…
BUM!
           Wszystkich w promieniu jednego kilometra oślepiło ostre światło. Fala ciepła rozniosła się po stadionie. Jednak było to nic w porównaniu do tego, co wydarzyło się na samej arenie. Nastąpił wielki wybuch. Ogień i foryoku zmieszały się w upiornym tańcu, a walczący zniknęli w kłębach gęstego dymu. Przez kilka sekund mogło się wydawać, że płomienie po prostu zmiotły przeciwników z powierzchni ziemi.
           Nastała cisza. Powoli ciemny dym począł się rozrzedzać, ukazując stojącego na ramieniu Ducha Ognia Hao oraz leżącego po drugiej stronie areny, nieprzytomnego Rena. Władca płomieni miał po wybuchu nieco…zmieniony wygląd. Mianowicie jego śliczne włoski ułożone były teraz mniej więcej na wzór Johna Denbata (podobnie jak w anime, gdy zmienił Ducha Ognia w Ducha Wody), a połowa pelerynki została po prostu spalona. Resztę ubranka pokryła sadza. Mimo to, chłopak uśmiechał się i nie wyglądało, aby był w jakikolwiek sposób ranny. Na ekranie pojawiła się informacja, którą potwierdził jeszcze członek rady:
- Wygrywa Hao Asakura!
           Ludzie poczęli wiwatować, a najgłośniej z nich rzecz jasna darł się Yoh. Jednak długowłosy nie pysznił się za bardzo zwycięstwem. Zrezygnował z wielkiej kontroli ducha i swobodnie wylądował na ziemi. Zaraz potem pobiegł do przeciwnika. Niestety, było z nim dużo gorzej niż myślał. Tao nie tylko stracił przytomność, całe jego ciało pokrywały pęcherze, powstałe w wyniku silnego poparzenia. Oprócz tego, wzdłuż piersi przebiegała dość długa, aczkolwiek niezbyt głęboka rana. Asakura sam nie wiedział, co było jej przyczyną. Sam nie zadawał zbyt wielu ciosów, więc możliwe, że Ren sam zranił się w wyniku sparowania jego ataku. Ognisty szaman wyglądał na dość przerażonego. Wcale nie chciał tak bardzo uszkodzić rywala. W końcu byli przyjaciółmi…
           Do nieprzytomnego podbiegło już kilku medyków, w tym również Faust. Kilku lekarzy spojrzało na Asakurę z lekkim… strachem? Zaraz potem dołączyła do nich także zaniepokojona stanem brata Jun. Na widok ran i poparzeń, zielonowłosa wydała z siebie głuchy okrzyk i gdyby nie Lee Pyron, zapewne upadłaby na ziemię. Hao poczuł się nagle jak intruz, jak najmniej pożądana tu w tej chwili osoba. Na moment przed oczami ukazały mu się obrazy jego dawnych ofiar. Spalone ciała, płonące budynki, krzyki bezbronnych ludzi… W oczach chłopaka odmalował się strach. Bał się. Bał się, że to może się jeszcze kiedyś powtórzyć. Przecież obiecał sobie, że nigdy już nikogo nie zabije, a tu… O mało co, a z jego ręki zginąłby ich bliski przyjaciel.
           Zrobił kilka kroków do tyłu. W pewnym momencie jednak poczuł, że na kogoś wpadł. Odwrócił się szybko przepraszając, gdy zdał sobie sprawę, kto przed nim stoi.
- M-marco…? – zdziwił się młody szaman, wycofując się na względnie bezpieczną odległość. Blondyn nic nie odpowiedział. Spojrzał na Asakurę z nienawiścią w oczach, po czym przeniósł wzrok na grupkę lekarzy, którzy przenosili właśnie ciało Rena na nosze.
           W pewnym momencie, po lewej stronie okularnika stanął nie kto inny jak Iron Maiden Jeanne we własnej osobie. Z prawej zaś ustawił się… Antonio. Tak, ten sam Antonio Pessimo, który nie tak dawno o mało co nie pozbawił Hao życia.
- Cóż to, Asakura? – spytał drwiąco blondyn, przenosząc ponownie spojrzenie na szatyna. – Wracamy do dawnych przekonań? Widzę, że aby wygrać nie cofniesz się już nawet przed poważnym zranieniem przyjaciela… No no…
- To nie było zamierzone… - zaczął Hao, jednak jego ton nie był zbyt pewny. Lasso powiedział na głos to, czego władca ognia sam się obawiał.
- Czego tu szukacie? – odezwał się nagle nowy głos, wyraźnie wykazujący niechęć do trójki psychopatów. Do długowłosego dołączył Yoh.
- Niczego… Przyszliśmy tylko pogratulować walki – powiedział Marco ze sztucznym uśmiechem. – Ale nie będziemy przeszkadzać. W końcu Hao musi się nacieszyć swoim zwycięstwem – Włoch wyjątkowo mocno zaakcentował ostatnie słowo. Gdy tylko skończył, cała trójka posłała bliźniakom niezbyt przychylne spojrzenia i skierowała się ku wyjściu z areny.
- Co się dzieje, Hao? – spytał z troską właściciel pomarańczowych słuchawek, ustawiając się naprzeciw brata.
- Sam nie wiem… - odparł na to ognisty szaman i wzruszył ramionami. Jednak jego pozornie obojętna postawa skrywała niepokój, malujący się w oczach nastolatka.
           Wielbiciel cheeseburgerów spojrzał podejrzliwie na bliźniaka, odgadując, że coś jest nie w porządku. Zachowanie władcy płomieni było na to wystarczającym dowodem. Yoh wiedział, że Hao prędzej czy później powie, co go gryzie. Zrozumiał też, że to zapewne arena nie jest odpowiednim miejscem na takie rozmowy.
           W tym momencie, starszy Asakura zachwiał się i osunął bezwładnie na piasek. Młodszy, który zupełnie się tego nie spodziewał, aż krzyknął. Zwróciło to uwagę nekromanty oraz jeszcze kilku lekarzy. Faust dał im znak ręką, by zajęli się Renem, a sam podbiegł do nieprzytomnego Hao.
- Co się stało? – spytał, licząc, że Yoh będzie wiedział, co mogło być przyczyną zasłabnięcia. Ku jego zdumieniu, chłopak tylko pokręcił głową.
- Nie wiem… - rzekł cicho i delikatnie odgarnął kosmyk włosów z twarzy brata. Ten jednak nadal leżał bez ruchu, nie zdając sobie sprawy, że właśnie rozpoczął się dla niego wyjątkowo ciężki okres…

♥♥♥

- Yoh... Wiem, że to dla ciebie ważne, ale naprawdę musisz już iść… - powiedział powoli Manta, stojąc w drzwiach sypialni bliźniaków. Właściciel pomarańczowych słuchawek nie odpowiedział. Od wczoraj Hao się nie obudził, zresztą tak samo jak Ren. Młodszy Asakura większość czasu spędzał przy łóżku brata. Trochę szkoda mu było, że ognisty szaman nie zobaczy jego walki.
- Masz rację… Nie mogę przegapić własnego pojedynku… Zapewne Natalie już czeka…
           Wielbiciel cheeseburgerów uścisnął raz jeszcze dłoń władcy płomieni, po czym ostrożnie wstał i udał się do wyjścia. Gdy stał już w drzwiach, zatrzymał go cichy, niemal niedosłyszalny głos:
- Powodzenia, braciszku… - szepnął Hao unosząc się nieco na rękach, po czym ponownie opadł nieprzytomny na łóżko. Wywołało to lekki uśmiech na twarzy młodszego z braci.
- Dzięki… - powiedział, a następnie pobiegł za Oyamadą, który już dawno znajdował się poza budynkiem.

♥♥♥

           Silva spojrzał zniecierpliwiony na zegarek. Walka powinna trwać już od niecałej minuty. Gdzie jest Yoh? – zastanawiał się. – Jeśli nie przybędzie w ciągu trzydziestu sekund, przegra walkowerem…
           W tym momencie na stadion wbiegł zdyszany Asakura. Wyglądało, że odległość z domu na arenę przebył sprintem. A znając treningi Anny, biegu tego nie powstydziłby się i sam Usain Bolt.
- Jestem! – zawołał chłopak. – Przepraszam za spóźnienie… Możemy zaczynać.
- Nic się nie stało. Dobrze, że jesteś – uśmiechnął się do niego członek rady.
           Zaraz potem nakazał przeciwnikom ustawić się na pozycjach. Zaledwie kilka sekund później wykrzyknął:
-  Walczcie!
           Natalie, tak jak ostatnim razem od razu utworzyła wielką kontrolę ducha i stanęła na grzbiecie swojego smoka. W tym samym czasie, Yoh wprowadził Amidamaru do harusame i Futsunomitama no Tsurugi (szkarłatnego ostrza dla niezorientowanych ^^). Ledwie w jego dłoniach pojawił się świetlisty miecz, przeciwniczka zaatakowała. Asakura odskoczył nieco do tyłu, gdy tuż obok jego uszu przeleciały dwa jasnoniebieskie promienie. Następne, aczkolwiek niezbyt potężne ataki były już bardziej celne. Właściciel pomarańczowych słuchawek nie miał jednak żadnego problemu z odparciem ich. Wiedział już, że blondynka ma zamiar użyć podobnej taktyki jak w przypadku Ryu.
- Amidamaru! Ostrze Aureoli! – krzyknął chłopak i posłał ku dziewczynie potężną dawkę foryoku. Ta, przyzwyczajona raczej do atakowania niż obrony, w ostatniej chwili wzniosła się wyżej na grzbiecie swojego ducha. Jednak mimo to, tylne nogi smoka zostały dość mocno uszkodzone. Wielki potwór stracił na moment koncentrację i ryknął wściekle. W jego oczach pojawiły się płomienie.
           Na ten widok, nastolatek wytworzył przed sobą tarczę. Miał szczęście, gdyż w tym momencie oberwał naprawdę silnym strumieniem ognia, wydobywającym się z paszczy bestii.
- Amidamaru… Nie poddawaj się… - szepnął do swojego stróża, zapierając się mocno nogami, aby nie odlecieć do tyłu. Po obu stronach chłopaka znajdowały się teraz płomienie.
- Yoh, musimy uwolnić się z tej pułapki, inaczej ona nas pokona – ostrzegł przyjaciela samuraj. Szatyn skinął głową. Wiedział o tym bardzo dobrze, a lekkie oparzenia na jego przedramionach i łydkach, były tego doskonałym dowodem.
- No to na trzy… Raz… dwa… trzy! – krzyknął chłopak i nagle wzbił się wysoko w powietrze. Dzięki pomocy Amidamaru, udało mu się wznieść na ponad dwadzieścia metrów i chwilowo zniknąć smokowi z pola widzenia.
- Co do…? – zaczęła Angielka, jednak nie zdążyła skończyć, gdyż tuż obok niej wylądował przeciwnik.
- Cześć Nat! – zawołał z rozbrajającym uśmiechem. – Sorry, że tak wpadam bez zapowiedzi. Mam nadzieję, że się nie gniewasz?
           Natalie spoglądała na przeciwnika w osłupieniu. Właśnie znalazła się w dość nieciekawej sytuacji. Musiała coś jednak zrobić. Zebrała się w sobie i pewnie patrząc w oczy Yoh, zawołała do ducha:
- Late! Atak ogonem!
           Szatyn w jednej chwili został zmieciony z grzbietu potwora. Niestety, zręczność smoka w tym przypadku niewiele dała. Razem z chłopakiem, na ziemię spadła też panna Russo. To zaś poskutkowało zniszczeniem wielkiej kontroli ducha i zarazem utratą większości foryoku przez jasnowłosą.
- Nie mogę przegrać… - szepnęła do siebie Nat, myśląc o przyjaciółkach. Obie niestety nie zwyciężyły w swoich pojedynkach. – Dla Was, dziewczyny…
           W związku z niewielką ilością mocy szamańskiej, jaka jej pozostała, blondynka musiała ograniczyć się do zwykłej kontroli ducha. Wprowadziła smoka do wachlarza i od razu posłała ku Yoh silny atak.
           Asakura obronił go, jednak siła ciosu popchnęła go nieco w tył. Pora skończyć z obroną. Teraz moja kolej – pomyślał chłopak i krzyknął:
- Amidamaru! Niebiańskie cięcie!!
           To już był koniec walki. Natalie wykorzystała resztę foryoku do utworzenia słabej tarczy, jednak ta rozpłynęła się w kontakcie z silnym atakiem i niebieskooka odleciała jeszcze jakieś pięć metrów w tył.
- Wygrywa Yoh Asakura! – ogłosił Silva, a tłumy na widowni wręcz wstały z miejsc wiwatując. Nie to, że nikt nie kibicował Natalie. Po prostu wielbiciel cheeseburgerów w ciągu turnieju zdołał już zdobyć w wiosce niemałą sławę.
           Szatyn podszedł do leżącej na ziemi koleżanki. Bał się, czy przypadkiem nie zrobił jej krzywdy. Na szczęście, poza niewielkim guzem na głowie i kilkoma zadrapaniami, dziewczynie nic się nie stało.
- Świetna walka – powiedział właściciel pomarańczowych słuchawek pomagając jej wstać. – Serio, momentami byłem pewien, że przegram.
- Dzięki… - ku zdumieniu chłopaka, na twarzy tej wiecznie uśmiechniętej i wyluzowanej blondynki, pojawił się lekki rumieniec. Więcej nie zdołał już zaobserwować, bo pannę Russo dopadły przyjaciółki.
           Asakura wycofał się nieco, nie chcąc przeszkadzać członkiniom dawnej „The oak leaf team”. Odwrócił się i począł kierować ku wyjściu z areny.
- Ech… Szkoda, że cię tu nie ma… - westchnął Yoh, myśląc o swoim bracie. Jednak w tym momencie zobaczył, że ktoś czeka na niego przy brzegu areny. I nie, nie byli to Marco i jego „ekipa”…
- Hao! – zawołał uradowany chłopak i pobiegł w stronę bliźniaka, który podpierał się na ramieniu Lyserga. Zaraz potem rzucił się ognistemu szamanowi na szyję. No, może nie tak całkiem dosłownie, bo osłabiony Haoś takiego ciężaru mógłby nie udźwignąć… - Jak długo tu jesteś?
- Mniej więcej od połowy walki. Nie wiem co wydarzyło się na początku, ale jeśli było choć w połowie tak ciekawie jak później, nie mam żadnych zastrzeżeń – władca płomieni zdobył się na lekki uśmiech. – Gratuluję przejścia do półfinału.
- Brawo mistrzu! – rozległ się nagle głos Ryu. Cała NWG wkroczyła na arenę, chcąc pogratulować przyjacielowi zwycięstwa. Yoh uśmiechnął się. Tu, przy boku brata, w otoczeniu najważniejszych dla niego osób, czuł się niemalże tak szczęśliwy, jakby już wygrał cały turniej. Nie wiedział jednak, że wkrótce jego życie może się bardzo zmienić...

Przetrwaliście do końca? Szacun :D
Teraz pozostaje mi tylko spamik obrazkowy! Zdaje się, że tym razem większość osób wyraziła chęć zobaczenia Choco.. Z czego bardzo się cieszę, gdyż nasz komik zbyt często jest osobą pomijaną... ^^























Od razu uprzedzę, że w dwóch następnych notkach pojawią się pozostali członkowie drużyny "The Ren". Nie pomijajmy nikogo :D
Do następnego razu i jak to mówią we Francji, 
A plus!

11 komentarzy:

  1. wiem, że już raz czytałam ten początek, ale... reakcja na niego chyba nigdy nie ulegnie zmianieXD jejku no, toż to takie asakurzaste było!^o^ nie ma to jak kochany braciszek i jego nieocenione wsparcie w zagrzewaniu Yoh do treninguXD i nieee... ależ oczywiście, że mu nie przeszkadzał...XD i te ich dialogi... *rozpływa się wśród otaczającej ją atmosfery asakurzastości*
    ależ Anno, te kłótnie wiele wnoszą do treningu! przecież pod pozornie zwyczajnymi ruchami, związanymi z zamiataniem miotłą czy myciem okien, kryją się tajniki sztuk walki! czy jak to tam Ryu usiłował sobie tłumaczyć...XD
    Karim to zdziercaXD chociaż gorąca czekolada i tak mnie nie rusza;P byle tylko nie żądał horrendalnych sum za mleko i herbatę...
    "Nie bądź dla niego zbyt łagodna." - jak już wspominałam, ubóstwiam ten tekstXD kurczak no, czemu mnie Anna nie wzięła do pomocy? ja z największą przyjemnością nadzorowałabym bliźniaków^o^ *ależ oczywiście, że bym ich nadzorowała i wcale nie gapiła się rozanielonymi ślepkami na czochrających sobie czupryny bliźniakówXD*
    walka Rena i Hao... cóż, wniosła ze sobą sporo pytań... znaczy się to, że Haoś wygrał, to było raczej oczywiste, ale coś mi się wierzyć nie chce, że Hao mógłby aż tak pomylić się w regulowaniu siły ataku... no i ta tajemnicza rana... kurczak, śmierdzi tu X-lawsami na kilometr== i bynajmniej nie dlatego, że przylazł tu Marco>< plus Antonio, który ewidentnie jest krewnym tego pierwszego psychola>< mało im jeszcze? a może po porstu tak bardzo lubią dostawać po tyłku?== a Antonio zdaje się zapomniał, kto mu ostatnio uratował życie, hę?== debile...==
    no i co się potem stało Hao i Renowi?:( coś mi się nie chce wierzyć, że to tylko od nadmiernej utraty furyoku... nie powiem kim/czym znowu śmierdzi><
    walka Yoh i Natalie była już lepsza, żaden psychol się nie napatoczył^^ nie gniewaj się, Natalie, ale musiałaś przegrać...XD toż przecież kto jak nie Yohś ma się zmierzyć w finale z braciszkiem^^ kurczak, coraz bardziej intryguje mnie ten finał... co Ty takiego planujesz, co?;) w każdym razie ja bedę się trzymaś wersji z remisem, przecinaniem korony piłą mechaniczną i wymienianiem się KD ;D
    i jeszcze ta kochana końcówka^o^ Haoś to niezastąpiony braciszek:) no i Lyserg się na coś przydałXD miło, miło... cieszę się, że się chłopak stara^^ może się czasem z niego ponabijam, ale w gruncie rzeczy go lubię^^ (co zresztą widać u mnie na blogachXD) w sumie wszystkich tam lubię...XD
    ale żeby czasem nie było zbyt sielankowo, zostawiasz nam na zakończenie to ostatnie zdanie...^^''' chociaż... zawsze może chodzić o zmianę na lepsze, nie?;D oł yeah, happy ends rulezXD
    oj tam, zaraz szacun;p ja nie tylko przetrwałam, ale wręcz za szybko do niego doszłam;P ale wiesz, że usłyszysz to po każdym rozdziale...XD
    przyznam szczerze, że na pierwszym obrazku nie poznałam Choco...XD XD na pozostałych już było ok^^ choć po cichu liczyłam na zbliżenie jego pępka i ręcznie robionego kangurkaXD XD
    mam nadzieję, że następny rozdział już niedługo^^ choć zdaję sobie sprawę, że sama nie daję zbyt dobrego przykładu pod tym względem^^'' jeśli dzisiaj (tak, już jest dzisiajXD) nie będzie nowego rozdziału, to możesz mnie kopnąć^^'
    tak w ogóle fajnie się pisze u Ciebie komentarz, zamiast robić notatki z pasożytówXD
    buziaczki i czekam na next:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć ^^ Notka jak zwykle świetna :D Trochę w moim stylu, troszeczkę krótka xD
    Dobra, zaczynam komentarz. Jak Hao może przeszkadzać braciszkowi w treningu? Toż to takie niemiłe! xD Ja bym za coś takiego mojego brata zamordował, dosłownie... Szczerze Renowi współczuję, on chyba naprawdę myslał że wygra... Biedny niemądry chińczyk.... Ale tych ran to mu juz nie współczuje, niech ginie w męczarniach.... Muahahahaha !
    Mam nadzieję że Hao nic się nie stało, jestem pewny że to sprawka Marco -,- Cham.....
    Co do walki z Natalie to nic nie mam, piekna walka z idealnym zwycięzcą :D Natalie nie miała żadnych szans z Yoh : )
    Boję się tego "ciężkiego okresu", ale trzeba czekać....
    No cóż, pozdrawiam i czekam na next : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Ślicznie dziękuję za dedykację. ^^ Bez trudu dobijesz do 100k wejść, zobaczysz. ;) Wymaga to tylko od Ciebie odrobiny wytrwałości w pisaniu. ^^
    Haha, ja czasem pomagam siostrze liczyć w ten sposób, co Hao. xD Ale nieźle by jej się oberwało, gdyby spróbowała mnie za to wysmarować piachem. xD Dobrze, że my zazwyczaj mamy w zasięgu tylko poduszki. xD Ta scena z Asakurami była jednak cudowna. ^^ Ta ich potrzeba upewniania się, że oboje pamiętają o swej wzajemnej miłości. xD A Anna niech nie przeciąga Anabelle na złą stronę mocy! (Zła strona mocy = organizacja kobiet znęcających się nad mężczyznami, zazwyczaj poprzez zlecanie im masy prac domowych i treningów :P)
    A zdzierstwo Karima mnie nie dziwi, w końcu wszyscy z Rady tacy są. xD No za coś muszą potem wyżyć 500 lat do kolejnego Turnieju. xD
    Już po drugim zdaniu z myśli Rena byłam pewna, że to on. W końcu to była jedna z najbardziej oczekiwanych przeze mnie walk! Ładnie ją rozegrałaś. Cóż, Tao sam sobie jest winny, zmusił Hao do obrony w taki sposób. Rany na pewno się zagoją, bardziej martwię się o psychikę Haosia. No ale to był przecież wypadek przy pracy. Ren zresztą znał ryzyko zawodowe. Walki szamanów nigdy nie były bezpieczne. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Zamiast tego lepiej rozerwać się w wolnym czasie, grzmocąc po łbach nasz nowy "Zespół R". Wiedziałam, że ci psychole zjawią się wkrótce razem na scenie!
    No i ja nie wiem, czy Hao naprawdę na chwilę się obudził, czy gada przez sen. xD Może silne uczucie, że brat go potrzebuje, wymusiło na nim częściowe lunatykowanie? Żeby tylko nie zaczął chodzić przez sen i przez okno nie wypadł. :P Ale to mentalne połączenie bliźniaków jest naprawdę niezwykłe. ^^
    Hej, a co ten Silva?! Od kiedy to dopuszcza się TYLKO półtorej minuty spóźnienia? == W poprzedniej rundzie był kwadrans! ŻĄDAM zmiany zasad! Proszę przedstawić moje postulaty Goldvie!
    Yoh oczywiście także nie mógł przegrać. ^^ Moja argumentacja: 1. - Natialie była dla niego o wiele za słaba, 2. - gdyby gapił się na nią tak, jak Ryu, Anna by go wypatroszyła, 3. - Yoh nie ma czuba, którym mógłby się wbić w ziemię, by zdobyć pasażera na gapę. ^^ No i 4. - bliźniacy muszą spotkać się w finale. xD Akurat w tym wypadku możesz być przewidywalna, nie przejmuj się. xD
    Ahaha, samobój Nat był piękny. xD Wcześniejsza akcja Yoh ze skakaniem - tym bardziej. ^^ No i Hao był kochany, że jednak przyszedł. :) Mam nadzieję, że mu nic poważnego już nie będzie.
    Ta niepokojąca końcówka bardzo mnie niepokoi... Wiem, masło maślane, ale taka jest prawda!
    Drobne potknięcia, moje sugestie odnośnie zapisu:
    "- Przepraszam Yoh… Ale nie mam zamiaru go oszczędzić. – szepnął Ren (...)" - tutaj bez kropki przed "szepnął".
    "Władca płomieni miał po wybuchu nieco…zmieniony wygląd." - spacja po wielokropku (ehehe, czepiam się, co? xD).
    >>Głupi, głupi blogspot! Znowu każe mi dzielić komentarz. ==<<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. >>Ciąg dalszy ^^<<
      "Zrozumiał też, że to zapewne arena nie jest odpowiednim miejscem na takie rozmowy." - to zdanie brzmi trochę tak, jakbyś połączyła dwie różne wypowiedzi. Nie jest błędne, ale ma nieco dziwny styl przez dobór słów. Ja bym napisała np. "Zrozumiał też, że to zapewne arena jest przyczyną milczenia brata." albo "Zrozumiał też, że arena zapewne nie jest odpowiednim miejscem na takie rozmowy."
      "Natalie, tak jak ostatnim razem[,] od razu utworzyła wielką kontrolę ducha i stanęła na grzbiecie swojego smoka." - zgubiłaś przecinek. A w kolejny zdaniu w tekście przecinek jest chyba zbędny. ^^
      "Następne, aczkolwiek niezbyt potężne ataki[,] były już bardziej celne." - przecinek, uważaj, by zdania wtrącone oddzielać z obu stron. :)
      "Szatyn skinął głową. Wiedział o tym bardzo dobrze, a lekkie oparzenia na jego przedramionach i łydkach, były tego doskonałym dowodem." - bez ostatniego przecinka.
      "Asakura obronił go, jednak siła ciosu popchnęła go nieco w tył." - gdy Yoh był atakowany: "obronił się", albo "odparł go". No i chwilę dalej użyłaś znaku interpunkcyjnego, który w naszym języku teoretycznie nie występuje: podwójny wykrzyknik. Oczywiście powinien być pojedynczy albo potrójny, ale piszę o tym tylko dla zasady, skoro już czepiam się wszystkich szczegółów. :P Mnie osobiście akurat to odstępstwo od ścisłych reguł nie razi po oczach. :P
      "(...) tłumy na widowni wręcz wstały z miejsc[,] wiwatując." - przecinek.
      "(...) powiedział właściciel pomarańczowych słuchawek[,] pomagając jej wstać." - tutaj też przecinek, bo "pomagając" to imiesłów przymiotnikowy czynny, a je też trzeba oddzielać przecinkami (wszystko to, co się kończy na -ąc, -ący itp.).
      "Nie wiem[,] co wydarzyło się na początku (...)" - przecinek.
      To taka drobna korekta, może Ci się przyda. :) Widzisz, moje komentarze robią się tak sztucznie długie. :P Właśnie przez to, że cytuję fragmenty opowiadania, tylko po to, by zaznaczyć głupi przecinek. xD
      Dziękuję ci za "właściciela pomarańczowych słuchawek" (wymienne z "wielbicielem cheeseburgerów" xD), brzmi dużo lepiej od "słuchawkowego", serio. ^^
      O, nawet zmniejszyłaś obrazek z Willem. Naprawdę mi miło, że zastosowałaś się do moich porad. :)
      Nie trudno było dotrwać do końca. ;) W żadnym wypadku mnie nie zawiodłaś, choć mogłoby być nieco dłużej. ;> Za to pięknie prowadzisz fabułę, u Ciebie nigdy nie brakuje akcji. ^^
      No i Choco nie jest moim ulubionym bohaterem, ale też na niego zagłosowałam, bo także nieco mi żal, że jest tak często pomijany. A to, co Takei zrobił w SKZero nr.5 to zwykła podłość. xD (Choć ja tam nie narzekam, łatwo się skapnąć dlaczego, jeśli się zna treść tego dodatku, ale nie będę o tym pisać, żeby Ci przypadkiem nie zaspoilerować. ^^) Super, sporo tych obrazków. :D Ale jak mówisz, żeby nikogo nie pomijać, to ja chcę za trzy notki foty z Nichromem! xD
      Pozdrawiam~!

      Usuń
  4. Jejuu....aż jestem na siebie wściekła za to, że nie chciało mi się wczoraj czytać i skrobać komentarza. To było wspaniałe. Jeszcze lepsze niż ten oneshot...Kurczę..HAOŚ! To specjalnie dla mnie?xD I Yohś siedzący przy jego łóżku<33 Szkoda że musiał iść na walkę:((( No ale wygrał^^ Kochany, chociaż to było pewne xD I potem będzie walczył z Hao...ale jak już wspominałam,jestem ciekawa,kto wygra xD bo to juz nie jest ani troszkę pewne.
    Początkowy moment przesłany na gg...hahahaha nie mogę przestać się z tego śmiać xD cudowne, taka urocza, braterska złośliwość. Co by tu jeszcze naskrobać...Hmm... Faust mi się podobał też w tym rozdzialiku^^ Wyobraziłam sobie bardzo sceny z nim(właściwie niewiadomo dlaczego,ale fajnie go opisałaś). Jak wszedł Marco...miałam ochotę powiedzieć Hao, by go usmażył a przed tym jeszcze grzecznie spytał:
    - Spalone?
    - Zwęglone?
    - Czy popiół?xD
    + Nie lubię Choco zbytnio(bo nie mogę w mandze przejść do ciekawszych momentów i cały czas o nimT.T) ale jak patrzyłam na te obrazki,to na jednym zastanawiałam sie, czy to jest jego pępek czy nos xDDDDDDDDDDDDDDDD*odwala*

    Więc na koniec:
    Arigato gozaymasu za cudowny rozdzialik<33 Tak dużo Hao^^ (nie to...że Renem sie nie przejełam...no dobra...ani trochę...no...bo HAO! XD)
    Tyle słodkości^^ Poziom cukru mi podskoczył...a przecież się odchudzam..o.o. Chyba pójde się pouczyć chemii, od razu mi przejdzie xD.

    No i nie wybijesz mi teraz z głowy przez cały dzień tego rozdziału. Nie no..bez takich, twój rozdział idzie do rubryki ulubionych "których uczę się na pamięć". Tak samo jak 30. u Spokoyoh...xDD

    To było by na tyle, jedz zupki chińskie i zakładaj ciepłe skarpetki! xD
    Cya ne^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Jednak dziś udało mi się wyskrobać komentarz.^^

    Neko, Tobie rozdziela komentarz? a co ja mam powiedzieć?! T.T Moje komentarz u Ciebie nawet nie miał 50 słów, a i tak musiałam go rozdzielić. -.- Wybacz, Yohao. Nie na temat mówię.^^

    Ty wiesz, że uwielbiam Twoje rozdziały. Wbrew temu, co Ty sądzisz o swoim opowiadaniu, mówię Ci, że jest świetne. :D

    Fragment z bliźniakami był uroczy. Kocham te ich wyjątkowe sposoby okazywania miłości. XD. Taa, Haoś był wszak bardzo pomocny przy treningu brata. xD Nie ma to jak braterskie wsparcie.^^

    Walka Hao i Rena była ładnie opisana. Podobała mi się. Tylmo co się Hao stało? To niepokojące jest...Ech, jak Ty potrafisz człowieka zaskoczyć...
    Mimo, że Ren wiedział, na co się wybiera. W końcu to walka szamańska a nie gra w szachy, ale i tak mi go szkoda. Chociaż wiadomo, że z Hao nie mógł przegrać, to przecież miał swój cel i powinności względem rodziny... Cóż, będzie musiał się pogodzić z przegraną, mimo wszystko sam był sobie winien, a Haoś nie chciał go skrzywdzić.( przynajmniej aż tak :P)
    Taa, ci nie mogli siedzieć w swoim wariatkowie, nie? -.- musieli wypełznąć ze swojej nory...ech, szkod na nich komentarza...

    Walka Yoh i Natalie była świetna. :D Choć nie wątpiłam, kto wygra ten pojedynek(wybacz, Nat^^) to ciekawie się czytało.^^
    Ah, tek Yoh mnie rozbroił.xD ,,
    Sorry, że wpadam bez zapowiedzi. Mam nadzieję, że się nie gniewasz?" Cały Yohś.^^
    Rozbrojenie Natalie też było super. xD

    No i Haoś jednak przyszedł.^^ Choć można się było tego spodziewać. Hao miałby opuścić walkę brata? On by przyszedł, nawet gdyby musiał. iść z połamanymi nogami.(Hao, ja nic nie sugeruję :) ) ale i tak się o niego martwię...

    Ostatnie zdanie BARDZO mnie niepokoi. Ile Ty chcesz kłód pod nogi braci rzucać, co? Nie mogą już żyć razem, w spokoju? Chociaż z drugiej strony, to jestem za, bo nie lubię ciągłej sielanki. (Ale bliźniakom teraz by nie zaszkodziła).

    Obrazki świetne. XD może i Choco ne jest moją ulubioną postacią, ale też uważam, że jest przez większość niedowartościowany.^^
    I popieram Neko.^^ Też chcę Nichroma za trzy notki. :D

    Do zobaczenia (do napisania^^) jutro, xoxo. (XD) Kasumi

    OdpowiedzUsuń
  6. No szkoda że Nat przegrała, ale co się dziwić skoro się ma takiego przeciwnika. No jedynie na nn pozostaje mi czekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Skoro Kas się wypowiedziała to i czas na mnie <3
    Wiesz,że się nie lubię rozpisywać,nie? ._. XD
    A dobra.Zaczynając od początku...
    JAKIE ZDZIERSTWO. NIGDY NIE BĘDĘ KUPOWAĆ W PATCH. No normalnie im się pewnie nudzi i takie sobie ceny ustalają. KD to powinien im odpalać jakąś działkę,a ni .-. Bieda w kraju,a on sobie pewnie bierze i sobie kupuje jakieś full wypas rzeczy.A na nowe słuchawki dla Yoh to kto da?! No właśnie, nikt! Bo KD sobie bierze. Dobra jakaś część tego komentarza została przeznaczona na zażalenia do cen w Patch xD A wiesz,że też kocham Annę za ten tekst,nie? Ale kocham,że nie kocham jak... No jak przyjaciółkę!XD Ann musi wycisnąć z niego siódme poty,ale on się może przecież teleportować..A TO SPRYTNY HAO! Niech Ann weźmie mu da więcej pompek! O tak!Zdecydowanie więcej pompek!O już wiem niech zrobi normalną ilość pompek i pomnoży przez swój wiek!Ale nie,że ten prawdziwy tylko ten co ma tu C: Dalej... Żeby nie było nie gniewam się za przegraną,w końcu Yoh MUSIAŁ WYGRAĆ Z NAT ^.^ Żeby wyremisować z Hao, podzielić się posadą i KD. A jakby wyglądał KD podzielony na dwie części? .O. Ten wodospad to by takie dwa były?XD Ale było by uroczo. Ach,Late... Oby się Mat znów z nim nie kłócił >< Wykapani Hao i Will, albo Hao i Gilan,nie? XD Pamiętasz co mówiłam o tym dialogu bliźniaków co było na początku obrażanie,a póxniej "Kocham Cię"? Boże, Hao i Will xD Kurcze odbiegam z rozdziału na rozmowy z gg XD A w ogóle Hao i jego wredota mnie dobija xD Ale to jest urocze jak się kłócą tak po bratersku,a później są tacy uroczy <33 Awww...
    DOBRA, BO ZARAZ SIĘ ROZMARZĘ XD Dalej.. YOH-TROLL Tak mogę nazwać to co zrobił,od dzisiaj nazywam go trollem,ale ważne że kochanym i biegającym ciągle za pewną osobą,a ty ją już znasz ; ) Na pierwszym obrazku no Choco w ogóle jest nie do poznania xD A tak to są fajne. Rozdział na sześć, obrazki na sześć, więc jest dobrze, cud miód i malinka, po prostu pięknie. Mój sępowy głód na rozdział został zaspokojony...ALE TYLKO CHWILOWO ;P No cóż to tyle z mojej szanownej strony. *kłania się* Natisha.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahahah, Kłótnia Yoh i Hao na początku xD Normalnie jak by ktoś opisał kłótnie między mną a moją siostrą xD, jakież do urocze xD
    Biedny Ren. Tak bardzo chciał wygrać. On ma dziwne rany, w sumie poparzenia zrozumiem, ale ta cięta? Mam dziwne wrażenie, że Marco albo Antonio maczał w tym palce. Takie przeczucie mnie ogarnęło, jak przyszli "Pogratulować" udanej walki. Myślę, że chcieli się upewnić, czy to co zrobli przyniosło zamierzone skutki. Nawet to, że Hao stracił przytomność jest dziwne... Wiem, za bardzo prorokuję. Sooooorry.
    Walka z Natalie wcale nie była taka przerażająca xD ale trzeba podnieść na duchu przeciwnika przecież xD Jasne było że z Yoh nie ma szans xD
    Dobra, muszę już lecieć, lekcje sie same nie ogarną...*a szkoda* Tak więc, rozdział genialny, czekam na następny, DZIĘKUJĘ ZA CHOCOLOVE! I Pozdraaaawiam;D

    OdpowiedzUsuń
  9. O matko to zakończenie było takie dramatyczne.
    Notka jak zawsze super.Pamiętam tą scenę z anime,
    którą opisałaś wyżej i od razu stanęła mi przed oczami.
    Czekam na next i pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetna walka! :D Bardzo spodobało mi się to, że Yoh podczas walki nie był od początku zapewniony o własnym zwycięstwie, a dziewczyna pokazała swoją wielką moc. Bardzo fajnie mi się czytało ten fragment.
    Walka Hao z Renem również była ciekawa, jednak moim faworytem jest druga walka. ^^ Powraca niekontrolowana, ogromna moc Ognistego, która niszczy wszystko dookoła yeeey~ XDD Takiego Hao najbardziej lubię. :D Zobaczymy co z tego wyniknie.

    OdpowiedzUsuń

Zakaz używania wulgaryzmów!
Przyjmuję tylko konstruktywną krytykę! Komentarze typu "Żaal..." etc będą kasowane w trybie natychmiastowym.