Kilka słów o blogu + regulamin

Blog przedstawia moją wersję wydarzeń w anime Shaman King ("Król Szamanów") poczynając od trzeciej rundy.

Obecnie blog uznać można za zakończony. Oficjalne zakończenie ma miejsce w rozdziale 37. Pozostałe uznać można za dodatkowe. Nie mają one większego wpływu na fabułę.

poniedziałek, 31 grudnia 2012

27. Sprawy się komplikują...


Ohayo!

Co tam u Was? Mam nadzieję, że wszystko gra ^^ Zdajecie sobie sprawę, że została nam już tylko jedna godzina 2012 roku?? Ale to przeleciało... Cóż, dla mnie był to raczej pomyślny czas. Jedyne czego sobie życzę to to, aby 2013 rok był równie dobry, albo i jeszcze lepszy  ^^. 2012 rok była dla mnie rokiem powrotu do SK, rokiem, w którym założyłam bloga i poznałam wielu wspaniałych ludzi.
Dlatego ten rozdział dedykuję wszystkim, których poznałam dzięki temu blogowi :D. A specjalną dedykację , dotyczącą już konkretnie tego rozdziału mam dla  Ashity, czyli Sherlocka Holmesa w żeńskim wydaniu ^^ Myślę, że ten rozdział będzie odpowiedzią na Twoje pytania :D
A Wam wszystkim chciałabym życzyć, aby 2013 rok był dla Was najlepszym okresem w  całym dotychczasowym życiu, abyście go zawsze mile wspominali. Życzę aby wszystkie matury i egzaminy poszły Wam jak najlepiej. Dużo szczęścia i niech funga fufu będzie z Wami :D
Ach, i póki jeszcze mam okazję - chciałabym w imieniu swoim, Natishy oraz Kasumi zaprosić na naszego wspólnego bloga shaman-king-tv.blogspot.com gdzie opisujemy nasze życie w... nieco innej wersji :D Rzecz jasna nie zabraknie tam też bliźniaków...
Will: I mnie! *zaciesz*
Tak, Will... Ciebie też....


27. Sprawy się komplikują...



Patch Village, 93 dzień  Turnieju Szamanów

Pogoda: słonecznie
Najbliższa walka kogoś z drużyny: brak informacji
        
         Ech… Yoh spędza coraz więcej czasu z Aku, a do domu wraca właściwie tylko po to, by się przespać. Wychodzi wcześnie, czasem koło piątej rano, więc ciężko się z nim porozumieć. Z tego, co mi wiadomo, to większość czasu spędza na trenowaniu, tak jak kiedyś, jednak… zmienił się…
         Oprócz tego nadal nie mamy zbyt wielu informacji o tej drużynie „Euro”. Wiemy tylko, że jest to siedmioosobowa grupa, która nie ma oporów przed poważnym skrzywdzeniem, albo i zabiciem przeciwnika. Wczoraj podobno walkę miała drużyna „€2” i mówią w wiosce, że są równie potężni. Ale nie wiem, kto był ich przeciwnikiem. Wszyscy jednak są zgodni, że ci Europejczycy przypominają X-laws. Ren powiedział, że bez problemu mógłby ich pokonać w pojedynkę, ale to akurat u niego normalne. Zdaje się, że jedyną osobą, która mogłaby ich w ten sposób zwyciężyć jest Hao… Chociaż i tego nie byłbym taki pewien.
         Martwię się o niego. I chyba nie tylko ja… Ostatnio prawie wcale się nie odzywa. Gdy nie ma żadnych ćwiczeń do wykonania, idzie w jakieś odosobnione miejsce i rozmyśla. Mam wrażenie, że nie jest z nim dobrze. Zupełnie, jakby wypadł z rzeczywistości. Prawie wcale się nie uśmiecha, a nawet, gdy to robi, nie ma w jego oczach tych dawnych ogników.
         Nie wiem dokładnie, o co chodzi, ale Anna wyznaczyła Hao i Renowi jakieś zadanie tej nocy. Muszę się czegoś więcej dowiedzieć. A na razie miejmy nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży…
            Manta

♥♥♥
            To była wyjątkowo ciemna noc. Dwie postacie w specjalnie na tę okazję ubranych czarnych strojach cicho zbliżały się do celu. Pierwsza z nich, z charakterystycznym czubem na głowie, wyglądała na lekko znudzoną. Druga, o długich włosach, wyjątkowo spiętych w kucyk, zdawała się całą swoją uwagę skupiać tylko na jednym – a mianowicie na z każdą chwilą zwiększających się sylwetkach siedmiu osób oraz wygasającym ognisku między nimi.
         Sześciu członków drużyny Euro spało sobie w najlepsze i tylko jeden z nich, przywódca, trzymał wartę. O dziwo jednak, ta straż nie wyglądała tak jak normalna straż wyglądać powinna. Mężczyzna zamiast obserwować teren wokół ogniska, siedział tuż przy zboczu z lornetką i przyglądał się czemuś - lub komuś – w Patch.
- Hej, Ren – szepnął Hao, najciszej jak się tylko da. – Sądzę, że lepiej będzie zbliżyć się od strony tamtych krzaków – to mówiąc wskazał na sporą grupę wyschniętego zielska, które znajdowało się dokładnie za plecami Antonio oraz jego śpiących towarzyszy.
- Niech będzie – zgodził się Tao i obaj ostrożnie ruszyli w nowo obranym kierunku.
         Zatrzymali się w niewielkiej dziurze, bardzo korzystnej dla szpiegujących. Od obserwowanych dzieliła ich ściana poplątanych gałęzi i liści, przez którą jednak można było dobrze widzieć, co dzieje się w obozie. Usadowili się tam i czekali.
„Gdzie jest ten głupi dzieciak?!” – Hao usłyszał nagle myśli Włocha. Najwidoczniej brunet nie potrafił lub też po prostu nie dbał o blokowanie swojego umysłu. „Przecież on zawsze o tej porze siedział na dachu! Czyżby kłopoty z bratem sprawiły, że nawet tego już nie robi…?”  To było już dla ognistego szamana nie lada zaskoczeniem. Czy to możliwe, że celem obserwacji członka drużyny „€1” był on sam? Pessimo opuścił lornetkę i usiadł po turecku, przy wygasającym płomyku. Długowłosy miał właśnie zamiar poinformować Rena o swoim nietypowym odkryciu, gdy wtem…


Ciemność. Otacza go ze wszystkich stron. W powietrzu czuć smród stęchlizny i rozkładu. I nagle wśród wszechobecnej czerni pojawia się maleńki płomyk zapałki. Ta zaś, podpala pochodnię, która rzuca światło na bardzo stare, zniszczone ściany, a gdzieniegdzie na wnęki, w których leżą od ponad dwóch tysięcy lat zmarli przodkowie. Czuć przytłaczającą atmosferę śmierci. Ma się wrażenie, że niezadowoleni z zakłócania wiecznego spokoju ludzie powstaną. Okropne, straszne miejsce, do którego nikt o zdrowych zmysłach się nie zapuszcza. Katakumby. Ich najniższa kondygnacja, gdzie nie dotarli jeszcze żadni naukowcy. Gdzie przeżyć może tylko silny szaman.
Mężczyzna, czując się znacznie lepiej w świetle, odetchnął z ulgą. Jako eks-archeolog nie boi się zbytnio wszechobecnych rozkładających się ciał. Nie, bardziej przeraża go perspektywa spotkania się z tym, czego szukał od wielu lat, do czego zbliżał się z każdym dniem, a czego zarazem bał się jak najgorszej zarazy.
Przyspieszył. Jego zmysły szamańskie podpowiadały mu, że tym razem się nie pomylił. Tutaj wreszcie znajdzie to, czego szukał. Echo jego kroków odbijało się od ścian. Im szybciej szedł, tym bardziej dźwięki nakładały się na siebie. W końcu zaczął biec, czując, że naprawdę jest już blisko. Teraz echo odbijało się od wszystkich ścian, podłogi, sufitu tworząc kakofonię. On jednak nie zwracał na to uwagi. Nie mógł. Bo jego cel był już tak blisko…
Nagle poczuł silny powiew. Jego pochodnia zgasła, a wokół ponownie zapanowały ciemności. Mimo iż dla normalnego człowieka takie coś pod ziemią byłoby niemożliwe, on wiedział, co to znaczy. Czując coraz silniejsze parcie powietrza, musiał nieco zwolnić. Jednak nie zatrzymał się. Po kilkunastu metrach wiatr ustał. Zupełnie jakby nigdy go nie było. Kolejnych kilka kroków, tym razem bez przeszkód. Przytłaczająca ciemność i uczucie, że nie wiesz, co może znajdować się obok z pewnością nie były dobrymi towarzyszami podróży. Nie było tu nawet jego ducha stróża. Prawdopodobnie został za ścianą powietrza. A więc musi dojść tam sam, bez jakiegokolwiek towarzysza. Zdawać by się mogło, że każdy straciłby wszelką nadzieję. Jednak on wiedział, że za długo już czekał, aby dać się stłamsić. Wtem, gdzieś daleko przed nim, pojawiło się delikatne światło. Ponownie zaczął biec. To, czego szukał od tak dawna… To, o czym marzył odkąd usłyszał legendę opowiedzianą mu przez dziadka w wieku pięciu lat… Nareszcie go znalazł… Biegł najszybciej jak się dało. Momentami czuł na twarzy oraz rękach i nogach uderzenia jakichś korzeni, zwisających z sufitu lub wyrastających ze ścian. A może były to ręce…? Nie było czasu się nad tym zastanawiać. Jasny punkt zbliżał się coraz bardziej, a mężczyzna mógł już zobaczyć zarys swoich dłoni w bijącym od niego świetle.
Zatrzymał się. Nareszcie. Odnalazł go. Tuż przed nim, na niewielkim kamiennym podeście, rzeźbionym w jakieś tajemnicze znaki i symbole leżał ON. Niesamowity zielono-biało-czerwony kryształ, świecący własnym światłem mocniej niż cokolwiek innego.
- Pierwszy z siedmiu… - szepnął do siebie brunet przyglądając się niesamowitemu znalezisku. Zaraz potem ostrożnie wyciągnął dłoń i chwycił artefakt.
         Nagle zewsząd rozległ się głos:
- TY, KTÓRY PRZYBYŁEŚ NA TO ŚWIĘTE MIEJSCE! UDOWODNIŁEŚ, ŻE JESTEŚ CZYSTEJ KRWI POTOMKIEM MIESZKAJĄCYCH TU W STAROŻYTNOŚCI LUDÓW. WEŹ TEN KRYSZTAŁ I UŻYJ GO WŁAŚCIWIE!
         Gdy tylko wybrzmiało ostatnie słowo, kamień w dłoni mężczyzny rozbłysnął oślepiającym światłem, zmuszając bruneta do zamknięcia oczu. Gdy je otworzył po kilku sekundach, zdał sobie sprawę, że znajduje się w wąskim przejściu między dwiema kolumnami. Słońce świeciło mu prosto w twarz, więc musiał przymrużyć oczy. W pewnym momencie usłyszał jakiś dziecięcy głos:
- Mamusiu! Popatrz! Tam w ruinach jest jakiś pan!
         Potem dało się tylko słyszeć jakieś niewyraźne stwierdzenie owej „mamusi” odnośnie „tych nierozsądnych turystów”. Ale nic nie było ważne. Liczył się tylko szlachetny kamień, ukryty głęboko w torbie ciemnowłosego mężczyzny…
         Nagle słychać jakiś szelst. Zaraz?! Przecież…

- Kto tu jest!? – odezwał się Antonio, rozglądając się gwałtownie w poszukiwaniu źródła owego dźwięku.
         Ren,  martwiąc się nieco o Hao, który w pewnej chwili zdawał się zupełnie oderwać od rzeczywistości, próbował go jakoś ocucić, przypadkowo zaczepiając o gałąź. Teraz zastygł bez ruchu. Dopiero, gdy miał pewność, że Włoch uznał szelest za przypadek, ostrożnie zmienił pozycję.
- Co jest, Hao…? – spytał, prawie bezgłośnie.
- Czekaj – długowłosy dał mu znak dłonią, by ten mu nie przeszkadzał. Zaraz potem zamknął oczy i skupił się.

         A co było potem…? Potem zaczęły się podróże… Najpierw do Hiszpanii, gdzie poznał Fernando i razem z nim odnalazł drugi kamień, tym razem czerwony z jednym szerokim złotym paskiem… Dalej była podróż na północ, do Norwegii, gdzie poznali Björna i znaleźli trzeci kryształ, szkarłatny z granatowo-białym krzyżem. Potem Szwecja, Agnes i niebieski kamień z żółtym krzyżem. Później Helga w Niemczech… Brr… Nie było to przyjemne spotkanie… Czemu akurat  musiał uratować JEJ życie?! Ehh… Ale przynajmniej następny, czarno-czerwono-żółty kryształ został odnaleziony. Następnie Martin w Czechach i Leonidas w Grecji…
         Siedem lat podróży. Siedem lat niebezpieczeństw. Tylko po to, by zdobyć siedem kryształów, które tylko razem potrafią uwolnić swoją prawdziwą moc. Siedem szlachetnych kamieni, które pozwolą zwyciężyć Turniej Szamanów, które w połączeniu z odpowiednim duchem mogą wytworzyć…

- Kto to?! – Pessimo zerwał się nagle ze swojego miejsca, pistoletem celując jakieś dwa metry w prawo od krzaków. Dopiero po krótkiej chwili zdał sobie sprawę, że to po prostu jeden z jego towarzyszy zmienił pozycję we śnie. Niezadowolony usiadł z powrotem na swojej pozycji. Jednak do końca nocy zachował czujność, nie oddając się już żadnym wspomnieniom…

♥♥♥

         Następnego ranka Lyserg, John oraz Manta zostali wysłani przez Annę i Meene na zakupy. Kyoyama, mimo iż tego po sobie nie okazywała, cierpiała równie mocno jak Hao. Tak samo jak on czuła też, że coś jest nie tak. Dlatego zwykle po wydaniu wszystkim poleceń, wychodziła gdzieś i wracała dopiero wieczorem. Tamao w sekrecie wyznała Mancie, że blondynka spotyka się z Silvą i stara dowiedzieć się czegoś o drużynie Euro.
         Po skreśleniu wszystkich produktów z listy i zapłaceniu (całkiem sporej =.=) należności u Radima, cała trójka wracała spokojnie do domu. Byli X-laws przez ten czas rozmawiali o turnieju i innych, codziennych sprawach. Specjalnie starali się unikać nieprzyjemnego tematu Aku i tej „innej drużyny”. Wiedzieli dobrze, że nie jest on lubiany przez niewysokiego szamana. Oyamada jednak nie dołączył się do dyskusji. Podczas gdy członkowie „Believers” rozmawiali o jakichś filmach kryminalnych, blondynek był myślami zupełnie gdzieś indziej. Hao i Ren wrócili do domu dopiero nad ranem i od razu położyli się spać. A on nie wiedział nawet gdzie byli…
         Ogółem jednak od samego rana Mancie towarzyszył kiepski humor. Wszystko przez Aku…
Aku: Tak! Zwalaj na mnie =.=
Yohao: A ty tu co?! Kto dał Ci prawo odzywania się w dyskusji!?
Ren, Will & Choco; No właśnie!
Aku: Yyy…
Yohao: WYPAD!! *Aku obrywa po głowie*
Ren: Jeśli ktoś chce przygarnąć tego pajaca, to z chęcią oddamy go w dobre ręce…
Will: Właściwie to złe ręce też mogą być… ;>

W drodze do sklepu, minęli Yoh w towarzystwie blondyna. Obaj śmiali się w najlepsze, a długowłosy szaman dodatkowo miał na głowie słuchawki młodego Asakury. To był dla Manty cios prosto w serce. Dotychczas jedyną osobą, którą w ten sposób „uhonorował” szatyn był Hao… A to… To było jak przyznanie się „Mam nowego przyjaciela, o starych już nie myślę.”. John i Lyserg również mieli okazję to zobaczyć, jednak oni nie odczuli tego tak bardzo. Oni nie poznali jeszcze prawdziwego znaczenia słuchawek Yoh. Dla nich były one po prostu ozdobą włosów.
- Wiesz, że drużyna Porfa, Larcha i Cebina odpadła z turnieju? – zapytał John Mantę po chwili ciszy. Lyserg szturchnął go dość mocno w ramię, nakazując jakby zakończenie tematu.
- Tak? A z kim walczyli? – spytał bezmyślnie chłopak, nie za bardzo zwracając uwagę na to, co mówi.
- Z drużyną „€2” – odpowiedział mężczyzna, ku niezadowoleniu zielonowłosego. – Podobno Larch ma całkowicie obandażowane ręce i nogi, a Porf paraliż nóg… Cebin miał szczęście i nie walczył, jednak jest zdaje się w ogromnym szoku…
         Manta nic nie odpowiedział, tylko westchnął. Lys jeszcze raz przyłożył towarzyszowi z drużyny. Jednak ten nie pozostał mu tym razem dłużny i po krótkiej wymianie kuksańców, obaj fochnęli się na siebie zmieniając pozycję tak, że znajdowali się po dwóch stronach przygnębionego Oyamady.
         W pewnym momencie Diethel, który wysunął się nieco na przód, stanął jak wryty i upuścił torby z zakupami, patrząc z niedowierzaniem w ciemną uliczkę, jedną z odnóg głównej drogi. Po kilku sekundach dołączyli do niego towarzysze. Na końcu jednej z mniejszych dróżek stała drużyna Euro w pełnym, siedmioosobowym składzie. Jednak był z nimi ktoś jeszcze. Pośród ubranych w czarno-granatowe mundury szamanów, stał jeszcze jeden, w stroju o identycznej kolorystyce.
 Aku.
 Antonio mówił coś cicho do niego, a ten kiwał głową na znak, że rozumie. Nagle blondyn odwrócił wzrok w stronę głównej alei, gdzie stali wpatrujący się w niego szamani. Na widok Manty otworzył szeroko oczy ze zdumienia i strachu. Jednak nie miał za bardzo okazji się mu przyjrzeć, bo niewysoki chłopak ruszył pędem w stronę domu. Biegnąc, Oyamada miał w głowie tylko jedną myśl.
- Muszę jak najszybciej powiedzieć o tym Hao…

♥♥♥

         Tymczasem śpiącego Asakurę obudził dźwięk dzwonka wyroczni. Zaspanym wzrokiem zerknął na mały ekranik.
- Za trzy dni mamy się zmierzyć z… - powiedział z początku powoli, jednak nagle na jego twarzy pojawił się autentyczny strach.
- Z kim? – spytał Ren, którego również wyrwał ze snu sygnał elektronicznego urządzonka.
         Hao popatrzył na niego z niepokojem, po czym cicho wypowiedział:
– Z d-drużyną „€1”…

I to na tyle jeśli chodzi o rozdział :D
Jeszcze tylko obrazki. Cóż, głosy były podzielone - część chciała Mantę, część Tamao, więc... Będą oboje :D









Tak, teraz już wszystko ^^
Jeszcze raz pomyślnego nowego roku!!
I przypominam o komentowaniu :D
Buziaki :*

8 komentarzy:

  1. Nie! To niemożliwe, aby Yoh zachowywał się tak z własnej woli. Aku musiał mu coś zrobić. Yoh nigdy by nie wybrał jakiegoś wyblakłego, dwulicowego chłopaka, zamiast kochanego braciszka. Aku, lepiej nie zbliżaj się do mnie, bo nie odpowiadam za siebie.

    Opis katakumb był wspaniały, już ci o tym mówiłam. ;) Jeśli o mnie chodzi, możesz pisać takich więcej.^^

    I czemu scena z Hao i z Renem skojarzyła mi się ze Zwiadowcami... ta książka mnie prześladuje :D

    Manta biegnij! Coś czuję, że € nie dadzą mu tak łatwo dojść do domu. =.=

    Nasi i tak wygrają. Nie ma wątpliwości.

    Czekam na next.:)

    Kasumi

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie, nie zgadzam się! Yoh ma przestać zadawać się z Aku! Co ten psychol mu zrobił? On normalnie się nie powinien tak zachowywać, on musiał mu coś zrobić! Moge go przygarnąć, ale nie gwarantuję że będzie cały, kupiłem sobie nowy nóż ^^ (moja finka się zniszczyła, miała już swoje lata) Więc jeśli chcecie go porządnie uszkodzonego to mogę go wziąźć do siebie :D
    Notka świetna, moja jakaś taka ohydna wyszła...
    Pozdrawiam i czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział i śliczna Tamao<33 Uwielbiam ją, aż zaraz pójde rysować<33 Paring Tamao i Hao hihiii xDDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo mi się podobał.
    Aku od razu za bardzo mi się nie spodobał.
    Zdjęcia Tamao bardzo mi się spodobały.
    Nie rozumiem również czemu jej postać często jest pomijana.
    Czekam na nn.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Sherlock Holmes w żeńskim wydaniu? Yohao, dziękuje Ci z całego serca za ten komplement. To największy jaki mogłaś mi dać, chociaż raczej nie dorastam mu do pięt >.< Szczególnie teraz, gdy stałam się "Sherlockomaniaczką". Dzięki wielkie ;D
    Ale z tymi pytaniami się myliłaś. Notka tylko potwierdziła moje przypuszczenia, za to pytań mam jeszcze więcej niż poprzednio. Miły akcent z kolorami kryształów jak flagi narodowe. Tylko o Mantę się boję, bo przecież ktoś wymyślił Prawo Murphy'ego nie bez powodu. No i Yoh, ale to wiadome. I Hao, bo jak sobie poradzi bez braciszka. I ogólnie o wszystkich się boję ;D
    A obrazki Tamao są słodkie *.*
    Genki de,
    Ashita.

    OdpowiedzUsuń
  6. wrr...>< moje ręce są gotowe na przyjęcie Aku>< prawa będzie dobrą ręką, a lewa złą ręką><
    co ten drań zrobił mojemu biednemu Yohsiowi...T-T toż to oczywiste, że Yoh by się tak nie zachowywał sam z siebie... i jeszcze ten #$@% zbeszcześcił Yohsiowe słuchawki! fuj...== i w dodatku zadaje się z tymi podejrzanymi typami== można się było tego domyślić...==
    mam nadzieję, że skoro już wyszło to na jaw, to Hao i przyjaciele skopią mu tyłek i Hao znów będzie jedynym braciszkiem Yoh^^
    rzeczywiście ciekawe to z tymi kolorowymi diamencikami^^ szkoda, że nie mieli mandarynkowego...;P no wiem, pewno bym go zjadła przez przypadek, no ale cóż...^^'
    i fajne te katakumby^^ obrazki zresztą też^^
    rozdział się bardzo podobał, ale mogłabyś wreszcie tego @#$% >< ... dobra, już się uspokajam...
    buziaczki i czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Akcja znów przybiera tempa. Z początku nie wiedziałam o co chodzi z tymi wspomnieniami, ale ciekawie opisałaś powstanie grupy Euro. : D Zaciekawiła mnie moc tych kamieni i mam nadzieję, że szybko dowiemy się jaką naprawdę moc posiadają szamani. Szykuje się ciekawa walka. ^^
    Antonio ma podobny charakter do "starego" Hao (chodzi mi o zachowanie). Zyskuje u mnie coraz więcej sympatii. ^^ Jestem zła ;_;
    Taak, wreszcie Aku został odkryty! XD Mam nadzieję, że nie zdąży dorwać Manty zanim ten nie powie o nim reszcie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaką mam wielką ochote przywalić Aku ><. Jak on śmie spiskować, najwarzniejsze by stary Yoh wrócił, ta zmiana mi się nie podoba. A no i najlepsze to te fotki Tamao z długimi włosami. Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń

Zakaz używania wulgaryzmów!
Przyjmuję tylko konstruktywną krytykę! Komentarze typu "Żaal..." etc będą kasowane w trybie natychmiastowym.