Kilka słów o blogu + regulamin

Blog przedstawia moją wersję wydarzeń w anime Shaman King ("Król Szamanów") poczynając od trzeciej rundy.

Obecnie blog uznać można za zakończony. Oficjalne zakończenie ma miejsce w rozdziale 37. Pozostałe uznać można za dodatkowe. Nie mają one większego wpływu na fabułę.

sobota, 29 września 2012

10. Poszukiwany


Przepraszam! I'm sorry!  Pardon! Gomen'nasai! Et cetera, et cetera...
Ogólnie rzecz biorąc wielkie PRZEPRASZAM za zwłokę i... za coś jeszcze...
Po pierwsze, gomen za dosyć późne publikowanie notki (mam nadzieję, że zrekompensuje Wam nieco długość <5 stron Worda^^>). Ale w tym wypadku winę mogę zrzucić na szkołę - nadrabianie zaległych sprawdzianów, kartkówek.... i na pana Stefana Żeromskiego, który ponad 100 lat temu wydał pewną książkę o tytule "Syzyfowe Prace"... -.- Dla mnie syzyfową pracą jest czytanie tejże lektury... Life is so brutal, jak to mówią T.T
Po drugie... Za treść tejże notki... Stanowczo za mało w niej bliźniaków! Ale niestety to konieczne... Obawiam się, że jak dobrze pójdzie, to 1/5 wszystkiego będzie o Asakurach... T.T GOMEN!!
Ale tak poza tym, to jestem całkiem z tej notki zadowolona :) Dedykuję ją mojej najlepszej przyjaciółce, Monice, którą zaraziłam pasją do Shaman King i która jest ogromną fanką Rena. Dziękuję Ci za przecudowne obrazki, na które mogę się patrzeć godzinami *.* Od pewnego czasu namawiam ją do założenia konta na DevianArt. :)
Obiecane obrazki z Yoh, tradycyjnie pod notką (+ coś extra xD)
Zapraszam na rozdzialik (Mam nadzieję Moniko, że jest w nim wystarczająco dużo Rena ^.^)


10. Poszukiwany



Promienie porannego słońca oświetliły… niezbyt przyjemny widok. Szamani po imprezie padli zmęczeni do łóżek. Niektórzy to nawet i tam nie dotarli. A skoro sił brakło im na wczołganie się pod kołderkę, nie było już mowy o jakimkolwiek sprzątaniu…
         Ryu, który obudził się pierwszy zastał, delikatnie mówiąc, ogromne pobojowisko. Okruszki z chipsów (szczypiorkowych, bo bekonowymi dostatecznie dobrze zajął się Silva xD) leżały dosłownie wszędzie. Pod stolikiem walały się papierowe kubki i kilka butelek po Piccolo^^. Nawet lampa „przyozdobiona” została czymś, co można by nazwać „Niezidentyfikowanym obiektem wiszącym”. W rogu salonu znajdowały się resztki słynnego bananowego ciasta. Pod kanapą również ukryli się intruzi w postaci papierków po cukierkach i skórek z mandarynek ^.^. Szczęka szamana opadła do samej ziemi (zapewne wpadłaby do piwnicy, gdyby domki w Patch były w takowe podziemia wyposażone). Co prawda zdawał sobie sprawę, że ostatni goście wyszli koło trzeciej nad ranem i, że raczej nie zostawili po sobie zbytniego porządku… Wiedział, że będzie czekać ich trochę sprzątania… Ale nie aż TYLE! Jeśli Anna to zobaczy…
         Wrócił do sypialni. Jego przyjaciele tworzyli dość malowniczy obrazek. Na łóżku leżał Ren, traktując Mantę niczym poduszkę. Na nim ułożył się Horo, a szczytem owej „ludzkiej kanapki” został Choco. Ryu uśmiechnął się. Sam zasnął oparty o tę gromadkę w pozycji pół-siedzącej. Jednak teraz nie miał czasu do stracenia i zabrał się do budzenia zaspanych towarzyszy. Muszą choć trochę ogarnąć mieszkanie zanim obudzi się Anna. Z początku jego próby spełzły na niczym, gdyż śpiący koledzy nie mieli zamiaru współpracować. Dopiero informacja o koszmarnym bałaganie postawiła ich na nogi. Akcja „Sprzątanie” ruszyła pełną parą. Horo zmagał się z kapryśnym odkurzaczem, który ani myślał pochłaniać szczypiorkowych okruszków. [Ren: Widzisz? Nawet on ich nie lubi. Mądre urządzonko *pieszczotliwie poklepuje obudowę*.] Choco najpierw dorwał się do mokrej szmatki, lecz fioletowowłosy uznał, że nie byłoby to najmądrzejszym rozwiązaniem. W końcu chcieli posprzątać, a nie stworzyć jeszcze większy bałagan. Komik dostał, więc zadanie wyniesienia śmieci. Na jego nieszczęście, worek pękł dokładnie nad świeżo odkurzoną podłogą. Po krótkiej kłótni niebieskowłosego i Amerykanina oraz włączeniu się do dyskusji guan-dao, Ryu zaproponował małą zmianę planów. Cała drużyna „The Ren” zajęła się ponownym czyszczeniem podłogi, Manta objął funkcję odkurzającego, a sam wysoki brunet udał się do kuchni, by przygotować dla dziewcząt wystawne śniadanie. Dołączył do nich również Faust, który po przyjęciu jako jedyny zdołał dotrzeć do pustego łóżka w innym pomieszczeniu, a teraz obudzony został łoskotem spadających butelek. Razem z Elizą postanowił pomóc w nakrywaniu do stołu.
         Pół godziny później… nie można powiedzieć by dom lśnił czystością… Ale przynajmniej nie przypominał pola bitwy zaatakowanego przez wojsko olbrzymów, tornado i inwazję Marsjan. Na stole przygotowane było smaczne jedzonko. Chłopcy siedzieli już gotowi, gdy do pokoju weszła znana nam blondynka w towarzystwie Jun, Piriki i Tamao.
         Na pewno była mile zaskoczona widokiem cieplutkich tostów, jajecznicy ze szczypiorkiem (co ja mam z tym zielskiem? *pyta przygryzając kanapkę z pomidorem i szczypiorkiem*) i innych, najróżniejszych śniadaniowych przysmaków. Usiadła obok Rena i skinęła zadowolona głową. Dla chłopaków ten niewielki ruch był niemalże nowym powodem do świętowania, gdyż oznaczał on „Będziecie żyć”. Kiedy cała gromadka zajęła miejsca przy stole, jedno puste krzesło przyciągnęło uwagę szamanów.
- Zaraz! A gdzie jest Yoh? – zapytał Horo.
         Przyjaciele dopiero teraz zdali sobie sprawę z nieobecności szatyna. Ale ich wolne myślenie możemy chyba wytłumaczyć zmęczeniem po imprezie i obawą przed Anną :)
- To nie było go z wami? – spytała nieśmiało Tamao. Kilka osób zwróciło głowy w jej stronę, co jeszcze bardziej speszyło różowowłosą.
         Choco zabierał się właśnie do wielkiego gryza swojej ulubionej kanapki z dżemem morelowym, gdy czyjaś ręka wytrąciła ją z jego dłoni. Kyoyama ze wzrokiem niezwiastującym nic dobrego wpatrywała się gdzieś przed siebie.
- Znajdźcie go. Dowie się, jakie są konsekwencje wylegiwania się do późna – rozkazała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
         Szamani tęsknie spojrzeli na leżące na stole frykasy i wyszli z pomieszczenia, aby znaleźć Yoh. Byli nieco zdziwieni nieobecnością przyjaciela na śniadaniu. Zwłaszcza, że szatyn nieczęsto ryzykował zachowania, które wzbudziłyby gniew Anny. A długie spanie lub wymiganie się od sprzątania na pewno do takowych zachowań należało.
         Chłopcy przetrząsnęli cały dom, jednak ku ich zdumieniu, nigdzie nie mogli znaleźć Asakury. Sprawdzili nawet na dachu, a Horo inteligentnie^^ zajrzał do zmywarki [Ren: To tutaj jest zmywarka??] Jak widzisz, jest. [Ale nie było…] A jaki jest pierwszy punkt regulaminu? [Yyy.. *czyta* „…Yohao ma zawsze rację”] No właśnie ^.^. Niepewni, co robić dalej, wrócili do jadalni.
- Nigdzie nie ma mistrza Yoh – oznajmił smutno Ryu.
- Jak to nie ma? – spytała zaskoczona Jun.
- Szukaliśmy wszędzie… - powiedział Manta.
- W takim razie poszukamy w wiosce. Gdzieś musi być! Nikt nie zje śniadania, dopóki go nie znajdziemy! – rozkazała Anna.
         Tak, więc pomimo głośnych sprzeciwów ze strony niezadowolonych żołądków wszyscy mieszkańcy małego domku wywlekli się na zewnątrz. Planowali już, jak odpłacą się uciekinierowi (oczywiście zanim dorwie go Anna).
- Spotykamy się tutaj za godzinę. Manta i Ryu pójdą w kierunku sklepu, Choco i Horo na stadion, Ren z Faustem i Elizą na tą niewielką polankę, Jun i Pirika do restauracji Karima, a Tamao ze mną na pustynię – ogłosiła Anna, po czym szamani posłusznie udali się w wyznaczonym dla nich kierunku.

♥♥♥

- Oaaa… - ziewnął Hao i leniwie otworzył ślepka. Poczuł przyjemne ciepełko na prawym ramieniu. Braciszek nadal smacznie spał, traktując rękę ognistego szamana niczym przytulankę. Ale długowłosemu wcale to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Widok uśmiechniętej twarzyczki bliźniaka skutecznie poprawił mu humor. Jednak tylko na chwilę. Zaraz potem pojawiły się wyrzuty sumienia. Co z tego, że on, Hao, jest szczęśliwy, kiedy Yoh na pewno tęskni za swoimi przyjaciółmi? Zresztą… czy szczęściem można nazwać uwięzienie przez X-laws i wykonywanie ich poleceń bez najmniejszego sprzeciwu?
I pomyśleć, że jeszcze dwadzieścia cztery godziny temu przygotowywał się do walki… Pytanie, czy umiałby skrzywdzić brata, nawet gdyby ten nic wtedy nie powiedział? Nie znał odpowiedzi. Tylko co do jednego mógł mieć absolutną pewność. Nie ma zamiaru dłużej być więźniem. Znajdzie jakiś sposób na ucieczkę. Zrobi wszystko, co w jego mocy. Dla Yoh.
- Obiecuję ci to braciszku.
♥♥♥

- I jak? – spytała z nadzieją Tamao, która razem z Anną, jako pierwsza pojawiła się na miejscu zbiórki.
- Nic… Pytałyśmy Karima i Silvę, jednak oni go nie widzieli… - odpowiedziała smutno Pirika. Już od dawna nie żywiła do Yoh urazy za pokonanie jej brata i teraz martwiła się o przyjaciela równie mocno, co reszta. – Może chłopakom się udało?
         Jak na zawołanie, zza rogu wyszli Manta, Ryu, Ren oraz Faust z Elizą. Jednak po ich postawach można było łatwo wywnioskować, że poszukiwania nie zakończyły się sukcesem. Gdy podeszli bliżej, pokręcili tylko głową do dziewcząt i usiedli na ganku.
- Jeśli Choco i Horo go nie znajdą, to już naprawdę nie mam pojęcia gdzie może być – odezwał się Manta po chwili milczenia. Był naprawdę załamany. Yoh był jego pierwszym prawdziwym przyjacielem… Tyle razem przeszli… A Asakura nigdy nie znikał, ot tak…
- Nie martw się mój mały kolego – powiedział do niego Ryu. – Mistrz Yoh na pewno do nas wróci.
         Oyamada zasępił się. Chciał wierzyć w słowa bruneta, lecz coś mówiło mu, że nie odnajdą Asakury tak łatwo. I że nic nie będzie już tak jak kiedyś…
         Jego ponure przemyślenia przerwało pojawienie się na ulicy niecodziennego widoku. Wzdłuż drogi szedł sobie mały kolega Hao, Opacho. Murzynek był jednak sam i wcale nie wyglądał na szczęśliwego. Właściwie, to wydawało się, że mógłby się w każdej chwili rozpłakać. Rozglądał się niepewnie na boki. Gdy zobaczył naszą gromadkę, zawahał się na moment. W końcu jednak musiał powziąć jakąś decyzję, gdyż ruszył w kierunku siedzących przed domkiem szamanów. Z każdym krokiem stawał się coraz bardziej nerwowy i, gdy stanął przed Renem, nie potrafił wykrztusić ani słowa. Do chłopczyka podeszły Tamao i Anna.
- Cz-czy… - wyjąkał malec. – Czy nie w-widziałyście mo-może… m-mistrza Hao? – dokończył drżącym głosikiem. Z oczu spłynęła mu łezka.
         Dziewczęta zdziwiły się. Czyżby Hao również zniknął?
- Przykro mi… Niestety nie… - odpowiedziała blondynka. Mimo, że Opacho należał do „Drużyny Gwiazdy”, nie uważała go za złą osobę. A już na pewno nie nazwałaby złym, tego stojącego przed nią dziecka, które tak martwiło się o swojego mistrza.
         Wargi murzynka zaczęły drżeć. Nie potrafił powstrzymać płaczu. Spojrzał jeszcze raz na Annę i Tamao, a jego wzrok był tak okropnie smutny… Jun podeszła do niego i przytuliła malca. Chłopczyk nawet nie protestował. Przez chwilkę łkał cicho w jej ramionach, jednak zaraz potem odsunął się i pobiegł dalej wzdłuż ulicy. Zielonowłosa chciała za nim pobiec, lecz Opacho zamienił się w owieczkę i szybko zniknął jej z oczu.
- Biedne dziecko… - powiedział cicho Ryu.
- Pamiętajmy, że to poplecznik Hao – ostrzegł go Ren.
- Ja myślę, że on sam nie zdaje sobie jeszcze sprawy, co jest dobre, a co złe – odparła nieco obrażona na brata Jun.
         Wkrótce potem do czekającej gromadki dołączył Choco, ciągnący za sobą Horo Horo, zbyt osłabionego brakiem śniadania, by iść o własnych siłach.
- My nic, a wy? – zapytał krótko komik.
- Też nie – odparł Faust.
- Proponuję wejść do środka i zastanowić się nad tym wszystkim przy jedzeniu – stwierdził Ren. – Inaczej kolejne ofiary mogą paść z głodu – dodał wskazując na szamana z północy.
- Niech będzie – zgodziła się z nim Anna i cała grupa weszła z powrotem do domu.
         Kiedy już wszyscy siedzieli przy stole i przygotowywali sobie jedzonko, Jun zdecydowała się spytać:
- Czy wczoraj zauważyliście coś dziwnego w zachowaniu Yoh?
         Zamyślili się. Każdy przypominał sobie wczorajszy dzień oraz to, co wydarzyło się po walce. Nikt jednak nie odważył się powiedzieć tego, o czym wszyscy myśleli. W końcu Manta westchnął:
- No dobra. Wszyscy wiemy, że Yoh po walce nie zachowywał się tak jak zwykle… Nie jestem pewien, ale coś go chyba gryzło… Nie bawił się dobrze na przyjęciu.
         Reszta niechętnie przyznała mu rację. Jak mogli ignorować nietypowe zachowanie przyjaciela? Czemu nie spytali, co się dzieje…?
- Ryu, z tego, co mi się wydaje, to Yoh tylko tobie opowiedział o walce? – chciał upewnić się Ren. Ku jego zdumieniu, brunet speszył się i wbił wzrok w swój talerz, na którym leżały resztki jajecznicy.
- Właściwie… - zaczął. – To mistrz niczego mi nie mówił…
- Co?! – wyrwało się kilku przyjaciołom.
- To znaczy… że to, co wszystkim opowiadałeś… To była bujda? – zaczął się denerwować fioletowowłosy.
- Noo… Myślę, że nie… W końcu jak mogła wyglądać walka? Jestem pewien, że nie mijam się zbytnio z prawdą…
- Trzymajcie mnie, bo chyba go zaraz uduszę! – krzyknął Chińczyk. Czub na jego głowie zaczął niebezpiecznie drgać. W ostatniej chwili braciszka powstrzymała Jun.
- Przepraszam was wszystkich… - powiedział cicho Ryu.
- Spoko – odparł Horo. – Wiecie, co… Trochę głupio mi się do tego przyznać, ale… Yoh chciał mi wczoraj powiedzieć coś ważnego… A ja mu powiedziałem, że nie mam czasu…
- Ja też miałem podobną sytuację… - przyznał Choco.
         Powoli każdy zaczął potakiwać, szemrając coś na temat ignorowania Asakury. Wszyscy zaczęli robić sobie wyrzuty. W końcu ten potok samooskarżeń przerwały słowa milczącej dotąd Anny.
- Starczy. Wiemy, że popełniliśmy błąd – widząc zdziwione spojrzenia przyjaciół, dodała – Tak, ja też. Ale nie możemy wiecznie tego rozpamiętywać. Było-minęło. Zastanówmy się lepiej, czym mógł się martwić Yoh.
         Szamani ponownie się zamyślili. Niektórzy przypominali sobie słowa szatyna, inni szukali wskazówek w jego postępowaniu. Pierwszy odezwał się Horo Horo.
- A może to Hao coś mu zrobił? Mógł być wściekły po remisie i zażądać rewanżu… A wtedy…
         Wolał nawet nie kończyć zdania. Przecież niedawno na własne oczy mogli zobaczyć wściekłego Hao. A wtedy chodziło tylko o włosy…
         Manta spojrzał na Annę. W jej oczach pojawiły się łzy, które blondynka usilnie próbowała ukryć. Na ten widok, chłopak nie wytrzymał.
- Nie! Musi być jakieś inne wytłumaczenie! Ja wierzę, że Yoh żyje. I wróci – zaskoczony własną śmiałością i odruchowym stanięciem na krześle (trzeba zrobić wrażenie xD), speszył się nieco i dodał nieco ciszej. – Poszukajmy jeszcze raz…
         Ku swojemu zdumieniu, zobaczył, że Anna wstała od stołu i podeszła do niego. Sam, na wszelki wypadek zeskoczył z krzesła. Popatrzył na przyjaciółkę. Ona również na niego spojrzała, a po chwili przyklękła i przytuliła go. Po jej policzkach spłynęły łzy. Nie potrafiła już dłużej udawać obojętności.
- Dziękuję ci Manta… Dziękuję.

♥♥♥

         Hao był nieco zdziwiony, że od wyjścia ostatniego strażnika godzinę temu, nikt ich nie pilnował. W dodatku, poprzedni nieco dziwnie się zachowywał. Dziwnie, to znaczy, nie czytał książki, tylko spacerował po pomieszczeniu z zamkniętymi oczami i mruczał jakieś formułki pod nosem. O mało co, można by pomyśleć, że odprawia jakieś czary…
        Yoh obudził się zaledwie kilka minut temu i zbytnio jeszcze nie kontaktował. Za to jego żołądek na dobre się już ocknął i od razu zaczął dopominać o pożywienie. Bliźniacy nie dostali dotychczas jeszcze żadnego jedzonka, nie licząc małej butelki z wodą [Ren: To co, oni się mają plastikiem żywić? -.-] Kto wie…? Na początku młody Asakura chciał się swoim niezadowoleniem podzielić z bratem, jednak po krótkim zastanowieniu uznał, że nie będzie go martwić. Zwłaszcza, że długowłosy siedział tu bez jedzenia dużo dłużej.
         Właściciel mandarynkowych słuchawek ziewnął i przeciągnął się, przy okazji uwalniając rękę bliźniaka. Gdy zorientował się, czym była jego „przytulanka”, uśmiechnął się lekko. Jeszcze wczoraj, gdyby znalazł się tak blisko Hao, zapewne umierałby ze strachu. A teraz… W ciągu tak krótkiego czasu ognisty szaman stał się dla niego najbliższą osobą na świecie… (No, może na równi z Anną). Chociaż praktycznie wcale go nie znał…
         Chciał poprosić brata o opowiedzenie czegoś o sobie, jednak w tym momencie do pomieszczenia wszedł John Denbat. Położył obok nich talerz z kilkoma kromkami chleba z masłem [Ren: Jakie luksusy… -.-]. Yoh od razu wziął sobie jedną, jednak Hao skupił się raczej na nowo przybyłym. Członek X-laws wyglądał nieco jak zombie. Nieobecny wzrok, podkrążone oczy, twarz bez wyrazu. Szedł przygarbiony i na pierwszy rzut oka widać było, że coś go gryzie. Usiadł na krześle i począł tępo gapić się w przestrzeń.
- Cześć John! – zawołał Hao, starając się zwrócić na siebie uwagę strażnika. Yoh zdziwił się nieco jego zachowaniem, lecz nic nie powiedział, tylko dalej pałaszował kanapkę.
- Cześć Hao… - westchnął X-laws.
- Co się stało?
- Co się stało? Kartkówka się stała, ot co – odpowiedział jasnowłosy podchodząc bliżej do Asakurów i przysiadając na podłodze obok klatki.
- Nie zdałeś? – zapytał ze współczuciem starszy z braci.
- Zdałem. I to najlepiej ze wszystkich…
- Czemu więc jesteś smutny? – włączył się do rozmowy Yoh.
- Po pierwsze dlatego, że Mee…to znaczy pewna osoba była bardzo smutna, że nie napisała zbyt dobrze, a przeze mnie nie mogła protestować mówiąc o pytaniach, na które odpowiedzi nie było w książce… Ona nigdy mnie nie polubi! – John zdał sobie chyba sprawę, że powiedział nieco za dużo, więc szybko dodał – Marco jest ze mnie strasznie dumny i jako nagrodę, podarował mi TO.
         W ręce członka X-laws znajdowała się kolejna książeczka, z dedykacją autora na okładce.  Czerwone litery układały się w tytuł „3003 narzędzia przydatne w zwalczaniu szatańskiego nasienia w imię pokoju” (Dziękuję Spokoyoh ^.^)


I to na tyle :)
Tak jak mówiłam, o WIELE za mało bliźniaków T.T
Liczę, że zrekompensują to choć trochę, te śliczne obrazki z Yoh:



Uwielbiam obrazki z tej serii <3






Oraz coś specjalnego, czyli zeskanowane obrazki autorstwa mojej niezastąpionej Moniki *.*
PS: Te dwa z bliźniakami wiszą mi nad łóżkiem ^.^








I to chyba tyle na dziś :)
Powiedzcie mi tylko w komentarzach, z kim chcielibyście następną notkę:
a) Hao & Yoh & Anna
b) Drużyna  "The Ren"
c) Szamani i zwierzaki *.*

Buziaki i do następnej notki!

13 komentarzy:

  1. Masz rację, zbyt mało było tu bliźniaków :D ale poza tym rozdział bardzo mi się podobał ^^
    Wielkie sprzątanie! Oj biedni, ile tego mieli... ale zorientować się o nieobecności Yoh dopiero przy śniadaniu? Dobra, rozumiem ichXD

    Biedny John, ale przecież to nie była jego wina :)

    Pozdrawiam i czekam na next^^

    PS. Obrazki cudowne *-*
    Jeśli chodzi o Twoje pytanie to wybieram "a" :D

    Kasumi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był mój pierwszy opis mieszkania po imprezie...Ale i tak nie oddaje tego obrazu, który widziałam w głowie... Takie coś to by chyba z tydzień sprzątali xD
      Miło mi, że rozdzialik się spodobał :D

      Usuń
  2. Również moim zdaniem za mało bliżniaków. Biedny John Biedny. Ta książka ma być nagrodą czy raczej karą? Dla mnie jak pewnie i dla reszty to by była kara. Jeśli chodzi o pytanie wybieram a. No bo jak tu nie wybrać obrazków z Hao? Czekam na następną ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i racja z tym "jak tu nie wybrać Hao", ale przy "szamani i zwierzaki" też byłby Haoś... Duużo Haosia <3
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Rozdział jak zwykle fajny...
    Ty naprawdę szybko piszesz.
    U nikogo jeszcze tak nie było.
    A co do obrazków nie obrazisz się jak pożyczę sobie numer 4.
    Będzie mi pasował do Yoh z mojej historii XD
    Czekam na next.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bierz co chcesz :D
      Obrazki nie są moje, tylko z netu ;) (oprócz tych trzech ostatnich, autorstwa mojej Moniki ^.^)
      Cieszę się, że się podoba :)
      Serio u nikogo tak nie jest? Cóż.. Ja tam piszę prawie na każdej przerwie (i na lekcjach xD Ale cśś... nie mów moim nauczycielom!) Staram się też na bieżąco przepisywać :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. ooo dzięki, że tak o mnie napisałaś

      Pozdrawiam Monika :)>

      Aha no i ten rozdział mi się najbardziej podobał bo choć było mało Hao & Yoh to i tak cieszę się że nawiązała ich braterska ta najbardziej kochająca miłość to było piękne.
      PS; wisisz mi dalej mleko za tą geografię. Będziesz prawdopodobnie miała w tym tygodniu ten rysunek.

      Pozdrawiam z całego serca

      Usuń
  4. dziołcha, przestań nazywać swoje tempo publikowania zwłoką, bo mnie tym demotywujesz...== co ja mam powiedzieć...?^^''
    ano troszkę mało bliźniaków, ale za to był... *werble* JOHN!:D normalnie kocham tego gościaXD urodzona ofiara losuXD haha, najlepiej napisał kartkówkęXD to to ma teraz przerąbane... toż Marco powinien rozdawać swoje książki jako karęXD aale: John w swojej rozpaczy przeoczył jedną możliwość;P czy jako wybitny znawca książek tego psych... MarcoXD nie mógłby spotkać się ze swoją koleżanką i poudzielać jej korepetycji?;D to znaczy nie każę im na tym spotkaniu czytać tego syfu (tak a propo zdania "Ona nigdy mnie nie polubi!"XD), ale pretekst do umówienia się byłby dobry;D przemyśl to, John;D
    ach, i była moja ukochana, szalona gromadka:D według mnie to silni i bystrzy szamani, aczkolwiek chyba nikt nie potrafi być tak nierozgarnięty, jak oniXD i za to między innymi ich uwielbiam:D mam nadzieję, że szybko odnajdą bliźniaków... i równie szybko przekonają się do Hao;)
    rozdział się podobał^^ buziaczki i czekam na next:)
    a co do obrazków... hmm... no dobra, niech będzie A;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *szczerzy się*
      Normalnie jestem z siebie dumna! Sprawiła, że Spokoyoh polubiła kogoś z X-laws! :D
      Taak... A nie wiem, czy wiesz, że to dzięki Tobie John stał się tak popularny w moich notkach? ^.^ Napisałaś, że podoba Cię się tekst o tych czterech godzinach i jakoś tak uznałam, że biedny Denbat będzie mieć więcej powodów do narzekania ;) Dzięki :D
      Nasza wesoła gromadka, to po prostu genialny temat do dłuugaśnych historii... Mogą pojawić się praktycznie w każdej sytuacji i znaleźć z niej tysiąc rozwiązań xD No, ale za to ich kochamy <3
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Jestem! *szczerzy ząbki* Twoje życzonka na noc się spełniły, ale nie mówię o tych z bliźniakami. Ale mama mnie obudziła w fajnym momencie...
    A teraz do rzeczy. Jak ja kocham tą nierozgarniętą gromadkę. Aż uśmiech sam się pojawia na mojej mordce (jak na widok pewnego osobnika, ale to szczegół XD).
    Sprawiłaś, że nie tylko Spokoyoh polubiła kogoś z X-Laws. Tak, John to jeden z fajniejszych osobników sekty Jeanne. A co do Jeanne... Skoro jeden z tych psycholi mamrotał pod nosem, jakby czary odprawiał, to już nie tylko Żelazna Puszka jest wiedźmą.
    Biedny John. Lubisz się nad nim znęcać, co? :D Ale żeby dostać kolejną lekturkę od Marco? Toż to zUoo ==
    Co do ankiety: C. Kocham zwierzaczki *.*
    Czekam na next.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy lubię? Ja kocham się nad nim znęcać!!
      Jeanne... nie wiem czy jest, czy nie jest wiedźmą... Muszę się jej spytać...
      Ale ten strażnik tylko powtarzał hasełka na kartkówkę xD
      Pozdrawiam *.*

      Usuń
  6. Jeee jakie fajne! ^^ i długie ! dzięki ze Faust był przez moment :) Xd A ,moglabys zrobić coś z Anną w nastepnej notce no i z yoh i hao ^^ czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anna? Hmm.. Chyba da się zrobić :)
      Lubisz Fausta? W takim razie pomyślę też nad jakąś rolą dla niego xD
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Zakaz używania wulgaryzmów!
Przyjmuję tylko konstruktywną krytykę! Komentarze typu "Żaal..." etc będą kasowane w trybie natychmiastowym.