Ohayo!
Mam
dla Was smutną (chociaż dla mnie nie smutną) wiadomość - jestem już zdrowa, co
oznacza, że wracam do szkoły i będę mieć mniej czasu na pisanie (chociaż w
zeszycie to ja piszę na przerwach i lekcjach xD) No, ale na przepisywanie....
Notki postaram się umieszczać dość często. Póki mam wenę, liczę, że nie zejdę
poniżej 1 notki na dwa dni. A już na pewno nie 2 notek na tydzień xD Więc chyba
nie będzie tak źle.
Chciałabym
też serdecznie powitać Mię, która jest najnowszą czytelniczką bloga. Mam
nadzieję, że Cię nie zawiodę ^.^
Obrazki,
tym razem z Renem *.*, pod notką.
Rozdzialik
dedykowany Akane, w zamian za obietnicę pokazania Kiku Hondy (Japonii) w
lepszym świetle^^. Jak się pewnie domyślacie, jej blog jest o Hetalii - moim
drugim ulubionym anime (zaraz po SK oczywiście xD). Problem jest taki, że
dziewczyna naprawdę fajnie pisze, a nie ma prawie żadnych czytelników. Dlatego
apeluję do Was - wejdźcie i zerknijcie na hetalia-poland-love.blogspot.com
- może się akurat spodoba? ^.^
Ale
się rozpisałam... No nic, zapraszam na rozdział :)
8. Uwięziony
Sam do końca nie wiedział, gdzie ma iść. Póki co, nogi niosły go same.
On tymczasem próbował sobie przypomnieć, gdzie mogą stacjonować X-laws. Kiedyś,
przypadkowo natknął się na Lyserga wychodzącego z alejki we wschodniej części
wsi… Z tego, co było mu wiadomo, prowadziła ona na kawałek otwartej
przestrzeni. „W sam raz na obóz” – pomyślał Yoh. Skierował się więc w tamtą
stronę. Po kilku próbach udało mu się znaleźć odpowiednią dróżkę. Przy lekkim,
księżycowym świetle nie było widać zbyt wielu szczegółów, ale nawet tak dało
się dostrzec wyraźne pozostałości po niedawnym obozie. Gdzieniegdzie mocno
ugnieciona trawa, jakieś śmieci i krąg wypalony przez ognisko. A więc ktoś tu
był. Tylko skąd wziąć pewność, że tym kimś byli akurat X-laws? Zrezygnowany Yoh
podszedł nieco bliżej. Zaklął cicho, gdy przypadkowo potknął się o jakiś twardy
przedmiot. Zaintrygowany postanowił przyjrzeć mu się bliżej. Okazało się, że
była to niewielka deseczka z wyrzeźbionym wizerunkiem młodej dziewczyny.
Portret nie był może zbyt piękny, ale i tak widać było, że ktoś się nad nim
napracował. W prawym dolnym rogu widniały inicjały „ML”. Trzymając drewnianą
płytkę, Yoh wyczuł pod palcami jakieś zagłębienie po spodniej stronie. Odwrócił
deseczkę. Jego oczom ukazał się wyrzeźbiony znak „X”, otoczony literami "L,A,W,S".
Szatyn uśmiechnął się z
ponurą satysfakcją. Może i miał rację, jednak „stróżowie sprawiedliwości” już
dawno się stąd wynieśli. Nie wiedział, co robić dalej. Nie było tu żadnych
poszlak, które mogłyby pomóc w określeniu obecnego miejsca pobytu szaleńców w
białych mundurkach. Wiedziony impulsem, wspiął się na jedyne w
okolicy drzewo. Znalazł sobie wygodną gałąź i rozsiadł się. Nawet nie wiedział,
kiedy Morfeusz zabrał go do swojego królestwa.
♥♥♥
Znudzony Hao siedział w
klatce i bawił się niewielkim płomyczkiem przerzucając go z jednej dłoni do
drugiej. John Denbat na dobre odłączył się od rzeczywistości zaczytując się w
książce ofiarowanej przez Marco. Ognisty szaman, co jakiś czas przyłapywał go
na krótkich spojrzeniach pełnych… współczucia? Długowłosy wolał nawet nie
wiedzieć, jakie kary mógł wymyślić dla niego Lasso. Minuty mijały nieznośnie
wolno. Z nudów, Hao zaczął wsłuchiwać się w myśli czytającego członka X-laws.
„…kogoś z jego rodziny.
Jeżeli zobaczysz w oczach ofiary strach, wiesz że jesteś górą. Najlepiej
uwięzić również osobę, na której zależy twojemu wrogowi. Wtedy posiadasz
pewność, że masz go w garści. Gdy ofiara nie uwierzy, że jesteś w stanie zrobić
jej przyjacielowi krzywdę, udowodnij to. Najlepszym sposobem jest…”
Długowłosy aż się
wzdrygnął i natychmiast przestał słuchać. Uznał, że słuchanie o sposobach
tortur nie jest najlepszym sposobem na spędzanie czasu. Zwłaszcza, gdy jest się
skazańcem… Co za szczęście, że nie był aż tak zmęczony, by stracić kontrolę nad
reishi!
Wtedy do pomieszczenia
wszedł Chris Venstar.
- Przyszedłem cię zmienić – powiedział ciemnoskóry.
- Taak!!! Zmiana! Nareszcie! O dzięki ci Królu Duchów!!!
- Aha…
- No co?! Myślałem, że przyrosnę tu do krzesła…
- Nie narzekaj. Marco kazał przekazać, że masz naoliwić drzwi komnaty
żelaznej damy.
Uśmiech momentalnie
zniknął z twarzy jasnowłosego X-laws.
- Dlaczego zawsze ja?! Ten olej jest taki obrzydliwy! I cuchnie!
- A bo ja wiem… No nic, teraz ja się tu ponudzę.
- Chcesz może poczytać? Marco zostawił mi książkę…
- „1001 sposobów…”? Już czytałem. Niedawno wyszła druga część – „2002
powody, żeby wstąpić do X-laws” – Chris pomachał towarzyszowi przed nosem dosyć
grubą książeczką w śnieżnobiałej okładce.
John spojrzał na nią ze
zgrozą i bez słowa wyszedł z pomieszczenia. Venstar natomiast usiadł na krześle
i pogrążył się w lekturze. Po kilkunastu minutach bezczynności, Hao ponownie
wywołał niewielki płomyk. Zaczął formować z niego sylwetkę brata. Udało się mu
nawet uchwycić tą wyluzowaną pozę i uśmiech. Uśmiechnął się smutno. Żałował, że to wszystko tak się
potoczyło… Gdyby zrozumiał to wcześniej…
Ale właściwie dopiero od niedawna przestał czuć jakąkolwiek urazę do Yoh.
Zupełnie jakby ktoś wyrwał z niego tę część odpowiedzialną za nienawiść… Nie
widział już wcale sensu w swoim królestwie szamanów. Nadal chciał chronić
naturę, ale nie zabijać. Nikogo. Już nigdy więcej.
- Co to jest?! – usłyszał nagle krzyk zaledwie metr od siebie. Jego
strażnik z wściekłością pomieszaną z lękiem wpatrywał się w małą postać Yoh
spoczywającą na kolanie siedzącego Hao.
- Yyy… Płomień? – spytał inteligentnie szatyn, zbity z tropu naglą
reakcją ciemnoskórego.
- Zgaś to natychmiast!!!
- W porządku… Nie denerwuj się tak, bo dostaniesz zmarszczek.
- Ja się nie denerwuję!
Mimo swoich zapewnień,
odetchnął głośno z ulgą, gdy miniaturka młodego Asakury zniknęła.
- Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że plan Marco wypali – powiedział nagle
Venstar.
- Tak?
- No… Tak. Myślałem, że jesteś mniej… uczuciowy.
- Doprawdy?
- Nom. Właściwie to zawsze myślałem, że jesteś strasznym, żądnym krwi
mordercą, a nie zwykłym dzieciakiem o potężnej mocy, który w dodatku chodzi w
tej głupiej pelerynie…
- Tak? – ognisty szaman ignorował wredne docinki swojego rozmówcy.
- Noo… Ale to Marco zawsze powtarzał, że jesteś największym złem tego
świata… Hej, a może zrobimy sobie razem zdjęcie?
- Nie… dzięki.
- Ale tak serio, to przez ciebie przegrałem dziesięć dolarów!
- Serio?
- Założyłem się z Meene, że nie dasz się złapać w pułapkę, a tu proszę…
- Pewnie mnie nie wypuścisz, jeśli zwrócę ci przegraną? – zapytał
sarkastycznie Hao.
- Taa… Ale chyba tylko Meene wierzyła, że ten chory plan wypali… Nie
sądziliśmy, że poświęcisz swoje życie dla tego słabego Yoh Asakury…
- Tak? – w ognistym szamanie zaczęła wzbierać wściekłość.
- No jasne! Jakby tak pomyśleć, to on był strasznie naiwny. Uwierzyłby
każdemu, gdyby tylko „wyraził skruchę”. Głupi dzieciak…
- Licz się ze słowami!!! – wybuchnął rozgniewany do granic możliwości
Hao. Oczy płonęły mu nienawiścią, a wokół niego pojawiły się groźne płomienie.
Nie myśląc już nawet o
ochronie zapewnianej przez klatkę, członek X-laws odsunął się szybko. Jakby
tego było mało, do pomieszczenia wszedł właśnie Marco. Był, delikatnie mówiąc,
lekko zszokowany zastałą sytuacją. Po jednej stronie wściekły Hao otoczony
ogniem, z drugiej kulący się pod ścianą przerażony Chris.
- Nie wiem, o co poszło, ale miarka się przebrała – wycedził blondyn z
nienawiścią patrząc na długowłosego. – Wiesz chyba, co to oznacza.
Ogień momentalnie
zniknął. Szatyn poczuł jak opuszczają go wszystkie siły, a krew odpływa z
twarzy. Bezwładnie osunął się na ziemię. Był załamany. Przeklinał się w duchu
za swoją lekkomyślność. Jak mógł dać się tak łatwo wyprowadzić z równowagi? No
ale nie mógł przecież pozwolić, żeby ktoś mówił tak o Yoh. Yoh… Teraz to on
będzie cierpiał. Przez jego głupotę! Jednak chyba żadne cierpienie fizyczne nie
będzie w stanie równać się z bólem w sercu, jaki odczuwał teraz Hao. Spuścił
głowę. Poczuł jak do oczu napływają mu łzy.
- Przepraszam Yoh… Przepraszam…
♥♥♥
Obudziło go… dosyć
bliskie spotkanie z ziemią. Na szczęście gałąź, którą wybrał na legowisko, nie
wisiała wysoko. Naszemu szamanowi nic się więc nie stało. No… prawie nic…
Leżał nieruchomo na
brzuchu i, o ile to możliwe, zabierał się ponownie do spania (on to wszędzie
potrafi zasnąć). Z błogiego, sennego nastroju wybiło go nagle pojawienie się
ciężkiego, białego buta w zasięgu jego wzroku. Zaskoczony uniósł wyżej głowę i
zobaczył jeszcze fragment alabastrowego munduru.
Jedynym, co zapamiętał
z późniejszych wydarzeń, był tępy ból z tyłu głowy i czyjś głos:
- Mamy go. A teraz do bazy.
♥♥♥
Minęło kilkanaście
minut. Marco z pomocą dzwonka wyroczni skontaktował się już z innymi X-laws.
Venstar nadal miał dość nieobecne spojrzenie i wyglądało, że zbyt szybko się z
tego szoku nie otrząśnie.
- Chris? Myślę, że lepiej będzie jak wrócisz na górę. Resztę twojej
zmiany weźmie John. Już dałem mu znać – wskazał na swoje turniejowe urządzonko.
– Kocham te unowocześnione przez Gryffith’a dzwonki wyroczni!
Chwilę później do
lochu wpadł zdyszany Denbat.
- Przybyłem najszybciej jak się da. Co się stało?
- Nieważne. Masz teraz wartę.
- Znowu? – zapytał płaczliwym tonem. – Za co?
- Za nic. Zastąpisz Chrisa. Chodź Chris, idziemy – powiedział Marco i
razem z oszołomionym Venstarem ruszył do wyjścia. – A co do ciebie… - zatrzymał
się na chwilę i spojrzał w stronę Hao, który od pewnego czasu nie ruszał się,
tylko siedział przyciskając głowę do kolan. – Widzimy się za godzinę.
Po tych słowach wyszli
zostawiając ognistego szamana i załamanego Denbata samych. Kiedy tylko
zniknęli, John podszedł do ściany i zaczął w nią walić głową. Zaintrygowany Hao
podniósł na chwilę wzrok i przysunął się nieco bliżej do prętów od strony
pomieszczenia. (Głupie zdanie, ale nie wiedziałam jak to ująć xD)
- Czy coś nie tak? – zapytał.
- Coś nie tak? Czy coś nie tak?! – powtórzył za nim jasnowłosy, dziwnie
piskliwym głosem.- Nie! Nic się nie stało, co miałoby być nie tak? Och, no
jasne! Musiałem przez pół godziny oliwić te koszmarne zawiasy, a potem przez
piętnaście minut zmywać smar z rąk! Nie potrafię odezwać się do dziewczyny,
która mi się podoba, muszę siedzieć tu przez kolejną godzinę! – mówiąc to spacerował
szybkim krokiem od ściany do ściany. – No i jeszcze TO! – nagle podetknął dwie
wyciągnięte z kieszeni książki pod sam nos Asakury. Obie miały śnieżnobiałe
okładki i tytuły wypisane krwistoczerwonymi literami. „1OO1…” i „2002…” – książki
Marco. Uwagę Hao przykuły przybite na obwolutach pieczątki z tekstem „X-laws.
Lektura obowiązkowa”.
- Biedaku… - powiedział długowłosy ze współczuciem.
- I z nich będzie kartkówka! – rozpaczał dalej członek X-laws.
- Przepytać cię? – zaproponował Hao.
- Może byś się, choć trochę tym przejął?!
- Przejmuję się! Tylko to nie jest takie proste, gdy samemu ma się dużo
większe problemy!
- Tak? A niby, jakie? – zapytał z niedowierzaniem strażnik.
- To nie ciebie więzi banda jakichś psycholi!
- Och… No tak… Racja.
- Ale ja wcale nie ignoruję twoich problemów. Jak chcesz to opowiadaj, na
przykład o tej dziewczynie. Lepiej się poczujesz, jak to z siebie wyrzucisz.
- Może i racja…
- Opowiadaj. Ja mam czas… - westchnął ze smutkiem Hao.
Na dzisiaj to tyle :)
Gomen! Wiem, że 85% to dialogi... :(
Gomen! Wiem, że 85% to dialogi... :(
Szczerze mówiąc przyznam się, że następny rozdział trudno się pisze i raczej nie będzie najlepszej jakości... No trudno, zostawiam to Waszej ocenie :)
A teraz zgodnie z obietnicą - obrazki z Renem!
Ostatnio kilka godzin spędziłam na DeviantArt wyszukując obrazki z SK... Mam ich ponad 400! Powiedzcie tylko w komentarzu kogo chcecie w następnej notce:
a) Yoh
b) Hao
c) Yoh & Anna
Tym razem Asakura Twins nie będzie w wyborze, bo inaczej co notkę musieliby być bliźniacy xD
Dziękuję i przesyłam buziaki :*
Biedny Denbat. Jak ja nie lubię czytać obowiązkowych lektór a dotego jeszcze on MUsi przeczytać książk Marco ( chyba dobrze zrozumiałam tekst co do tego kto jest autorem książek) Hao chce go przepytać i do tego aby opowiedział o swojej dziewczynie. Albo strasznie ale to strasznie mu się nudzi albo Hao ma jakiś plan. Składam Hao kondolencje. Oj ty biedny. Dasz się przytulić? Proszę ^^
OdpowiedzUsuńSama bym się wkurzyła gdyby ktoś obrażał mojego brata. Ja mogę go obrażać i wkurzać ale innym niedam go tknąć. Ja oczywiście głosuję na obrazki z Hao.
Drobny edit^ LektUry pisze się przez "u". Wiem, czepiam się xD
UsuńCo do Hao, to nie wiem czy ma jakiś plan. Zapytam.
Yohao: Hej Haoś, masz jakiś plan? Haoś! Słyszysz mnie?
*wchodzi Hao w szlafroku kąpielowym z turbanem na głowie i jakąś odżywka do włosów w ręce*
Hao: Mówiłaś coś?
Yohao: Ehh... Nieważne xD
Hao: O! Komentarz! Oczywiście, że możesz mnie przytulić!
Ten mój Haoś^^
Pozdrawiam :*
Juuuuupi < przytula Haosia >
UsuńNotka fajna....
OdpowiedzUsuńWidzę, że ciebie też zadziwia dobór synonimów proponowanych przez Word'a .
Hao wiernym słuchaczem?
Tego to bym nie pomyślał...
Czekam na next.
Pozdrawiam ;*
Dziękuję za miłe przywitanie. ^^
OdpowiedzUsuńKochana, ja teraz wycieram łzy, które popłynęły z moich oczu ze śmiechu. Facebook rządzi. I jeszcze książeczki Marco. Lektura obowiązkowa o.O' John, podłuż Haosiowi te książki do spalenia >) Wiesz, Denbat wydaje się być nawet spoko. Nie wierzę, że to napisałam -.- Przecież X-Laws to psychole == Dobra, już wróciłam do swoich przekonań, że białe kaftaniki są zUem wcielonym!
Hm... To ja bym chciała fotki z Haosiem :3
Bloga o Hetalii pewnie poczytam, bo koleżanka mnie pewnego razu wkręciła w świat tego anime XD
Pozdrawiam.
Cieszę się, że się podoba :)
UsuńJestem naprawdę dumna z moich książek xD
Marco: Twoich?!
Yohao: Haoś, spal go.
Hao: Wedle życzenia^^
*Marco ucieka i wpada do zarośniętej studni*
John Denbat od pewnego czasu jest moim ulubionym X-laws... Uwielbiam się nad nim znęcać xD
Pozdrawiam *.*
Znęcać powiadasz... A kto czasami nie lubi się poznęcać nad białymi kaftanikami? >D Ja tam będę miała radochę, gdy na New story u mnie sprawię X-Laws miłą niespodziankę XD
UsuńWątpię, że Marco wyjdzie sam z tej studni :D
Yoh: Ja mu nie pomogę.
UsuńHao: Ani ja^^
Yohao: Ja też nie.
[Ren: Czemu patrzysz na mnie?]
*słychać popiskiwanie dzwonka wyroczni*
John D: Co?! Jaka znowu studnia? Czemu zawsze mnie to spotyka T.T *przyciąga gruby sznur i wrzuca do studni. Po chwili sznur napina się.*
Hao: Mam pomysł^^ *podchodzi do JD i zaczyna go łaskotać. X-laws puszcza sznur, a w tle słychać donośne "chlup" i słowa, których nie ośmielam się tu przytaczać*
:D
Bardzo fajne ! myslałam ze spadne z krzesla jak przeczytałam o tej ksiazce xd czekam na next ^^^^^^^^^
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńMiło mi, że się podoba ^.^
o lolXD od dzisiaj John jest moim idolemXD zaraz, zaraz... czy ja napisałam "JOHN" aaa!! John! John! John!! *pisk oszalałej fanki* a, to nie ten John... (konkretnie chodzi o Martina Freeman'a grającego Johna Watsona w serialu "Sherlock"^o^ i przy okazji Bilbo Bagginsa w kręconym "Hobbicie"^^ bo moja się zakochać w tym Watsonie*o*)
OdpowiedzUsuńokej... może wróćmy do tematu...^^'' nie no, serio, od teraz uwielbiam Johna Denbata;D niech sobie uważa, bo przez to uwielbienie i ja mogę zacząć się nad nim znęcaćXD tylko, kurczak, co on musiał przeskrobać, że Marco używa go do każdej czarnej roboty...?^^'
kartkówka z książek Marco? bidoki z tych X-lawsów...XD ja na pytanie o treść tego czegoś odpowiedziałabym "autor najwyraźniej ćpał, kiedy to pisał, więc nie można dopatrzyć się tu jakiegokolwiek sensu* (tak na marginesie czytając co poniektóre lektury miałam już takie wrażenie...== brr... "Ferdydurke"...==)
eeej no! co takiego niby zrobił Hao, że Marco kazał porwać Yoh? ten debil najwyraźniej tylko szukał pretekstu i biedny Haoś równie dobrze mógł po prostu za głośno mrugać==
czy mi się wydaje, czy u niektórych członków tej sekty mózgi nie zanikły jeszcze całkowicie? może uświadomią sobie łaskawie, że Marco to poważnie rąbnięty psychol i powstrzymają go przed zrobieniem bliźniakom krzywdy... byłabym nawet w stanie złagodzić im za to karę;P
rozdział się podobał:) buziaczki i czekam na next:)
i fotki Yohsia bym może poprosiła, skoro mi bliźniaków nie chcesz dać;P