Hey!
Co tam u Was? Mam nadzieję, że dobrze, bo u mnie nie najlepiej... Dopadło mnie przeziębienie... -.- Ale nie będę się tutaj wyżalać, od tego mam w końcu monializę i qnopersa na Skypie ;)
Co do notki... Nie jestem z niej dumna... Nie ma tu zbyt wiele akcji, ale była ona konieczna. W następnej będzie się dziać dużo więcej :)
Nie będę Was już zanudzać :) Dziękuję za tyle miłych komentarzy :D Nic nie obiecuję, ale postaram się publikować nowe notki co 2-3 dni.
Miłego czytania!
4. Trzecia runda
To był
jeden z tych wyjątkowo gorących dni w Patch. Słońce oślepiało swoimi
promieniami. Większość rozsądnych szamanów spędzała ten dzień w klimatyzowanym lokalu Karima lub wypoczywała w cieniu drze..yy…budynków :P.
Niektórzy kąpali się w jeziorku (wiecie, tym gdzie Ryu spotkał Anis w odcinku
„Piaskowa Burza”), albo po prostu siedzieli w swoim mieszkaniu face to face z
wentylatorem :D. Ogólnie rzecz biorąc – szukali jak najlepszego sposobu do
walki z upałem.
Istniała
jednak mała grupka szamanów, która bez względu na upał, trenowała zawzięcie pod
czujnym okiem Anny. Jednak nawet blondynka, zmęczona upałem, dała im taryfę
ulgową. „Wspaniałomyślnie” oświadczyła, że „siedzącego psa” mogą wykonywać w
cieniu. Sama położyła się obok wentylatora, uprzednio zaopatrując się w zimnego
shake’a u Silvy. W ręce rzecz jasna trzymała stoper (i dopiero po niecałej
godzinie zdała sobie sprawę, że zapomniała go włączyć = trening od początku
T.T) „Piesek” nie dotyczył jednak Horo i Rena, którzy zajęci byli…czymś innym. Pilika i Jun po dość długiej naradzie znalazły dla nich specjalną karę.
- Ren! Przynieś mi jeszcze lemoniady!
- Jak sobie życzysz, Choco – wycedził przez zęby
fioletowowłosy.
- Horo, popraw mi poduszkę!
- Wedle życzenia – odparł niebieskowłosy z trudem opanowując
wściekłość.
Taak… O dziwo
te dwie zazwyczaj spokojne dziewczyny potrafią być okrutne… Oprócz usługiwania
komikowi przez 24h, dwaj dowcipnisie otrzymali 200 okrążeń, 4 godziny pieska,
1000 pompek i zmywanie. I tak przez cały tydzień. Dodatkowo, Chińczyk dostał od
siostrzyczki dwutygodniowy szlaban na mleko.
A morał z tej
bajki jest krótki i niektórym znany – dla własnego dobra siostry nie wkurzamy.
♥♥♥
Minęło kilka godzin i słoneczko łaskawie zaczęło się już kryć
za horyzontem. Szamani ze znanej nam gromadki siedzieli przy
stoliku na dworze i popijali zimny soczek (nie licząc oczywiście Rena i Horo).
Chińczyk wykonywał akurat jedną z najcięższych kar, jakie mogła wymyślić mu Jun. Siedział przywiązany
do krzesła (właściwie bardziej pasowałoby „przykuty”, ale nie będę aż taka
okropna). Tuż przed jego nosem znajdowała się pancerna szyba, która skutecznie
utrudniała jakiekolwiek próby dostania się do tego, co grzecznie stało sobie po
jej drugiej stronie. A co stało? Wielka piramida z butelek mleka! I to poza
jego zasięgiem!
- Widzisz, co tracisz przez takie głupie żarty? – powiedziała
z promiennym uśmiechem Jun na samym początku dwugodzinnej kary. Ale wróćmy już
do rzeczywistości…
Wtem, po miasteczku rozległ się głos Goldvy:
- Uwaga szamani! Chciałabym pogratulować serdecznie wszystkim,
którzy do tej pory nie odpadli z turnieju. Ogłaszam koniec drugiej rundy!
Na twarzach
szamanów od razu pojawiło się zainteresowanie. Z nową rundą wiązały się
przecież nowe wyzwania =)
- W trzeciej rundzie nadal będziecie walczyć w trzyosobowych
składach, jednak zmienia się forma pojedynku: od teraz każda walka składać się
będzie z trzech pomniejszych… Co?! Kto mi napisał takie bezsensowne
notatki…?..... Silva?!!!
Przez chwilę
z głośników słychać było tylko dzienne trzaski i jęki. Po jakichś 2 minutach
ponownie odezwała się Goldva.
- Z powodu… pewnych problemów technicznych… Wyjaśnię wszystko
w skrócie – jedna walka składa się z trzech pojedynków jeden na jednego. Dzięki
temu sprawdzimy wasze indywidualne zdolności. Jeden szaman – jedna walka. Przez
to pokażecie siłę wszystkich członków drużyny. Aby wygrać należy zwyciężyć dwie
z trzech walk. Oznacza to też, że na potyczkę muszą stawić się grupy w pełnym
składzie. Jeżeli będzie on niepełny,
zespół zostanie zdyskwalifikowany. Po więcej informacji zgłoście się do innych
członków rady. Yyy… <trzask, trzask> Wypadałoby powiedzieć coś mądrego…
Macie jakiś pomysł? …… Jak to mikrofon jest nadal włączony??? …… Ymm.. Tego…
Carpe Diem!
Tymi słowami
zakończyła się wypowiedź Goldvy. Po jeszcze kilku trzaskach i piskach biedne
głośniki mogły wreszcie odpocząć.
Atmosfera w
mieście (no dobra… w wiosce) bardzo się ożywiła. Niedawne znużenie zastąpiły
zaciekawienie i ekscytacja. Szamani zaczęli dyskutować o nowym przebiegu walk.
Jedni byli zadowoleni, inni… nie do końca. Jednak nie ma rady – trzecia runda
wygląda jak wygląda, a jak to mówi mój ulubiony filozof „Nie ma sensu
przejmować się tym, na co nie mamy wpływu”.
♥♥♥
Wreszcie słoneczko udało się na zasłużony wypoczynek
gdzieś po drugiej stronie gór. Kilku szamanów siedziało sobie przy ognisku i piekło
kiełbaski. Jednak pewna dwójka trzymała się nieco na uboczu, przy osobnym
palenisku. Mały Opacho,
oparty o Hao piekł sobie nabite na patyczek pianki. Zajęty przygotowywaniem posiłku i szczęśliwy z odnalezienia mistrza, zupełnie nie zwracał uwagi na
jakieś tam zmiany w turnieju. Dla niego liczyło się tylko to, żeby być ze swoim
ukochanym nauczycielem. Pozazdrościć optymizmu.
Długowłosy nie podzielał jednak jego radości.
Pogrążony we własnych myślach nie odzywał się już od kilku godzin. A nawet
wcześniej swoje wypowiedzi ograniczył do wydania podstawowych poleceń
związanych z organizacją obozu.
Nie
był zachwycony formą trzeciej rundy. Gdyby komuś udało się pokonać Luchista i
Opacho, oznaczałoby to również koniec jego udziału w turnieju. Co prawda, o
pastora raczej nie musiał się martwić. Wiedział, że mało kto mógłby go pokonać.
Ale „mało kto” nie oznacza „nikt”. Gorzej było jednak z murzynkiem. Hao dobrze
wiedział, że malec nie jest wystarczająco silny, żeby poradzić sobie z
dorosłym, dobrze wyszkolonym szamanem. Czemu to się dziwić? W końcu to jeszcze dziecko.
Po raz pierwszy od bardzo dawna, władca płomieni musiał się sobie
przyznać – niepokoił się. Bał się, że ktoś w akcie zemsty mógłby zabić Opacho…
Jego
ponure rozmyślania przerwał nagle dźwięk jego dzwonka wyroczni.
♥♥♥
- Hej, a ty, co o tym sądzisz Yoh? – spytał Manta, po
części z ciekawości, a po części, dlatego że właściciel pomarańczowych słuchawek nie odezwał się jeszcze ani słowem od
rozpoczęcia III rundy.
- Co? Och, moim zdaniem to… ciekawe… Chociaż
niebezpieczne… - odparł sennym głosem szatyn.
- Pytałem Karima, w jaki sposób będą przydzielani
szamani do pojedynków – oświadczył Horo. – Powiedział mi, że na podstawie
poziomu Foryoku. Najpierw walczą najsłabsi, a potem mocniejsi.
- Czyli, że ty będziesz miał swoją walkę na początku? –
zapytał Ryu ze złośliwym uśmieszkiem.
- Co proszę?! Nie ma mowy! Każdy wie, że to ja jestem
najsilniejszy! – obruszył się niebieskowłosy. – Ale za to ty nie musisz się
martwić. Skoro dostaniesz najłatwiejszego przeciwnika…
Ryu
miał właśnie rzucić się na Horo, gdy nagle usłyszał charakterystyczny dźwięk
swojego dzwonka wyroczni. Odezwały się też minikomputerki na rękach Yoh i Fausta.
- Fajnie! Mamy walkę! – ucieszył się wysoki szaman,
nie patrząc nawet na nazwę przeciwnej drużyny.
- Nie wiem czy tak fajnie… - przerwał mu lekarz, z
trwogą wpatrujący się w urządzonko na swoim przedramieniu.
Ryu zerknął
na ekranik i zamarł. Po jego zadowoleniu nie został nawet ślad. Zupełnie
stracił kontakt z rzeczywistością. Zaintrygowani przyjaciele od razu zaczęli
wypytywać:
- Walczycie z X-laws? – zaczął Horo
- A może z nami? – niezbyt inteligentnie dodał Choco.
- Idioto! Jak niby mieliby walczyć z nami, skoro nasze
dzwonki wyroczni się nie odezwały?! – skwitował Ren wypowiedź komika, przy
okazji, niby od niechcenia, wyciągając guan-dao.
- No to, z kim walczycie? – nie wytrzymał szaman z
północy.
- Naszym przeciwnikiem jest… - zaczął Faust, jednak
nie dokończył wypowiedzi.
- No kto??? – zniecierpliwiła się drużyna „The Ren”. W
końcu odezwał się Yoh.
- Drużyna… „Drużyna Gwiazdy”.
I to na tyle. Jak już mówiłam, nie ma tu zbyt wiele akcji...
Obiecałam coś jednak Kacha111 i zamierzam tej obietnicy dotrzymać. Nawet nie wiesz jaką przyjemność sprawił mi Twój obrazek. Ażeby wszyscy mogli go zobaczyć, wstawię go tutaj:
Cudo, prawda?? ♥ |
Nie przedłużając –
Au revoir!
nienienienie! gdzie mój komentarz, który tak długo pisałam!T-T to było zue...T-T ech... no nic, zacznę od początku...==
OdpowiedzUsuńekhm... no więc to szło mniej więcej tak:
nieee! nie przerywa się w takim momencie!! (pal licho, że ja chyba tez tak zrobiłam...^^')
jeej...*-* podobało mi się^o^ nie przypuszczałam, że po dwóch tygodniach nieobecności czeka mnie taka miła niespodzianka^^ i tyle o bliźniakach...^o^ kurczak, nawet nie wiesz, jak ja kocham ten wątek...*-* niby najwięksi wrogowie, ale to... "coś", kiedy ich spojrzenia się spotykają... to "coś" uparcie szepczące, ze tak nie powinno być, że przecież są braćmi, powinnie się wspierać, razem się śmiać, wygłupiać, a nie walczyć ze sobą! no i jeszcze ta scenka w lesie...*-* szkoda tylko, że ten typ sprzed 1000 lat trochę ją popsuł, ale wierzę, że i jego wpływy uda się z Haosia wyplewić;) Yoh ma rację, Hao wcale ne jest zły. Niech tylko da mu szansę, niech obaj dadzą sobie szansę, a przekonają się, jak wspaniale jest mieć brata:)
w sumie Hao powinien odetchnąć z ulgą, bo chyba nikt nie sądzi, że Ryu lub Faust mógłby zrobić Opacho krzywdę;) ciekawe, co wyniknie z tej walki... zdążyłam już zauważyć, że odsyłanie bliźniaków do innego wymiaru stało się dość popularne, aczkolwiek jeśli tylko ma to pomóc bliźniakom się pogodzić, to nie mam nic przeciwko^^
w każdym razie opowiadanie mi sie podoba:) będę wdzięczna za informowanie mnie o nowych rozdziałach:) (gg: 6364924) buziaczki i czekam na next:)
Normalnie nie wiem co powiedzieć *.*
UsuńSpotkał mnie taki zaszczyt!!!
Nie dość, że osoba, którą podziwiam za przecudowne opowiadania o bliźniakach weszła na mojego bloga, to jeszcze zostawiła komentarz!!
Normalnie zaraz mi gorączka urośnie od tego podekscytowania!!
Ja nie mam zamiaru wysyłać bliźniaków do innego wymiaru (bo nie chcę być traktowana jako plagiatorka najlepszej historii o bliźniakach jaką czytałam). Ale również mam zamiar... Albo nie powiem :)
Do następnej notki *.*
No wiesz co?! Jak mogłaś nie poinformować mnie o nowej notce?! To już drugi raz, uważaj, bo naślę na Ciebie Sebastiana (jeden z bohaterów serii darów anioła) i wtedy dopiero będziesz się bać!:D Dobra, ponosi mnie, ale to dlatego, że za dużo naczytałam się tej serii:D
OdpowiedzUsuńGolva i jej problemy z głośnikiem :D powinni w końcu wynająć jakiegoś fachowca do tego.
Trzecia runda nie zapowiada się ciekawie. Jeśli najpierw walczą słabsi, a potem silniejsi, w takim razie dlaczego Yoh i Hao dostali walkę jako pierwsi? Czy chcesz mi powiedzieć, że są słabi? *Niebezpieczne błyski w oczach* Wytłumacz się;)
Rozdział mi się podobał^^ i czekam na next.
PS. Obrazek śliczny. Przypomniał mi ,,Króla lwa'' , którego ostatnio oglądałam^^ Jeśli już o tym mowa, polecam Ci piosenkę ,,Nous sommes un'' Zakochałam się we francuskiej wersji*.*
Mam pytanie. Uczysz się francuskiego w szkole, czy tak dla siebie?
Pozdrawiam :)
Więc tak:
Usuń1. Strasznie przepraszam,że nie poinformowałam... Jak jest się chorym to dużo rzeczy wylatuje z głowy...
2. Co do walk.. Nie chodzi o to, że drużyny są słabe. Tylko, że jak już rozpocznie się walka (podzielona na trzy) to najpierw walczą szamani z drużyn o najmniejszym poziomie foryoku, później ci nieco silniejsi i najsilniejsi na koniec (na przykład - najsłabszy z drużyny Hao jest Opacho, więc on i najsłabszy z przeciwnej drużyny będą walczyć jako pierwsi) Dobra.. Nie umiem tłumaczyć... -.-
3. Cudna piosenka!!
4. Francuskiego uczę się prywatnie, bo w szkole mamy niestety tylko niemiecki... T.T
Pozdrawiam