Kilka słów o blogu + regulamin

Blog przedstawia moją wersję wydarzeń w anime Shaman King ("Król Szamanów") poczynając od trzeciej rundy.

Obecnie blog uznać można za zakończony. Oficjalne zakończenie ma miejsce w rozdziale 37. Pozostałe uznać można za dodatkowe. Nie mają one większego wpływu na fabułę.

sobota, 2 lutego 2013

31. Wołałeś?


Dobry wieczór, szamani!
Nie wierzę, udało mi się napisać notkę :D Co prawda krótsza niż zwykle... Ale mam nadzieję, że zrekompensuję to następną ^^
Rozpisywać się nie będę, bo nie ma sensu. 
Mam jednak jedno dość ważne ogłoszenie. Drodzy fani SK, jeżeli naprawdę kochacie Shaman King i uwielbiacie oglądać to anime, podpisujcie!
http://www.petycjeonline.com/powrot_krola_szamanow
Z góry dziękujemy!! :D
To nie przedłużając, rozdział dedykuję Spokoyoh, Annie Kyoyamie i Kasumi za... między innymi latającego kota xD

31. Wołałeś?


- Uda się?
- Musi się udać. Nie widzę innej możliwości…
         Yoh obudził się gwałtownie otwierając oczy. To dziwne… Nie miał pojęcia, kim były osoby, które tak nagle pojawiły się w jego śnie i zupełnie zmieniły jego treść. Te głosy… Miał wrażenie, że słyszy je z zewnątrz, tak jakby ktoś się nad nim pochylał i coś do niego mówił.
         Anna, nieco zaskoczona nagłym obudzeniem się narzeczonego, spojrzała nań z niepokojem. Tutaj, w przestworzach gdzieś nad Oceanem Spokojnym nie musiała ukrywać swoich uczuć pod maską obojętności i dumy. Przez ostatnia godzinę pełniła funkcję pilota, gdyż zmęczony tym wszystkim Asakura, po prostu zasnął opierając się o nią.
- Wszystko gra? – zapytała.
- C-co…? Och, tak, tak… Po prostu miałem dziwny sen… - odparł na to słuchawkowy szaman.
- Nie wiesz, czyje były te głosy, prawda? – spytała po chwili, ku lekkiemu zaskoczeniu Yoh. Chłopak wiedział co prawda, że Kyoyama ma reishi, jednak blondynka rzadko go używała. Od czasu, gdy nauczyła się je kontrolować, prawie wcale z niego nie korzystała.
- Nie… Ale jeden z nich brzmiał znajomo… - westchnął szatyn. Nie miał Annie za złe, że zaglądnęła do jego umysłu. Wiedział, że dziewczyna po prostu się o niego martwi. Zresztą, i tak niczego przed nią nie ukrywał.
         Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu i spoglądali na chmury leniwie poruszające się po niebie. Słońce, znajdujące się teraz dokładnie przed nimi, nieco ich oślepiało. Raz zdarzyło im się minąć z samolotem, którego pasażerowie na ich widok (nie często spotyka się lewitujących w powietrzu nastolatków xD) przecierali ze zdumienia oczy.
         W pewnym momencie, Duch Ognia sam z siebie zniżył lot, pozwalając naszym szamanom pooglądać maleńkie wysepki rozrzucone po oceanie niczym ziarnka piasku.
         Anna przyjrzała się ukochanemu. Zauważyła pewną zmianę w jego nastroju. Ten dziwny sen nie dawał mu spokoju. Miało to w sumie nawet dobre strony, bo chłopak przynajmniej nie myślał cały czas o Hao… A ona wręcz nie mogła znieść widoku załamanego Asakury. To samo z siebie brzmiało jak oksymoron. Smutny Yoh? Zdołowany Yoh? Nie, imię słuchawkowego szamana zawsze stanowiło niemalże synonim słów „wyluzowany”, „uśmiechnięty”.
         Nie chcąc mu przeszkadzać, blondynka odwróciła nieco głowę, by spojrzeć na Mantę. Niewysoki chłopak wcale się nie odzywał. Z początku pracował na swoim niezawodnym laptopie, jednak… okazało się, że słowo „niezawodny” nie do końca pasuje do tego elektronicznego urządzenia. Po kilkunastu godzinach z dala od źródła prądu akumulator się zbuntował i Oyamada mógł teraz, co najwyżej użyć notebooka jako krzesełka. Teraz chłopak leżał na brzuchu i nieprzytomnym wzrokiem spoglądał na rozległe błękitne wody stanowiące tu, poza chmurami, jedyny interesujący element krajobrazu.
         Mijały godziny, słońce szybko znalazło się nad głowami naszych szamanów, by potem zacząć coraz bardziej się od nich oddalać. Na twarze Yoh i Anny padł cień. W pewnym momecie, Kyoyama kątem oka spostrzegła, że po policzku Asakury spływa łza. Chłopak nagle odwrócił się w jej stronę.
- Anno… J-ja… Ja się boję… - powiedział cicho. – Jak ja spojrzę im wszystkim w oczy…?
         Był wręcz załamany. Anna zdała sobie sprawę ze swojego błędu. Podczas gdy myślała, że jej narzeczony rozmyśla nad snem, on tak naprawdę nadal obwiniał się o ciężki stan brata. Nie wiedziała już, co robić. Te nagłe zmiany w nastroju słuchawkowego bardzo ją niepokoiły.
- Zrobiłeś wszystko, na co było cię stać. Okrążyłeś całą Ziemię! – usłyszeli nagle głos Manty.
           Yoh westchnął. Jego przyjaciel miał po części rację, jednak… On sam nie czuł, że dał z siebie wszystko. Najbardziej ciążyło mu to, że nie uwierzył bratu, gdy ten ostrzegał go przed Aku. Oyamada przynajmniej był z Hao, kiedy on sam wolał spędzać czas z tym… tym…  @#$!...
           Nie było im jednak dane zbyt długo rozmyślać na ten temat, gdyż w pewnym momencie Duch Ognia oznajmił:
- Za kilka minut będziemy w Patch.
           To sprawiło, że cała trójka jakby wybudziła się z pewnego otępienia. Cóż, tyle godzin monotonnego lotu każdego by chyba znudziło na śmierć. Teraz nie było już odwrotu.
           Po chwili zobaczyli wyłaniające się przed nimi niewielkie miasteczko otoczone wzgórzami. Mimo wszystko dobrze mieć takiego Ducha Ognia… Przynajmniej nie trzeba płynąć kilometrów pod wodą lub też bawić się w śmieszne podchody z niebieską jaskinią etc.…
           Wylądowali nieco na obrzeżach, aby nie powodować jakiejś wielkiej sensacji wśród mieszkańców. Teraz czekał ich tylko krótki spacer do domu. Anna i Manta już kierowali się w stronę „centrum”, gdy zauważyli, że Asakura za nimi nie idzie. Stał przez cały czas w jednym miejscu i spoglądał zmieszany na ziemię.
- Yoh…? Idziesz?
- Ja… Za niedługo przyjdę – oznajmił chłopak.
           Przez chwilę towarzysze chcieli go od razu zabrać ze sobą, obawiając się, co może zrobić. Widząc jednak, że chłopak po prostu chce pobyć chwilę sam, odpuścili.
- Spotkamy się niedługo… - powiedziała blondynka, po czym razem z niewysokim szamanem odwróciła się i odeszła.
           Yoh usiadł na ziemi pod jakimś kamieniem i oparł głowę o kolana. Musiał przygotować się psychicznie. Siedział tak przez jakiś czas, aż w końcu wstał. Wziął głęboki oddech i starł łzę z policzka. Ruszył, pozwalając by nogi same niosły go do celu. Nawet nie zauważył, gdy przyspieszył. Końcówkę trasy przebył wręcz biegiem. W końcu dotarł do frontowych drzwi ich mieszkanka. Miał właśnie chwycić klamkę, gdy otworzył mu Ren. Jego mina nie wyrażała żadnych uczuć.
           Nie pytając o nic, Asakura wbiegł do środka i od razu skierował się do pokoju, gdzie leżał Hao. Po drodze minął kilka osób, jednak wszystkie, tak samo jak Tao, miały poważne miny. W korytarzu minął się z Anną, jednak ona popatrzyła na niego z pewnym…współczuciem?
           To było dla niego za dużo. Jak strzała wparował do pokoju i… zastygł w ogromnym szoku. Tatami było puste. Żadnych śladów, wszystko pięknie wysprzątane, jak gdyby…
- H-Hao…? – wyjąkał, po czym upadł bezwładnie na łóżko brata z twarzą w jego poduszce.


♥♥♥

- To okrutne…
- Tak – uśmiechnął się. – Wiem o tym ^^

♥♥♥

           Yoh czuł, że nie powstrzyma łez napływających mu do oczu. Czy to możliwe? Czy jego brat, jego ukochany nii-chan… nie żyje…? Nie rozumiał tylko, dlaczego nie zostawili go tutaj… Przynajmniej na chwilę…
- N-nie… - szepnął z ogromnym żalem w głosie. – Jak to możliwe…? D-dlaczego…? Dlaczego, Hao…?
           Wtem, usłyszał znajomy głos zza swoich pleców.
- Wołałeś?
           Odwrócił powoli głowę, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszał. Zaledwie dwa metry od niego stał uśmiechnięty Hao. Jego brzuch obwiązany był dość szerokim bandażem, a skóra nieco blada, jednak w tej chwili tylko jedno liczyło się dla młodszego z braci. On żył.
- Hao! – krzyknął i rzucił się bliźniakowi na szyję. Nie powstrzymywał już łez, które w tej chwili wypływały z jego oczu ze szczęścia. – Nii-chan… Tak strasznie, strasznie cię przepraszam. Byłem głupi. Jestem największym idiotą na świecie. Już nigdy, nigdy nie uwierzę nikomu, jeżeli mój braciszek będzie myślał inaczej…
- Yoh…
- Naprawdę, byłem najgorszym bratem na świecie… Ogromnie żałuję, że to się tak potoczyło…
- Yoh…!
- A przecież było tak blisko… Nigdy bym sobie nie wybaczył…
- Yoh! – krzyknął w końcu Hao, chcąc przerwać potok słów brata. Ten odsunął się od niego i spojrzał nań swoimi dużymi, czarnymi oczami, w tej chwili zaszklonymi od łez.
- Kocham cię braciszku… - powiedział po krótkiej chwili słuchawkowy.
- Ja też cię kocham, Yoh… - odparł na to ognisty szaman i po chwili bliźniacy znów tkwili w ciepłym uścisku.
- Obiecuję, że już więcej cię nie zawiodę… Słowo – oświadczył młodszy z nich, na co starszy poczochrał mu fryzurkę, jak to już miał w zwyczaju. Obaj uśmiechnęli się do siebie. Ech, jak im tego brakowało…
           Zaraz potem do pomieszczenia wszedł Faust z Elizą. Oczywiście miał przy sobie swoje nieodłączne akcesoria lekarskie. Polecił Hao usiąść na tatami i wyciągnąć rękę. Z początku chłopak wykonał polecenia bez sprzeciwu, jednak gdy zobaczył strzykawkę w dłoni nekromanty, w jego oczach wymalował się strach.
- C-co t-to jest…? – spytał przerażony. Kto by pomyślał, że wielki władca płomieni boi się takiej malutkiej igły…?
- Dawka wyciągu z pianta medicinale. Już ostatnia – oznajmił Johann, jednak wcale nie uspokoiło to długowłosego Asakury. – Jak ci ją podam, zaśniesz na jakieś dwie godziny, a twój organizm zwalczy truciznę do końca.
           Zanim ognisty szaman zdołał powiedzieć coś więcej, medyk chwycił jego ramię i wprawnym ruchem wbił igłę do żyły. Jakieś dwie minuty od „Au!” – wypowiedzianego z pretensją przez właściciela pelerynki, starszy z bliźniaków zasnął, bezwiednie upadając głową na kolana brata. W tym momencie umysł Yoh zaczął pracować na bardzo wysokich obrotach. Pianta medicinale?! TUTAJ!?
- Ale jak to? –zdziwił się wielbiciel cheeseburgerów. – Skąd macie tę roślinę?!
- Od mojej przyjaciółki – oznajmiła jakaś wysoka brunetka, która w tym momencie weszła do pokoju. Tuż za nią wemknęła się drobna postać w zielonej pelerynie z kapturem. – A tak w ogóle, to jestem Cassandra.
- A ja Anabelle – tajemnicza dziewczyna zdjęła nakrycie głowy i uśmiechnęła się lekko.
- A ja Natalie! – do pokoju wpadła jeszcze jedna osóbka, z nieco naburmuszoną miną. – Nigdy na mnie nie poczekacie -.-.
- Yyy… A ja Yoh – uśmiechnął się w końcu szatyn, nieco zbity z tropu obecnością trójki ładnych dziewcząt w ich mieszkanku. – Ale…? Jak to możliwe, że miałyście pianta medicinale?? Szukałem jej na Capri, potem na Nowej Zelandii, ale…
- Nowej Zelandii? – ożywiła się zielonooka. – To pewnie spotkałeś moją matkę.
- Matkę…? – teraz wszystko ułożyło się w jedną całość. Kobieta mówiła przecież, że jej córka zabrała roślinę. Kto by jednak pomyślał, że oni latali po świecie, podczas gdy to czego szukali, było na wyciągnięcie ręki! – To oznacza, że zawdzięczam ci życie mojego brata. Nie wiem, co powiedzieć… Jakbyście kiedykolwiek czegoś potrzebowały, dajcie znać.
           Szamanki pokiwały tylko głowami i uśmiechnęły się lekko. Anabelle rzuciła okiem na śpiącego Hao, a następnie na odruchowo głaszczącego go po głowie Yoh. Była szczęśliwa, że udało jej się pomóc Asakurom. Znała ich z widzenia od początku jej pobytu w Patch. Zainteresowała się nimi nieco bardziej od czasu ich pojedynku oraz pogodzenia się. Widziała, że naprawdę są świetnymi wojownikami i była niemalże pewna, że jeden z nich zostanie królem szamanów. Nikomu jednak nie zdradzała tych myśli, nawet przyjaciółkom. Wiedziała bowiem, że bardzo zależy im na turnieju.
- To my już nie będziemy przeszkadzać… - powiedziała nieśmiało, a następnie odwróciła się i wyszła za swoimi towarzyszkami z drużyny. W ostatnim momencie zatrzymała się i odwróciła mówiąc cicho – Do zobaczenia…

♥♥♥

Tymczasem, samotny mężczyzna oddalał się od niewielkiego domku stanowiącego tymczasowe lokum „Drużyny Asakury”. Wciąż nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Spoglądał na swoją precyzyjnie obandażowaną rękę z niedowierzaniem.
Zaledwie kilka godzin temu ten nekromanta podał mu odtrutkę. Jak to możliwe, że ją zdobyli? Nie wiedział. W sumie niewiele go to interesowało. Najważniejsze, że go wyleczyli…
Szedł sam, nie spiesząc się donikąd. Wiedział, że nikt już na niego nie czeka. Dla dawnej drużyny nie ma żadnej wartości. Nie dość, że doprowadził ich do porażki, to jeszcze stracił swojego ducha stróża. A także moc siedmiu kryształów.
Kopnął jakiś leżący na ziemi kamyk i znudzony przeleciał wzrokiem po okolicy. Domki na obrzeżach należały do znajomych lub rodzin szamanów. Można tu więc było spotkać całkiem sporo dzieci oraz ludzi starszych… zazwyczaj. Teraz, o dziwo nie widział nikogo. Tak jakby dzielnica zupełnie opustoszała.
Antonio zatrzymał się i rozejrzał. Nie wiadomo dlaczego, ale nagle poczuł niepokój. To miejsce miało jakąś przytłaczającą atmosferę. Było cicho, zdecydowanie za cicho. Włoch miał wrażenie, że słyszy przyspieszone bicie własnego serca. Zamknął oczy i chwycił się za głowę. Nie wiedział, co się z nim dzieje. Upadł kolanami na ziemię. Chciał krzyczeć, jednak żaden głos nie wydobył się z jego gardła. Zmęczony tym nagłym atakiem, podczołgał się pod ścianę jednego z budynków. Skulił się i… poczuł jak łzy spływają mu po policzku. Nie mógł. Nie potrafił już więcej udawać, że nic się nie stało.
- Ufałem im… Myślałem, że się przyjaźniliśmy… - szlochał.
- Antonio…? To ty kuzynie? – usłyszał czyjś zdziwiony głos. Zaskoczony brunet podniósł głowę. Nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Tuż nad nim stał jego cioteczny brat razem z jakąś młodą, szarowłosą dziewczyną. Kiedyś, gdy byli jeszcze mali, spotykali się w każde wakacje… Byli najlepszymi przyjaciółmi…
- Marco…? Jak to…?
- Opowiesz wszystko później… - powiedział powoli Lasso, po czym wyciągnął rękę pomagając kuzynowi wstać. – A na razie chodź, pójdziesz z nami…

♥♥♥

           Była noc. Niebo pokryte milionami gwiazd przybierało barwy od ciemnego granatu do najgłębszej czerni. Nieboskłonu nie zasłaniała nawet jedna chmurka. Tarcza księżyca rzucała swój blask na twarze dwóch przytulonych do siebie braci, którzy siedzieli na dachu, tak jak dawniej mieli to w zwyczaju.
- Nawet nie wiesz, jak za tym tęskniłem… - szepnął Hao opierając głowę o ramię bliźniaka.
- Ja też… Jak mogłem być… - zaczął Yoh, jednak przerwał mu ognisty szaman:
- Znowu zaczynasz? – uśmiechnął się, a następnie dodał: – Te wydarzenia mamy już za sobą. Obiecaliśmy do tego nie wracać, tak?
- Tak jest, nii-chan ^^ - odpowiedział słuchawkowy, pozornie poważnym tonem, który wyjątkowo nie zgadzał się z jego wyrazem twarzy.
           Przez resztę nocy siedzieli w milczeniu. Właściwie rozmowy nie były im tak potrzebne. Najważniejsza była obecność brata oraz świadomość, że to, co złe, mają już za sobą. I nic i nikt już tego nie zmieni.


A teraz pora na obrazki z bliźniakami :D Mieli po tyle samo głosów, więc...






Tym razem, jeśli chodzi o obrazki to mam prośbę. Wybierzcie obojętnie którą z dziewcząt z SK ^^ Tylko może niekoniecznie Tamao i Annę, bo były całkiem niedawno :D

Do zobaczenia za tydzień ^^

10 komentarzy:

  1. *o* osz kurczak...*-* *rozpływa się* bliźniacybliźniacybliźniacy!!! *o* *-* *o* *-* (tak, próbuję coś powiedzieć, ale mi nie wychodziXD)
    śliiczneeee!^o^ i tulili się, i pogodzili, i było "nii-chan", i "kocham cię, braciszku", i... *-* jej... popłakałam się ze wzruszenia...T-T warto było tak Cię męczyć o ten rozdział:D
    ale zacznijmy od początku^^
    ten sen Yoh... genialne...*-* wspaniałe pokazanie tej niezwykłej więzi między bliźniakami... szkoda, że Yoh nie skojarzył tego, bidulek by się tak nie zamartwiał... bo ta końcówka ich podróży była strasznaT-T wprawdzie akcent biednych, ogłupiałych pasażerów samolotu przywołał uśmiech na moją twarzXD ale przez resztę czasu martwiłam się o Yoh:( nie wyobrażam sobie, co by się stało, gdyby Hao umarł... Yohś na pewno umarłby niedługo potem, z żalu i tęsknoty... a potem ja, z tęsknoty za bliźniakamiT-T (w międzyczawie Ty też, za uśmiercenie bliźniakówXD)
    tak jak już wspominałam, "@#$!" idealnie oddaje osobowość AkuXD
    Haoś, to było bardzo okrutne...XD fakt, wzmocniło to potem Najsłodszy Asakurzasty Moment Rozdziału, ale jednak... mściwy jesteś, Haosiu, mściwy...XD
    "Wołałeś?" XD XD komentarz chyba zbędnyXD
    ach, no i potem ten moment...*-* *rozpływa się to, co nie zdążyło rozpłynąć się poprzednim razem* teraz już nic i nikt nie rozdzieli bliźniaków!:D
    nie wiem, czemu, ale jak Faust dał w żyłę (XD) Haosiowi, to się dziko uśmiechnęłamXD vena cephalica?XD XD
    a dziewczyny od cudownej roślinki bez wątpienia wejdą do wesołej gromadki;D może na początku poczują się trochę jak w domu wariatów, ale nie wyobrażam sobie, by mogło im sie nie spodobać;)
    no... i przechodzimy do Antonia...XD nie no, nie powiem... trochę mi się go żal zrobiło... ja jednak jestem zbyt miękka i zbyt łatwo wybaczam...^^'' ale no...XD kuzynek Marco!XD XD padłam, po prostu padłamXD nie ma co, trafił swój na swego... świryXD oby tylko nie przyszło im do głowy obmyślanie czegokolwiek przeciwko Asakurom...
    i jeszcze moment na dachu...*-* wisienka na torcie*-* plus oczywiście asakurzaste obrazki:D (bo O DZIWO mieli po tyle samo głosów...XD próbuj dalej przechytrzyć fanatyczne asakuroholiczki, próbuj...XD)
    czy naprawdę muszę pisać, że rozdział się BARDZO podobał?:D taki... asakurzasty...^-^
    za tydzień, powiadasz...? okej... moze jakoś wytrzymam ten tydzień...;P
    buziaczki i czekam na next:)
    a co do ankietki...może Jun? bo w sumie obrazków z Piriką mam juz sporo...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się ze Spokoyoh. Sposób pokazania tej więzi między bliźniakami był wręcz idealny. ^^
    Było mi szkoda Yohsia...tak się zadręczał, tak zamartwiał, a Haoś? No właśnie XD "okrutne"? To mało powiedziane... zeszłabym na zawał, gdyby ktoś mi coś takiego zrobił, potem był utuliła, a na koniec zabiła. :D

    *.* Popłakałam się *.* to było takie słodkie *o* Bliźniacy *.* (tak, to jest mój komentarz do tego fragmentu XD)

    Faust i jego igła wymiatają XD nie ma co. Igła to już wyższy poziom trudności, co Haoś? :D

    Rozbroiła mnie Natalie. XD jak żywa ^^

    ,,drobna postać w zielonej pelerynie z kapturem." Will, zgubiłeś się? XD
    Dobra, wiem, że to nie on, ale jest już prawie druga, więc nie dziw się. XD

    Widzę, że wykorzystałaś mój pomysł, aby wysłać Antonia do zakładu psychiatrycznego? XD
    kuzyn, brat cioteczny, mniejsza z tym. Krzyżyk im na drogę, niech lepiej nie wracają. :D

    I ostatnia scena *.* ah, cudnie :D

    Rozdział był świetny, bajeczny, asakurzasty *.* czekam na next.^^
    Co do ankiety, to Jun^^
    Kasumi

    OdpowiedzUsuń
  3. Sweet, sweet, sweet, sweet. Chociaż jak przeczytałam fragment, że łóżko jest puste, to dostałam zawału. Już myślałam ze mi Haosia zabiłaś, a tego za żadne skarby bym Ci nie darowała.
    Ale dobrze że koniec końców wszystko wyszło dobrze i blizniacy się kochają, i że Yoh już bedzie grzeczny i nie będzie sprawiał blizniakowi kłopotów..no przynajmniej nie w tym miesiącu xD
    Pozdrawiam i czekam na dalszy rozdział ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle mi się podobał. Bliźniaki. O.O
    Coś mi się zdaje, że powstanie nowe ugrupowanie biało-czarnych kaftanów. Ciekawe jak będą się nazywać? Może "Euro Laws", "X-Euro". Rodzina Lasso to same fanatyki. Jak nie jeden to drugi. Szczerze, nie chce poznać ich rodziców.
    Yoh i Anna zbliżają się do siebie ^^
    Czekam na nn.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Boze, jak tak można! Toż to było okrutne! Jak można było tak z równowagi Yohsia wyprowadzić?! xD Jak żeś wyjechała z tym pustym łóżkiem to mi się normalnie oczka przeszkliły xD Ty w nagłówku bloga powinnaś mieć ostrzeżenie, że czytanie grozi trwałemu uszczerbkowi na zdrowiu, a nawet śmiercią -.-' Dobrze, że te dziewczyny miały antidotum^^Oni zasługują na happy end ;D a tak z innej beczki: Ze niby Marco kuzynem Antonia?! Boże! Współczuję tej rodzinie. tyle przypadków chorób psychicznych w jednym pokoleniu -.-'... Tak czy inaczej, rozdział genialny, jak zwykle czekam na reszte ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny.. Już myślałem że naprawdę chcesz uśmiercić Hao, a tu taka niespodzianka ^^ No nie spodziewałem się, że ten Antonio może być kuzynem Marco.. Ale widać że to u nich rodzinne, że lubili się znęcać nad bliźniakami.
    Ta sytuacja z Aku nauczyła bliźniaków ufać sobie nawzajem, i to mi się podoba.
    Pozdrawiam i czekam na następną note.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzisiejszy plan to było obejrzenie Naruto,jednakże po tym co się stało nie miałam na nic siły i weszłam na jakiegokolwiek szamańskiego bloga...a akurat u ciebie był nowy rozdział.
    Ten podobał mi się najbardziej ze wszystkich. Nie mam weny i zbyt mi smutno na długi komentarz..powiem tylko,
    najbardziej podobało mi się"kocham cię braciszku",mimowolnie się usmiechnęłam.
    Akcja z Faustem świetna,
    Yoh który delikatnie gładził brata po włosach...słodko..uroczo...kocham ich..

    Weny przy następnym rozdziale....
    a z dziewczyn, Jun. Lubię ją.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyli teraz moja kolej ^^. Rozdział piękny zresztą jak zwykle :). Takie słodkie scenki aż podnoszą człowieka na duchu. Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  9. Extra rozdział :D
    Jak ja lubię jak Bliźniacy się przytulają to jest takie kwaii :D
    Oczywiście czekam na next
    pozdrawiam Iruchi

    OdpowiedzUsuń
  10. Cieszę się, że nic mu nie jest. Duża ilość fanservisu z bliźniakami nie zaszkodzi. :D Wątek z Antonio mnie zaciekawił, tak więc dalej nadrabiam zaległości~ >_>

    OdpowiedzUsuń

Zakaz używania wulgaryzmów!
Przyjmuję tylko konstruktywną krytykę! Komentarze typu "Żaal..." etc będą kasowane w trybie natychmiastowym.