Kilka słów o blogu + regulamin

Blog przedstawia moją wersję wydarzeń w anime Shaman King ("Król Szamanów") poczynając od trzeciej rundy.

Obecnie blog uznać można za zakończony. Oficjalne zakończenie ma miejsce w rozdziale 37. Pozostałe uznać można za dodatkowe. Nie mają one większego wpływu na fabułę.

piątek, 5 października 2012

12. Tajni agenci w akcji, czyli totalna mieszanka Mission Impossible, Jamesa Bonda i Matrixa ;)


Uff...

Ohayo!

Witam wszystkich! W końcu przepisałam ten rozdział... A już myślałam, że nigdy nie skończę. Normalnie jestem totalnie kaput, jak to mówią... Nie wiem co się stało, ale chyba po tym tygodniu dopadło mnie jakieś koszmarne zmęczenie... No nic, jutro odeśpię  :D
Notka dość późno jak na mnie. Za to długa. Nawet bardzo długa. :) Najdłuższa w mojej karierze (chyba 6 stron Worda). Nie oznacza to niestety dobrej jakości... 
Właściwie, to z początkowej części jestem zadowolona xD Ale im dalej tym gorzej :( Dlatego może zrobię tak: 
Dedykuję początek notki wszystkim czytelnikom bloga :D A koniec to chyba tylko mojemu zmęczeniu... Tak, tak mister Zmęczenie! Zobacz sobie co narobiłeś!! *Zmęczenie patrzy ze strachem i ucieka*. I od razu lepiej! :D
Dobra, nie przynudzam :) Zapraszam na notkę!
 (ps: niektóre fragmenty najlepiej słuchać przy TEJ muzyczce xD)

12. Tajni agenci w akcji, czyli totalna mieszanka Mission Impossible, Jamesa Bonda i Matrixa ;)


*W tle muzyczka z Mission Impossible*
            Zaczynało się już powoli ściemniać. Wąskimi uliczkami, do których nie docierało światło ulicznych lamp, przemykało pięć osób w dość ciekawych strojach.
- Stać – szepnął chłopak ubrany w długie czarne spodnie, ciemną koszulkę i skórzany płaszcz a’la Matrix.
Zatrzymali się w cieniu, zaraz obok głównej drogi. Rozejrzał się uważnie. Gdy uznał, że nikt ich nie zobaczy, na palcach przemknął na drugą stronę i dał ręką znak pozostałym. Dwie wysokie postaci w nieco podobnym ubiorze, uważnie rozglądając się na boki, szybko przedostały się do niego. Zaraz po nich, nieco niższa osoba, posiadająca dodatkowo okulary przeciwsłoneczne (nocą^^), w bardzo widowiskowy sposób (z fikołkiem, jakimś dziwnym przeskokiem i pozą a’la James Bond) przebyła tę, jakże niebezpieczną drogę. W końcu, za nią ruszył spokojnym krokiem ostatni z „tajnych agentów”. Nie przejmował się zbytnio specjalnymi efektami. Po prostu szedł. Nie wyglądał też na zadowolonego ze stroju, jaki przyszło mu nosić. Jego ignorancja nie została zbyt entuzjastycznie przyjęta przez grupę.
- No wiesz Ren! – skarcił go Horo. – Jak możesz być takim ignorantem?!
- A może tak przestalibyście się wygłupiać?! I tak cieszcie się, że znoszę jakoś te wasze głupie pomysły…

Retrospekcja Rena:

- No to jak? Ustalone? Wyruszamy o zachodzie słońca – oznajmił Horo.
- Dlaczego akurat wtedy?  Czemu nie wcześniej? – spytał Ren.
- Yoh napisał, żeby się nie martwić. Jeśli nie wróci do zachodu, to go poszukamy – odparł Faust.
- No i tak jest zawsze na filmach! – zawołał entuzjastycznie Choco, na co Chińczyk tylko przejechał dłonią po twarzy.
            Wtedy do pokoju wszedł Ryu z wielkim workiem na plecach. Tuż za nim wkroczyli Anna i Manta. Brunet położył pakunek na stole i począł wyciągać z niego dziwne, czarne ubrania.
- Uznałem, że skoro idziemy na misję, to trzeba mieć odpowiedni strój – powiedział, pokazując wszystkim długie, czarne skórzane płaszcze oraz ciemne koszule.
            Fioletowowłosemu wręcz opadła szczęka. Spodziewał się, że Horo i Choco będą…yy…sobą xD, ale nie sądził, że udzieli się to też Ryu i Faustowi. Wszyscy zaczęli z zadowoleniem przyglądać się ubraniom i planować wyprawę.
            Od Silvy nie dowiedzieli się zbyt wiele. Tyle tylko, że podobno ktoś widział X-laws na północy wioski. Sam sędzia nie był zbyt skory do rozmowy o fanatykach, więc nie mieli, co liczyć na dokładniejsze informacje. Co prawda, nie powiedzieli mu, że chodzi tu o zaginięcie Yoh… Na szczęście, Faust dość dobrze poznał Patch, wędrując po nim podczas romantycznych spacerków z Elizą i powiedział im o jakimś zamku, który nadawałby się na rezydencję psycholi.
- A co ze strojem dla mnie? – zapytał zawiedziony Manta, widząc, że w worku nie było płaszcza w jego rozmiarze.
- Ty… nie idziesz – powiedziała cicho Anna, co spowodowało dość głośne protesty Oyamady.
- Przykro mi, mały kolego. Ale nie martw się, wrócimy z mistrzem Yoh szybciej, niż zdążysz powiedzieć „Król Szmanów”.
            Jasnowłosy posmutniał, jednak nie powiedział nic więcej.
- Czy tylko ja uważam ten pomysł za niedorzeczny? – zapytał Ren jakieś istoty w niebiosach (tj. na suficie xD) Nie doczekał się z ich strony żadnej odpowiedzi…


- Choco! Zdjąłbyś może te głupie okulary! To nie film sensacyjny!
            Komik i niebieskowłosy naburmuszyli się, jednak nic nie odpowiedzieli. Ren tymczasem poprawił nieco kołnierz płaszcza i zwrócił się do Fausta:
- Mówiłeś, że wiesz gdzie jest ten urząd…jakmutam…?
- Byliśmy tam z Elizą. Leży mniej więcej na północ stąd. Musimy iść… w tamtą stronę – wskazał na niewielką, ciemną plamę wyróżniającą się dość mocno na tle pustyni. – Zaraz za zamkiem jest niewielki lasek.
- Myślę, że najlepiej będzie, jak wejdziemy od strony zagajnika – odpowiedział na to fioletowowłosy.
            I tak, pięć postaci przemykało nadal ciemnymi uliczkami, po chwili już całkiem znikając w mroku.

♥♥♥

            Bliźniacy oraz Amidamaru pochłonięci byli wielce skomplikowaną grą słowną…
- Duch – powiedział Yoh.
- Harusame – odparł na to jego stróż.
- Energia – dodał Hao.
- Atak.
- Korale.
- Epos.
            Trudne, prawda? xD Otóż tę grę zaproponował, wielce znudzony właściciel pomarańczowych słuchawek. Polegała ona na wymyśleniu słowa zaczynającego się na ostatnią literę wyrazu wypowiedzianego przez poprzednika.
- Szaman.
- Narty
- Hmm… Yoh!
- Hao!
- Yyy… - Amidamaru, nieco wytrącony z uwagi przez szybkie odpowiedzi współgraczy, nie miał pomysłu, co dalej.
- Może ogień? – usłyszeli jakiś obcy głos. Przypominał nieco trzaskanie płomieni w ognisku. Zaskoczeni bracia aż podskoczyli.
- Kto to powiedział? – spytał nieco wystraszony Yoh, rozglądając się na boki.
- Ja.
- Aaa, Duch Ognia… Zaraz… TY MÓWISZ?! – krzyknął zszokowany Hao. Jego szczęka opadła aż do samej ziemi ;) – Cz-czemu nic o tym nie wiedziałem? – zapytał z pretensją.
- Jakoś nie było okazji pogadać…
            Na czole długowłosego pojawiła się charakterystyczna kropelka. Yoh i Amidamaru spojrzeli na siebie i wzruszyli ramionami. Starszy Asakura, fochnięty na swojego ducha, odszedł na kilka kroków i usiadł na ziemi splatając ręce. Latający płomyczek na wszelki wypadek gdzieś się ulotnił.
            Szamani nie wznawiali już gry. Zwłaszcza po ognistym szamanie widać było, że nie ma ochoty do żartów. Właściwie, to po dłuższym czasie zabawa i tak stawała się koszmarnie nudna (wiem coś o tym :D). Yoh na początku chciał usiąść obok brata, lecz patrząc na niego uznał, że jest on w nastroju na pogawędki. Przysiadł więc nieco dalej i pogrążył we własnych myślach. W głowie zobaczył od razu obraz przyjaciół: Ryu z jego wyjątkową fryzurą, Faust zapatrzony w Elizę, Horo i Choco kłócący się o jakieś głupoty i zmęczony ich zachowaniem Ren, Manta ze swoim nieodłącznym laptopem…i Anna. Jego piękna, cudowna Anna.
            Hao, podniósł wzrok i spojrzał na brata. Był nieco zaskoczony, widząc tak zamyślonego Yoh. Zwłaszcza, że chłopak nie wyglądał na szczęśliwego. Po kilku chwilach, gdy nic w zachowaniu bliźniaka nie zapowiadało poprawy humoru, przysiadł tuż obok i spytał:
- Co cię gryzie?
            Słuchawkowy szaman nie odpowiedział. Westchnął tylko i podkurczył nogi, obejmując rękami kolana. Po chwili milczenia spojrzał na brata.
- Nic, nic… Po prostu…
- Myślałeś o przyjaciołach? – dokończył za niego władca płomieni (kocham tą nazwę^^).
- Czy mógłbyś uprzejmie nie czytać mi w myślach? – zapytał z lekkim oburzeniem, odsuwając się trochę.
- Wcale nie czytałem ci w myślach… - szepnął nieśmiało Hao.
            Młodszy Asakura zawstydził się nieco. Nie chciał oskarżać bliźniaka, zwłaszcza o coś takiego. Więc czemu było to dla niego takie dziwne? Przecież w przypadku bliskiej osoby nie trzeba czytać w myślach, aby wiedzieć, że coś ją martwi… Zasępił się jeszcze bardziej.
- Tęsknisz za nimi, prawda?
- Bardzo. A najbardziej za Anną… - Yoh nie chciał kłamać, zresztą… długowłosy i tak by to wyczuł.
- Przepraszam, że cię w to wpakowałem… - powiedział cicho Hao, nie patrząc na brata. Nadal wyrzucał sobie, że nie trzymał języka za zębami. Przecież to było jasne, że Marco i jego towarzysze chcieli go wtedy sprowokować…
            Z zamyślenia wyrwał go cichy szept:
- To nie twoja wina. Tylko ich – słuchawkowy szaman wskazał ręką na stojącego obok krat strażnika, którym tym razem był Cebin Mendel.
            Przez chwilę siedzieli w milczeniu. Po kilku minutach Hao przysunął się nieco bliżej do bliźniaka i oparł głowę na jego ramieniu.
- Yoh… Czy mógłbyś mi coś obiecać?
- Tak?
- Jak stąd wyjdziemy… Nie mów swoim przyjaciołom o mnie… W ogóle, nie mów nikomu… Proszę…
- Ale dlaczego? – spytał zaskoczony szatyn.
- Ja… nie jestem jeszcze gotowy… Zresztą… Co by powiedzieli na to, że zadajesz się z mordercą?
- Hao… Przecież… - urwał. Nie miał pojęcia, co mówić dalej. Nie zaprzeczy, że jego brat był mordercą. Ale… Czy przypadkiem nadal nie planuje stworzenia swojego królestwa tylko dla szamanów? Przecież do tej pory nie powiedział niczego o zmianie planów… - Przecież ty nie jesteś już zły… Prawda?
- Ja… nie wiem…
- Nadal chcesz zniszczyć ludzkość? – zapytał młodszy z braci z lekkim strachem.
- Nie – zaprzeczył szybko władca płomieni. – Już od dłuższego czasu uważałem, że mój plan nie miał sensu… Po prostu czuję się tak, jakby moja nienawiść gdzieś zniknęła. Żałuję tego, co się stało. I że przeze mnie musisz tu siedzieć… - podniósł wzrok. W jego oczach szkliły się łzy.
            Yoh uśmiechnął się z ulgą. A widząc, że Hao bardzo tego potrzebuje, objął brata i przytulił go mocno. Ognisty szaman od razu odwzajemnił uścisk. Po chwili ponownie spojrzał na twarz bliźniaka.
- To jak? Obiecujesz?
- Niech ci będzie. Obiecuję.

♥♥♥

- Wow… To jest… Wielkie… - niebieskowłosemu wręcz odjęło mowę.
- Jak to możliwe, że wcześniej tego nie widzieliśmy?
- Nie przychodziliście tutaj. To raczej dość ponure i mroczne miejsce – odpowiedział swoim melodyjnym głosem Faust.
            Rzeczywiście, w świetle Księżyca budynek robił piorunujące wrażenie. Srebrzysty blask nadawał szarym ścianom tajemniczości. Ciemny las szumiał złowrogo, a powykręcane cienie przesuwały się po ziemi niczym nocne mary. Nawet gwiazdy nie przypominały tu tych małych punkcików, świecących wesoło na nieboskłonie. Wyglądały raczej jak miliony oczu, obserwujące każdy, nawet najmniejszy ruch intruzów, gotowe w każdej chwili poinformować o tym X-laws. Gdzieś zahukała sowa. W innym miejscu trzasnęło niedomknięte okno. Wszystko zdawało się żyć własnym życiem.
            Szamani wycofali się na bezpieczną odległość i obeszli budynek. Gdy znaleźli się w lesie, przytłoczyła ich nieco straszna atmosfera tego miejsca. Jakieś zwierzątko przemknęło im pod nogami wywołując szelest liści. Tuż nad ich głowami przeleciał nietoperz. Nerwy mieli napięte do granic możliwości. Niby zwykły ciemny zagajnik, a wywoływał strach porównywalny do odczuć Choco przy jego ostatnim spotkaniu z Hao.
- C-co to b-było?- wyjąkał Ryu, gdy tuż obok przebiegła kuna.
- Myślicie, że są tu jakieś duchy? – spytał inteligentnie^^ Horo.
            Na te słowa przy szamanie-motocykliście oraz fioletowowłosym pojawili się Tokageroh i Bason z miną pt. „Żarty sobie stroisz?”. Jednak niebieskowłosy nie zwrócił na nich uwagi.
- Dobra. Wystarczy. Jesteśmy tu, żeby pomóc Yoh – powiedział Ren, usilnie starając się nadać swojemu głosowi pewny ton. – Chodźcie.
            Wspomnienie o przyjacielu pomogło nieco przezwyciężyć lęk. Cała piątka ruszyła przed siebie i ostrożnie wyszła zza drzew na bardziej otwartą przestrzeń ogrodu. Ich uwagę przykuły lekko uchylone drzwi.  Rozejrzeli się i podeszli bliżej. Każdy z nich utworzył kontrolę ducha. Ren szedł pierwszy, nieco za nim pozostali dwaj członkowie jego turniejowej drużyny. Tyły zabezpieczali Ryu i Faust z Elizą. Fioletowowłosy ostrożnie chwycił klamkę. W tej samej chwili usłyszał dziwny odgłos i stłumiony krzyk. Odwrócił się. Jego przyjaciele leżeli na ziemi, zaplątani w wielkiej, białej sieci. Zanim zdołał cokolwiek zrobić, poczuł, że wokół niego obwiązuje się gruby sznur. Unieruchomiony, stał niepewnie nie wiedząc, co dalej. Zza niewielkiej kępy krzewów wyszło dwóch X-laws. Wtedy, tuż obok swojego ucha usłyszał znajomy, znienawidzony głos przywódcy strażników sprawiedliwości (SS xD).
- Tęsknicie za przyjacielem? Pozwólcie, że was do niego zabierzemy…

♥♥♥

            Czas mijał niesłychanie wolno. Jedynie dzięki dzwonkom wyroczni, zmianom wart i posiłkom (aczkolwiek skromnym -.-), dało się odczuć jego upływ. Bliźniacy spędzili go na spaniu xD oraz rozmowach na mało ważne tematy. Yoh opowiedział bratu o swoich ulubionych rzeczach i miejscach, sam zaś dowiedział się, że Hao mówi płynnie aż kilkunastoma językami i uwielbia czekoladę <3, równie mocno jak on cheeseburgery^^. Może i ich pogawędki nie miały w sobie jakichś głębszych treści, lecz dla Asakurów były bardzo cenne. Dzięki nim, poznawali się lepiej. Jednak obaj, póki co zgodnie unikali rozmów o przeszłości. Czuli, że nie jest to jeszcze właściwy moment. Zwłaszcza Hao był z tego wielce rad, ponieważ sam do końca nie miał pewności jak wytłumaczyć… niektóre sprawy.
            Spojrzał na dzwonko-zegarek =). Było już późno, po dwudziestej pierwszej. Jakąś godzinę temu po raz kolejny zamienili się wartownicy. Teraz, przy kracie stał ponownie… no kto?? No oczywiście, że nasz kochany, jedyny w swoim rodzaju JOHN! (Musiałam! Musiałam go tu wstawić <zaciesz> Chociaż na chwilkę…xD) Przyniósł ze sobą mnóstwo czystych kartek oraz długopis i zaczął coś pisać. Czasem, po kilku zdaniach, wykreślał coś, zdenerwowany zwijał papier w kulkę i wyrzucał na bok. Po pewnym czasie uzbierał się tam całkiem niezły stosik :)
- Listy miłosne? – mruknął pod nosem Hao z lekkim uśmieszkiem.
            Wtedy w korytarzu rozległo się echo kroków jakiejś osoby. John wstał i podszedł do przybysza, znikając ognistemu szamanowi z oczu. Mówili cicho, więc nie dało się zrozumieć rozmowy. Znajdowali się również za daleko, by Hao mógł wykorzystać reishi. Po kilku minutach do krat podszedł znowu Denbat, tym razem w towarzystwie Porfa Griffith’a. Łysy (brak synonimów… zresztą i tak go nie lubię xD) uśmiechał się wrednie. Jasnowłosy natomiast wydawał się zmartwiony. O co mogło chodzić?
- Będziecie mieli towarzystwo – poinformował starszy z X-lawsów. Na jego twarzy pojawiła się satysfakcja. A to nie wróży nic dobrego…
            Właściciel pomarańczowych słuchawek z niepokojem zbliżył się do krat. Hao, po krótkim wahaniu wycofał się pod tylną ścianę celi, znikając zupełnie w mroku *u*. Ponownie dały się słyszeć kroki, tym razem większej grupy osób. Na czele niewielkiego oddziału szedł dumnie Marco, a za nim Larch i Cebin, trzymający w rękach ciężkie łańcuchy, którymi skuci byli…
            Nie! To niemożliwe! To nie mogą być oni!! … Przyjaciele Yoh!
- Co tam Asakura? – spytał wrednie okularnik. – Tęskniłeś za przyjaciółmi?
            Szatyn, do którego zwracał się Lasso, wpatrywał się w więźniów z niedowierzaniem. Zaraz potem poczuł, że opuszczają go wszystkie siły i upadł na kolana spuszczając głowę. Znowu! Znowu przez niego! To chyba jakaś klątwa! Najpierw Hao poddał się i pozwolił uwięzić, aby go ratować… Teraz jeszcze przyjaciele… Czemu wszyscy muszą za niego cierpieć?!
            X-laws wepchnęli piątkę szamanów do celi. Gdy drzwi się zamknęły, łańcuchy stworzone z foryoku wyparowały. Marco i jego towarzysze nic więcej nie powiedzieli, ale za to zabrali Johna T.T… Jego miejsce zajął Larch Diarc.
            Przez moment nic się nie działo. Niezadowoleni szamani zbierali się z ziemi po dość bolesnym potraktowaniu przez psycholi… Nagle Yoh, który z nieco nieobecnym spojrzeniem gapił się na przyjaciół, poczuł mocny uścisk. To Ryu rzucił się aby wyściskać swojego mistrza.
- Mistrzu Yoh!! Znaleźliśmy cię! – wołał uradowany brunet.
- Wiesz co stary, nie powinieneś był uciekać… - powiedział Horo starając się przybrać surowy ton. Założył ręce i patrzył na Asakurę z wyższością. Nie wytrzymał długo. Zaraz potem wybuchnął głośnym śmiechem.
- Fajnie cię widzieć Yoh! Chociaż wolałbym w nieco innych okolicznościach… – dodał Choco. – Hej, a słyszeliście ten kawał o blondynie w okularach, który idzie do dentysty?
- NIE!!! – krzyknęli wszyscy, za wyjątkiem szatyna, który nadal tkwił w objęciach motocyklisty i powoli zaczynał mieć problemy z tlenem…
- Ryu… - mruknął Ren chcąc zwrócić uwagę wysokiego bruneta. Jednak, gdy jego uprzejme upomnienie nie poskutkowało, wrzasnął – RYU! Yoh zaraz się udusi!!!
            Dopiero ten krzyk dotarł do przeszczęśliwego mr. Umeimya, który, aczkolwiek niechętnie, zgodził się wypuścić słuchawkowego szamana. Gdy Asakura wyregulował oddech i usiadł naprzeciwko przyjaciół, nadszedł czas na poważną rozmowę…
- Chyba jesteś nam winien wyjaśnienia? – bardziej stwierdził niż spytał fioletowowłosy.
- Chyba tak… - westchnął Yoh. Na szczęście udało mu się zamaskować zdenerwowanie i niepokój. Obiecał bratu, że nie powie… I co teraz?
- Ale zanim zaczniesz… Chcieliśmy cię wszyscy przeprosić… Za to, że cię nie słuchaliśmy… - powiedział zawstydzony Horo, a pozostali pokiwali głowami na znak, że również jest im przykro.
- Ja też przepraszam… Ale… naprawdę nie mogłem czekać – Asakura spojrzał na nich. W jego oczach widać było wielki żal.
- Mistrzu… Czy powiesz nam, co takiego zabrali ci X-laws?
            Szatyn nie miał pojęcia, co robić. Póki co, skupił się na nieokazywaniu emocji, które nim targały. Próbował na szybko coś wymyślić… Jednak nie chciał okłamywać przyjaciół… Normalnie między młotem Mosuke, a kowadłem… Z pomocą, bezwiednie przybył mu Amidamaru, który pojawił się tuż obok. Teoretycznie… Nie będzie to kłamstwo…
- Oni… Odebrali mi… kogoś, na kim naprawdę mi zależy – odpowiedział w końcu chłopak patrząc w prawo. Pozornie wydawałoby się, że spojrzenie skierowane jest na ducha stróża, jednak prawda była nieco inna… Dokładnie za samurajem znajdował się najciemniejszy kąt celi – miejsce, gdzie ukrył się Hao. Może nie było to najlepsze rozwiązanie [Ren: Yohao nie miała żadnego pomysłu -,-], ale… przynajmniej nie powiedział nic nieprawdziwego.
- Tak nam przykro Yoh. Gdybyśmy tylko… - zaczął Faust.
- Dobra, przepraszaliście już. Nie wracajmy do tego – Asakura marzył już tylko o szybkim zakończeniu rozmowy.
- Ale… Dlaczego właściwie cię uwięzili? – spytał podejrzliwie Ren.
- Yyy… Może… Nie no, nie wiem!
- Musieli mieć jakiś ważny powód… - zaczął się zastanawiać Chińczyk. Yoh coraz bardziej obawiał się dalszej części tej rozmowy… I momentu, kiedy przyjaciele zdadzą sobie sprawę z obecności Hao… Odruchowo zerknął w stronę brata. Niestety, ani lekki strach, ani też krótkie spojrzenie szatyna, nie umknęło uwadze fioletowowłosego. Popatrzył zaintrygowany na Asakurę, po czym przeniósł wzrok na ciemny kąt pomieszczenia. Powoli wstał. Wystraszony Yoh uczynił to samo. Ren, ciekaw co kryje się za niepokojem przyjaciela, powoli ruszył w stronę niezbadanej części celi. Z początku nic nie widział, jednak gdy jego żółte oczęta (dla Ciebie Moniczko *.*) przywykły do ciemności, stanął jak sparaliżowany i wydał z siebie głuchy okrzyk.
- C-co…C-co TY tu robisz?!


 No i to tyle :) 
Koniec tragiczny, wiem :(
Ale nareszcie wstawiłam coś, o czym chciałam już dawno napisać!! <zaciesz> Czyli fragment o obsesji na punkcie czekolady ^.^ Taak... Po prostu ubóstwiam czekoladę <3 We wszystkich postaciach... Ale najlepiej to roztopioną, w której moczy się truskawki i mandarynki... *.*
Ehh.. No i się rozmarzyłam.. Prawie tak jak ostatnio na chemii^^ (jak nie interesuje Cię ta wielce pasjonująca^^ historia, to polecam przejście dalej xD). Tak więc pierwszą połowę lekcji... rozmyślałam o bliźniakach i sposobach na ukaranie X-laws ;) Moja mina jak się pewnie domyślacie musiała być... ciekawa ;P Pan trochę dziwnie się na mnie patrzył, ale to szczegół... Potem jednak usłyszałam coś ciekawego... :) Otóż nasz nauczyciel zaczął mówić o krówkach (cukierki, nie mućki xD) i o tym jak się je tworzy... Musiał być ładnie zaskoczony widząc, z jakim zainteresowaniem zaczęłam go słuchać xD
Dobra, podzieliłam się wielce ciekawą anegdotą z życia, to teraz pora na obrazki z...

X-LAWS!!!
Normalnie nie wierzę, że się z tego cieszę...



 John!!! /

 \ Tu też!!!

 I tutaj!!!

 To może i nie John, ale za to jego miłość ;)

 A teraz coś EXTRA!!!! :D <zaciesz na maxa>




 Oryginalny fragment mangi!



 Ubóstwiam ten obrazek *.*
 I coś, w co po prostu nie mogłam uwierzyć!!! DZIĘKI DZIĘKI DZIĘKI Spokoyoh!!! :D
No po prostu jedno słowo: CUDO!!!

Ale się podekscytowałam... Od kiedy to JA LUBIĘ KOGOŚ Z X-LAWS?!!!!
[Ren: Od kiedy się nad nimi znęcasz...]
Racja xD

Następny temacik obrazków?
a) "Grunt to rodzinka" - ponownie ;)
b) "Za co kochamy bliźniaków"
c) "Za co kochamy NWG" (Naszą Wesołą Gromadkę^^)

Do zobaczenia w następnej (mam nadzieję lepszej) notce!!!
Bye!! :*

5 komentarzy:

  1. Witaj! Z tej strony Kasumi^^

    Początkiem mnie rozbroiłaś XD Świetne to było ^^ Biedny Ren...on kiedyś przy nich się załamie całkowicie.:D Uwielbiam ich ^^
    Tajna misja ratunkowa zbytnio nie wypaliła, ale liczą się chęci ^^

    To się będzie działo! ^o^ Haoś został przyłapany i już się nie schowa, o nie. Będzie musiał się tłumaczyć przyjaciołom Yoh. I jak wszystko sobie wyjaśnią (nie obchodzi mnie, że Ty może planujesz inaczej:D), to razem będą mogli wydostać się z tego więzienia. Przy okazji niech zabiorą Johna. Dobrze się zapowiada i szkoda jego mózgu na zrobienie z niego jogurtowej papki XDJeszcze Marco nie zdegradował go do końca :D

    Kurczak...dziś jestem zbyt happy, żeby jakiś sensowny komentarz napisać. :D

    Pozdrawiam i czekam na next. ^^

    Co do obrazów, to dzisiejsze bardzo mi się podobały, zwlaszcza te ostatnie^^ i proszę o ,,Za co kochamy bliźniaków "

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaXD uwielbiam, po prostu UWIELBIAM tych wariatów;D są dziełem życia Takei-samy^o^ są po prostu niezastąpieni;D ach, a jacy skuteczni...XD akcja ratunkowa wszech czasówXD Bond się może schowaćXD i nieee, to wcale nie jest sarkazmXD
    nom, to teraz tylko opuścić więzienie, skopać X-lawsowsikie tyłki (poza Johnowym, of courseXD) i stworzyć wielką, szczęśliwą rodzinkę^o^ i niech sobie Haoś nawet nie marzy, że będzie inaczej i lepiej, żeby się zrobił na to gotowy;D bo żeby Yohsiowe stadko miało wytykać mu przeszłość i nie przyjąć do siebie? pff... rzeczywiście Hao ich jeszcze nie znaXD poza tym uważam - i chyba wszyscy się ze mną zgodzą - że Hao jak nikomu innemu należy się rodzina i nie ma nad czym się zastanawiać, tylko z otwartymi ramionami przyjąć ciepło i miłość ofiarowywane mu przez brata:) jeśli komuś tu może zaufać, to na pewno Yoh:)
    ha, wielkie, wołające do mnie litery "JOHN" już z daleka przykuły moją uwagęXD za to reakcją na zabranie Johna było mniej więcej "NNnnIIIiiIeEEeeeEE!!!!" głupi Marco== o tak, nasza wesoła gromadka koniecznie musi zabrać Johna ze sobą^^ no ewentualnie też Meene, co by Johnowi nie było smutno;D
    rozdział świetny jak zwykle i w ogóle nie rozumiem, co Ci się w nim nie podoba;P i wcale nie był długi, bo za szybko mi się skończył...;P
    jeśli chodzi o obrazki, to nie ma sprawy^^ i dzięki za dużo Johna:D oczywiście wiadomo, kogo sobie wytnę z drugiego obrazkaXD
    i nie widzę sensu w robieniu ankiety, w której jedną z opcji są bliźniacy;P przecież to logiczne, że wszyscy na nich zagłosująXD jestem za opcją b)!!:D
    buziaczki i z niecierpliwością czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaaka długaa notka O.O Super Xd! Po :
    1- BYŁ FAUST !
    2- Aż uwierzyc nie mogłam jak idealnie utrzymujesz charaktery postaci :mowa teksty zwroty no wszystko jak w anime i mandze!
    3- miedzy młotkiem mosuke a kowadłem Hahah ;d spadłam z krzesła xd
    4- Czekam na next!!
    POZDRAWIAM :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D
      1 - Faust specjalnie dla Ciebie ^.^
      2 - Serio? Czy ja wiem... O kim konkretnie mówisz? :)
      3 - Heh xD Dzięki.
      4 - Next prawdopodobnie jutro (może nawet dzisiaj^^)
      Buziaki :*

      Usuń
  4. Widzę bardzo lubisz Johna, szkoda, że dostał tak mało czasu antenowego w anime.

    OdpowiedzUsuń

Zakaz używania wulgaryzmów!
Przyjmuję tylko konstruktywną krytykę! Komentarze typu "Żaal..." etc będą kasowane w trybie natychmiastowym.